16 zdjęć, których nie sposób pojąć, chyba że przetrzesz oczy i spojrzysz jeszcze raz

Dziś trudno nam sobie wyobrazić korzystanie z toalety przy obcych ludziach, ale jeszcze zaledwie 200 lat temu było to zupełnie normalne. Łazienki takie, jakie znane są nam obecnie, pojawiły się w Europie dopiero pod koniec XIX wieku, gdy dostęp do bieżącej wody w domu dopiero stawał się standardem. Zanim jednak do tego doszło, nasi przodkowie mieli do dyspozycji jedynie publiczne łaźnie, gdzie zabawa czy prowadzenie rozmów z innymi podczas załatwiania swoich potrzeb fizjologicznych nie były niczym nadzwyczajnym.
Ekipa Jasnej Strony zagłębiła się w historię łazienek, by zrozumieć, jak z powszechnie dostępnych miejsc spotkań z przyjaciółmi stały się one prywatnymi sanktuariami.
Od czasów Imperium Rzymskiego aż do średniowiecza zarówno kobiety, jak i mężczyźni wspólnie korzystali z łaźni publicznych. Budowane i zarządzane przez państwo termy były powszechnymi miejscami spotkań, bezpłatnie dostępnymi dla wszystkich mieszkańców. W tych wielofunkcyjnych budynkach znajdowały się nie tylko baseny z zimną, ciepłą i gorącą wodą, ale także sklepy, sale gimnastyczne czy biblioteki. Niektóre łaźnie były na tyle duże, że z łatwością mogły pomieścić do 1600 osób jednocześnie.
Znajdujące się w centrum miasta, zazwyczaj w pobliżu parków, szalety były obiektami, z których korzystać mogło wiele osób w tym samym czasie. Warto również nadmienić, że nie znaleźlibyśmy tam oddzielonych od siebie kabin toaletowych. To, co dziś uznajemy za nadzwyczaj intymną czynność, w I wieku p.n.e. było dla starożytnych Rzymian najzwyklejszą aktywnością społeczną, jaką dzisiaj jest chociażby wyjście ze znajomymi do kawiarni.
Niektórzy chodzą do łazienki, by poplotkować lub przypudrować nos, ale starożytni Rzymianie również jadali w nich, bawili się i myli zęby. Jedzenie czy załatwianie swoich potrzeb przy znajomych nie stanowiło dla nich najmniejszego problemu, a nawet było stosunkowo powszechnym zwyczajem.
W czasach starożytnego Rzymu łaźnie były również idealnym miejscem do poznawania nowych ludzi i uczestniczenia w życiu towarzyskim. W jednym z badań przeanalizowano rury odpływowe rzymskich term i znaleziono w nich pozostałości wskazujące na to, że bywalcy łaźni często spożywali tam desery, małże i skorupiaki, a także kozie mięso, jagnięcinę, wołowinę, wieprzowinę, drób i dziczyznę.
Oprócz ucztowania, w łaźniach grano też w kości oraz naprawiano ubrania. Badaczka Alissa Whitmore uważa, że najprawdopodobniej robiono to w szatniach lub innych pomieszczeniach, w których można było usiąść.
Starożytni Rzymianie nie mieli możliwości korzystania z papieru toaletowego, więc do oczyszczenia się używali ksylospongium — morskiej gąbki przymocowanej do drewnianego kijka. Jak już wspominaliśmy, w rzymskich toaletach publicznych nie było oddzielnych kabin, więc po użyciu gąbki wracały do ogólnodostępnego pojemnika wypełnionego octem lub morską wodą i czekały, aż zostaną użyte przez kogoś innego.
Od czasów Imperium Rzymskiego aż do średniowiecza łaźnie były koedukacyjne. W późniejszych okresach zazwyczaj korzystano z nich rodzinnie. Przygotowania do kąpieli zaczynały się jeszcze przed wyjściem z domu, dlatego też widok dziecka czy też jego ojca przechadzającego się ulicami miasta w samej bieliźnie nie był czymś niespotykanym.
Jeżeli chcielibyście skorzystać z toalety w średniowieczu, wystarczyło znaleźć schody, most albo jakiekolwiek inne miejsce publiczne. W tamtych czasach potrzeby fizjologiczne najczęściej załatwiano na ulicy.
Jak tłumaczy historyczka Carole Rawcliffe, w okresie późnego średniowiecza sytuacja powoli zaczęła się zmieniać za sprawą zwiększającej się świadomości społecznej na temat zdrowia i higieny. Władze podejmowały kroki w celu utrzymania czystości w miastach poprzez fundowanie publicznych szaletów na mostach, z których, poprzez otwory umieszczone w podłodze, nieczystości wpadały do płynącej poniżej rzeki. Ze względu na panujące wówczas zwyczaje, z tych obiektów mogli korzystać jedynie mężczyźni.
W średniowieczu to, jak wyglądała czyjaś łazienka, w dużej mierze zależało od statusu społecznego. W pałacach i zamkach, w których rezydowali władcy, znajdowały się specjalne miejsca z otworami w podłodze. Wyglądały trochę jak szafy wbudowane w mury, a ekskrementy spadały z nich długimi szybami do zbiorników znajdujących się w podziemiach lub bezpośrednio do okalającej zamek fosy. Odór wydobywający się z tego starodawnego szamba był nie do wytrzymania, szczególnie latem przy wysokich temperaturach.
Toalety takie, jakie znamy dziś, zaczęły się upowszechniać dopiero w XVIII wieku, za sprawą wynalezienia syfonu kanalizacyjnego przez szkockiego mechanika Alexandra Cumminga. Dzięki jego odkryciu udało się zlikwidować problem przykrego zapachu odchodów w pomieszczeniu służącym za ubikację.
Jednak zanim wynalazek Cumminga się upowszechnił, wiele osób wciąż korzystało z latryn, zawartość których musiała być opróżniana ręcznie. W najbogatszych częściach miast nieczystości wywożono każdej nocy, podczas gdy w biedniejszych dzielnicach trzeba było na te usługi czekać znacznie dłużej.
Jak już mogliście wywnioskować, dostęp do toalet o wysokim standardzie był przywilejem zarezerwowanym dla wyższych klas. Dlatego też w miastach, gdy budynki nie były jeszcze skanalizowane, wszystkie ścieki wylewano do rynsztoków — zagłębień między jezdnią a chodnikiem. Jako że nieczystości zwykło się wyrzucać przez okno, w dobrym zwyczaju było ostrzeganie przechodniów przed niebezpieczeństwem oblania ściekami. Dzięki rozwojowi techniki sanitarnej, pod koniec XIX wieku stopniowo rezygnowano z odprowadzania nieczystości rynsztokami na rzecz podziemnych kanałów ściekowych.
Po pojawieniu się pierwszych systemów kanalizacyjnych w europejskich miastach liczba zgonów spowodowanych cholerą i durem brzusznym drastycznie zmalała. O ile dziś jest to dla nas oczywiste, dawniej nie wiedziano, że kontakt ze ściekami i zanieczyszczoną nimi wodą może być niebezpieczny.
Pierwszą osobą, która połączyła fakty i zrozumiała ten mechanizm, był brytyjski lekarz John Snow, uznawany za jednego z twórców epidemiologii ze względu na swoją pracę przy odkryciu źródła epidemii cholery w dzielnicy Soho w Londynie, w roku 1854. Po przeprowadzeniu wywiadów z okolicznymi mieszkańcami Snow był w stanie ustalić, że powodem pojawienia się choroby była skażona pompa wodna przy ulicy Broad Street.
Czy kiedykolwiek musieliście skorzystać z nietypowej toalety? Co uważacie za najlepsze w posiadaniu łazienki we własnym zaciszu domowym? Dajcie nam znać w komentarzach poniżej!