10 synowych, które namąciły w rodzinie

Być może kłamstwo uszło wam kiedyś na sucho, ale czy kiedykolwiek wam dogoniło? Może w końcu tak się stało albo wkopaliście się zbyt głęboko. Tak czy inaczej, te historie o drobnych kłamstwach pokazują, że w dłuższej perspektywie szczerość jest zdecydowanie łatwiejsza.
Mam teraz 30 lat, ale wszystko zaczęło się, gdy miałem około 27, w okresie, gdy strasznie próbowałem udawać „poukładanego dorosłego”. Kupiłem 12-pak smakowej wody gazowanej, bo — no cóż — taką pili „fajni” ludzie. Pierwszy łyk smakował, jakby ktoś szepnął słowo „owoc” do kubka wypełnionego szumem telewizyjnym. Okropność. Ale już wrzuciłem zdjęcie na Instagrama z podpisem: „Nowy nałóg lol”.
I to był początek mojego upadku. Przyjaciele przynosili wodę gazowaną, gdy mnie odwiedzali. Współpracownicy trzymali ją w firmowej lodówce, „bo wiedzieli, że ją lubię”. Moja dziewczyna (dziś narzeczona) uważała, że to urocze, jak „wkręciłem się w wody gazowane”, więc na święta podarowała mi kolejne zapasy.
Teraz tkwię w tym już za głęboko. W każdym razie, jeśli jesteście młodzi i to czytacie: nigdy nie kłamcie na temat swoich napojów. To będzie was prześladować. © VryCuteAjaBharDuChut / Reddit
Na studiach (lata 2000.) wypożyczyłam stertę książek do ważnego projektu. Zaliczenia i życie mnie przytłoczyły, kompletnie o nich zapomniałam aż do końca semestru, gdy dostałam pismo z biblioteki o przetrzymanych książkach. Wpadłam w panikę — za każdą naliczano dzienną karę, a ja miała przynajmniej 10 z opóźnieniem ponad miesiąc! Nie miałam pieniędzy, a zaległe kary oznaczały brak zaliczenia na koniec roku.
Zebrałam książki i pobiegłam do biblioteki z walącym sercem. Zamiast wrzucić je do skrzynki, podeszłam do lady i wymusiłam uśmiech. „Wiem, że są mocno przetrzymane” — przyznałam. „Ale przysięgam, nawet ich nie użyłam”.
Bibliotekarka spojrzała na stos, a potem na mnie. „Mogłaś je zwrócić kilka tygodni temu” — powiedziała sucho. Przełknęłam ślinę. „No... ale cały czas myślałam, że jutro w końcu będą mi potrzebne. A to jutro nigdy nie nadchodziło”.
Westchnęła, pokręciła głową i po chwili coś wpisała w system. „Nie anuluję kar” — oznajmiła. „Ale ograniczę je do maksymalnie 30 dni, żeby dalej się nie naliczały”. © Admirable_Alarm_7127 / Reddit
Przechodziłam trudny okres. Podwyższyli mi czynsz. Samochód wymagał kosztownej naprawy. Byłam przemęczona, wiecznie zdenerwowana, a do tego czułam niesamowitą presję w pracy.
W biurze była dziewczyna, której zawsze się udawało. Młodsza, ładniejsza, ciągle wybierana do prestiżowych projektów. Pewnego wieczoru podsłuchałam, jak mówi, że następnego dnia wychodzi wcześniej na „wizytę u lekarza”, ale potem żartowała przed kimś o zakupach. I wtedy po prostu... coś we mnie pękło.
Wysłałam anonimową skargę do HR. Napisałam, że nadużywa zwolnień. Nic poważnego. Ale wywołało to kontrolę. Nie wyrzucili jej, ale dostała upomnienie. Słyszałam, jak płacze w toalecie, gdy ja udawałam, że załatwiam się w kabinie obok.
Chciałam coś powiedzieć. Cokolwiek. Ale zastygłam. Siedziałam w ciszy, gdy próbowała złapać oddech. Żałuję tego każdego dnia. Nie zrobiłam tego, bo była kiepska w pracy. Zrobiłam to, bo czułam, że życie ciągle ją wynagradza, a ja tonę. Ale to nie jej wina. A ja ją za to ukarałam. © OreliaShade / Reddit
Mam straszne łaskotki i nienawidzę tego. Każdy partner, z którym byłam, w końcu zadawał pytanie: „Masz łaskotki?”, a potem od razu próbował mnie łaskotać. Jest z tym jednak jeden poważny problem.
Kiedy ludzie dowiadują się, że masz łaskotki, zyskują tę tajną, figlarną broń, którą mogą wykorzystać przeciwko tobie w dowolnym momencie. Dlatego już dawno postanowiłam po prostu kłamać i mówić, że nie mam i sprawdza się to świetnie.
Kluczowe jest jednak to, że po takim oświadczeniu musisz wytrzymać jeszcze 2–3 sekundy łaskotania. Nie możesz się zaśmiać, nie możesz drgnąć. Jeśli dasz radę, jesteś bezpieczny — już na zawsze. © DevelopmentHungry906 / Reddit
W pracy uchodzę za osobę, która zna się na produktywności. Mam całą rutynę: kolorowe planery, listy zadań, blokowanie czasu w kalendarzu. Wszyscy proszą mnie o rady.
A prawda? Większość dni spędzam na otwieraniu arkuszy kalkulacyjnych... by zaraz przejść do bezmyślnego przewijania telefonu. Raz ustawiłem minutnik na 25 minut skupionej pracy, ale cały czas oglądałem kompilację kichających pand.
Nikt się nie domyśla. Po prostu uśmiecham się, kiwałam głową i mówię: „Najważniejsza jest koncentracja”. © PixelFernn / Reddit
Mój najbliższy przyjaciel i ja od jakiegoś czasu pracujemy razem. Pełnię nieco wyższą funkcję kierowniczą niż on, a nasz szef często mi się zwierza. Kiedyś powiedział mi, że mój przyjaciel zaczyna obijać się w pracy i poprosił mnie o radę, jak to delikatnie rozwiązać. Dałem mu wskazówki, uwzględniając charakter kolegi.
Po kilku miesiącach sytuacja wcale się nie poprawiła. Szef wezwał mnie na rozmowę i oznajmił: „Będę musiał go zwolnić. Firma musi przeciąć pępowinę, dłużej tak nie może być”. Przez następne tygodnie musiałem udawać, że nic się nie dzieje, choć wiedziałem, co nastąpi. To straszne — rozmawiać z kimś, mając takie informacje na jego temat.
Najgorsze było bycie jego oparciem, gdy opowiadał mi o zwolnieniu, a ja musiałem udawać zaskoczenie. © GuessBrilliant9167 / Reddit
Pewnego wieczoru siedziałem w domu, oglądałem filmy i zajadałem się ciasteczkami. Były tak pyszne, że co chwilę biegałem do kuchni po kolejne. Za każdym razem brałem tylko jedno, żeby wmówić sobie, że to nie przesada.
Przestałem, dopiero gdy opakowanie wyraźnie wskazywało, że ktoś się objadł. Moja mama, która kupiła ciastka specjalnie dla mojego syna, zauważyła szkodę i spytała, kto zawinił.
Wpadłem w panikę i zrzuciłem winę na syna, nazywając go „Ciasteczkowym Potworem”. Przezwisko przylgnęło. © GetMeMyDinner / Reddit
Jakieś dziesięć lat temu poszedłem na studia, żeby zrobić licencjat z rachunkowości. Mimo starań radziłem sobie tak słabo, że po trzech semestrach zostałem zawieszony w prawach studenta. Mimo to po każdym semestrze wysyłałem rodzicom spreparowane zrzuty ekranu z ocenami, udając, że świetnie mi idzie.
Gdy nadszedł czas, by ukończyć szkołę, kłamałem, że zostało mi jeszcze kilka przedmiotów i przeciągnąłem to o dwa lata. W rzeczywistości pod koniec zmieniłem kierunek.
W tych ostatnich dwóch latach przestałem chodzić na zajęcia i do pracy. Szukałem wymówek, by opuszczać wykłady. Ostatecznie skończyłem studia po siedmiu latach ze średnią 2.35. Dzisiaj nie pracuję w zawodzie — zajmuję się czymś zupełnie innym. © AffectionateOkra9863 / Reddit
Mam 19 lat i obecnie mieszkam z rodzicami. Pokój mojej siostry znajduje się tuż obok mojego i jest wypełniony po brzegi pluszakami. Często podkradam jednego lub dwa, gdy ona ogląda telewizję. Ma ich tyle, że nawet nie zauważa.
Wiem, że to dziwne, ale pomaga mi to zasnąć. Odkąd pamiętam, nie lubiłam spać. Pamiętam, jak kiedyś, gdy miałam jedenaście lat, obudziłam się zlana potem po koszmarze, który do dziś czasem mnie prześladuje.
Nie wiem dlaczego, ale udawanie, że ktoś jest obok, działa. Pewnie teraz się krzywicie, ale hej — nie jest to coś, co powiedziałabym ludziom twarzą w twarz. © Significant-Rise7609 / Reddit
Zaczęło się od żartu. Obejrzałam wszystkie filmy o Harrym Potterze i pewnego dnia w szkole postanowiłam powiedzieć, że jestem uczennicą przeniesioną z podlondyńskiej szkoły, bo rodzice się przeprowadzili. Zaangażowałam się w to z pełną mocą.
Powiedziałam nauczycielowi, że moja rodzina przeprowadziła się ze względu na pracę taty. Zaczęłam mówić „toaleta” zamiast „łazienka” i „pauza” zamiast „przerwa”. Udawałam nawet zakłopotanie amerykańskimi rzeczami, np. kanapkami z masłem orzechowym. Najgorsze, że wszyscy uwierzyli.
Wkręciłam się tak bardzo, że nauczyciele przedstawiali mnie jako „naszą nową brytyjską uczennicę”. Musiałam wymyślać rodzinne miasto i akcent, jakbym grała w jakimś absurdalnym improwizowanym show. W końcu zmęczyło mnie to kłamstwo, ale nie wiedziałam, jak się z niego wycofać. Pewnego dnia po prostu przestałam mówić z akcentem.
Gdy ktoś spytał, dlaczego już „nie brzmię brytyjsko”, w panice wydukałam: „Ćwiczę z logopedą, żeby lepiej się zasymilować”. Wciąż myślę, że mogłam zostać dziecięcym szpiegiem. © TsDanielaFernandez / Reddit
Miałam 7 lat, a od dwóch uczyłam się grać na keyboardzie. Na łatwym ustawieniu wystarczyło wciskać jeden lub dwa klawisze, a instrument sam grał całą melodię. Więc jako 7-latka w oczach dziadków uchodziłam za cudowne dziecko. Rodzina i przyjaciele przychodzili posłuchać/popatrzeć jak gram i byli zachwyceni.
Na 10. urodziny dziadkowie kupili mi prawdziwe pianino i zapisali na obóz, gdzie „cudowne dzieci” grające na różnych instrumentach ze sobą rywalizowały. BARDZO drogi. Cała moja rodzina, znajomi ze szkoły i przyjaciele rodziny byli na moim przyjęciu urodzinowym i chcieli usłyszeć, jak gram na moim nowym pianinie.
Rozpłakałam się, pobiegłam do swojego pokoju i wyznałam babci, co robiłam przez lata, co złamało jej serce i zaufanie do mnie. To było okropne. Do dziś mam ochotę zapaść się pod ziemię, gdy o tym myślę. Gram jednak już od ponad 20 lat i umiem zagrać wszystkie te utwory — i pewnie setki innych. © melapot8 / Reddit
Sekrety mają to do siebie, że zawsze nas doganiają. Z pozoru niewinne kłamstwo może przerodzić się w coś o wiele większego i bardziej skomplikowanego, niż się spodziewaliśmy. Te historie pokazują, że choć na krótką metę oszukiwanie wydaje się łatwiejsze, z czasem tylko utrudnia życie. A oto kolejna porcja kłamstw, na jakich ludzie zostali przyłapani.