15 dowodów na to, że wakacje to nie tylko relaks, ale też niewyczerpane źródło zabawnych historii

Ludzie
2 dni temu

Nie bez powodu tak bardzo kochamy podróżować. Na wakacyjnym wyjeździe zawsze może zdarzyć się coś niezwykłego. Spontaniczne znajomości i miłe gesty udowadniają, że zdecydowanie warto wypoczywać w innych krajach.

  • Jak zrobiłem z siebie głupka w hotelu w Egipcie... Wyjąłem z walizki bardzo pogniecioną koszulę. Musiałem ją uprasować, ale pokoju nie było żelazka. Poszedłem do recepcji poprosić o żelazko, chociaż prawie nie znam angielskiego. Zacząłem pokazywać recepcjonistce na migi ruch prasowania i mówić: „Szur, szur. Proszę pani, airon, airon!”. Recepcjonistka zaczęła się śmiać i spytała grzecznie: „Czy chciałby pan dostać żelazko?”. Byłem czerwony jak burak. © Work Stories / VK
  • Jestem osteopatką. Wyjechałam na długo oczekiwane wakacje za granicę. Leżałam na plaży i zauważyłam mężczyznę łapiącego się za dolną część pleców, wzdychającego, wyraźnie cierpiącego. No i jak tu nie pomóc? Podeszłam, zaoferowałam pomoc, wyjaśniłam łamaną angielszczyzną, że jestem lekarzem. Ale w tym momencie prawdopodobnie nie obchodziło go, kim jestem, o ile mu pomogę. Nastawiłam mu plecy, postawiłam go na nogi, a on z radością włożył mi do ręki 200 dolarów i poprosił o mój numer. Odpoczywałam tam przez 2 tygodnie. W tym czasie pomogłam jego żonie, synowi, partnerowi biznesowemu, a nawet sąsiadowi. Ostatecznie spłaciłam całe wakacje, a nawet byłam na plusie. © Work Stories / VK
  • Mieszkam w Egipcie. Pracowałam kiedyś w hotelu. Mieliśmy gościa, który przez 2 tygodnie nosił tę samą koszulkę i spodenki. Żartowaliśmy, że nie zawracał sobie głowy i przyjechał z jednym zestawem ubrań. Nazywaliśmy go nawet Pan Zestaw. Wiele osób śmiało się, kiedy odjeżdżał. Okazało się, że naprawdę przyleciał z tym jednym zestawem ubrań. © Sukces i porażka / VK
  • Pojechałam z przyjaciółką do Turcji po raz pierwszy w życiu, miałyśmy rezerwację w hotelu. A tam oznajmili nam, że nie mają dwuosobowego pokoju. Byłyśmy zaszokowane: gdzie będziemy teraz mieszkać? Turcy rozkładali ręce. Proponowali, żebyśmy zamieszkały na kilka dni u jakiejś rodziny. Nie miałyśmy wyboru, więc się zgodziłyśmy. Oczywiście zadzwoniłyśmy do organizatora wyjazdu, ale nie zrobili nic, żeby nam pomóc. W zasadzie i tak przychodziłyśmy do pokoju tylko spać, więc nie było to dla nas jakimś wielkim problemem. Potem opowiedziałyśmy tę historię innym gościom, a oni otworzyli nam oczy: „Och, to zwykłe oszustwo, pracownicy recepcji chcieli tylko, żebyście dały im pieniądze. W ten sposób od razu dostałybyście pokój”.
  • Wyjeżdżaliśmy całą rodziną na wakacje za granicę i na lotnisku musieliśmy przejść przez kontrolę paszportową. Surowy urzędnik najpierw kazał mojemu mężowi zdjąć okładkę z paszportu, a po kilku minutach poprosił mnie o to samo. Potem przyszła kolej na naszą 4-letnią córkę, która miała domowej roboty okładkę. Zrobiła ją z grubego kartonu, sama pokolorowała i skleiła. Oficer obrócił paszport w rękach i zdał sobie sprawę, że jeśli spróbuje zdjąć okładkę, ta się podrze. Sprawdził go więc bez zdejmowania. Wydawało się, że to drobnostka, ale miło było, że nawet w swojej trudnej pracy pozostał człowiekiem. © Mamdarinka / VK
  • Podróżowaliśmy samochodem po Grecji. Był wieczór i szukaliśmy miejsca do zaparkowania, żeby przespać się w samochodzie. Wzdłuż drogi były pola uprawne, kilka wiosek i nagle, w szczerym polu, zobaczyliśmy łunę świateł. Samochody, tłum ludzi. Łuk ze słomy, stoły, najwyraźniej jakaś wielka impreza. Podjechaliśmy. Wszyscy mówili po grecku, ale jakimś cudem spotkaliśmy tam rodaka, który wyjaśnił, że ludzie świętują dzień patrona tego obszaru. Świetnie się bawiliśmy i nakarmili nas za darmo.
  • W Ameryce jest taki mit, jak pięknie zwierzęta mogą koegzystować z ludźmi. Podróżowałam po Alasce, gdzie było dużo niedźwiedzi. Pewnego dnia jechałam samochodem z mieszkańcem tamtych okolic. Chciałam wysiąść, a on nagle powiedział, żebym zamknęła drzwi i poczekała. Trochę się zdziwiłam, ale po chwili wielki niedźwiedź przeszedł tuż przed nami. Nawet nie zwrócił na nas uwagi.
  • Skończyłem szkołę muzyczną. Gram dość często w domu, moja żona to lubi. Pojechaliśmy do Turcji. W hotelu był fortepian, tak piękny, że nie mogłem się oprzeć i usiadłem, żeby zagrać. Oderwałem wzrok od klawiszy, a wokół mnie było mnóstwo ludzi. Wszyscy się przyglądali, ktoś zaczął podchodzić do mojej torby plażowej i rzucać dolary. W ten sposób zarobiłem swoje pierwsze 197$. Potem zagrałem jeszcze raz. Nie, nie dla pieniędzy, dla przyjemności, ale znowu zebrałem tłum i zarobiłem za godzinę gry 208 dolarów. Dzień przed wyjazdem zostałem poproszony, żebym zagrał w restauracji podczas przyjęcia. Za 2 godziny gry zapłacili mi 500 dolarów. Moja żona żartuje teraz, że powinniśmy wybierać hotele z fortepianem na każde wakacje. W ten sposób zwrócą nam się koszty wyjazdu. © Work Stories / VK
  • Polecieliśmy do Turcji na wakacje. Moja żona i ja staliśmy w pobliżu recepcji i rozmawialiśmy o czymś, nie pamiętam dokładnie, o czym, ale żona w końcu powiedziała, że nie powinniśmy rozmawiać o takich rzeczach przy innych, bo to nieprzyzwoite. Odpowiedziałem jej: „Hej, przecież Turcy nic nie rozumieją!”. Wtedy facet za ladą powiedział w naszym ojczystym języku: „Rozumiemy wystarczająco dużo!”. To było niezręczne. Od tej pory stałem się mądrzejszy i zachowywałem się rozważniej.© Work Stories / VK
  • To było przed erą telefonów komórkowych. Pojechałem do Walii i poszedłem zobaczyć zamek Kidwelly. Było około 15 minut przed zamknięciem. Po zwiedzaniu poszedłem do budki strażnika, ale nikogo tam nie było, a brama były już zamknięta. Przeszedłem się znów po zamku i wróciłem do bramy. Podeszła grupa niemieckich turystów. Prawie nie mówili po angielsku i pomylili mnie z dozorcą, który odmówił wpuszczenia ich do środka. Z pewnym trudem się dogadaliśmy. Zadzwonili do kogoś, kto powiedział, że dozorczyni pojechała autobusem do swojej siostry w innym mieście i zabrała ze sobą klucze. Myślałem, że będę musiał wspiąć się na ogrodzenie, ale okazało się, że są tam zapasowe klucze. Wypuścili mnie! © Ernest W. Adams / Quora
  • W Turcji byliśmy na niesamowitym przedstawieniu, musicalu o Troi. Było dużo ludzi. Przewodnik powiedział: „Spotkajmy się po zakończeniu przy posągu Artemidy. Jest duży, nie zgubicie się”. Po pokazie razem z przyjaciółką poszłyśmy do posągu, ale nikogo z naszych tam nie było. Czekałyśmy 5 minut, potem 10. Było już ciemno, zaczęłyśmy się bać. Stałyśmy same na środku opustoszałej drogi. I wtedy zdałam sobie sprawę, że powinnyśmy poszukać naszego autobusu. Nie mogłyśmy go znaleźć, nie pamiętałyśmy, gdzie jest parking. Okazało się, że wszyscy spotkali się przed nami i poszli do autobusu. Prawie odjechali bez nas!
  • Podróżowałem po Peru. Nie chciałem oglądać Machu Picchu jak wszyscy, więc poszedłem do ruin twierdzy Quelap. Kiedy wszedłem na górę, zaczął padać deszcz i szybko zrobiło się ciemno. Nagle na ścieżce między drzewami pojawiła się kobieta, która prowadziła małego konia. Nieznajoma zaprosiła mnie do przeczekania u niej, dopóki nie przestanie padać. Mieszkała w starym kamiennym domu z czwórką dzieci. Nie mieli nawet elektryczności. Ich ojciec ich porzucił, 12-letni chłopiec musiał przejąć opiekę. Ta mała rodzina dała mi jedzenie i schronienie. Życzliwość, której nigdy nie zapomnę. © Morten Noerregaard / Quora
  • Ostatniego dnia wakacji upadłam w hotelu i złamałam nogę. Miałam lot za sześć godzin. Odmówiłam założenia gipsu i zdecydowałam się lecieć w ciasnym bandażu. Trudno było sobie wyobrazić 13-godzinny lot, ale co zrobić. Ta sytuacja pokazała mi, jak wrażliwi potrafią być ludzie. Stewardesa odstąpiła mi swoje miejsce, bo tam było wygodniej, mogłam rozprostować nogę. Facet o wzroście około dwóch metrów pomógł mi nieść bagaże. Potem powiedział, że kiedy będę chciała zabrać coś z bagażu, mam go zawołać. Podczas przesiadki ponownie mi pomogli, przewożąc na wózku inwalidzkim. W następnym samolocie ludzie zamienili się miejscami, aby było mi wygodniej. Takiej szybkości reakcji i zrozumienia się nie spodziewałam, to było bardzo miłe. © Work Stories / VK
  • Mój mąż i ja byliśmy na wakacjach w Lizbonie w Portugalii. Mąż złapał ostrą infekcję dróg oddechowych. Zadzwoniliśmy do naszej firmy ubezpieczeniowej i otrzymaliśmy adres lokalnego szpitala z oddziałem ratunkowym. Dotarliśmy na miejsce. Mój mąż siedział w kolejce i nerwowo zastanawiał się, jak wytłumaczy wszystko po angielsku portugalskiemu lekarzowi. Jakaż była jego radość, gdy wszedł do gabinetu, a tam usłyszał: „Witaj, Vadim. Wejdź, usiądź”. Lekarz okazał się być mieszkańcem Łotwy, który przeprowadził się do Lizbony 6 lat temu.
  • Uczyłem się w szkole z internatem, moi rodzice byli zajęci pracą, więc musiałem lecieć do domu do Kalkuty sam. Podczas odprawy doszło do nieporozumienia: mój bilet został sprzedany podwójnie. Zostałem więc skierowany do klasy biznes i usiadłem na wygodnym fotelu. Załoga przywitała mnie szklanką wody kokosowej i ciepłymi ręcznikami. Na lunch podano wystawny posiłek, w tym chińskie przekąski i indyjskie desery. Ludzie siedzący obok mnie patrzyli ze zdumieniem na 15-letniego dzieciaka wypychającego swój żołądek po brzegi. W domu mama przygotowała dla mnie jedzenie, ale byłem tak pełny, że odmówiłem. © Mainak Saha / Quora

Zobaczcie też historie o ludziach, którzy na długo zapamiętają swój lot samolotem.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły