13 współpasażerów, którzy swoją arogancją przekroczyli wszelkie granice

8 miesiące temu

Samotne podróżowanie transportem publicznym to mrzonka, zawsze znajdą się jacyś towarzysze. A niektórzy z nich są tak irytujący, że chciałoby się natychmiast zakończyć to przykre doświadczenie i już nigdy więcej nie wychodzić z domu. Część osób można udobruchać, ale są też tacy, którzy nie dają sobie absolutnie nic powiedzieć i pozostaje nam jedynie zaakceptować ich zachowanie.

  • Szwecja. Pociąg na trasie Göteborg — Sztokholm. Jechałam na egzaminy i uczyłem się. Tuż obok usiadła młoda kobieta i zaczęła rozmawiać przez telefon. Opowiadała koleżance o swoim związku z chłopakiem, przeprowadzce do nowego mieszkania, meblach, które kupiła, a potem zadzwoniła jeszcze do babci. I znów: mówiła o wszystkich swoich krewnych, przyjaciołach, a także o całej zawartości swojej lodówki. Oczywiście nie mogłam się uczyć w tym chaosie i rzuciłam do niej: „Myślę, że teraz wiem już wszystko o tobie i twojej rodzinie”. Po tym była już cicho.
  • Zapamiętałam jednego faceta z pokładu samolotu, którym leciałam z Portugalii do domu. Był typową duszą towarzystwa (w najgorszy możliwy sposób). Mówił przez cały lot, nawet nie pytając, czy ktoś chce z nim rozmawiać. Najbardziej stłamsił starszą parę siedzącą obok niego — ciągle pytał ich swoim okropnym portugalskim: „Byliście w Aveiro? Więc znacie tego łysego Rodrigo? Jak to, byliście w Aveiro i nie znacie Rodrigo?”. Zasnął na godzinę. Sądzicie, że mieliśmy chwilę wytchnienia? Nie, miał koszmary i cały czas coś krzyczał.
  • Leciałem z Kairu do Nowego Jorku, a obok mnie siedziała starsza para. Żona kazała mężowi położyć się w poprzek siedzeń z głową na moim końcu i stopami na kolanach żony. To było takie dziwaczne! Kiedy powiedziałem im, że czuję się niekomfortowo, starsza kobieta wycedziła: „Cóż, jesteśmy starsi, a to taki długi lot, czujemy się zmęczeni...”. Próbowałem coś przekąsić, chciałem wybrać się do toalety, ale to nic nie dało! W końcu dałem sobie spokój i przez cały lot czytałem książkę. Nie doświadczyłam w życiu niczego dziwniejszego...
  • Pewnego dnia jechałem pociągiem do domu i słuchałem muzyki na słuchawkach w umiarkowanej głośności. Z kolei facet obok puszczał muzykę ze swoich okropnych głośników w telefonie. Już miałem mu coś powiedzieć, ale pewna pani odezwała się pierwsza i powiedziała: „Przepraszam, czy może pan wyłączyć muzykę lub użyć słuchawek? To bardzo rozprasza”. Od razu się zgodził, a ja byłem ukontentowany. Pięć sekund później ta sama pani klepnęła mnie w ramię i powiedziała: „Pan też!”. Spojrzałem w dół i zobaczyłem, że moje słuchawki nie są w pełni podłączone do gniazda i muzyka leci sobie w eter. Przeprosiłem ze wstydem, podłączyłem słuchawki i jeszcze bardziej zmniejszyłem głośność. Nienawidzę siebie.
  • Jechałem autobusem z kobietą, która przez 6 godzin grała w coś na swoim telefonie. Dodatkowo wydobywała się z niego głośna muzyka i irytująca sekwencja dźwięków, gdy szło jej w grze. Kiedy poprosiłem ją, żeby wyłączyła muzykę, powiedziała, że wtedy rozgrywka będzie nudniejsza. Chciałem kupić jej słuchawki za 1 euro od kierowcy, ale ona powiedziała, że będą ją boleć uszy. Poprosiła jednak o słuchawki, których używał mój syn (były bardzo drogie!).
  • Kiedy byliśmy w Tajlandii, pojechaliśmy z żoną autobusem do stolicy, bite 7 godzin jazdy. Bilety nie były numerowane. Zajęliśmy więc miejsca pośrodku i po pewnym czasie dotarliśmy do pierwszego przystanku. Wyszliśmy na chwilę na zewnątrz, nasze rzeczy zostawiliśmy na siedzeniach. Kiedy wróciliśmy, siedziała tam para, a nasze rzeczy zostały przeniesione na ich miejsca na końcu autobusu. Poszliśmy na tył, ale było tam pełno butelek i innych śmieci. Zebrałem to wszystko i zaniosłem im, bo najwyraźniej o tym zapomnieli. Wróciłem na swoje miejsce, a oni dali mi je z powrotem. Wtedy eksplodowałem. Przyniosłem te śmieci i rzuciłam na kolana. Dali sobie spokój.
  • Moja dziewczyna i ja lecieliśmy do Tajlandii. Czekała nas 11-godzinna podróż. Wiedziałem, że lot będzie nudny, więc wziąłem ze sobą starą konsolę PSP. Grałem przez jakieś 6 godzin, a moja dziewczyna spała. Nagle ktoś dotknął mojego ramienia. Zdjąłem słuchawki, odwróciłem się i zobaczyłem kobietę z rzędu za mną.
    — Czy mógłbyś przestać grać?
    — Och, ściszę dźwięk, przepraszam.
    — Nie o to chodzi. Mojemu synowi padła bateria w tablecie i się nudzi.
    — Poważnie? On się nudzi, więc chcesz, żeby wszyscy inni też się nudzili?
    — No! To przecież nic takiego!
    Uśmiechnąłem się ironicznie, pomachałem siedmiolatkowi, założyłem słuchawki i grałem dalej. Bardzo dziwna prośba. Nie wiem, czego ta matka ode mnie oczekiwała.
  • Podczas mojej podróży powrotnej z Florencji do USA pewien mężczyzna, siedzący po drugiej stronie przejścia w samolocie, postanowił zjeść przekąskę z suszonej wołowiny. I mówię tu o wielkiej torbie suszonej wołowiny! Wciągał kawałek za kawałkiem, a zapach mięsa wypełnił cały samolot. Pomimo wymownych chrząknięć współpasażerów, którzy zasłaniali nosy chusteczkami, facet kontynuował chrupanie. Zupełnie nie zwracał uwagi na oburzone miny, które ludzie rzucali w jego kierunku. W końcu jedna z pracownic zatrzymała się, by zapytać, czy może bezpiecznie przechować jego lunch do czasu lądowania. Mówiła łagodnym, ale bardzo stanowczym głosem, więc mężczyzna niechętnie oddał jej swój zapas jedzenia.
  • Mój przyjaciel i ja jechaliśmy nad morze autobusem. To była 4-godzinna podróż. Obok nas siedziała młoda para z dzieckiem w wieku około 1,5 roku i dwie starsze panie z wnuczką w wieku mniej więcej 4 lat. Malutkie dziecko było świetne: milczało przez całą podróż i obserwowało dziewczynkę, którą rozpierała energią: chodziła po przejściu, stawała na swoim siedzeniu, itp. Najgorsze jednak były te upierdliwe starsze panie — prawie straciliśmy przez nie słuch, bo ciągle wydawały dziewczynce różne polecenia. Ani na chwilę nie przestawały mówić!

„Ten odrażający palec tuż obok mojej córki podczas lotu”.

  • Pewnego razu jechałem pociągiem z kobietą, która do swojej wielkiej walizki spakowała książeczki z sudoku, woreczki strunowe z jedzeniem z McDonalda, ananasy w puszkach, wiele opakowań krakersów i liczne rolki papieru toaletowego. Miała paranoję na punkcie tego, że ktoś ukradnie jej tę walizkę, więc trzymała ją ze sobą przy siedzeniu. Zajmowała w ten sposób całą przestrzeń na nogi, więc przez 7 z 8 godzin jej nogi znajdowały tam, gdzie było miejsce na moje...
  • Pewnego dnia jechałem zatłoczonym autobusem w godzinach szczytu. Na jednym przystanku wsiadła do niego jakaś kobieta i usiadła mi na kolanach. Miała mniej więcej 30 lat i była ubrana tak, jakby pracowała w ładnym biurze. Pod każdym względem wydawała się normalna, z wyjątkiem tego, że usiadła mi na kolanach... Przez dwie przecznice nic nie mówiłem, przez kolejne dwie próbowałem zebrać się na odwagę, żeby coś powiedzieć, a potem ona po prostu wstała i wysiadła. Nikt nie odezwał się ani nawet na nas nie spojrzał.
  • Jechałam do miasta moich rodziców na święta. Postanowiłam pojechać tam autobusem i kupiłam bilet przez internet z dużym wyprzedzeniem. Wybrałam siedzenie tuż za kierowcą, ponieważ jest to najlepsze miejsce przy moich długich nogach i wysokim wzroście, a nie chciałam czuć się źle w pierwszych miesiącach ciąży. Autobus przyjechał, a na moim miejscu siedziała jakaś młoda kobieta. Odbyłyśmy następującą rozmowę:
    — Przepraszam, to moje miejsce. Jakie ma pani na swoim bilecie?
    — Każdy siada tam, gdzie chce.
    — Może inni tak, ale ja chcę mieć swoje miejsce. Proszę.
    — Mój bilet nie ma numeru miejsca.
    — To niemożliwe, proszę mi pokazać swój bilet.
    — Nic ci nie pokażę.
    Po tych słowach założyła słuchawki i się odwróciła. Poprosiłam kierowcę o pomoc i w końcu uzyskałam odpowiedź — jej miejsce miało numer 17 i w końcu poszła na nie usiąść, nie kryjąc rozczarowania.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły