14 dowodów na to, że praca z bliskimi bywa bardzo ryzykownym pomysłem

Ludzie
3 dni temu

Nie należy mieszać relacji osobistych i zawodowych. Tezę tę doskonale ilustrują wybrane przez nas przykłady. Praca z rodziną i przyjaciółmi często kończy się nieodwołalnym popsuciem relacji.

  • Mama zadzwoniła i poprosiła, żebym załatwił kuzynowi pracę w naszej firmie. Nie byłem przekonany, ale porozmawiałem z szefem. Przyjęli go. Pracę mamy zdalną, ale wolne dni wypadają różnie i prawie nigdy w sobotę i niedzielę. W niedzielę wieczorem zadzwonił szef i powiedział, że mój kuzyn został zwolniony. Krótko mówiąc, cały dzień czekali, aż raczy pojawić się na czacie. Kierownik dwukrotnie dzwonił do niego, ale on nie odbierał.
    Oddzwoniłem do kuzyna:
    — Dlaczego nie byłeś na czacie?
    — Nie pracuję w weekendy!
    — Cały dział pracuje, szef pracuje. A ty teraz nie pracujesz. © admin / y-story
  • Nasza praca jest trudna, ale opłacalna. No i mamy specyficzny zespół: prawie wszyscy mają po dwa wyższe wykształcenia. O wolne stanowisko ubiega się u nas 15-20 osób. Ale daleki krewny prezesa został zatrudniony i bez żadnych praktyk mianowany analitykiem ds. wdrożeń. Zrozumieliśmy wszystko z jego CV, gdy przeczytaliśmy: „Posługuje się komputerem, biegły w Excelu”. Każdą inicjatywę nowicjusza cechuje rażąca głupota i energiczne działanie. W efekcie musimy przesunąć część zasobów działu na te... inicjatywy. Nie wiem, dlaczego prezes wpadł na ten pomysł, ale przez tego gościa wszystkie nasze wskaźniki poszły w dół. Czekamy, aż ten „talent” się rozwinie. © l##########@gmail.com / y-story
  • Pilnie szukałam pracy i znajoma załatwiła mi pracę w firmie jako przedstawiciel handlowy. Szefem był jej kolega z klasy. Chociaż pieniądze były dobre, szybko zdałam sobie sprawę, że to nie jest praca dla mnie. Co było wadą: inny przedstawiciel handlowy przynosił soki, a ja musiałam je ładnie układać na półce. Czasami 2 razy dziennie musiałam odwiedzać ten sam sklep. A wszystko dlatego, że ten drugi nie uprzedzał mnie o swoim grafiku. Wykonywałam dodatkową pracę. Zrezygnowałabym w ciągu miesiąca, ale wytrzymałam 2: to było żenujące odejść tak szybko, ponieważ zostałam wzięta z grzeczności.
  • Mój mąż namówił mnie, żebym poszła pracować dla jego ojca, który potrzebował mądrego prawnika. Poszłam. Po pierwsze, nie byłam lubiana przez pracowników: byłam krewną, więc na pewno zatrudniono mnie po znajomości. Po drugie, nie mogłam odmówić teściowi, jeśli poprosił mnie o zrobienie czegoś w trybie pilnym. O siódmej wieczorem moi koledzy wychodzili, a ja pracowałam dalej.
    Zaczęłam wracać do domu o 9-10 wieczorem. W domu były już awantury, bo wracałam tak późno. Tylko czemu te pretensje były skierowane do mnie? Chciałam, żeby mój mąż porozmawiał ze swoim ojcem. Teściowa też była oburzona, że nic nie robię w domu. Miałam dość, rzuciłam pracę i przestałam rozmawiać z teściową. Życie zaczęło wracać do normy. © a########@gmail.com / y-story
  • Pilnie musieliśmy naprawić dach. Zaczęliśmy szukać fachowca, ale moja teściowa powiedziała z przekonaniem: „Mój szwagier jest budowlańcem. Po co brać obcych? Kostek zrobi wszystko dobrze”. No i Kostek przyjechał ze swoją ekipą.
    Przez dwa tygodnie chodzili po domu i wszystko krytykowali: dach był krzywy, strych niewygodny. Skończyli z lekkim żalem. Wzięli za robotę trzy razy tyle, co cena rynkowa, ale teściowa zabroniła nam to komentować. A kiedy po raz pierwszy spadł deszcz, strumienie wody wlały się do domu. Zaczęliśmy dzwonić do Kostka: był zajęty, albo w terenie, albo telefon miał wyłączony.
    Poddaliśmy się i zadzwoniliśmy do innego fachowca, który szybko wszystko przerobił i wziął normalne pieniądze. Od tego czasu nigdy nie zatrudniamy krewnych, a Kostek, którego dręczyliśmy telefonami i skargami, nie przychodzi już na rodzinne święta. Powiedzieliśmy mu, żeby spojrzał na dach, kiedy przyjdzie, więc znajduje teraz wymówki.
  • Zarekomendowałam znajomą do mojego działu. Było to stanowisko kierownika ds. reklamy. Przez pierwszą połowę dnia chodzi na spotkania, a po południu siedzi przy komputerze. Siedzę obok i widzę, że często korzysta z mediów społecznościowych. Nie wiem, czy to korespondencja służbowa, czy osobista. Nie czuję się komfortowo, zadając jej pytania lub udzielając nagany. Jestem jej przełożoną, ale nie bezpośrednią, więc nie wiem, jak to dokładnie wygląda. Może udaje jej się zrobić wszystko przed lunchem. Ale wydaje mi się, że jest zbyt zrelaksowana w swoim biurze. Nie zrobiłabym tego ponownie.
  • Moja siostra skarżyła się, że nie może znaleźć pracy. Powiedziała, że wszyscy współpracownicy byli dla niej niemili. Przekonałam męża, by zatrudnił ją jako sekretarkę. Tydzień później poprosił, żebym porozmawiała z siostrą. Myślałam, że przesadza. Ale nie! Poszłam do jego biura i zobaczyłam ją siedzącą w stroju z anime. Makijaż jak u lalki. Sukienka z falbanami, podkolanówki w paski, kucyki. Cholera, myślałam, że jest na tyle dorosła, żeby nie mylić hobby z pracą. W biurze nie obowiązuje dress code, ale wszyscy są ubrani biznesowo. Próbowałam jej powiedzieć, że praca to nie rozrywka, tu trzeba być poważnym. A siostra się obraziła: mówi, że nie pozwalamy jej wyrażać siebie. Och, rodzice ją rozpieścili.
  • Dostałam pracę dzięki znajomej. Praca jak praca: pół miesiąca nicnierobienia, a potem harówka w trybie awaryjnym z niepłatnymi nadgodzinami. Koledzy zaczęli się dowiadywać, przez kogo udało mi się dostać do pracy. Okazało się, że wszyscy są tu zatrudniani po znajomości. Wyłącznie nepotyczne relacje. Nie ma mowy o jakimkolwiek profesjonalizmie w zespole, 95% pracowników pracuje od niechcenia. Każdy dział ma swojego kapusia, który donosi o wszystkim szefom. Brak wsparcia i wzajemnej pomocy. Czułam się jak w gnieździe węży. Odeszłam po sześciu miesiącach. Przez ten czas nie mogłam nawet nawiązać normalnych relacji w pracy, nie mówiąc już o przyjaźniach. © Anonymous / y-story
  • Mam daleką krewną. Ja mam 22 lata, ona trochę ponad 50. Pracujemy w tej samej firmie, nigdy wcześniej się nie spotkałyśmy. Ale zostałam przeniesiona bliżej niej. Nie podoba jej się, że ja też tu pracuję, a teraz cały czas mi truje, żebym zrezygnowała. Mówi, że rujnuję jej życie. © dr9830 / Reddit
  • Kiedyś pracowałam jako szefowa oddziału gazety w stolicy. Zorganizowaliśmy święto dla mieszkańców: zaprosiliśmy rekonstruktorów, rozlosowaliśmy nagrody od sponsorów i oczywiście promowaliśmy naszą gazetę. I trzeba było napisać piękny artykuł wizerunkowy o tym święcie, pochwalić siebie i sponsorów. Nie mieliśmy etatowego dziennikarza, więc zadzwoniłam do znajomej. Pracowała w mediach i wszędzie się tym chwaliła. Przeprowadziła tylko wywiad z rekonstruktorami i to wszystko. Powiedziałam jej, że to nie zadziała w ten sposób, a ona się obraziła, mówiąc, że jest dziennikarzem i wie lepiej, jak to zrobić. Odpowiedziałam, że jestem klientem i wiem lepiej, komu płacić, a komu nie. Od tamtej pory nie rozmawiałyśmy.
  • Były kolega z klasy napisał do mnie w środku nocy. Płakał, że żona jest na urlopie macierzyńskim, a on pilnie szuka nowej pracy, bo w starej płacą grosze. Dobra, pogadałam z szefem. Dałam dobre rekomendacje. Wróciłam po tygodniowym urlopie, zapytałam kolegę z klasy, czy już dostał tę pracę. A on nawet nie wysłał jeszcze CV. Takie to było pilne.
  • Moja kuzynka poprosiła mnie o bycie fotografem na jej ślubie. Jest bardzo fajna, podobnie jak jej mąż. Zgodziłem się za połowę normalnej stawki. Zdjęcia z ceremonii wyszły cudownie, ale szaleństwo zaczęło się podczas ogólnych zdjęć rodziny i gości. Wszyscy rozmawiali, byli rozproszeni. Zacząłem im mówić, że aparat to ta duża czarna rzecz na statywie, która robi zdjęcia. A oni tylko mnie pouczali i śmiali się ze mnie.
    Więc nakręciłem to, co widziałem. Poprosiłem też żonę, by sfilmowała telefonem, jak moi krewni uczą mnie życia. W końcu powstało wiele zdjęć z otwartymi ustami i krzywymi minami. Młoda para była tym rozbawiona, ale rodzina oburzona. Ale potem wrzuciłem te filmiki mojej żony, jak wszyscy mnie pouczają. Nie mieli nic do powiedzenia, ale i tak się obrazili. © KindPlane7403 / Reddit
  • Pracowałam w „przyjaznym zespole kobiecym”. To było małe miasto i tak się złożyło, że moja była koleżanka z klasy Irka dostała u nas pracę. Tego dnia byłyśmy razem w biurze. Lato, upał, zjadłam coś nie tak i w rezultacie pobiegłam do łazienki wymiotować. Irka: „O, jesteś w ciąży?”. Zażartowałam z tego, nie miałam nawet chłopaka. Wróciłam następnego dnia i po biurze rozeszły się już plotki, że jestem w ciąży. Prawdopodobnie z żonatym mężczyzną, bo ukrywam swój związek przed wszystkimi. Cóż, dziękuję, Irka.
  • Krewna namówiła mojego męża, żeby zatrudnił jej córkę. To dobra dziewczyna, dobrze jeździ (potrzebowaliśmy mężczyzny z samochodem i prawem jazdy), nie stroni od pracy, a pieniądze są jej bardzo potrzebne, bo musi opłacić dzieciom szkołę. No i ta miła dziewczyna wymyśliła niezłą intrygę.
    Najpierw stwierdziła, że jej samochód jest w naprawie. OK, pożyczyliśmy jej swój. Potem okazało się, że nie może pracować od 8 rano, bo musi wozić dzieci do szkoły, więc przesunęliśmy jej grafik. Wykonywała swoje obowiązki byle jak i często znikała gdzieś w środku dnia. W skrócie okazało się, że chodzi do innej pracy, ale chce tam dojeżdżać samochodem i odwozić dzieci do i ze szkoły. Sama nie ma samochodu, a tutaj daliśmy jej własny, no i firma zwraca koszty benzyny. Mąż przymykał na to oko, bo w końcu to rodzina, i sam robił za nią różne rzeczy.
    Przebujała się tak przez miesiąc, w końcu mój mąż zwolnił ją po awanturze. Teraz ona i jej mama nie rozmawiają z nami. Jaki niby jest sens zatrudniania krewnych!

A tutaj mamy komiksy o 15 typach współpracowników, którzy zdarzają się w każdej firmie.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły