12 sytuacji, w których zwyczajni ludzie stali się bohaterami świąt

Ciekawostki
3 godziny temu
12 sytuacji, w których zwyczajni ludzie stali się bohaterami świąt

Święta to nie tylko prezenty i zabawa. To także nieoczekiwane chwile, kiedy zwykli ludzie pokazują, na co ich stać. Poniżej opowiemy 12 historii — od nieznajomych ratujących wieczerzę wigilijną po sąsiadów podających pomocną dłoń — o bohaterach, którzy podarowali innym niezapomniane chwile.

  • Moje pierwsze święta Bożego Narodzenia po tym, jak wprowadziła się do mnie moja dziewczyna, nie szły najlepiej. Wcześniej w tamtym roku mieliśmy poważny wypadek samochodowy (auto do kasacji) i przez to nękały nas kłopoty finansowe. W dodatku moja dziewczyna przeprowadziła się z drugiego końca kraju, żeby ze mną być, a ja nie miałem najlepszych relacji z rodziną, więc spędzaliśmy święta tylko we dwoje.
    Wróciłem do domu po bardzo męczącej zmianie. Było późno w nocy (prawdopodobnie po północy), okropnie zimno, bo to był grudzień, musiałem przejść ponad kilometr od najbliższego przystanku autobusowego. Kiedy wszedłem do mieszkania, moja dziewczyna pokazała mi coś na stoliku do kawy. Była to replika małego pogiętego drzewka z jedną czerwoną bombką z bożonarodzeniowego odcinka Fistaszków.
    Bardzo mnie to ucieszyło. Podszedłem, żeby przyjrzeć się z bliska. Nie wiedziałem skąd ona to wzięła, bo przed świętami takie drobiazgi są niesamowicie drogie. Zauważyłem, że drzewko nie wygląda jak te ze sklepu. Jednak to nie było to, co myślałem.
    Ona wyszła i ZNALAZŁA drewno na podstawkę i gałązkę, a bombkę dostała od znajomej. Zrobiła to dla mnie własnoręcznie. Nigdy w życiu nie byłem tak wzruszony. Choć od tamtej pory minęło wiele lat, wciąż budzi to we mnie silne emocje. © Solid_V / Reddit
  • Dostałem niespodziewanie zaproszenie na Święto Dziękczynienia do sąsiadki. Kiedy przyszedłem, okazało się, że jej rodziny tam nie ma. Dom był dziwnie cichy, a ogromny indyk stał nietknięty. Poczułem się nieswojo, więc wstałem, żeby wyjść.
    Wtedy, ku mojemu zaskoczeniu, sąsiadka chwyciła za nóż i z zapałem zaczęła kroić indyka i zachęcać do ucztowania. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. To jej bliscy — wszyscy zaplanowali ten obiad, żeby podziękować mi za życzliwość.
    Chociaż słabo ich znałem, czasami pomagałem im przy różnych drobiazgach — odbierałem pocztę, podlewałem rośliny i jeździłem po zakupy. Sąsiadka celowo stworzyła element napięcia, co uczyniło niespodziewaną kolację jeszcze bardziej niezwykłą.
  • Święto Dziękczynienia zawsze było niesamowite. Przez wiele lat jeździliśmy świętować w domu mojej cioci. Jedliśmy wtedy olbrzymie ilości jedzenia — od przystawek po deser. Przy stole nigdy nie wybuchały żadne kłótnie ani sprzeczki. Wszyscy byli szczęśliwi.
    Kiedy miałam około 10–11 lat, zachorowałam na grypę żołądkową tuż przed świętami. Siedziałam w pokoju gościnnym, schorowana i zmęczona, słuchając, jak cała rodzina świetnie się bawi. Ale nie mogłam nawet myśleć o jedzeniu. Robiło mi się niedobrze nawet po łyku wody.
    Było mi bardzo przykro, że nie uczestniczyłam w uczcie, ale kiedy tylko poczułam się lepiej, ciocia poszła do sklepu i kupiła ogromną pierś z indyka, nadziała ją klasycznym nadzieniem, zrobiła puree ziemniaczane, sos, przygotowała fasolkę, kupiła placek z dyni i urządziła małe Święto Dziękczynienia tylko dla nas (dla mnie, jej i mojej mamy).
    To jedna z najfajniejszych rzeczy, jakie ktoś kiedykolwiek dla mnie zrobił. Tęsknię za rodzinnymi świętami. I tęsknię za swoją ciocią! 💕 © ImKindaSlowSorry / Reddit
  • Kiedy miałem 16 lat, zamieszkałem z moim tatą i jego drugą żoną. Była dla mnie bardzo uprzejma. Dałem jej kartkę na Dzień Matki. W niej był wierszyk: „Rzadko to mówię, ale wysłuchaj mnie. Żaden syn nie kocha matki tak, jak ja kocham cię”.
    Pracowałem na dachu, a ona wyszła na zewnątrz zapłakana, żeby mi podziękować. To było 46 lat temu. © Rich Faber / Quora
  • Zbliżały się Dzień Babci i Dzień Dziadka, a ja byłem w drodze do domu. Kiedy przechodziłem przez kontrolę paszportową, pracownik roześmiał się, kiedy otworzył mój paszport. Zdezorientowany powiedziałem: „To niemiłe! Czemu pan się śmieje z mojego zdjęcia?”.
    Ale szybko tego pożałowałem, bo okazało się, że w paszporcie jest liścik od mojej córki: „Tato, jeśli nie przywieziesz mi czegoś pysznego, to wrzucę twoją ulubioną białą koszulkę do prania z czerwonymi rzeczami!”.
    Uświadomiłem sobie, jakiej katastrofy niemal uniknąłem — zniszczonej koszuli. Pracownik odprawy nieświadomie uratował moją ulubioną koszulę.
  • Cała nasza 15-osobowa rodzina zgromadziła się z okazji Dnia Matki. Było wesoło i głośno — dzieci biegały, dorośli rozmawiali i się śmiali, było mnóstwo radości, prezentów i ciepła.
    Aż nagle... moja 5-letnia córka nagle wykrzyknęła tak głośno, że wszyscy usłyszeli: „Mamo, kim jest pani na zdjęciu w portfelu taty? Wygląda jak księżniczka, ale jej nie znam!”.
    Zamarłam. Domyślam się, że zrobiłam się blada jak ściana. Wszyscy ucichli i wbili wzrok w mojego męża. Przez kilka długich sekund można było kroić atmosferę nożem. Potem on wybuchnął śmiechem.
    Wyjął portfel, otworzył go i pokazał wszystkim zdjęcie. To ja w wieku 20 lat. Nie miałam pojęcia, że on ma to zdjęcie. Okazało się, że wiele lat temu przeglądał stare albumy mamy i dostał od niej to zdjęcie. Od tamtej pory nosi je w portfelu.
  • Nie miałam pojęcia, że jedna z koleżanek z pracy mnie nie lubi aż do Mikołajek. Wylosowała mnie, więc musiała kupić mi prezent. To była plastikowa korona. Wręczając ją, rzuciła niemiły komentarz: „Bo wszyscy w biurze traktują cię jak jakąś księżniczkę”. To wcale nie była prawda. Koledzy byli dla mnie po prostu mili i vice versa. Założyłam tę koronę i przez resztę dnia nosiłam ją w pracy, obnosząc się z nią jak królowa — na przekór wrednej koleżance. © fraurodin / Reddit
  • W Wigilię gościliśmy moją bratową i 11-letnią bratanicę. Dziewczynka bawiła się z moim 8-letnim pasierbem w „prawda czy akcja”. Kiedy wybrał prawdę, bratanica zapytała: „Kochasz (moje imię)?”. Mój pasierb spojrzał na nią tak, jakby to było najgłupsze pytanie na świecie i odpowiedział: „Oczywiście, że tak, jest moją dodatkową mamą!”.
    Ona drążyła temat: „Ale nie jesteście nawet spokrewnieni, nie jest twoją krewną”. Chłopak spojrzał na mnie z drugiego końca pokoju i zrobił gest kręcenia palcem wokół skroni, przewracając oczami. Wysłałam mu buziaczka. Dzieci bawiły się dalej.
    To była krótka, niewinna wymiana zdań między dziećmi, ale jestem wdzięczna, że to usłyszałam. Niedługo urodzę dziecko i od paru miesięcy robiłam wszystko, żeby pokazać pasierbowi, jak bardzo go kocham.
    Zrobiło mi się bardzo miło i słodko, bo uświadomiłam sobie, że chłopak nawet pod presją nie zakwestionuje miłości do mnie. © Connect_Specialist19 / Reddit
  • Kiedy byłam młoda, moja rodzina miała psa. To była piękna, słodka i mądra suczka. Uwielbiałam ją najbardziej na świecie. Pojawiła się w naszej rodzinie, kiedy miałam dwa lata, więc dorastałyśmy razem.
    Jej najlepszy moment nastąpił, kiedy miała 7 lat, w Święto Dziękczynienia. Otworzyła wtedy nosem lodówkę i ściągnęła indyka. Zdążyła sporo wyjeść, zanim ktokolwiek się zorientował. W tamtym roku jedliśmy łososia. © Probably-Lying / Reddit
  • Kiedy miałam 8 lat, chciałam mieć zwierzaka — to było moje największe marzenie, modliłam się o to codziennie. Pewnego roku w Boże Narodzenie cała moja rodzina — która uwielbia robić kawały — zrobiła mi niezwykle wymyślny żart. Położyli pod choinką pudełko z moim imieniem — było całkiem duże (na tyle, że zmieściłby się w nim szczeniak), były w nim nawet dziury. Babci się „wymknęło” wyjaśnienie, że to po to, żeby wpuścić tam powietrze...
    Byłam PEWNA, że to szczeniak (tak, trzymanie psa w pudełku przez miesiąc jest dziwaczne, ale jako 8-letnie dziecko nie myślałam logicznie). Rodzina przywiązała do pudełka sznurek, którego koniec był pod poduszkami kanapy. Kiedy ktoś tam siadał, pudełko się poruszało.
    Ale z czasem, kiedy święta były w miarę blisko (około 18-go) ktoś „niechcący” wspomniał, że być może dostanę WĘŻA... Nie chciałam im zrobić przykrości, więc udawałam, że się cieszę. Próbowałam nawet sama sobie wmówić, że to byłby fajny prezent. W końcu nadeszło Boże Narodzenie. Rano pobiegłam otworzyć pudełko. Wtedy zobaczyłam, że rogi są zniszczone, a ich kawałki porozrzucane po podłodze. Myślałam, że wąż uciekł. Byłam PRZERAŻONA. Poszukiwania trwały tygodniami. Nie muszę chyba dodawać, że nigdy więcej nie prosiłam o zwierzaka. © Karyn Johnston / Quora
  • Kiedy miałem dwadzieścia parę lat, poszedłem na imprezę. Niechcący natrafiłem na grupkę zarozumiałych ludzi. Jeden z nich miał koszulkę E=mc2. Podsłuchałem, jak mówi: „Nikt tak naprawdę nie wie, co to znaczy”, wskazując na wzór.
    Wtedy, pewny siebie, wskazał na mnie palcem i zapytał: „Wiesz, co to znaczy?”. Odpowiedziałem, że to oznacza „energia równa się masie pomnożonej przez prędkość światła do kwadratu”. Spojrzał na mnie dziwnie. W tym momencie obok mnie przechodził kumpel. Zatrzymałem go i zadałem mu to samo pytanie — a on odpowiedział tak samo jak ja.
    Zarozumialec spojrzał na mnie i wybąkał coś w stylu: „Studiowałem na Uniwersytecie Princeton, więc wcale nie jesteś mądrzejszy”. Odparłem, że skończyłem tylko liceum, a on zmarnował pieniądze na czesne. On po prostu usiadł, a ja bawiłem się dalej. © John Doherty / Quora
  • Były 40. urodziny mojego męża. Sąsiedzi pomogli mi zaplanować przyjęcie-niespodziankę w ich domu naprzeciwko. Bardzo się przyjaźniliśmy, mąż często się spotykał z nimi i innymi znajomymi, którzy należą do jednej grupy.
    Byłam trochę podejrzliwa wobec dziewczyny, która należała do tej paczki, bo często pisała do mojego męża. Ale pomyślałam, że prawdopodobnie to nic takiego, skoro mąż się z tym nie ukrywa. Ja też przyjaźniłam się z mężczyznami i potrafiłam wyznaczyć granice. Poza tym mąż był tak wychowany, że na pewno by mnie nie zdradził.
    Przyszedł wieczór imprezy. Wszyscy przyjaciele świetnie się bawili. Tamta dziewczyna weszła do kuchni i od razu ją rozpoznałam. Kieruję się zasadą, żeby trzymać przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej. Uśmiechnęłam się więc i powiedziałam: „Cześć! Jestem Danielle, żona [imię męża]”.
    Spojrzała na mnie, a potem szybko odwróciła wzrok. Wymamrotała „cześć”, dramatycznie się odwróciła i wybiegła z pokoju. W tej chwili wiedziałam. Zrozumiałam, że to nie była niewinna przyjaźń. Coś między nimi zaszło.
    Następnego dnia zapytałam o to męża. Powiedział, że to było dziwaczne zachowanie i nie wie, czemu tak zrobiła. Dwa tygodnie później powiedział, że chce rozwodu. Miesiąc później zamieszkał z nią. Po roku wzięli ślub.
    Zawsze słuchajcie swojej intuicji. Mój były nic wtedy nie wiedział, ale zrobił mi wielką przysługę, bo rozpoczęłam nowe, o wiele lepsze życie.
    Zamieszkałam w domu na plaży (12 godzin drogi od niego), odzyskałam „siebie” i cieszę się każdą chwilą. Bawię się z psami i nie muszę się przejmować, że ich szczekanie będzie mu przeszkadzać. Kiedy chcę, ucinam sobie drzemkę — nikt mnie nie osądza. Spotkałam mnóstwo wspaniałych znajomych, byłam na wielu świetnych randkach. Mam też własne pieniądze (choć nigdy nie odzyskam tych, które wydałam na niego — jakoś to przeboleję)! Życie jest piękne! © Danielle Emerson / Quora

Oto 12 innych historii z życia wziętych, które pokazują, że dobra riposta potrafi położyć kres nawet największemu sporowi.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły