12 przypadków, kiedy zwykli ludzie stali się bohaterami dzięki drobnym gestom życzliwości

Ciekawostki
2 godziny temu
12 przypadków, kiedy zwykli ludzie stali się bohaterami dzięki drobnym gestom życzliwości

Nie mieli na sobie peleryn. Nie ratowali miast. Ale w tych najcichszych, najbardziej zwyczajnych chwilach — w autobusach, w kolejkach do kasy, na szpitalnych korytarzach, a nawet we własnych domach — ci ludzie zrobili coś, czego świat rozpaczliwie potrzebował: wybrali życzliwość, gdy nikt nie patrzył. A to zmieniło wszystko.

  • W naszej okolicy mieszka samotna matka, którą wszyscy oceniali. Jej dzieci często chodziły brudne, głodne, a opieka społeczna pojawiała się u niej nie raz. Ludzie bez ustanku o niej plotkowali. Pewnego wieczoru jej mała córeczka podeszła do mnie z płaczem, prosząc o pieniądze. Dałam jej coś do jedzenia i 200 dolarów. Następnego dnia do moich drzwi zapukali policjanci. Wpadłam w panikę, myślałam, że mam kłopoty przez to, że dałam dziecku gotówkę. Ale nie. Pytali o samochód zaparkowany w pobliżu. A potem powiedzieli mi dlaczego.

    Okazało się, że ta sama kobieta uratowała życie dziecku. Wracając późno z pracy, zobaczyła na ulicy dziecko w ciemnych ubraniach, przechodzące tuż przed nadjeżdżającym samochodem. Pobiegła i w ostatniej chwili odciągnęła je z drogi. Wtedy do mnie dotarło: wszyscy osądzali ją, że jest „złą matką”, ale w najważniejszym momencie to ona zachowała się jak prawdziwa bohaterka.
  • Miałem 18 lat, kiedy mój ojciec niespodziewanie zmarł. Był na wakacjach z mamą, a ona musiała do mnie wrócić z drugiego końca kraju (była w Utah). Lekarz, który stwierdził zgon mojego ojca, w środku nocy zadzwonił do swojej żony, a ta wraz z przyjaciółką przyjechały, aby odwieźć mamę na lotnisko, by mogła złapać pierwszy samolot do domu i ze mną być. Zawsze będę wdzięczny tym kobietom i tamtemu lekarzowi za to, co zrobili. Tymczasem moja ciotka i przyjaciel zawieźli mnie na lotnisko, na którym mama miała wylądować, a przyjaciel kupił mi cynamonkę. Nie była zbyt smaczna, ale jego gest znaczył dla mnie wszystko. © azrendelmare / Reddit
  • Kiedy trafiłem do szpitala na pilny zabieg i podczas rekonwalescencji odczuwałem silny ból, jeden ze studentów medycyny wracał po obchodzie ze swoją grupą, żeby usiąść i serdecznie ze mną porozmawiać — sprawdzał, jak się czuję i jednocześnie odwracał moją uwagę od bólu, rozmawiając o mojej pracy i jej powiązaniach z jego studiami. To było bardzo budujące, troskliwe i dające poczucie więzi w tym traumatycznym czasie. Wszyscy traktowali mnie ogólnie bardzo dobrze, ale on sprawił, że poczułem się związany z życiem, a nie tylko jakbym próbował przeżyć. © Chequered_Career / Reddit
  • Pewnego ranka byłam chora i wybrałam się do apteki po potrzebne rzeczy. To były godziny szczytu w okolicy znanej z korków, a samochody powoli przesuwały się przez liczne skrzyżowania. Jakiś życzliwy kierowca zatrzymał ruch w jednym kierunku, aby umożliwić mi włączenie się do ruchu. Płakałam, tak wdzięczna za ten jeden prosty akt dobroci© debzmonkey / Reddit
  • Zajmowałam się moją przewlekle chorą kotką z problemami sercowymi, a w ostatnich tygodniach jej stan bardzo się pogarszał. Właśnie znowu zabrałam ją do weterynarza i czekałam na wyniki badań — czułam, że nie będą dobre. Wiedziałam, że odchodzi i że nie mogę nic zrobić, żeby to powstrzymać czy jej pomóc. Poszłam do Peet’s [amerykańska sieć kawiarni — przyp. red.] po mrożoną herbatę i z trudem powstrzymywałam się od płaczu. Barista (wspaniały i przystojny facet), który przyjmował moje zamówienie, przyjrzał mi się, zapytał, czy wszystko w porządku, a ja po prostu się rozkleiłam. Powiedziałam, że nie, że moja kotka jest chora i że strasznie się boję. A on natychmiast okazał mi mnóstwo dobroci. Powiedział, że bardzo mi współczuje i rozumie, że wszystko będzie dobrze, nawet się wzruszył i przytulił mnie przez ladę. Potem odmówił przyjęcia pieniędzy i postawił mi zamówienie. Płaczę znowu, gdy to piszę, a minęło już dziesięć lat. © eastbaypluviophile / Reddit
  • Kupiłem lodówkę w Home Depot [amerykański sklep budowlany — przyp. red.] i przy kasie, płacąc 2000 dolarów gotówką za sprzęt, złapałem jeszcze kilka pepsi i paczek chipsów. Kasjer powiedział, że przekąski są w prezencie, bo właśnie kupiłem lodówkę. 😊 © AdOverall1863 / Reddit
  • Miałam bardzo trudne dzieciństwo i kiedyś, jak byłam nastolatką, mój najstarszy brat został wyrzucony z domu (nasza matka wyrzucała nas wszystkich po kolei). Kiedy był w pracy na stacji benzynowej, zamówił mi pizzę, a potem kazał kurierowi podjechać do siebie, żeby zabrać napój i dostarczyć go mnie. Często byliśmy jak ogień i woda, ale w momentach, które naprawdę się liczyły, on zawsze się pojawiał. To tylko jeden przykład, ale wciąż mam łzy w oczach, kiedy myślę o nim, bezdomnym, śpiącym w samochodzie, robiącym dla mnie coś tak bezinteresownego, aby upewnić się, że niczego mi nie brakuje. © LadyPeaceful1 / Reddit
  • Prowadziłam stoisko artystyczne dla bezdomnych na festiwalu z okazji Dnia Niepodległości. Podszedł do mnie klaun. Opowiedziałam mu, że w podstawówce uczyłam się być klaunem. Miał na szyi sznurki z koralikami. Zaoferował mi jeden. Przez całe liceum marzyłam, żeby ktoś dał mi takie koraliki. Niemal płakałam, gdy pozwoliłam mu je nałożyć mi na szyję. To było około 2007 roku, a ja wciąż mam te koraliki powieszone na ścianie. © abnormal2004 / Reddit
  • Po tym, jak w gimnazjum nasz dom zalała powódź, przechodziłem naprawdę ciężki okres. Moja bardzo surowa i dość przerażająca nauczycielka angielskiego pojawiła się w naszym nowym mieszkaniu w dniu, kiedy się wprowadzaliśmy z pojemnikiem pysznych ciasteczek kokosowo-czekoladowych. Przyniosła mi też książkę, którą zawsze czytałem w jej klasie, gdy mieliśmy wolny czas. Na wewnętrznej stronie okładki napisała, że jest dla mnie i mogę ją zatrzymać.

    Zawsze bardzo pilnowała, jak obchodzimy się z jej książkami i nigdy nie pozwalała nam wynosić ich z sali, więc to, że dała mi jedną na własność, było dla mnie ogromną sprawą. Wiedziałem też, że mieszkała jakieś 40 minut drogi od nas. W tej trudnej sytuacji pokazało mi to, że ktoś zrozumiał, jak ciężko było mi przez to przechodzić i chciał mnie wesprzeć. To znaczyło dla mnie wszystko. Wciąż mam tę książkę, którą mi dała. © Ok_Grab_678 / Reddit
  • Jestem wytatuowanym facetem, mam prawie 190 cm wzrostu i ważę 130 kilo i kiedy w 2019 roku wyszedłem z sali, w której przebywała moja mama po rutynowych badaniach — lekarze powiedzieli mi, że znaleźli w jej płucach nieoperacyjnego, nieuleczalnego raka — starałem się, jak mogłem zachować zimną krew. Zostałem na kilka minut w szpitalnym korytarzu. W tym momencie weszła grupka młodych chłopaków, żeby odwiedzić swojego kolegę. Nie wiem czemu, ale kiedy ich zobaczyłem, przypomniałem sobie swoją młodość, własne błędy...

    I zacząłem naprawdę mocno płakać. Wtedy oni spojrzeli w moją stronę z szacunkiem, a kiedy to zauważyłem, spojrzałem na jednego z nich i powiedziałem: „Stary, możesz mnie przytulić?”. I ten młody gość nawet się nie zawahał. Przytulił mnie mocno i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Nie zadawał żadnych pytań. Nie powiedział nic więcej. Podziękowałem mu i odszedłem z poczuciem, że w tej chwili ktoś troszczy się o mój ból. To wiele dla mnie znaczyło. © hucksilva / Reddit
  • Kiedy byłem młody, miałem (i wciąż mam) obsesję na punkcie samochodów. Znałem każdy model, rocznik... Matka mojego przyjaciela zauważyła moją pasję i zamówiła mi roczną prenumeratę Road and Track [amerykański magazyn motoryzacyjny — przyp. red.]. Wchłaniałem każdy fragment tego pisma. W tamtych czasach to było jakieś 50 dolarów za rok, a ta pani była samotną matką... Zawsze będę jej wdzięczny i bardzo żałuję, że już nie żyje, żebym mógł jej jeszcze raz podziękować. Nikt w mojej rodzinie nie przejmował się moim szczęściem, a ta pani to zauważyła i się zatroszczyła. © MerryFeathers / Reddit
  • Moja macocha nagle bardzo zachorowała. Jej stan pogarszał się tak szybko, że ledwo mogła się poruszać czy o siebie zadbać. Jej syn powiedział: „Nie zamierzam się nią opiekować. Zawsze była dla mnie niemiła”. Więc ja to zrobiłam. Stałam się jej opiekunką. Pomagałam jej we wszystkim aż do ostatniego dnia. Odeszła, trzymając mnie za rękę. Na pogrzebie prawnik odczytał jej testament. Wszystko przeszło na jej syna. Ten zaśmiał się szyderczo i powiedział: „Wygląda na to, że byłaś tylko darmową opiekunką”. I tak nie spodziewałam się niczego. Ale następnego dnia zadzwonił do mnie z wrzaskiem. Okazało się, że moja macocha dodała do testamentu jeden drobny warunek: mógł odziedziczyć tylko wtedy, gdy opisał szczegółowo jej codzienną opiekę — każdy lek, każdą procedurę, każdy krok. Nie potrafił, bo to ja się nią opiekowałam. Spadek przeszedł więc na mnie. Moja macocha była może surowa, ale była też genialnie sprawiedliwa.

Życzliwość to nie słabość, to ogień, który topi lód wokół złamanego serca. Te 22 osoby przypomniały nam, że drobne gesty mogą zmieniać losy, odbudowywać życia i czynić zwykłych ludzi cichymi bohaterami, których świat prawie nie zauważył.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły