17 przedmiotów, które sprawiają, że dom naszych rodziców jest wyjątkowy

Pierwszą dekadę XXI wieku można chyba nazwać najgorszym okresem w historii mody. Im bardziej przyglądamy się temu dziesięcioleciu, tym większą mamy pewność, że trendy z tamtych czasów powstały tylko po to, by kobiety wyglądały okropnie. No bo jak inaczej wytłumaczyć obfitość dżetów, opaleniznę „na wędzonkę” i stringi wystające spod spodni? A to tylko niewielka część tego, co sprezentowały nam lata dwutysięczne.
Ekipa Jasnej Strony postanowiła przypomnieć kilka kontrowersyjnych ubrań z tamtego okresu. Okazuje się, że modowe błędy popełniają nawet największe gwiazdy.
Gdyby ktoś zobaczył dzisiaj sznurowane spodnie, zamiast klasycznych z zamkiem błyskawicznym, miałby pewnie wiele pytań. Ale jeszcze niedawno uważano je za element garderoby z najwyższej półki, ponieważ nosiła je sama Jennifer Lopez. Cóż, do odważnych świat należy...
Osoby, które pamiętają pierwszą dekadę obecnego stulecia, doskonale wiedzą, jak popularne były wówczas małe klasyczne kamizelki. Komponowano je z T-shirtami, koszulami, a nawet wkładano na nagie ciało! Równie kontrowersyjnym trendem były w tamtych czasach obcisłe spodnie. Pod koniec 2000 roku rozkloszowane dżinsy zostały zastąpione spodniami przylegającymi do ciała. Co więcej, ludziom podobało się, gdy spodnie były na tyle długie, że wokół kostek zbierały się nieestetyczne fałdy materiału, częściowo zakrywające buty.
Puszyste tiulowe spódniczki stały się jednym z głównych hitów tamtych lat za sprawą głównej bohaterki serialu Seks w wielkim mieście — Carrie Bradshaw. Tiulowe spódniczki były tak popularne, że nosiły je nawet dorosłe kobiety.
Nie ma chyba nic gorszego niż bojówki z niskim stanem, prawda? Jednak kilkanaście lat temu nie tylko nikt nie zgłaszał przeciwskazań, ale uważano je wręcz za ostatni krzyk mody. Jakby tego było mało, najodważniejsi wkładali je do butów z obcisłą cholewką.
Na początku lat dwutysięcznych każda dziewczyna miała własny sznurkowy pasek, uzupełniony nitami, aplikacjami z kwiatów i innymi rodzajami ozdób. Być może jeden z takich pasków wciąż leży gdzieś w głębinach waszej garderoby.
Na szczęście trend na sukienki i spódnice z dołem schowanym do środka już przeminął. Ale jeszcze całkiem niedawno nosiła je sama Paris Hilton, ikona stylu tamtych czasów. I choć krój ten sprawiał, że ciało wyglądało nieproporcjonalnie, wcale nie przeszkadzało to prekursorom mody.
Kolejnym dodatkiem, który był naprawdę uwielbiany przez ówczesnych trendsetterów, były paski z ogromną sprzączką. Uchodziły głównie za element dekoracyjny, a nie funkcjonalny.
Każdy szanujący się sprzedawca mody z pierwszej dekady XXI wieku miał w swojej ofercie krótkie botki na wysokich obcasach. Nawet Gwyneth Paltrow nie mogła się im oprzeć. Ten rodzaj obuwia był przede wszystkim niewygodny, a poza tym wizualnie skracał nogi.
Plisowane minispódniczki à la „uczennica” to kolejny osobliwy trend sprzed 20 lat. Z reguły były tak krótkie, że rozróżnienie, czy to spódniczka, czy szeroki pasek, bywało problematyczne. Niemniej jednak zarówno celebrytki, jak i zwykłe dziewczyny chętnie je nosiły.
Jasne rajstopy w różnych kolorach, które cieszyły się wielką popularnością w pierwszej dekadzie XXI wieku, w większości przypadków nie komponowały się z resztą wyglądu i niejako żyły własnym życiem. Jeśli z dzisiejszej perspektywy wydaje się to wam nieco dziwne, powinnyście wiedzieć, że wtedy dzięki nim mogłybyście zostać najmodniejszą dziewczyną w klasie.
Jakie trendy z tamtych lat uważacie za szczególnie żenujące? A może niektóre z nich sprawdziłyby się w dzisiejszych czasach?