13 rozmów kwalifikacyjnych, po których nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać

Ludzie
miesiąc temu
13 rozmów kwalifikacyjnych, po których nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać

Na idealnej rozmowie kwalifikacyjnej zadają nam pytanie o wykształcenie i doświadczenie, omawiają szczegóły i informują o przyjęciu do pracy. Rzeczywistość bywa jednak inna: głupie i niezwiązane z tematem pytania, nieadekwatne wymagania, zero informacji zwrotnej. Prześledziliśmy najciekawsze historie o dziwnych i nietypowych rozmowach kwalifikacyjnych.

  • Znalazłam kiedyś ogłoszenie o pracę. Firma chciała, bym wypełniła formularz aplikacyjny na komputerze i wydrukowała go. Zadzwoniłam i wyjaśniłam, że nie mam drukarki, więc czy mogłabym wziąć formularz aplikacyjny, wypełnić go i odesłać? Odpowiedzieli, że tak. Odebranie formularza zajęło mi pół godziny, a napisanie odpowiedzi dwa dni. Miałam więcej niż wymagane kwalifikacje do tej pracy: dyplom, doświadczenie zawodowe. I wszystko napisałam czytelnie. Wypełniłam kwestionariusz i oddałam go. Nie dostałam nic w zamian. Kilka tygodni później zadzwoniłam i poprosiłam o informację zwrotną. Powiedziano mi, że nie dostałam się na rozmowę kwalifikacyjną, ponieważ moja aplikacja była napisana odręcznie, a nie na komputerze, i gdy tylko pracownik ją zobaczył, wyrzucił ją bez czytania. © Melanie Butson / Quora
  • Przyszłam na rozmowę kwalifikacyjną na stanowisko księgowej. Z jakiegoś powodu kierownik długo opowiadał o swojej poprzedniej pracownicy, głównie o jej wadach. A potem powiedział, że byłoby korzystne dla nas obojga, gdybym zgodziła się z nim umówić. Byłam tak oszołomiona, że powiedziałam: „Mam męża i trójkę dzieci, przepraszam, nie jestem zainteresowana, szukam tylko pracy”. Na co on odpowiedział, że bardzo mu to odpowiada. Z rozmowy kwalifikacyjnej wybiegłam bardzo szybko. Zablokowałam numer tej firmy, nawet nie wiem, czy jeszcze dzwonili, czy nie. © Ekaterina Makarowa
  • Fraza „oddzwonimy do ciebie” mnie denerwuje. W końcu w 95% przypadków nikt nie oddzwania. Myślałam więc, że jestem w tych 95%, więc ze spokojem poszłam na kolejną rozmowę kwalifikacyjną do skromniejszej firmy. Trzy tygodnie później otrzymałam telefon z zaproszeniem do omówienia szczegółów mojego zatrudnienia w poprzedniej firmie. A już od pół miesiąca pracowałam gdzie indziej. Nigdy nie byłam tak zaskoczona. © Podsłuchane / Ideer
  • Na rozmowie kwalifikacyjnej w dużej firmie audytorskiej pracownik HR zaczął przeglądać mój dowód. Negatywnie skomentował fakt, że nie jestem mężatką. Zobaczył informację o mojej grupie krwi. Powiedział: „Grupa B Rh minus? Niedobrze, niedobrze”. Szybko zakończyłam rozmowę i uciekłam stamtąd. Nigdy nic nie wiadomo. © Nastassja Ne Kinski
  • Poszedłem na rozmowę kwalifikacyjną w 2012 roku. Wtedy smartfony dopiero zaczynały zdobywać popularność. Wciąż miałem telefon z przyciskami. Byłem wtedy wolontariuszem, a organizacja pomogła mi znaleźć dobrze płatną pracę. Przełożony uprzejmie zawiózł mnie na rozmowę kwalifikacyjną. Dotarliśmy na miejsce. Usiadłem, wyjaśniono mi warunki pracy. A potem pracownik wyszedł z pokoju, po czym wrócił i powiedział mi, że wakat jest już zamknięty i że wysłali mi e-mail na dwie godziny przed rozmową. Nie rozumiem, dlaczego wysłali mi e-mail, zamiast po prostu zadzwonić i odwołać spotkanie. Może gdybym miał smartfona, mógłbym wtedy sprawdzić pocztę i dowiedzieć się, że spotkanie zostało odwołane. Ale moim zdaniem nadal było to niestosowne. © Kai Spangenberg / Quora
  • Przeprowadzam rozmowę kwalifikacyjną. Przyszedł młody chłopak, z mamą! Ona odpowiadała za niego, nie dając mu dojść do słowa. Kiedy zostali sami, powiedziałam: „Przyjdź bez mamy, przyjmiemy cię”. Byłam w szoku, co odpowiedział. Okazało się, że to jego żona, a nie mama! Opowiedział, że mają różnicę wieku 16 lat i jest bardzo zazdrosna. Tego się, oczywiście, nie spodziewałam. © Karamel / VK
  • Kilka lat temu, kiedy dowiedziałam się o ciąży, postanowiłam pilnie szukać pracy, chciałam zabezpieczyć się finansowo przed urlopem macierzyńskim. Zatrudniłam się w jednej firmie po rozmowie kwalifikacyjnej z bardzo miłą kobietą, przyszłą szefową. Ale jedną rzecz zataiłam: byłam już w trzecim miesiącu. Pracowałam tydzień, a potem sumienie zaczęło tak mnie męczyć, że stało się nie do wytrzymania. Zebrałam się na odwagę i opowiedziałam wszystko, jak jest. Szefowa wysłuchała spokojnie, nie skarciła, nie zwolniła. Powiedziała, że mogę spokojnie pracować do samego urlopu macierzyńskiego. A tuż przed moim odejściem przyznała mi także premię, którą zwykle wydają pod koniec roku. Jej działanie stało się dla mnie przełomowe, zrozumiałam, że nie jest tylko dobrym kierownikiem, ale także naprawdę serdecznym człowiekiem. Teraz już czwarty rok pracuję w tej firmie. Od dawna nie jesteśmy tylko koleżankami, chodzimy razem na zakupy, spotykamy się w kawiarni, rozmawiamy o wszystkim na świecie. I za każdym razem myślę, jak to dobrze, że spotkałam takiego człowieka. © / VK
  • Nie zatrudniono mnie z następujących powodów: „Była pani bardzo zdenerwowana na początku rozmowy kwalifikacyjnej. I nie użyła pani wystarczającej liczby słów”. Tak powiedzieli. Pracę dostał chłopak, który przyjaźnił się z szefem (to on przeprowadził ze mną rozmowę kwalifikacyjną). Byliśmy jedynymi kandydatami. © Leanne Hammett Bennett / Quora
  • Urodziłam w wieku 19 lat, nie mam doświadczenia zawodowego. Gdziekolwiek się zgłaszałam, wszędzie odmowy. Nagle trafiłam do firmy marzeń! Nawet podwyższyli mi pensję. Ale kiedy usłyszałam, dlaczego mnie przyjęli, po prostu wpadłam w osłupienie. Okazało się, że kluczowym czynnikiem przy przyjęciu do pracy było to, jakim jestem zodiakalnym znakiem! Szef przy mnie powiedział do dyrektora: „A ja cię mówiłem, trzeba byka do pracy brać. Widzisz, jak miałem rację!”. Myślałam, że to moja zasługa, a wszystko okazuje się być z powodu tego, że urodziłam się w maju! © / VK
  • Firma szukała recepcjonistki. Przeszłam rozmowę kwalifikacyjną, byłam pierwszy dzień w pracy. Moja poprzedniczka była zaskoczona, jak szybko się wszystkiego nauczyłam. A potem przyszedł szef. Spojrzał na mnie, nic nie powiedział i wyszedł. Pod koniec dnia powiedziano mi, że mam już nie przychodzić, bo nie potrafię chodzić w szpilkach! Prawdę mówiąc, nigdy nie nauczyłam się chodzić na obcasach. © Mariam Dabaghyan
  • Wczoraj na rozmowę kwalifikacyjną przyszła do mnie kobieta, która kiedyś dawno temu nie zatrudniła mnie do pracy. Pamiętam, że wtedy było mi przykro, ale teraz jestem inna. Siedzę, słucham jej spokojnie, patrzę na CV... wszystko w porządku, doświadczenie dobre. Myślę, niech pracuje, po co mi się mścić, to nie w moim stylu. Dziś dzwonię i mówię, że jesteśmy gotowi przyjąć ją do zespołu, i zaczynam mówić, kiedy może rozpocząć pracę. A ona nagle mi przerywa: „Przypomniałam sobie ciebie! Do ciebie nie pójdę! Wtedy mi się nie podobałaś i teraz też nie! Chcesz mnie zatrudnić, żeby się zemścić? Nie uda ci się!”. Teraz siedzę i myślę, że dorosłam, a ona najwyraźniej nie. © / VK
  • Kiedy zaczęłam pracować, pewnego razu przejechałam 20 kilometrów wcześnie rano, aby dostać się na rozmowę kwalifikacyjną. Przez dwie godziny czekałam w tłumie na swoją kolej. Ostatecznie komisja rekrutacyjna odrzuciła mnie, ponieważ nie miałam zdjęcia w odpowiednim formacie do dokumentów. Poprosiłam, by pozwolili mi jednak wziąć udział w rozmowie. Powiedzieli, że mogę wysłać zdjęcie natychmiast po rozmowie. Firma była daleko od miasta. Nie miałam możliwości natychmiastowego zrobienia zdjęcia. Miałam ze sobą dyplomy ukończenia studiów i wszystkie dokumenty niezbędne do przeprowadzenia spotkania. Ale po co im moje zdjęcie w pierwszej rundzie rozmów kwalifikacyjnych?
    Był też inny zabawny incydent. Rekruter zapytał mnie, kogo kocham najbardziej. Odpowiedziałam, że rodziców. Po udzieleniu odpowiedzi na wszystkie pytania techniczne, zostałam odrzucona. Dział HR stwierdził, że za bardzo kocham rodziców, więc pewnie nie będę chciała się przeprowadzić. © Lakshmi Tadepalli / Quora
  • Pracowałem kiedyś w popularnej restauracji, w której właściciel osobiście przeprowadzał rozmowy kwalifikacyjne ze wszystkimi kandydatami do pracy. Miał bystrego dyrektora i kilku dobrych menedżerów, ale nalegał na rozmowę z każdym, nawet z pomocami kuchennymi. Dopiero gdy pracowałem tam przez kilka lat, poznałem jego kryteria. Po każdej rozmowie kwalifikacyjnej właściciel znajdował kandydatów w mediach społecznościowych i decydował, czy ich zatrudnić, w zależności od ich gustów muzycznych! © Steven Dew / Quora

A oto kolejny zbiór historii o niezapomnianych rozmowach kwalifikacyjnych. Koniecznie je przeczytajcie!

Zobacz, kto jest autorem zdjęcia Drazen Zigic / Freepik

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły