14 sytuacji, które pokazują, że życzliwość to wielka siła

Ludzie
3 dni temu
Patricia W. / Bright Side

Zapomnij o prężeniu mięśni i obnoszeniu się z bogactwem, bo prawdziwą wartością jest dobroć. Poniższe historie pokazują, że współczucie jest silniejsze od dumy — odmienia perspektywę i pomaga wygrywać bitwy z własnym ego. Prawdziwa siła nie rzuca się w oczy, tylko wszystko zmienia po cichu.

  • Mężczyzna w garniturze i z neseserem wręczył mi parasol podczas ulewy i nie chciał słuchać odmowy. Wciąż musiałem przejść przez Times Square, żeby dotrzeć do pociągu, ale jestem pewien, że on całkowicie zmoknął.
    Kilka tygodni później oddałem ten parasol zagubionej dziewczynie w mojej okolicy, kiedy zaczęło padać, a ona nie miała się czym osłonić. Miałem wrażenie, że wszechświat by tego chciał. Jednak nigdy nie zapomnę tego mężczyzny. © Nieznany autor / Reddit
  • Siedzieliśmy z mężem na werandzie, trzymając się za ręce i płacząc, bo byliśmy przytłoczeni. Czekaliśmy na wiadomość, czy mój guz jest złośliwy. Zauważył to nasz sąsiad w drodze do domu. Około pół godziny później przyszedł do nas ze świeżo upieczonymi ciasteczkami. Nic nie powiedział, tylko się uśmiechnął, podał nam je i wrócił do siebie.
    Myśląc o tym momencie znowu zaczynam płakać. Ale ze wzruszenia jego życzliwością, a nie ze strachu. Okazało się, że mój guz jest łagodny! © Reflection_Secure / Reddit
  • Przed laty ktoś obrzucił moje auto zostało jajkami w nocy, gdy stało zaparkowane na podjeździe naszego domu. Następnego rana musieliśmy gdzieś pojechać, więc wzięliśmy samochód żony. Kiedy wróciliśmy kilka godzin później, moje auto lśniło jak nowe. Sąsiad, którego imienia nawet wtedy nie znałem, umył je, kiedy nas nie było. © Ceristimo / Reddit
  • Pochodzę z biednej rodziny. Moja mama postanowiła kiedyś odłożyć pieniądze, żeby zabrać mnie i moją siostrę do zoo i muzeum. Spędziliśmy wspaniały dzień, a nawet zjedliśmy na mieście.
    Potem, idąc na przystanek autobusowy po drodze do domu zdała sobie sprawę, że przekroczyła budżet i nie miała pieniędzy, żeby zapłacić za bilety dla całej naszej trójki. Czekał nas 10-kilometrowy spacer, a właśnie zaczął padać śnieg.
    Poszliśmy do małej chińskiej restauracji i zapytaliśmy, czy możemy skorzystać z telefonu. Właściciel spytał, czemu go potrzebujemy, a mama wyjaśniła, co się stało i że chce poprosić kogoś, żeby nas podwiózł. Właściciel nie tylko dał nam pieniądze na bilety, ale dodatkowo dał nam jedzenie na wynos, którym najadłoby się sześć osób.
    Mama obiecała mu, że postara się kiedyś oddać te pieniądze, ale on poprosił, żebyśmy zamiast tego pomogli następnej osobie. To był pierwszy taki szczodry gest, jaki kiedykolwiek otrzymałem, i pamiętam go do dziś, 30 lat później. © hassenoma01 / Reddit
  • Kiedy byłem w IV klasie, moim rodzicom urodziła się moja młodsza siostra, więc skupili całą uwagę na niej. Pewnego dnia w szkole postanowiłem zjeść drugie śniadanie. Wyjąłem z papierowej torby (czy one jeszcze istnieją?) kanapkę, zajrzałem do środka i okazało się, że nic tam nie ma. To były tylko 2 kromki suchego białego chleba, co mnie zasmuciło.
    Wtedy wszyscy przy moim stole dali mi różne składniki i zrobili mi najlepszą kanapkę z szynką i serem, jaką kiedykolwiek jadłem. Od tego czasu marzę o tej kanapce, ale wydaje mi się, że smakowała mi dzięki gestowi moich przyjaciół, a nie konkretnym składnikom. © I_Am_The_Grapevine / Reddit
  • Synowa obiecała, że zgodzi się na moją obecność na sali porodowej przy narodzinach mojego pierwszego wnuka. Ale kiedy poród się zaczął, kazała mi wyjść. Byłam zdruzgotana. Wtedy jedna z pielęgniarek szepnęła: „Ona ma dla pani niespodziankę. Nie chciała, żeby pani to zobaczyła zbyt wcześnie”.
    Okazało się, że moja synowa rodziła bliźnięta, o czym się dowiedziała dopiero w szóstym miesiącu ciąży. Synkowi miała zamiar dać na imię Richard na cześć mojego męża, który zmarł, kiedy mój syn miał cztery lata, a córeczce Patricia — na moją cześć.
    Pielęgniarka to wyjawiła, bo synowa miała powikłania przy porodzie i trafiła na oddział intensywnej terapii. Istniało zagrożenie życia. Na szczęście wyzdrowiała. Nigdy nie zapomnę, jak weszłam i zobaczyłam na stole zdjęcie, na którym jestem razem z Richardem, a maleńcy Patricia i Richard spali spokojnie z paluszkami w buziach. — Patricia W., czytelniczka Jasnej Strony
  • 19 lat, pierwsze mieszkanie, pierwsza zima, pierwszy rachunek za ogrzewanie. Uśmiechnęłam się i powiedziałam koledze z pracy, że go po prostu zapłacę i zamiast obiadu w pracy zjem makaron instant w domu. Dam jakoś radę.
    Przez cały miesiąc współpracownicy przypadkowo dostawali dodatkowe porcje chipsów z automatu, dodatkowe kanapki spakowane przez żonę, ktoś podrzucił mi na biurko paczkę ulubionych krakersów.
    Było ciężko, ale nie głodowałam. Dziękuję wam, koledzy. © alady12 / Reddit
  • Kiedyś poszedłem do sklepu, żeby kupić worki do odkurzacza, ale zapomniałem wziąć portfela. Właściciel sklepu dał mi worki, uścisnął moją rękę i powiedział, żebym przyniósł mu pieniądze nazajutrz. Zaufał obcemu człowiekowi, że postąpi uczciwie — i tak właśnie się stało. © Independent-Bike8810 / Reddit
  • Moja przyjaciółka przekazała mi kiedyś wszystkie miłe rzeczy, które inni o mnie mówili. Dodała, że nie słyszymy wszystkich sympatycznych rzeczy, które się o nas mówi pod naszą nieobecność.
    To dało mi do myślenia. Chciałam się odwdzięczyć tym samym, choć to nieco niezręczne... ale uważam, że to bardzo miłe. © Nieznany autor / Reddit
  • Kilka tygodni temu czekałem na kumpla. Wtedy zauważyłem, że niedaleko mnie ktoś śpi na siedząco. Nie przeszkadzało mi to, ale musiało mu być niewygodnie ze skrzyżowanymi nogami i głową opadającą na klatkę piersiową. No cóż...
    Nagle zaczęło padać. Był to ciepły letni deszcz, ale padał coraz mocniej. Natychmiast pomyślałem: „O nie, nie chcę, żeby obudził się przemoczony”, ale jestem dość drobny i niezbyt silny, więc obawiałem się, że mężczyzna zrobi awanturę, jeśli go obudzę.
    Czekałem chwilę, bijąc się z myślami, czy podjąć ryzyko, czy nie. To było często uczęszczane miejsce, ale nikt inny się nie przejmował. To mnie tak wkurzyło, że pomyślałem: „Dobra, spróbuję”. Podszedłem i powiedziałem: „Hej, zaczęło padać, i nie chcę, żeby pan zmókł. Może przeniesie się pan pod daszek?”.
    Był bardzo spokojny, starał się utrzymać na nogach. Chwyciłem go za plecak i ramię, i ruszyliśmy w stronę suchego miejsca. Zatrzymał się w połowie drogi, zaczął płakać i zapytał mnie, czy kiedyś straciłem kogoś bliskiego.
    Powiedziałem, że tak, a on kontynuował: „Wiesz, najgorsze jest to, że kiedy ktoś odchodzi, to jest na zawsze... nie wraca” — i płakał jeszcze chwilę. Starałem się go pocieszyć, aż w końcu dotarliśmy na miejsce.
    Dałem mu paczkę chusteczek i zapytałem, czy chce, żeby go przytulić („Tak — westchnął — to naprawdę miłe z twojej strony”). Potem odszedłem z kumplem, który w tym czasie przyszedł. Mam nadzieję, że wszystko jest w porządku u tego człowieka. © B***dingb***h / Reddit
  • Nasza sąsiadka, samotna matka czwórki dzieci, często była wyśmiewana: „Po co mieć tyle dzieci, skoro nie stać cię na ich utrzymanie?”. Dawałam jej jedzenie, ubrania i pomagałam pilnować dzieci, kiedy tylko mogłam. Pewnego dnia zniknęła.
    Lata później na imprezie firmowej zamarłam, kiedy ją zobaczyłam. Była elegancko ubraną i widać było, że jest kimś ważnym. Weszła na scenę, poprosiła o ciszę i wskazała na mnie.
    Ku mojemu zaskoczeniu, była teraz dyrektorką generalną w dużej firmie prawniczej. Wyjaśniła, że jej były mąż porzucił ją z niczym, ale dzięki pomocy prawników wywalczyła sprawiedliwość. Potem stała się jedną z najważniejszych kobiet biznesu w mieście.
    Opowiedziała, jak ją wspierałam w najtrudniejszych chwilach. Potem przekonała moich przełożonych, że zasługuję na awans. © Laura N., czytelniczka Jasnej Strony
  • Moje najstarsze dziecko leżało w szpitalu pod respiratorem, chore na zapalenie płuc po przeszczepie szpiku kostnego z powodu agresywnej białaczki. Miał wtedy 13 lat. Byłam samotną matką, walczącą o przetrwanie.
    Miałam jeszcze dwóch młodszych synów, jeden z nich przeszedł operację usunięcia guza mózgu rok wcześniej. Nie mogłam pracować na pełny etat ze względu na ilość czasu spędzanego w szpitalu.
    W pracy dostawałam tyle godzin, ile możliwe, ale nie starczało to na opłacenie rachunków. Udawało mi się pokryć czynsz, zapłacić za paliwo i kupić tanie jedzenie, ale takie rzeczy jak ubezpieczenie samochodu, przeglądy i inne koszty zaczęły umykać. Trzymałam się resztkami sił, ale ledwo sobie radziłam.
    Pewnej nocy, jadąc do szpitala po naprawdę długim dniu pracy (moje stanowisko pozwalało mi elastycznie ustalać godziny), zostałam zatrzymana przez policję. Okazało się, że nie mam przeglądu ani ubezpieczenia. Oczywiście nie powinnam była jeździć tym autem i policjant powiedział, że trzeba je odholować.
    Byłam wyczerpana. Ogarnęło mnie przerażenie, kiedy z oczu popłynęły mi łzy. Nie wzbudzać u niego litości. Mam silne poczucie dumy. I wiedziałam, że nie powinnam jeździć tym autem.
    Ale nie miałam wyboru. Samochód był mi niezbędny, poza tym nie było mnie stać na opłacenie jakichkolwiek mandatów. Szpital, w którym leżał syn, był 40 minut drogi od naszego mieszkania, a w mieście nie było dobrej komunikacji. Musiałam mieć samochód.
    Nic nie powiedziałam i starałam się powstrzymać łzy. Po prostu kiwnęłam głową. Pomyślałam, że to kolejny problem, który będę musiała rozwiązać, ale nie miałam pojęcia jak.
    On zamyślił się na chwilę, która wydawała się trwać wiecznie. Kiedy zorientował się, że nie mam mu nic do powiedzenia, spytał mnie, dokąd jadę. Cicho powiedziałam: „Wracam do szpitala. Mój syn ma białaczkę i jest na pediatrycznym OIOM-ie”.
    Funkcjonariusz nie musiał mi uwierzyć. Pomyślał jeszcze chwilę, a potem cicho podał mi z powrotem moje prawo jazdy. Pojechał za mną do szpitala, a następnie odjechał.
    Mój syn zmarł kilka tygodni później, w styczniu 2007 roku, tuż po Bożym Narodzeniu. Do dziś żałuję, że nie znam nazwiska tego funkcjonariusza. Chciałabym mu podziękować.
    Byłam u kresu sił, a ten drobny gest znaczył więcej, niż mogę wyrazić. Byłam tak biedna, tak załamana i w tak beznadziejnej sytuacji. Nigdy go nie zapomnę. © EnvironmentalLuck515 / Reddit
  • Mam kolczyk w nosie. Latem 2010 roku stałem przy ladzie w Taco Bell. Miałem wtedy 21 lat, a młoda dziewczyna, która przyjmowała moje zamówienie, musiała mieć 16. Powiedziała: „Nie widziałam jeszcze faceta z kolczykiem w nosie”. Zażartowałem: „Cóż, nie szukasz w odpowiednich miejscach!”.
    Ona na to wzruszyła ramionami, spojrzała mi w oczy i rzekła: „Cóż, jesteś piękny”. Następnie odeszła, a ktoś inny podał mi jedzenie. Czasami wciąż o tym myślę. © mothershipq / Reddit
  • Nie dogadywałam się nigdy z moją teściową. Nie przyszła na nasz ślub i trzymała się z daleka przez 15 lat.
    Kiedy zmarła, pomagałam mężowi uporządkować jej rzeczy. Wtedy znalazłam kopertę z moim imieniem. W środku był liścik i wizytówka prawnika rodzinnego z instrukcją, by skontaktować się z nim po jej śmierci.
    Ku mojemu zaskoczeniu prawnik ujawnił, że teściowa zostawiła lwią część swojego spadku nie synowi, lecz mnie. Nie mogłam w to uwierzyć. Myślałam, że mnie nie znosi, ale okazała mi niespodziewaną życzliwość i hojność.

Niektórzy superbohaterzy nie noszą kostiumu i nie latają po niebie. Często ich nie zauważamy, bo działają w ukryciu, ale po cichu odmieniają życie innych ludzi. Te historie dowodzą, że nawet drobne gesty mogą mieć wielką siłę, jednoczą ludzi i sprawiają, że świat staje się lepszy.

Zobacz, kto jest autorem zdjęcia Patricia W. / Bright Side

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły