12 historii, które dowodzą, że anioł stróż chroni nas w sposób, który nie zawsze dostrzegamy

Ludzie
3 godziny temu
12 historii, które dowodzą, że anioł stróż chroni nas w sposób, który nie zawsze dostrzegamy

Czasami ochrona nadchodzi z najmniej spodziewanej strony: z pomocnej dłoni nieznajomego, z poświęcenia bliskiej osoby lub z działania niewidzialnej siły, która prowadzi nas z dala od niebezpieczeństwa. Te 12 historii przypomni wam, że nasz anioł stróż zawsze jest w pobliżu, a często dostrzegamy jego obecność dopiero w kluczowym momencie.

  • Mama wmówiła mnie i mojemu rodzeństwu, że dorośli nie muszą jeść tyle, co dzieci. Przekonała nas również, że jej ulubionym przysmakiem jest... tost. Tak więc przez wiele, wiele wieczorów jadła tylko tosty, bo chciała zaoszczędzić dla nas resztę jedzenia. © veryveryplain / Reddit
  • Moja mama to kobieta, która w bardzo młodym wieku straciła męża i nie myślała o ponownym zamążpójściu ani o nowym partnerze. Poświęciła całe swoje życie dla mnie i rodzeństwa, zapewniła nam najlepszą edukację, na jaką mogła sobie pozwolić. Tak naprawdę jej priorytetem wydatków było jedzenie dla nas, nasza edukacja, nasze zdrowie... cokolwiek, czego sama pragnęła, schodziło na dalszy plan, a niektóre marzenia w ogóle nie ujrzały światła dziennego.
    Teraz jesteśmy jej dozgonnie winni. Chociaż wspieramy ją na emeryturze, wciąż nie ma w domu połowy mebli, które zwykle się posiada. Jest bardzo uważna w wydawaniu, choć wcale już nie musi. © Confusedmillenialmom / Reddit
  • Na każde urodziny babcia wręczała mi 5 dolarów. Po prostu pognieciony banknot, ciasno złożony w jej dłoni. Zawsze się uśmiechałam i dziękowałam, ale w głębi duszy myślałam, że jest trochę skąpa. No bo pięć dolców?
    Po jej śmierci pomagałam sprzątać jej rzeczy. W głębi szafy znalazłam małą blaszaną skrzynkę. W środku były koperty, poukładane według lat, wypchane banknotami i monetami. Na wieczku drżącym charakterem pisma napisała: „Dla Julii, fundusz ślubny”.
    Przez całe moje życie cicho oszczędzała dla mnie, grosz do grosza. — Julia H., czytelniczka Jasnej Strony
  • Było to rok lub dwa lata temu. Szedłem ulicą, słuchając muzyki na słuchawkach, zajęty własnymi sprawami. To był chodnik w centrum miasta, więc nie byłem szczególnie czujny, jeśli chodzi o ruch uliczny.
    Nagle poczułem lekki dotyk na prawym ramieniu. Odwróciłem się, żeby zobaczyć, co mnie dotknęło, i na chwilę się zatrzymałem.
    W tej właśnie chwili z podjazdu na środku ulicy wyjechało z dużą prędkością ogromne auto. Znajdowało się zaledwie kilka centymetrów ode mnie. Wiem, że mógłbym odnieść poważne obrażenia. Dziękuję tej osobie, która uratowała mnie tego dnia. © xemionn / Reddit
  • Kiedy byłam dzieckiem, myślałam, że mama po prostu uwielbia spać przy szeroko otwartym oknie zimą. Dokuczałam jej, mówiąc, jakie to „dziwne”, że nie przeszkadza jej to, że marznie w nocy.
    Niedawno zmarła i gdy sprzątałam jej pokój, w końcu zauważyłam... że jej kaloryfer w ogóle nie działał. Te w pozostałych pokojach — tak. Nigdy go nie naprawiła, nigdy nie narzekała. Zamiast tego, udawała, że lubi chłód, żebyśmy my mogli mieć jedyny działający grzejnik w domu.
    Teraz nie mogę przestać myśleć o tym, ile takich małych poświęceń poniosła: cichych, niewidocznych i tylko dla mnie. — Anna D., czytelniczka Jasnej Strony
  • Pamiętam, jak w dzieciństwie odwiedzałam domy przyjaciół i ich mamy zawsze miały ogromne szafy wypełnione mnóstwem ubrań oraz toaletki pełne kosmetyków — szminek we wszystkich odcieniach, mnóstwo cieni do powiek, podkładów, tuszy, różów i tak dalej.
    Moja mama miała garść ubrań kupionych w secondhandzie oraz jedną szminkę i kompaktowy puder, oba z taniego sklepu. Używała szminki zarówno do ust, jak i na policzki, gdy tylko potrzebowała się „wystroić”.
    Wiem, jak przyjemnie jest mieć ładne ciuchy i zrobić makijaż, a patrząc na jej zdjęcia sprzed dzieci, widać, że nie zawsze była tak mało wymagająca w tych kwestiach. Po prostu nigdy nie kupowała sobie niczego, bo pieniędzy było mało, a wolała, żeby poszły na rzeczy, których my potrzebowaliśmy lub chcieliśmy. © GlassHalfFullOfFancy / Reddit
  • Poranne treningi hokeja o 4:30. Nienawidziłem ich, ale tata naciskał, żebym chodził na każdy. Teraz zdaję sobie sprawę, że dla niego były one prawdopodobnie jeszcze większą katorgą.
    Obudzić się wcześnie rano, zawieźć marudnego, niewdzięcznego jedenastolatka na trening hokeja; siedzieć w zimnej hali i patrzeć na ćwiczenia; odwieźć dzieciaka do domu, żeby mógł się przespać przed szkołą; pojechać do pracy później niż zwykle i utknąć w kulminacyjnym momencie korków. Tak, teraz jestem bardzo wdzięczny. © Jeff_Cunningham / Reddit
  • W prawie pustej kawiarni siedziała młoda kobieta, mniej więcej w moim ówczesnym wieku (około 20 lat). Wyglądała, jakby starała się nie płakać, więc podeszłam i zapytałam, czy mogę się dosiąść. Rozmawiałyśmy godzinami. O wszystkim i o niczym jednocześnie.
    Nie wdawała się w szczegóły tego, co się u niej działo, ale czuła, że nie ma już nadziei. Zrobiłam, co mogłam, by dodać jej otuchy — powiedziałam, żeby nie rezygnowała. Starałam się podać jej powody, by się trzymała, wymyślałam pomysły, które mogłyby dać jej iskierkę nadziei.
    Kawiarnia się zamykała. Napisałam mój numer telefonu na serwetce i powiedziałam, że chętnie bym się z nią jeszcze spotkała. I że może do mnie zadzwonić o każdej porze. Spojrzała na mnie i powiedziała, że wszystko, co do niej mówiłam, nie było przeznaczone dla jej uszu, tylko dla moich.
    Nie powiedziałam jej, że przeżywałam najgorszy okres w moim życiu i desperacko potrzebowałam pomocy. Rozmawiając z nią, pomyślałam, że może gdybym pomogła komuś innemu nie czuć się tak jak ja. Ona nie tylko uratowała mi tego dnia życie, ale nadała mu nowy cel wypełniony nadzieją. Teraz jestem terapeutką, pomagam ludziom przez cały dzień.
    Przytuliła mnie, a potem wyszła. Pobiegłam za nią, bo zapomniała tej serwetki z moim numerem. Byłam nie więcej niż dwie sekundy za nią. Wybiegłam na zewnątrz, ale nikogo tam nie było. © notlucky01 / Reddit
  • Pewnego zimowego wieczoru wyszłam z pracy dopiero około 19:00, więc wracałam do domu i pomyślałam, że skrócę sobie drogę przez park, mimo że jest tam bardzo słabe oświetlenie. Kilka minut po wejściu do parku usłyszałam za sobą i przed sobą grupę ludzi i pomyślałam: „Oho, zaraz mnie napadną”.
    Przed sobą zobaczyłam latarnię z kamerą monitoringu, więc pomyślałam, że stanę pod nią — przynajmniej napadną mnie na nagraniu. Gdy stałam pod tym światłem, podbiegła do mnie bardzo wysoka kobieta — ja mam 180 cm wzrostu, a ona była ode mnie znacznie wyższa.
    Zapytała: „Mogę z tobą iść?”, a ja na to, że pewnie. Doszłyśmy na sam skraj parku, rozmawiając o tym, jak niebezpiecznie jest tu nocą. Gdy tylko dotarłyśmy na jego kraniec, życzyła mi dobrego wieczoru i pobiegła z powrotem w głąb parku.
    To było bardzo dziwne doświadczenie, miałam pewność, że stałoby mi się coś bardzo złego, gdyby jej tam nie było. Przez około rok codziennie przechodziłam przez ten park i nigdy więcej jej nie spotkałam. © Nieznany autor / Reddit
  • Kiedy moja mama była ze mną w ciąży od kilku miesięcy, zdiagnozowano u niej raka. Wszyscy, łącznie z lekarzem mówili jej, że urodzenie dziecka ją zabije, że powinna spróbować ponownie dopiero po operacjach i chemii. Ale ona odmówiła. Podobno starali się o mnie cztery lata, ponieważ miała jakieś problemy z układem rozrodczym i nie mogła zajść w ciążę.
    Była w ciąży do końca. Urodziła mnie, mimo że lekarze twierdzili, iż najprawdopodobniej urodzę się martwa lub jako „warzywo” z powodu ciężkich powikłań wywołanych nowotworem. Ponieważ był to zaawansowany rak tarczycy, który mocno wpływał na jej hormony — a te bezpośrednio oddziałują na płód — mógł z łatwością zabić mnie w każdej chwili. Przeżyłam. Jak widać.
    Ona również przeżyła. Urodziła mnie i od razu przeszła dalsze leczenie onkologiczne i chemię. Dwadzieścia dwa lata później ona ma się doskonale i ja też. Taka ciekawa historia.
    I bonus! Nie okazałam się „warzywem”. Przyszłam na świat, krzycząc na cztery oktawy, a dziesiątki lekarzy, pielęgniarek i specjalistów od noworodków były w szoku. © Nieznany autor / Reddit
  • Poznałam mojego ojczyma, Toma, gdy miałam 15 lat. Od razu go znienawidziłam, obwiniając go o rozwód rodziców, i wyśmiewałam go na każdym rodzinnym spotkaniu. Dwa lata po wyprowadzce mama błagała mnie, żebym go odwiedziła — umierał. Niechętnie się zgodziłam.
    W jego szpitalnej sali zamarłam. Wszędzie, gdzie się obejrzałam, wisiały moje zdjęcia w ramkach — od niemowlęctwa po nastoletnie lata, niektóre nawet z moim biologicznym ojcem. Podeszłam do jego łóżka, wzięłam go za rękę i po raz pierwszy zapragnęłam coś powiedzieć.
    Przerwał mi: „Zawsze byłaś moją córką, od pierwszego dnia. Kocham cię tak, jak twój tata. Wiem, że winiłaś mnie za rozstanie rodziców, ale ja nigdy nie stanąłem im na drodze.
    A przez wszystkie te lata odkładałem pieniądze na małe marzenie. Teraz już mam wystarczająco: chcę, żebyś miała swój własny dom. W testamencie zapisałem ci wszystkie moje oszczędności”.
    Tom wciąż żyje, a ja robię teraz wszystko, co w mojej mocy, by się nim opiekować, próbując odwdzięczyć mu się taką samą miłością i troską, jaką on okazywał mi przez wszystkie te lata. — Martha O., czytelniczka Jasnej Strony
  • Moja mama zostawiła prawie całą swoją rodzinę w Tajlandii, by przyjechać do Ameryki i zostać żoną mojego ojca. Dopiero kiedy sama zaczęłam podróżować, zdałam sobie sprawę, jak ogromne musiało to być dla niej poświęcenie. Nie tylko to, ale kiedy poszłam na studia, przeznaczała prawie wszystkie swoje zarobki jako kasjerka w sklepie spożywczym na opłacenie czesnego, którego nie pokrywały stypendia i pożyczki — i nikt nie powiedział mi o tym, dopóki nie ukończyłam studiów. © Nieznany autor / Reddit

Nie noszą peleryn i nie zobaczycie ich na niebie. W rzeczywistości często pozostają niezauważeni, po cichu zmieniając życia w sposób, który wydaje się niemal magiczny. Te historie pokazują, jak nawet najdrobniejsze gesty mogą nieść w sobie siłę, która leczy, jednoczy i przemienia świat wokół nas.

Zobacz, kto jest autorem zdjęcia Anna D., Bright Side reader

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły