12 dramatów w miejscu pracy, które nadają się do Hollywood

Ciekawostki
5 godziny temu

Zakulisowe układziki, walka o władzę i oszałamiające zdrady pojawiają się nie tylko w sferze fantasy — można je zaobserwować na firmowych korytarzach. Od szokujących zwolnień po zemstę opracowywaną latami — poniższe opowieści sprawią, że zaczniesz się zastanawiać, jak ludzie są w stanie funkcjonować w pracy.

Zapomnij o smokach i tronach; prawdziwy dramat rozgrywa się w świetle jarzeniówek. Niektóre z tych historii są tak szokujące, że wydają się wzięte żywcem z jakiegoś scenariusza. Ale nie — wszystkie są brutalnie, przezabawnie prawdziwe. Myślisz, że masz ciężki tydzień w pracy? Poczekaj, aż przeczytasz, co przeżyli inni.

  • Na imprezie firmowej sprawy przybrały szalony obrót. Szef, który miał romans ze swoją sekretarką, nie przewidział, co się może stać.
    W trakcie imprezy żona i kochanka stanęły twarzą w twarz na parkiecie. Zaczęła się szarpanina, zrobiły okropną scenę. Rozpętał się chaos, a wszyscy pracownicy biura patrzyli w szoku.
    Ale to nie wszystko: jego żona nie była po prostu jego żoną — kiedyś pracowała jako jego sekretarka. Tak więc już wcześniej łączył przyjemności z interesami. To okropny skandal i szczerze mówiąc, nikogo nie zaskoczyło to, że szef po tych wydarzeniach znikł.
  • Jeden z współpracowników mnie NIENAWIDZIŁ. Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, dość wcześnie zgłosiłam to szefowi w tajemnicy, bo chciałam przedyskutować z nim kwestię urlopu macierzyńskiego. Ku mojemu zdziwieniu następnego ranka złośliwy współpracownik zaczął rozpowszechniać plotki o mojej ciąży i o tym, że jest ojcem mojego dziecka!
    Byłam tak zszokowana, że z początku nie mogłam pozbierać myśli, ale mimo to zapytałam szefa, co się dzieje i skąd ten facet wie, że jestem w ciąży. Szef przysiągł, że nikomu nie powiedział.
    Po małym śledztwie dowiedzieliśmy się, że facet oglądał nagrania z kamer monitoringu, bo miał do nich dostęp. Okazało się również, że podrzucił pod moje biurko słuchawkę AirPod. Dzwonił do siebie z telefonu biurowego i podsłuchiwał moje prywatne rozmowy przez podłożoną słuchawkę. Najwyraźniej nienawidził mnie tak bardzo, że chciał mnie zniszczyć tymi metodami.
  • Pracuję w nowym miejscu od 5 miesięcy. Jedna dziwaczna koleżanka, która nie przypadła mi do gustu, siedziała z założonymi rękami i obserwowała mnie i moje interakcje z otoczeniem.
    Ostatnio do mnie podeszła, nachyliła się i powiedziała zniżonym głosem: „Obserwowałam wszystko. Jeszcze nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale w biurze jest ktoś, kto próbuje zniszczyć twoją reputację. Okłamuje cię i chce ci zaszkodzić. I to się może udać”.
    Ścisnęło mi żołądek i zanim zdążyłam zadać jakiekolwiek pytanie, dodała: „To twoja menedżerka. Jest dwulicowa. Jest dla ciebie bardzo miła, ale za twoimi plecami stara się doprowadzić do twojego zwolnienia”. Potem uśmiechnęła się uroczo i powiedziała: „Ale nie przejmuj się. Już się tym zajęłam”. Odeszła, a ja byłam w szoku i zastanawiałam się, co tak właściwie zrobiła.
    Wciąż starałam się przetrawić to, co powiedziała. Zanim zdążyłam zebrać myśli, wróciła kilka godzin później, bardzo zadowolona z siebie. "Podjęłam kilka działań„— powiedziała od niechcenia, siadając naprzeciwko mnie. „Najpierw przejrzałam e-maile i zebrałam dowody. Wiesz, to wszystko, co managerka mówiła za twoimi plecami. Potem «niechcący» przesłałam to do działu HR, łącznie z tym, jak faworyzuje niektórych pracowników i wystawia im fałszywe oceny”.
    Serce zaczęło mi walić, kiedy docierała do mnie waga jej słów. „Jutro spotkasz się z działem HR. Będą chcieli usłyszeć, co masz do powiedzenia” — dodała z uśmiechem. „Upewniłam się, że cię wysłuchają”. Wstała, jakby nic się nie stało. „Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Dopilnowałam tego”.
  • Jedna z naszych menedżerek została zwolniona z powodu częstych nieobecności. Kiedy przekazywano jej wypowiedzenie, spytała, czy może przyjść na firmową imprezę, która miała się odbyć za kilka tygodni. Pojawiła się, jak przyjęcie się już zaczęło. Wszyscy zamarli w szoku, ponieważ trzymała na rękach dziecko. Nikt nie wiedział, że urodziła ani nawet że była w ciąży!
    Ale największy szok był wtedy, gdy się odezwała. Mówiła do dziecka: „Szukaj, kochanie, gdzie jest twój tatuś? Tatuś tu jest, znajdźmy go!”. A potem podeszła do jednego z kierowników (żonatego, z piątką dzieci, który był na przyjęciu z żoną).
    Wybuchł ogromny skandal, ale później wszystko wyjaśniono. Okazało się, że dziecko to jej siostrzenica, a ona wzięła ją na imprezę tylko po to, by zemścić się na kierowniku, który według niej zrobił wszystko, by wyrzucić ją z firmy.
  • Mój szef zdradził narzeczoną na oczach całego zespołu. To było niewiarygodne. Potem się z nią bardzo zaprzyjaźniłam, głównie dlatego, że wszystko jej opowiedziałam.
    Zanim mnie zwolnił, uprzykrzał życie wszystkim w pracy. Traktował podle cały zespół i ciągle zachowywał się tak, jakby to on był pokrzywdzony. Ale nikt w to nie wierzył. Rodzina nie stanęła po jego stronie, a nawet przyjaciele nie uwierzyli w jego wersję wydarzeń.
    Po tym, jak w końcu mnie zwolnił, reszta zespołu natychmiast odeszła. Tak po prostu został w pełnej klientów restauracji bez personelu — tylko on i kobieta, z którą spotykał się za plecami swojej narzeczonej. Nie było kelnerów, pomocników ani nikogo.
  • Pracowałem zdalnie dla firmy zajmującej się zdrowiem psychicznym. Podczas naszego pierwszego osobistego spotkania, dyrektor generalny ogłosił, że zatrudnia nowego dyrektora ds. marketingu — chociaż osoba na tym stanowisku siedziała obok.
    Zszokowana powiedziała, że nie poinformowano jej, że zostanie zastąpiona. Dyrektor generalny unikał jej spojrzenia i mówił dalej. Kobieta po cichu opuściła pokój.
    Kilka godzin później dział HR wysłał wiadomość: zastąpiony zostanie dyrektor generalny. Dyrektorka ds. marketingu pracowała nad tym z zarządem. Pod koniec spotkania mianowano ją tymczasowym dyrektorem generalnym.
  • Kilka tygodni temu w firmie zaczęło dziać się coś dziwnego — szepty, półżarty, ściszone głosy —kiedy pojawiała się kierowniczka zmiany. Wszystko wzięło się stąd, że jeden z moich kolegów znalazł coś nieoczekiwanego w aplikacjach randkowych: profil narzeczonego naszej kierowniczki nie tylko na Tinderze, ale także na Grindr.
    To na pewno był on. Te same zdjęcia, te same tatuaże, nawet to samo tło, co na zdjęciach, które nam pokazała. Ale opisy były zastanawiające — twierdził, że jest singlem, niedawno się rozwiódł i interesuje go tylko poważny związek i małżeństwo. To był szok dla nas wszystkich. Nikt się tego nie spodziewał, a już na pewno nie ona.
    Na początku nie byliśmy pewni, co zrobić. To dziwaczna sytuacja, w którą lepiej się nie mieszać. Ale po kilku rozmowach zdaliśmy sobie sprawę, że milczeniem chronimy kogoś, kto nie jest uczciwy. Zebraliśmy więc zrzuty ekranu i wszystko, co znaleźliśmy, i w końcu pokazaliśmy jej dowody. Nie powiedziała zbyt wiele. Po prostu przyglądała się temu wszystkiemu w ciszy, jakby zabrakło jej słów.
    Kiedy następnym razem pojawiła się w pracy, była odmieniona. Nie miała pierścionka zaręczynowego i nie mówiła już o ślubie. To tak, jakby w ciągu jednej nocy zostawiła za sobą fałszywą przeszłość. Ślub został oficjalnie odwołany. Anulowała rezerwację lokalu, odesłała suknię i wszystko wymazała.
    Ale to, co nastąpiło później, było jeszcze bardziej niezwykłe. Jej narzeczony — lub były, jak się domyślam — pojawił się kilka dni później w restauracji. Wyglądał, jakby ledwo się trzymał. Chciał z nią porozmawiać, ale przeszła obok niego bez słowa. Dopiero kiedy nie chciał odejść, musiała wkroczyć do akcji i go wyprosić. Ten moment był jak opadnięcie kurtyny, ale na tym się nie skończyło.
    Historia szybko się rozniosła. Ludzie spoza pracy, którzy też go znali, zaczęli łączyć kropki. Okazało się, że okłamywał nie tylko ją. Znajomi się od niego odwrócili. Paru skontaktowało się z nią, żeby ją przeprosić, że pomagali mu w robieniu czegoś, o czym nie mieli pojęcia. Cała sieć jego oszustw rozpadła się w ciągu kilku dni.
    A ona? Wzięła trochę wolnego, wróciła silna, jak ktoś, kto przeszedł przez piekło i przetrwał. Często myślę o tym, jak przypadkowe znalezienie kogoś w internecie zniszczyło mu fałszywe życie — i umożliwiło komuś innemu rozpoczęcie nowego, opartego całkowicie na prawdzie.
  • Miałem kiedyś kierownika, który spotykał się potajemnie z 11 różnymi pracownicami z dwóch sklepów. Żadna z nich nie była tego świadoma — w jakiś sposób udało mu się to wszystko ukryć. Aż do pewnego chaotycznego dnia.
    Tak się złożyło, że dwie z nich pracowały na tej samej zmianie. Podczas rozmowy na zapleczu obie przyznały, że są w ciąży. To, co zaczęło się jako ciche, osobiste zwierzenia, szybko zamieniło się w pełną napięcia ciszę, kiedy zdały sobie sprawę, że noszą dzieci tego samego mężczyzny — naszego kierownika.
    I nie były same. Dalsze wydarzenia nie odbyły się na osobności. Wszystko rozegrało się w godzinach pracy, w środku wypełnionego po brzegi sklepu. Wieść rozniosła się jak pożar.
    Klienci słyszeli. Współpracownicy się gapili. A kierownik? Po prostu zniknął w połowie zmiany i nigdy nie wrócił.
  • Ktoś w firmie przypadkowo wysłał masową wiadomość o zarobkach każdego pracownika. Kilka sekund później przyszła prośba: nie otwierajcie. Oczywiście, że to zrobiliśmy.
    Slack zapłonął, zaczęły się ukradkowe spojrzenia, napięcie natychmiast wzrosło. Ale nie tylko różnice w wynagrodzeniach przykuły naszą uwagę. Na liście znajdowało się nazwisko, którego nikt z nas nie rozpoznał — zarabiał ponad dwa razy więcej niż inni. Nie wpisano jego stanowiska ani działu, tylko imię i nazwisko, których nigdy wcześniej nie słyszeliśmy.
    Kilku zaciekawionych pracowników zaczęło szukać. Okazało się, że ta osoba nie pracowała w firmie od ponad dwóch lat. Wciąż była na liście płac i otrzymywała wynagrodzenie. I nikt z kierownictwa tego nie zauważył.
  • Koleżanka z mojej starej pracy postanowiła pewnego dnia, że sala konferencyjna stanie się jej osobistym biurem. Pomimo tego, że podobnie jak reszta z nas miała zupełnie normalne biurko we wspólnej przestrzeni, wprowadziła się tam, jakby była właścicielką — ustawiła swoje rzeczy, zamknęła drzwi i traktowała salę jak swój prywatny gabinet.
    Kierownictwo w końcu wkroczyło i powiedziało jej, że tak nie wolno — to pomieszczenie dla wszystkich. Jak zareagowała? Zamknęła się w środku i odmówiła wyjścia.
    Zabarykadowała się na wiele godzin i kłóciła się przez drzwi. Sytuacja stała się na tyle poważna, że ktoś wezwał policję lub zagroził, że to zrobi. Ostatecznie wyszła sama, wciąż narzekając na niesprawiedliwe traktowanie. Nie zwolniono jej, tylko wysłano na urlop — w pełni płatny.
    Po kilku tygodniach „oceny”, firma po cichu zaoferowała jej przejście na wcześniejszą emeryturę. Tak po prostu odeszła. Bez rozgłosu ani wyjaśnień. Do dziś w sali konferencyjnej panuje dziwna atmosfera. Ale nikt więcej nie odważył się tam urządzać swojego osobistego biura.
  • Ktoś niespodziewanie awansował. Tak nas to zaskoczyło, że wszyscy w biurze oniemieli. Następnego dnia sprawy przybrały jednak dziwaczny obrót.
    W całym 10-piętrowym budynku zaczęły pojawiać się kserowane ulotki z twarzą awansowanego pracownika i osoby, która ten awans przyznała. Napis na nich brzmiał: „Nie chodzi o to, co umiesz, ale kogo znasz”. Były przyklejone do ścian i drzwi, a nawet w pokojach socjalnych.
    Tego ranka miałem spotkanie z tymi osobami. Napięcie w pokoju było nie do zniesienia. Powiedzieć, że niezręczna sytuacja, to mało powiedzieć.
  • Pracowałem w biurze, gdzie mieliśmy niewielkie zaplecze, w którym ucinaliśmy sobie pogawędki. Pewnego ranka dwie koleżanki rozmawiały tam o swoich związkach — jedna opowiadała o swoim chłopaku, a druga o mężu.
    Z biegiem rozmowy stało się jasne, że obie mówią o tym samym mężczyźnie. Kiedy się zorientowały, rozpętał się chaos. To był największy skandal, jaki można było sobie wyobrazić — tam, w biurze, o 10:00 rano w zwykły poniedziałek.
    Jakimś cudem, mimo niesamowitej sceny, żadna z kobiet nie straciła pracy. Do dziś tego nie rozumiem.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły