15 historii, które udowadniają, że świat trwa dzięki życzliwości

Ciekawostki
dzień temu
15 historii, które udowadniają, że świat trwa dzięki życzliwości

Kiedy świat wydaje się trochę zbyt nieprzyjazny, takie drobne gesty empatiimiłości są szczególnie ważne. Poniższe historie sprawią, że na chwilę się zatrzymacie, uśmiechniecie i przypomnicie sobie, że życzliwość wciąż jest obecna wśród ludzi, a niekiedy jeden prosty, ludzki odruch wystarczy, by świat znów stał się piękny.

  • Zamykałem pralnię, kiedy wpadła tam nastolatka z dwiema torbami ubrań. Byłem zmęczony i chciałem iść do domu, ale wyglądała na przestraszoną, więc ją wpuściłem. Zapomniała portfela i zapytała nieśmiało: „Czy mogę pożyczyć parę monet? Obiecuję, że jutro oddam”. Zgodziłem się. Następnie zapytała, czy może zostawić jedną torbę i odebrać ją, kiedy wróci. Westchnąłem, ale kiwnąłem głową i schowałem torbę w magazynie. Minął dzień, tydzień... Nie wróciła. Właściciel pralni zrugał mnie za to, że jestem „zbyt łagodny”. Po paru tygodniach otworzyłem torbę i znalazłem tam bluzę z identyfikatorem szpitalnym, na którym było nazwisko i numer identyfikacyjny pacjenta. Znalazłem jej numer i zadzwoniłem.

    Odebrała kobieta. Kiedy spytałem o dziewczynę, zapadła długa cisza. Potem kobieta wyszeptała: „To moja córka”. Powiedziała, że dziewczyna zmarła dwa tygodnie temu. „Wymykała się wieczorami ze szpitala, żeby wyprać ubrania. Nie znosiła zapachu choroby. Mówiła, że tylko w czystych ubraniach czuła się normalnie”. Kobieta zaczęła szlochać, a mnie zrobiło jej się żal. „Dziękuję... że pan był dla mniej miły”. Chciała oddać mi pieniądze i obiecała, że przyjdzie po jej ubrania. Po rozmowie wrzuciłem jej ubrania do pralki. Chciałem, żeby pachniały tak, jak lubiła, ostatni raz.
  • Pracowałem na nocną zmianę na stacji benzynowej. Nienawidziłem tej pracy: minimalna płaca, fatalne godziny, szef, który nigdy się nie uśmiecha. Pewnego zimowego wieczoru na stację wbiegła kobieta i zapytała: „Czy umie pan naprawić auto?”. Padało, ale jej pomogłem. Podziękowała mi i odjechała. Tydzień później mój szef wezwał mnie do biura. Była tam też ona. Szef zaczął krzyczeć: „Jak mogłeś zepsuć samochód tej pani? Myślisz, że ujdzie ci to na sucho?”. Kobieta wyglądała na zdezorientowaną. Okazało się, że szef nie zrozumiał, co się stało i niesłusznie mnie oskarżył. Tymczasem ona przyszła mi podziękować za pomoc.

    „Tamtego wieczoru jechałam do szpitala do umierającego męża. Bałam się, że nie dojadę na czas. Ale pan mi pomógł. Chciałam podziękować” — powiedziała. Następnie wzięła oddech i dodała: „Prowadzę warsztat samochodowy niedaleko stąd. Pan mi pomógł, choć nie musiał. Ktoś taki jak pan przydałby się w moim zespole — jeśli pan chce”. Spojrzałem z niepewnością na swojego szefa. Westchnął i powiedział: „Idź, synu. Znałem jej męża. Był dobrym człowiekiem. Może to będzie dla ciebie lepsze miejsce”. Zanim odszedłem, mój szef skinął mi głową: „Hej” — powiedział cicho — „przepraszam, jeśli byłem dla ciebie zbyt surowy.”
  • Mój współpracownik poprosił, żebym mu pożyczyła 150 dolarów na leki dla mamy. Ledwo wiązałam koniec z końcem, ale dałam mu pieniądze. Obiecał, że odda w ciągu tygodnia, ale czas mijał, a on tego nie zrobił. Pewnego dnia zobaczyłam go w sklepie jubilerskim, potem zobaczyłam go, jak kupuje kwiaty. Chciałam go o to spytać, ale nie było go w pracy. Okazało się, że wziął urlop na pogrzeb swojej mamy. Dlatego kupował biżuterię i kwiaty. Żałowałam, że nie byłam bardziej cierpliwa i życzliwa.
  • Pracowałam kiedyś w małej kawiarni, gdzie prowadziliśmy rejestr „zawieszonych kaw” — można zapłacić za dodatkowy napój dla kogoś, kogo na to nie stać. Pewnego ranka przyszedł mężczyzna z plecakiem, który wyraźnie wiele przeżył. Zapytał, czy są jakieś zawieszone kawy. Nie było, bo wyczerpały się dzień wcześniej, a w dodatku mój kierownik nie znosił tego pomysłu. Ale ten facet wyglądał, jakby potrzebował odrobiny radości, więc dodałam zawieszoną kawę pod fałszywym imieniem i zaserwowałam mu latte. Tydzień później przyszła kobieta w kostiumie i zapytała o mnie. Okazało się, że mężczyzna był jej bratem. „Zaginął na kilka miesięcy” — powiedziała. „Zadzwonił do mnie tego samego ranka i powiedział, że ktoś potraktował go znowu jak człowieka”. Położyła grubą kopertę na ladzie: „Na zawieszone kawy. Oby tak dalej”.

  • Jakiś starszy pan w supermarkecie wysypał niechcący wszystko z koszyka: mleko, pomarańcze, swoją godność. Ludzie omijali go, jakby był przewróconą lampą. Pomogłem mu wszystko pozbierać. Nie powiedział nic, tylko szepnął „dzięki”. Przy kasie pomachała do mnie kasjerka: „Powiedział, że za pana zapłaci”. Staruszek tylko mrugnął i powiedział: „Jesteśmy tu dłużej, niż myślimy. Nie trzeba się tak spieszyć”. Potem wyszedł jak tajemniczy mag.
  • Nienawidziliśmy się z sąsiadem. Cieniutkie ściany, wzajemne zagłuszanie się muzyką, pasywno-agresywne liściki — wszystko, co można sobie wyobrazić. Pewnej nocy usłyszałem, jak coś uderzyło w ścianę. Potem kaszel. Potem cisza. Zapukałem. Nic. Zapukałem mocniej. Nic. W końcu otworzyłem drzwi. Leżał na podłodze, charcząc. Karetka przyjechała w kilka minut. Przeżył. Kiedy wrócił do domu, zapukał do moich drzwi i podał mi roślinę. „Gałąź oliwna” — powiedział. „I... dzięki. Wygląda na to, że wygrałeś naszą sąsiedzką wojnę”. Nadal się kłócimy, ale teraz o to, które jedzenie na wynos jest mniej koszmarne.
  • Układałem książki w bibliotece, kiedy jakaś dziewczyna zapytała, czy mamy podręczniki z programowania dla początkujących. Powiedziała, że chce się nauczyć „żeby zbudować coś prawdziwego”. Wyglądała na wyczerpaną, ale nie dlatego, że się nie wyspała. Przychodziła codziennie przez miesiące. Zadawała pytania. Robiła notatki. Cicha, zdeterminowana. Potem przestała przychodzić. Kilka miesięcy później przysłała e-mail. Dostała pełne stypendium na studia dla programistów. „Powiedzcie facetowi, który pomagał mi się uczyć, że dzięki niemu uwierzyłam, że nie jestem głupia” — napisała. Wydrukowałem ten e-mail i włożyłem go w rozdział poświęcony programowaniu. Niech znajdzie go następne zagubione dziecko.

  • Jechałem nocną taksówką po koszmarnym dyżurze. Kierowca nic nie mówił, tylko cicho nucił. W połowie drogi uświadomiłem sobie, że to była kołysanka, którą zwykła śpiewać moja babcia. Nie słyszałem jej od lat. „Skąd pan zna tę piosenkę?” — zapytałem. Uśmiechnął się do mnie w lusterku wstecznym. „Moja mama ją śpiewała, kiedy opuściliśmy kraj. Muzyka podróżuje dalej niż ludzie”. I to wszystko. Bez wielkiego zwrotu akcji. Po prostu jeden z tych dziwnych momentów, kiedy świat wydaje się na tyle mały, że można go pomieścić w dłoni.
  • Pewnego razu utknąłem w szpitalnej windzie z mężczyzną, który wyglądał, jakby tego dnia postarzał się o dziesięć lat. W końcu powiedział: „Moja córka ma operację. Nie wiem, czy przeżyje”. Nie wiedziałem, co powiedzieć, więc spytałem: „Zostać z panem, póki lekarz nie powie, co dalej?”. Skinął głową, jakby bał się, że załamie mu się głos. Siedzieliśmy razem na korytarzu ponad godzinę. W końcu wyszła jego żona — zapłakana, ale z radości. Nawet się nie pożegnał; po prostu przytulił mnie, jakbym był częścią rodziny. Nigdy więcej go nie widziałem.
  • Znalazłem psa biegającego wzdłuż ruchliwej ulicy, bez obroży, przestraszonego i drżącego. Zabrałem go do domu, nakarmiłem i opublikowałem informacje o nim wszędzie w internecie. Kilka godzin później zjawił się facet, który stwierdził, że to jego pies. Coś mi w nim nie pasowało, ale pies do niego pobiegł, więc nie zadawałem pytań. Tydzień później napisał do mnie: „Hej. Skłamałem. To nie był mój pies. Po prostu nie chciałem, żeby trafił do schroniska. Możesz go odebrać, jeśli chcesz”. Ten pies teraz chrapie obok mnie. Najlepszy kłamca, jakiego poznałem.

  • Próbowałem wypłacić 20 dolarów z bankomatu, który cały czas pokazywał komunikaty o błędach. Starsza pani za mną głośno westchnęła, a ja zirytowany powiedziałem: „Zepsuło się, no!”. Podeszła, nacisnęła jeden przycisk, który jakoś przegapiłem i boom: kasa wyskoczyła. Wyszedłem na idiotę. Uśmiechnęła się i powiedziała: „Czasami każdy potrzebuje pomocy, nawet jak myślimy, że wszystko mamy ogarnięte”. Potem odeszła, zanim moje ego ruszyło do ataku.
  • Pracowałem w sklepie z narzędziami. Przyszedł wściekły klient, czerwony na twarzy, z żyłami na wierzchu, oskarżył nas o sprzedanie mu złych wkrętów. Był tak głośny, że wszystko się trzęsło. Ale kiedy krzyczał, nagle zamilkł, złapał się za klatkę piersiową i usiadł na ławce. Atak paniki. Siedzieliśmy z nim, aż znowu mógł oddychać. Przepraszał bez końca. Następnego dnia przywiózł pudełko pączków z liścikiem: „Poradziliście sobie ze mną lepiej niż ja sam”.
  • Do mojego liceum chodziła taka spokojna dziewczyna, która zawsze siedziała sama i nigdy się nie odzywała. Pewnego dnia, kiedy pracowaliśmy w grupie, zaprosiłem ją do nas. Żaden wielki gest, po prostu „Hej, chcesz być z nami w grupie?”. Wszyscy zachowywali się, jakbym zaprosił ducha. Po latach znalazła mnie na Instagramie. Napisała: „Zaprosiłeś mnie do grupy, kiedy wszyscy udawali, że nie istnieję. To był pierwszy dzień, kiedy poczułam, że mogę gdzieś przynależeć”. Ciągle mnie to rusza.

  • Pewnego lata straciłem przytomność na środku chodnika: upał, zmęczenie i zero wody. Kiedy się ocknąłem, obcy człowiek trzymał nade mną parasolkę, chroniąc mnie przed słońcem. „Nie chciałem, żebyś leżał tak w słońcu”, powiedział nonszalancko, jakby to było całkiem zwyczajne. Czekał, aż przyjechało pogotowie. Nigdy nawet się nie przedstawił. Czasami najbardziej zapada nam w pamięć życzliwość, której nigdy nie możemy odwzajemnić.
  • Kiedyś dorabiałem jako dostawca pizzy. Pewnej nocy starszy pan otworzył drzwi i zapytał: „Synu, możesz mi pomóc? Nie mogę przyciszyć telewizora”. Nie żartował — głośność utknęła na poziomie 100. Udało mi się przyciszyć. Zanim wyszedłem, próbował mi dać napiwek w postaci ceramicznej figurki kota. Odmówiłem, ale nalegał. Kot do dziś stoi na mojej półce jak mały strażnik o niesamowitym uroku.

Wielu pracowników spotyka się z niesprawiedliwym traktowaniem w pracy, zwłaszcza kiedy pracodawca zapomina, że ich pracownik to prawdziwy człowiek, który ma prawdziwe potrzeby. Takie sytuacje rodzą ważne pytania o szacunek, wsparcie i podstawowe prawa w miejscu pracy. Dostaliśmy list od czytelnika, który boryka się z tym problemem.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły