14 zabawnych historii, które udowadniają, że każde wyjście do sklepu może być przygodą

Ludzie
2 tygodnie temu

Zwyczajne wydarzenie, jakim zazwyczaj jest wyjście do sklepu, może czasem przerodzić się w humorystyczną albo zupełnie zaskakującą sytuację. Wtedy albo jesteśmy świadkami narodzin anegdoty, albo sami dajemy się w nią wciągnąć. Sprzedawcy również mają wiele do opowiedzenia o swoim życiu zawodowym.

  • Koleżanka poszła kupić córce rajstopy. Tylko jeden sprzedawca miał odpowiednie, ale były bardzo drogie. Koleżanka wydała wszystko, co miała w portfelu. Wróciła do domu, córka przymierzyła i oświadczyła, że są za małe. Jedna nogawka była idealna, ale druga nie pasowała. Koleżanka postanowiła sprawdzić, co jest nie tak. Włożyła rękę do środka i znalazła w środku zwitek banknotów. Cóż, jest bardzo uczciwa, ale tym razem powiedziała, że nie zwróci pieniędzy sprzedawcy. © Nina I / Dzen
  • Byłam w hipermarkecie, kupowałam mnóstwo artykułów spożywczych dla dużej rodziny, plus coś na Nowy Rok. Kiedy wróciłam do domu, okazało się, że kasjerka wbiła na paragon dodatkowo 2 sałatki, sok i bieliznę! Nie kupowałam ich. Najwyraźniej kasjerka postanowiła zjeść i ubrać się na mój koszt. A żeby jej w gardle utknęło, oszustce! © Overheard / Ideer
  • Pewna kobieta przyszła do naszego sklepu po suszone owoce. Pokazałam jej suszone mango, chipsy bananowe, ale to nie było to. Zaprowadziłam ją do sułtanek i fig. Nie. W końcu poddałam się i pokazałam jej owoce w puszce. O to jej chodziło! Galaretka winogronowa! Chciała galaretkę winogronową. © buffalotrace / Reddit
  • Kiedyś przed świętami kupowałam śpiwór w prezencie dla kolegi. Stałam i wybierałam. Obok mnie stała mama z nastolatkiem, chcieli coś kupić. Wołali sprzedawcę, ale był zajęty, sklep był pełen ludzi. Znam się na sprzęcie turystycznym, wytłumaczyłam im, co trzeba. I wtedy podszedł do mnie sprzedawca i spytał, czy mam wolne kilka godzin? Ponieważ słyszał, co mówię, to oczywiste, że znam się na rzeczy, więc czy mogę przez kilka godzin odpowiadać na pytania klientów? A sklep da mi dobry rabat. Zgodziłam się, miałam czas. W rezultacie kolega dostał dobry śpiwór, klienci fachową pomoc, a sprzedawcy lepszy obrót. Pamiętali o mnie i dali mi przyzwoitą zniżkę. © Olga Pesets / Dzen
  • Pracowałam w sklepie odzieżowym, uwielbiałam swoją pracę. Lubiłam rozmawiać z klientami, proponowałam ludziom to, co najbardziej im odpowiadało, i rzadko się myliłam. Szef zakazał rozmów z klientami: mamy sklep samoobsługowy, niech sobie sami szukają, a my mamy dużo innych rzeczy do roboty. OK!!! Minęło kilka miesięcy, sprzedaż spadła. Przyszedł szef i z oburzeniem spytał, dlaczego nie rozmawiamy z ludźmi, nie doradzamy im, przecież przez to tracimy pieniądze. Trzeba było widzieć miny sprzedawców. Kurtyna. © Tatiana / Dzen
  • Kupowaliśmy z mężem żelazko. Mimo podanej przez nas maksymalnej ceny, sprzedawca zaprowadził nas do działu, gdzie ceny zaczynały się od 500 złotych. Przerwałam mu, przypomniałam, że prosiłam o polecenie czegoś w granicach 200 — 300 złotych. A on powiedział coś w stylu, że nie może polecić niczego z tych produktów ze względu na niską jakość. Zawołałam kierownika, poprosiłam go o skomentowanie sytuacji, dlaczego sklep sprzedaje tak wiele towarów o nieodpowiedniej jakości, których sprzedawca nie może nawet polecić. Twarz sprzedawcy pamiętam do dziś. © Ekaterina / Dzen
  • Dialog między mną a klientem:
    — Jaka jest różnica między monitorem 17-calowym a 19-calowym?
    — Dwa cale i 40 dolarów.
    — Ale jaka jest różnica?
    — Ten jest większy o dwa cale i droższy o 40 dolarów.
    — Nie, ale jaka jest różnica!
    Trwało to kilka minut. Odszedł bez kupowania czegokolwiek. © HawaiianShirtsOR / Reddit
  • Byłam dyrektorką znanej marki. Konsultantka ds. sprzedaży wpadła do mojego biura i oznajmiła zbulwersowana: „Nie mogę obsługiwać takich ludzi!”. Zapytałam, co się stało. A ona na to z oburzeniem: „Oni wszyscy są głuchoniemi”. Wyszłam na salę, okazało się, że przyszła rodzina pana młodego w komplecie, no, rzeczywiście głuchoniemi, przyszli młodemu garnitur na ślub kupić. W końcu kupił nie tylko garnitur z koszulą, ale też skarpetki i bieliznę. Wyszli bardzo zadowoleni.
    Ale to nie koniec. Wieczorem przed zamknięciem przyszli w jeszcze większym gronie, przyprowadzili świadka, żeby się ubrał. Więc on też wyszedł w eleganckim płaszczu. Pracowałam tam jeszcze rok przed urlopem macierzyńskim, a oni stali się moimi stałymi ulubionymi klientami. Nawet jeśli nic nie kupowali, zawsze cieszyłam się na ich widok. Ich otwartość, ich uśmiechy. Tak jak traktujesz ludzi, tak oni traktują ciebie. Powodzenia wszystkim i dobrego nastroju. © Brigade Eight / Dzen
  • Pracowałem kiedyś w sklepie komputerowym. Pewnego dnia klient zapytał mnie, czy podkładka pod mysz będzie działać z Windows 7. Martwię się o niektórych ludzi na tej planecie. © EntityManiac / Reddit
  • Potrzebowałam dziecięcego stroju narciarskiego na zajęcia wychowania fizycznego. Dobra, poszliśmy do sklepu sportowego. Przy wejściu do hali stały dwie panie z plakietkami i rozmawiały. Obrzuciły nas pogardliwym spojrzeniem i kontynuowały rozmowę. Musiałam sama wybrać kombinezony, zanieść je do przymierzalni, a potem powiesić z powrotem. W końcu wybrałam fajny zestaw, poszliśmy do kasy. Kasjerka:
    — Przykro mi, nie mogę go wbić, nie ma pani naklejki z kodem kreskowym sprzedawcy.
    — Z czym?
    — Sprzedawca, który pomógł wam dokonać wyboru, powinien był umieścić swój kod kreskowy na etykiecie. Bez tego nie mogę skasować towaru, ponieważ pensja naszego sprzedawcy zależy od liczby sprzedanych towarów.
    — Ale nikt nam nie pomógł, sami wybraliśmy.
    — Ale nie można dokonać tak dobrego wyboru samemu, bez konsultanta.
    — A jednak nam się udało.
    — Przykro mi, ale bez naklejki konsultanta nie mogę skasować towaru. Taki mamy system.
    — Więc co robimy? Zostawiłabym ten kombinezon i poszła do innego sklepu, ale po prostu szkoda mi zmarnowanego czasu.
    — Ale po co to robić? Wystarczy wrócić na halę, znaleźć jakiegokolwiek konsultanta i poprosić o naklejkę.
    — Chyba już wychodzimy.
    — Proszę poczekać. Masza! Chodź tu, proszę, naklej naklejkę.
    Jeszcze jedna znudzona sprzedawczyni podeszła do kasy z niezadowoloną miną i krzywo przykleiła naklejkę. Kasjerka z poważnym spojrzeniem skasowała towar, życzyła nam wszystkiego najlepszego i zaprosiła z powrotem do sklepu. Nie, dzięki. © Voyager / Dzen
  • Pracowałam jako księgowa i audytor w sieci sklepów budowlanych. Mieliśmy panią, która domagała się szczotek do czyszczenia basenów zimą i łopat do odśnieżania latem. I za każdym razem krzyczała, że zna właściciela sklepu i będzie mu się skarżyć, że on dostarcza towar, a sprzedawcy go chowają. Krzyczała tak, aż właściciel znalazł się obok niej. Zapytał, kto według niej jest właścicielem. Podała jego nazwisko i powiedziała mu, że zna go osobiście. A on odpowiedział: „Nie wiem, o co chodzi. Jestem właścicielem i nigdy wcześniej nie widziałem pani na oczy”. Nigdy więcej nie przyszła do sklepu. © Olga R / Dzen
  • Byłam w sklepie z drogimi, markowymi sukienkami. Weszła starsza kobieta i zaczęła oglądać sukienki. Sprzedawczyni podbiegła i zaczęła krzyczeć: „Nie ma pani rozmiaru! W ogóle nie ma tu nic, co na panią pasuje!”. Starsza pani spojrzała na nią spokojnie i odparła: „A kto pani powiedział, że ja wybieram dla siebie? Czy ja panią o coś pytałam? Proszę mnie zostawić! Jak będę miała jakieś pytania, to podejdę do pani”.
    Sprzedawczyni nie uspokoiła się i tak pogardliwie do niej powiedziała: „Czy pani w ogóle wie, ile kosztują nasze sukienki? Mamy takie za 10 tysięcy! Zadowala panią taka cena?”. I wtedy ta pani najwyraźniej nie wytrzymała i tak wypunktowała sprzedawczynię, że ta aż się skuliła. Nie pamiętam dokładnie, co mówiła, ale powiedziała jej o jej zakresie obowiązków, o zachowaniu sprzedawcy, o tym, gdzie jest jej miejsce i kiedy powinna co powiedzieć. Otworzyłam usta ze zdumienia! Ta pani najwyraźniej zajmowała jakieś stanowisko kierownicze i wiedziała, jak edukować personel. To był najwyższy lot! © Julia / Dzen
  • Byłam w sklepie, który robił niesamowite tosty. Dwóch facetów poprosiło o tosty z serem bez chleba. Biedna dziewczyna za ladą tłumaczyła im w kółko, czym są tosty, ale faceci nalegali. Mam nadzieję, że smakował im stos roztopionego sera. © aliaaenor / Reddit
  • Znajomy wracał z wyprawy na ryby. Zatrzymał się przy salonie samochodowym. Mieli przywieźć nowy model samochodu i postanowił go sobie obejrzeć. Kierownik zobaczył go i wyrzucił z salonu. Znajomy nie kłócił się i wyszedł. Kupił nowy samochód w innym mieście. Nadszedł czas przeglądu. Przyjechał do lokalnego salonu. A dyrektor spytał: „Dlaczego nie kupił pan samochodu u nas? Mamy go już na stanie”. On odpowiedział: „Byłem u was, ale wasz kierownik mnie wyrzucił”. Dyrektor zapytał: „Który?”. Znajomy wskazał palcem. A dyrektor powiedział do kierownika: „Pakuj się. Już dla nas nie pracujesz”. © Sergey Ivanov / Dzen

Czy przytrafiło się wam kiedyś coś niezwykłego podczas wyjścia do sklepu?

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły