19 historii o koszmarnych klientach

Ciekawostki
rok temu

„Klient nie zawsze ma rację” — uważał Enzo Ferrari, założyciel marki samochodowej Ferrari. I to prawda, sądząc po opowieściach, które znajdziecie w naszym artykule. Jednak, aby było sprawiedliwie, w sekcji bonusowej zamieściliśmy kilka niesamowitych historii o klientach, którzy przeżyli spory szok.

Przezorny zawsze ubezpieczony. Ekipa Jasnej Strony przygotowała dla was 19 historii o koszmarnych klientach, z nadzieją, że wyciągniecie z nich lekcję dla siebie.

  • Pracuję w centrum serwisowym zajmującym się naprawą i konserwacją sprzętu AGD. Kiedyś klient zgłosił się do nas w sprawie naprawy gwarancyjnej zmywarki. Miał następujące skargi — ze zmywarki wypadło kilka części, a potem zaczęła głośno pracować i źle zmywać naczynia. Od razu powiedziałem klientowi, że te części nie są związane ze zmywarką. Wtedy on naprawdę się zdenerwował — zapytał, jacy z nas specjaliści, i powiedział nam, że jest pewien, że nigdy czegoś takiego nie miał, że te części na pewno wypadły ze zmywarki i bla bla bla. Sprawa utknęła w miejscu, ponieważ klient nie zgadzał się z naszą diagnozą, pisał skargi i listy do producenta i sprzedawcy oraz robił inne podobne rzeczy. Dziś pracowałem nad zleceniem od innego klienta. Przeprowadziłem oględziny jego zmywarki i voilà! Na dole urządzenia znajdowała się ta sama gumowa rzecz, którą widziałem w tamtym urządzeniu. Zapytałem właściciela zmywarki: „Czy wie pan, skąd się wziął ten element?” A on odpowiedział: „Och, to z tarki IKEA, ciągle wypadają”. Więc... zrobiłem zdjęcie i wysłałem je do naszego drogiego klienta. Odpisał: „O, to jest to. Mam taką. Przepraszam”. Nie, nie przyjmujemy twoich „przeprosin”. © human2020 / Pikabu
  • Typowy problem. Klientka zarezerwowała i odebrała ręczną lampę błyskową, co jest standardową usługą w naszej wypożyczalni sprzętu fotograficznego. Zadzwoniła do nas później, spanikowana:
    — Daliście mi lampę, która nie działa! Wesele zaczyna się za 30 minut!
    Moja duma zawodowa nieco ucierpiała, bo zawsze sprawdzamy cały nasz sprzęt.
    — Czy na pewno ma pani naładowane baterie?
    — Oczywiście! Myśli pan, że poszłabym na sesję zdjęciową z nienaładowaną lampą?
    Rzuciłem wszystko, co robiłem w biurze, w tym naszych klientów i telefony, i sam wskoczyłem do samochodu (dostawca był zajęty). Nie mogę zawieść klienta. 15 minut jazdy i byłem po drugiej stronie miasta, ładując baterie do lampy błyskowej. Zadziałało! Nie czując się wcale zakłopotana, klientka powiedziała:
    — Ups, myślałam, że były naładowane...
    Odwróciłem się do wyjścia i usłyszałem pytanie:
    — Czy ma pan ze sobą pendrive’a? Mój fotograf zapomniał... Ślub zaczyna się za 5 minut! © cinemarental / Pikabu
  • Zajmuję się odnawianiem sufitów. Skończyliśmy trudną robotę, pracowaliśmy 2 dni po 12-13 godzin. Nasz klient, młody chłopak, uznał, że jest dobrze, wskazał kilka drobnych błędów i od razu je naprawiliśmy. Minął tydzień, gdy nagle odebrałem telefon z nieznanego numeru i kobiecy głos powiedział:
    — Dzień dobry! Jestem mamą klienta, dla którego odnawialiście sufit. Jestem w jego mieszkaniu i nie podoba mi się, jak zainstalowaliście lampy — wyglądają nierówno!
    — A gdzie klient?
    — Wyjechał służbowo, i teraz ja zajmuję się remontem.
    — W porządku! Jaki jest problem?
    — Lampy są w jednej linii, ale nierówno względem siebie. Wszystkie!
    W tym momencie moja szczęka zaczęła trochę drżeć, bo w mieszkaniu było 47 lamp na 6 sufitach, a jeśli kobieta miała rację, to znaczyło, że oprawy zostały źle zamocowane i że trzeba będzie wymieniać płyty sufitowe. A to dość upierdliwe. Dotarliśmy pod adres. Kobieta była bardzo zła i zaczęła na nas od razu naskakiwać. Powiedziałem:
    — Proszę, żeby pani się uspokoiła i pokazała nam, które lampy są nierówno zainstalowane.
    — Nic wam nie pokażę, sami znajdźcie.
    Chodziłem z pokoju do pokoju, stałem w każdym kącie i wytężałem wzrok. Ale nie widziałem niczego złego. Przynajmniej gołym okiem. Więc zacząłem tracić panowanie nad sobą:
    — Jaka lampa pani nie pasuje? Co to za cyrk? Sądzi pani, że umiem czytać w myślach?​​​​​​
    — Ta! — eksplodowała złością kobieta — Jest bliżej ściany niż sąsiednia!
    Zmierzyłem 58 cm od ściany za pomocą taśmy mierniczej. Następna lampa znajdowała się w odległości 58 cm, podobnie jak pozostałe 5 lamp w rzędzie. Były tak precyzyjnie równo, że nawet ja byłem oszołomiony. Krótko mówiąc, zmierzyliśmy wszystkie 47 lamp z tą kobietą i spędziliśmy nad tym 40 minut. Sama wspięła się po drabinie, przyłożyła taśmę mierniczą, zmrużyła małe oczka... I nic. Koniec końców rzuciła we mnie taśmą mierniczą, odwróciła się do mnie plecami i powiedziała:
    — No cóż, wciąż wydaje mi się, że są nierówno zainstalowane...
    Nawet nie przeprosiła. © Puhhhnoi / Pikabu
  • Pracuję w turystyce. Dziś odbyła się wycieczka grupowa. Zaczęła się o 10 rano i trwała 5 godzin. Klient zadzwonił do mnie:
    — Witam! Dlaczego tak krótko?
    — Nie bardzo rozumiem, co było krótkie?
    — Nasza wycieczka była bardzo krótka, właściwie nic nie zobaczyliśmy. Proszę to wyjaśnić!
    Zadzwoniłem do przewodnika. Zapewnił mnie, że pracował zgodnie z harmonogramem, i rozpoczął wycieczkę punktualnie o 10 rano, a zakończył ją o 15:30. Oddzwoniłem do klienta i powiedziałem mu, że przewodnik potwierdził, że wszystko było w porządku. Klient odpowiedział:
    — Czy to w porządku, że zaczęliśmy wycieczkę o 12:30?! ZASPALIŚMY! W NOCY W HOTELU BYŁO GŁOŚNO! NIE WYSPALIŚMY SIĘ!
    Nie jestem w żaden sposób związany z ich hotelem. Sprzedałem im tylko wycieczkę i wysłałem wszystkie szczegóły z góry. Powiedziałem więc:
    — Hmm... Trasa trwała 5 i pół godziny, zaczęła się punktualnie, grupa zobaczyła wszystko, co było napisane na liście. Czego właściwie dotyczy pana skarga?
    — Nie widzieliśmy pałacu! Przewodnik nic nam nie powiedział!!!
    — No cóż, nie stawiliście się o wyznaczonej godzinie, spóźniliście się o 2 i pół godziny. Nic na to nie poradzę.
    — Musimy zobaczyć pałac.
    — Już zamknięte. Ale nawet gdyby był otwarty, przewodnik nie może was oprowadzić, bo zakończył już swoją pracę na dziś.
    — Proszę zapisać nas na jutro!
    — OK, więc chcecie być częścią grupy tylko przez 2-3 godziny? Zobaczyć pałac?
    — Tak!
    — W porządku.
    Podałem mu cenę (która była o połowę niższa od zwykłej) i ogłuchłem na jedno ucho z powodu jego krzyku:​​​​​​​
    ​​​​​​ — OSZALAŁ PAN?! WŁAŚNIE POWIEDZIAŁEM, ŻE SPÓŹNILIŚMY SIĘ, PONIEWAŻ SIĘ NIE WYSPALIŚMY! © Galatan / Pikabu
  • Pracuję w salonie kosmetycznym. Pewnego razu przyszła do nas wystrojona pani, żeby zrobić sobie fryzurę na uroczystość. Ułożyła włosy, zapłaciła za usługę i szła do wyjścia, wyjmując z torby butelkę. Przy drzwiach spryskała się obficie czymś, co wyglądało jak dezodorant, krzyknęła i padła jak długa. Fryzjerzy i recepcjonistka pospieszyli jej z pomocą. Niektórzy z nich padli tuż obok niej, podczas gdy inni zaczęli strasznie kaszleć. A potem wszyscy odczuli działanie sprayu... Klienci i fryzjerzy, którzy byli dalej od kobiety, zaczęli się czerwienić i zalewać łzami, a mnie brakowało tchu. Okazało się, że pomyliła dezodorant z gazem pieprzowym... © Overheard / Ideer
  • Moja babcia była krawcową. Kiedy miała do czynienia z wymagającymi klientami, którym nie podobał się efekt końcowy i prosili ją o przerobienie wszystkiego od nowa, mówiła, że ​​oczywiście to zrobi i po prostu odwieszała zamówienie do szafy. Kiedy klienci wracali o umówionej godzinie, wyjmowała niezmienione ubranie i pokazywała im. Co ciekawe, klienci zawsze mówili: „Widzi pani! Właśnie o to chodziło!” Taaa... nie wiem, co ci ludzie mają w głowach... © Overheard / Ideer
  • Pracowałam w kwiaciarni i klienci często przynosili nam zdjęcia bukietów, według których robiliśmy dla nich kompozycje kwiatowe. Pewnego dnia przyszła do nas kobieta i powiedziała: „Powiedziano mi, że robicie bukiety ze zdjęć”. Odparliśmy: „Oczywiście”. I pokazała nam zdjęcie... swojej teściowej. Ze łzami śmiechu spełniliśmy jej prośbę. © Overheard / Ideer
  • Call center każdego operatora sieci komórkowej ma takich klientów, którzy dzwonią bardzo często. W większości przypadków mają problemy psychiczne i dzwonią, bo się nudzą. Pracowałam jako starsza specjalistka i zajmowałam się takimi rozmowami. Zadzwonił jakiś gość, przedstawił się jako Kiciuś i miauknął do telefonu. Ani słowa więcej! Nie możemy po prostu zerwać połączenia, trzeba spróbować rozpocząć rozmowę. Kiedyś się złamałam i po prostu odmiauknęłam. Cisza. Potem klient zaczął płakać. Powiedział, że dzwonił od 2 lat i czekał, aż ktoś do niego miauknie. © Overheard / Ideer
  • Uwielbiam, gdy klienci pytają mnie: „Jesteś pewien, że ten tatuaż utrzyma się przez całe życie?”. To po prostu moje ulubione pytanie. © drsy10WSbjZ3Sho / Twitter
  • W sklepie byli klienci, którzy znieważali mnie prosto w twarz. Często pytali innych sprzedawców: „Kim jest ten dziwak, który tu pracuje?”. Gdy Melissa to słyszała, mówiła, że jestem jej chłopakiem. W takich chwilach miny klientów były bezcenne. © SUPPORT_C_MAPCA / Twitter
  • Moja przyjaciółka pracowała jako kelnerka w nocnym klubie w Erewaniu. Nie ma urody słowiańskiej, ale rozumie ormiański. Pewnego razu klienci ze strefy VIP przy niej zaczęli dyskutować, jak ją porwać. Nie żartowali. Rozumiała wszystko i wezwała ochronę. © soskanerealka30 / Twitter
  • Materac to nie trampolina!!! Wielu klientów narzeka i obwinia producenta za to, że materace szybko się zużywają z powodu skaczących po nich dzieci. Materac służy do spania, nie do skakania! Sprężyny mają również maksymalne dopuszczalne obciążenie — najczęściej 110-140 kilo. © Allan_Qwee / Twitter
  • KOLEJKA DO KASY NIE PÓJDZIE SZYBCIEJ, jeśli będziesz mi deptać po piętach! Moi klienci również uwielbiają to robić. Proszę ich, by usiedli po drugiej stronie biurka i niepostrzeżenie, centymetr po centymetrze, zbliżają się do mnie, aż zaczynają wisieć nade mną. Zawsze proszę ich wtedy, żeby się odsunęli. © MrSa1em/ Twitter
  • Widziałam notatkę pod zamówieniem pizzy margarity: „Bez sera i pomidorów”. To nie żart! Margarita to pizza tylko z serem i pomidorami. Albo czasem odwrotnie — prośba o dodanie wszystkich składników mięsnych do pizzy i wszystkich rodzajów sera (ser twardy, mozzarella, parmezan), w podwójnej porcji. © Alenka Naydenova / Facebook
  • Kiedyś klient zamówił burgera bez żadnych dodatków. Tylko bułka i kotlet. Koniec końców nawet go nie ugryzł, zapłacił i odszedł. Cóż, jest wielu dziwnych gości, nawet nie zwróciliśmy na to uwagi. Ale! Później widziałam na Twitterze zdjęcie tego właśnie burgera z podpisem: „Hej, patrzcie na to — ta lokalna restauracja zapomniała dodać składników do mojego burgera”. Kiedy widzę takie posty jak ten, przychodzi mi do głowy jedna myśl — ktoś próbuje sobie nabić punkty w internecie. © do / AdMe
  • Pracuję w serwisie naprawy sprzętu komputerowego. Dzisiaj klient przyniósł laptop z usterką — gra World of Tanks nie chciała się włączyć. Zapytałem, czy są jakieś inne usterki, i otrzymałem odpowiedź: „Cóż, nie próbowałem robić nic innego”. © Palata № 6 / Vk
  • Pewnej kobiecie zepsuł się samochód. Nie chciał zapalić, to wszystko. Wzięliśmy samochód do serwisu. Chłopaki przez tydzień próbowali dowiedzieć się, na czym polega problem, i wymienili pewną część silnika za 350 dolarów. Samochód nadal nie odpalał. Poprosili mojego męża, aby przyjechał ze specjalnym urządzeniem i pomógł im w diagnostyce (jest właścicielem urządzenia diagnostycznego, ale nie pracuje w tym serwisie). Przyjechał i zidentyfikował usterkę bez urządzenia, które później i tak potwierdziło jego diagnozę. W SAMOCHODZIE SKOŃCZYŁO SIĘ PALIWO!!! © Palata № 6 / Vk

Bonus: Czasami to klienci są skołowani.

  • Pracuję jako manikiurzystka. Przyjmuję ludzi w domu i często w trakcie pracy kot śpi na moich kolanach, a klientki nawet nie zdają sobie z tego sprawy. Tak więc nakładałam lakier na paznokcie dziewczyny. Przed nałożeniem kolejnej warstwy umyłam pędzelek w pojemniczku z pompką. W tym momencie moja kotka zaczęła sięgać nosem do stołu. Powiedziałam: „Zabierz stąd pysio, bo chlapnie ci w oczy!” Oczy klientki zrobiły się ogromne. Kiedy zdałyśmy sobie sprawę, co się stało, śmiałyśmy się przez pół godziny. Teraz dokuczamy sobie za każdym razem, gdy przychodzi na paznokcie. © Overheard / Ideer
  • Dałem mamie login i hasło do mojego konta na Facebooku — chciała sprawdzać, co u innych, ale tak, żeby nie wiedzieli, że to ona. Miałem tam też kilka artykułów, które napisałem. Zostawiła kilka komentarzy pod moimi artykułami (z mojego konta): „Jesteś taki utalentowany, taki mądry. Kocham cię, kochanie”. Moi klienci zaczęli się o mnie martwić, ponieważ jestem psychologiem. © Overheard / Ideer

Pracujecie w obsłudze klienta? Macie jakieś koszmarne historie? Podzielcie się swoimi doświadczeniami w komentarzach!

Zobacz, kto jest autorem zdjęcia © «Overheard» / Ideer

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły