15 dowodów na to, że z bliskimi lepiej nie robić wspólnych interesów

Rodzina i dzieci
5 godziny temu

Istnieje opinia, że nie należy łączyć przyjaźni z interesami, bo to zniszczy jakiekolwiek bliskie relacje. Niektórzy jednak odważyli się sprawdzić na sobie prawdziwość tego powiedzenia. Oczywiście niektóre z tych historii rzeczywiście mają złe zakończenie. Ale istnieją też miłe wyjątki od reguły. Są ludzie, którzy znaleźli w przyjacielu nie tylko wsparcie, ale także niezawodnego partnera biznesowego.

W artykule wykorzystano obrazy stworzone przy użyciu sztucznej inteligencji.

  • Kilka miesięcy przed świętami wraz z przyjaciółką postanowiłyśmy stworzyć mini-studio i zarabiać na sesjach zdjęciowych. Jej mieszkanie zamieniło się w studio, a mój aparat w narzędzie fotografa. Pomysł był taki, żeby zarobić na świątecznych klimatach. Genialne? Jasne. Pięknie udekorowała przestrzeń: choinki, girlandy, kostiumy. Ja robiłam zdjęcia, retuszowałam, ustawiałam światła, kupiłam rekwizyty. Na początku szło świetnie. Klienci byli zadowoleni. My również.
    Ale z każdą sesją zaczęłam coraz bardziej zauważać, że moja przyjaciółka rozmawia ze mną jak pracownik HR z kandydatem bez doświadczenia. Arogancko. Z irytacją. Byłam trochę zaskoczona. Zrzuciłam to na karb zmęczenia. Nie chciałam się awanturować w czasie świąt. Ale w środku zaczęło mrowić podejrzenie: „Aha... to nie przyjaźń, to tylko biznes”. A potem przyszła wiadomość od niej: „Nie wykonujesz dobrej roboty. Prokrastynujesz. Nie chcę już z tobą pracować. Ale jesteś mi droga. Chcę utrzymać naszą przyjaźń”. Przeczytałam to i byłam zdruzgotana.
    To był koniec naszego biznesu i naszej przyjaźni. I wiecie co? Dobrze się stało. Jeśli przyjaciel mówi ci: „Prokrastynujesz” zamiast: „Porozmawiajmy”, to nie jest biznes ani przyjaźń. To toksyczny show. I żadna ilość dekoracji tego nie ukryje. © content_by.olesia
  • Moja przyjaciółka i ja od dawna marzyłyśmy o własnym salonie masażu, w końcu go otworzyłyśmy, pracujemy w nim razem. Pewnego dnia przyszła do mnie i z poważną miną oświadczyła: „Od dzisiaj sama masujesz klientki, ja mam dość”. Stałam w szoku, nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę, tak bardzo o tym marzyłyśmy! A przyjaciółka wybuchnęła śmiechem i dodała: „Przez dwa miesiące. Pamiętasz, zapisałam się na szkolenie?”. Okazało się, że jedzie do stolicy uczyć się nowych technik, żeby potem wrócić i rozszerzyć naszą listę zabiegów. Nie powinna robić takich żartów!
  • Niedawno przyjaciółka zwróciła się do mnie z propozycją otwarcia własnego salonu. Ona wykonuje manicure, a ja przedłużanie rzęs. Długo wahałam się, czy to już czas, aby otworzyć coś własnego, ponieważ pracowałam w innym salonie. Ale w końcu zgodziłam się i zainwestowałam w nasz biznes. Na początku szło słabo, ponieważ wydałyśmy dużo pieniędzy: kupiłyśmy meble, wynajęłyśmy studio i zainwestowałyśmy w reklamę, a klientów było mało. Jednak minęły już dwa miesiące i wszystko się rozkręciło. Chodzę do pracy prawie codziennie, bo mam coraz więcej klientek. Moja przyjaciółka też nie siedzi bezczynnie. Jeszcze trochę i będziemy na plusie. © Caramel / VK
  • Razem z przyjaciółką postanowiłyśmy założyć własny biznes. Obie uwielbiamy czytać. Po przestudiowaniu rynku książek zdałyśmy sobie sprawę, że nasze hobby może przynieść pieniądze. Okazało się, że w tej dziedzinie nie mamy nawet wielu konkurentów, dlatego postanowiłyśmy stworzyć sklep internetowy. Przestudiowałyśmy różne szkolenia biznesowe, stworzyłyśmy biznesplan, w przybliżeniu obliczyłyśmy inwestycje kapitałowe, program lojalnościowy i o wiele więcej. Prawie nie spałyśmy i pracowałyśmy jak szalone. Same wszystko pakowałyśmy, przyjmowałyśmy zamówienia, pisałyśmy recenzje książek, żeby strona nie świeciła pustkami. I udało się! Ludzie zaczęli o nas mówić. Po 5 latach tytanicznej pracy otworzyłyśmy stacjonarny sklep, który odniósł taki sam sukces. A wszystko to zrobiłyśmy z moją przyjaciółką same, ramię w ramię. Pieniądze nas nie złamały, ale czas wystawił naszą siłę na próbę. I tak, bez motywacji i pieniędzy nie dałoby się tego wszystkiego osiągnąć, ale chcę powiedzieć, że nie byłoby to możliwe bez mojej przyjaciółki. To dzięki naszej bliskiej więzi byłyśmy w stanie wytrwać i przezwyciężyć wszystko. © Caramel / VK
  • Zapewne wiele dziewczyn podczas wieczornych pogawędek wpadło na pomysł założenia własnego biznesu. Siedziałyśmy z moją bliską przyjaciółką u mnie w domu i zastanawiałyśmy się, jaki biznes założyć. Zapisałam pół zeszytu naszymi pomysłami, ich plusami i minusami. Zazwyczaj takie rozmowy pozostają tylko rozmowami. Ale nie pozwoliłyśmy na to, bo od razu stworzyłyśmy stronę sklepu i zamówiłyśmy towar. Co więcej, zapłaciłyśmy za niego! Od tego dnia minęły 4 miesiące, a najbardziej zdumiewające jest to, że naprawdę aktywnie angażujemy się w ten biznes, rozwijamy go i mamy już sporo zamówień. © Caramel / VK
  • Kiedy miałam około 14 lat, zaplanowałam swoją przyszłość: chciałam iść na uniwersytet ekonomiczny, a potem z przyjaciółką otworzyć własny sklep dla nastolatków... I wiecie co? To się spełniło! © Nie każdy to zrozumie / VK
  • Niedawno stanęłam przed dylematem — zamknąć biznes czy spróbować go uratować. Z powodu trudności ekonomicznych moja kawiarnia traciła pieniądze i nie opłacało się jej utrzymywać. Od dawna marzyłam o własnej kawiarni, a teraz musiałam z niej zrezygnować. Postanowiłam jednak dać sobie drugą szansę i coś zmienić. Z pomocą przyjaciół przeprojektowaliśmy lokal, zmieniliśmy menu i zaczęliśmy organizować różne wydarzenia. I to zadziałało, po dwóch miesiącach kawiarnia znów kwitła, a ryzyko okazało się warte rezultatu. © Caramel / VK
  • Kiedy byłam studentką, spotykałam się z chłopakiem, którego mama była temu przeciwna, ponieważ uważała, że nie byłam mu równa. Pochodził z „dobrej rodziny” i studiował na prestiżowym uniwersytecie, a ja zostałam wyrzucona z drugiego roku i zarabiałam, robiąc manicure. Ileż paskudnych rzeczy o moim biznesie usłyszałam od niej! Ale czas mijał, zdobyłam stałych klientów, a potem wraz z przyjaciółką wynajęłyśmy pomieszczenie w lokalnym centrum handlowym i otworzyłyśmy mój pierwszy salon. Było bardzo ciężko. Teraz razem z moją najlepszą przyjaciółką jesteśmy właścicielkami całej sieci. Możesz odnieść sukces w każdym biznesie. © Overheard / Ideer
  • Rok temu otworzyłem z przyjacielem salon samochodowy i zatrudniłem fajny młody zespół. Nigdy nie sądziłem, że takie miejsce będzie tak atrakcyjne dla ludzi. Wieczorami nasi pracownicy odpoczywają z nami, znajomi, a nawet nieznajomi, którzy przyszli tu raz, zaczynają przychodzić codziennie. Zabawa, rozmowy o wszystkim do późnej nocy i wspaniała przyjazna atmosfera. Myślałem o zakupie kilku roślin, aby poprawić klimat. Czuję, że nie muszę. © Overheard / Ideer
  • Kiedy miałem 12 lat, założyłem z kolegą biznes: łapanie jaszczurek i sprzedawanie ich dzieciakom na podwórku. Za dopłatą można było kupić jedzenie dla nich, czyli jagody. Dobrze nam szło, dopóki babcie nie zaczęły się dowiadywać, dlaczego dzieci wychodzą ze sklepu bez słodyczy i bez pieniędzy. Kiedy wszystko się wydało, zbesztano nas i zabroniono tego robić. Do dziś nie rozumiem, dlaczego, przecież wszystko było fair! © Overheard / Ideer
  • Miałem kilka złych doświadczeń, jeśli chodzi o łączenie przyjaźni z biznesem. Potem przyrzekłem sobie nigdy nie robić interesów z przyjaciółmi. Za pierwszym razem otworzyliśmy z kolegą firmę na moje nazwisko. Zaczął przyprowadzać swoich znajomych do naszego biura, oburzał się, gdy pytałem o wydatki na koncie firmowym, i ostatecznie zniknął, wystawiając mnie przed klientami.
    Za drugim razem pracowałem dla znajomego. Na początku wszystko było w porządku. Ale potem zaczęło się: „Zrozum to jako przyjaciel, obniżę ci pensję, bo mam pożyczkę na samochód, zwłaszcza że nie wszystko robisz tak, jak trzeba”. Skończyło się kłótnią. © DVadim001 / Pikabu
  • Pracuję w małej prywatnej firmie z kilkoma partnerami i wydaje się, że radzą sobie całkiem nieźle. Chociaż aktywnie zatrudniają członków własnej rodziny. Niektórzy z tych „pracowników” nie rozmawiali ze sobą od lat. Stwarza to niekończące się problemy, ale jest mało prawdopodobne, by zwolnili krewnych. © sweet_static / Reddit
  • Razem z siostrą sprzedawałyśmy sadzonki. Ja sadziłam, zbierałam, prowadziłam bazę, ona pomagała w weekendy. Jakże byłam zszokowana, gdy pewnego dnia siostra zabrała całą gotówkę (mówiąc, że zaniesie ją do banku) i wróciła z dwiema wspaniałymi złotymi bransoletkami. Dla mnie i dla niej. Powiedziała, że postanowiła nas tak nagrodzić. Chciałam przeznaczyć te pieniądze na wyposażenie domu, odświeżenie garderoby, zainwestować części środków. Skończyło się na tym, że w następnym roku zrobiłam wszystko sama. Kiedy siostra się o tym dowiedziała, strasznie się obraziła, mówiąc, że ją porzuciłam.
  • Jestem artystką. Przyjaciółka poprosiła mnie o narysowanie liter. Nie rozumiałam zadania, ale zrobiłam to. Powiedziała, że źle. I znowu źle. Wściekła się, powiedziała, że nie rozumiem, o co jej chodzi. I zniknęła. Później zobaczyłam ogłoszenie w jej sieci społecznościowej o rozpoczęciu jakiegoś projektu edukacyjnego dla dzieci. Na plakacie był kawałek szyfru. Moją pierwszą myślą było: „Och, czyli tego właśnie chciałaś”. A potem pomyślałam: dobrze, że poszła do kogoś innego. Nie chcę łączyć interesów z przyjaźnią. Dla mnie praca jest oddzielna, przyjaciele są oddzielni.
  • Jakieś 10 lat temu moja przyjaciółka przesiadywała w restauracji, zaprzyjaźniła się ze stałymi klientami. Potem właściciel miał problemy zdrowotne i stali klienci postanowili wykupić restaurację. Z pomocą spokrewnionego inwestora udało im się sfinalizować transakcję. Problem w tym, że żaden z nich nie wiedział nic o biznesie restauracyjnym. Nie mieli żadnych biznesplanów, nic. Sama miłość do restauracji i klientów to nie to samo, co jej prowadzenie. To była lekcja, której nauczyli się na własnej skórze. © Nieznany autor / Reddit

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły