15 osób, które chciały po prostu coś kupić lub sprzedać i nie rozumieją, co poszło nie tak

Ludzie
2 godziny temu

Możliwość sprzedawania i kupowania rzeczy dzięki ogłoszeniom online jest fajna. Sprzedający może pozbyć się tego, czego nie potrzebuje, i zyskać pieniądze, a kupujący może sporo zaoszczędzić i kupić to, o czym marzy. Czasami jednak proces kupna i sprzedaży przybiera bardzo osobliwy obrót.

  • Wystawiliśmy na sprzedaż płytę gazową z piekarnikiem. Za grosze. Zadzwoniła kobieta, przyszła, obejrzała, zdecydowała się wziąć. Zapytała, czy moglibyśmy przywieźć jej kuchenkę, wtedy zapłaciłaby za nią. Mój syn się zgodził. Umówili się następnego dnia rano. Dała pieniądze, wzięła kwitek, że zapłaciła, i różne drobiazgi. Następnego dnia syn zadzwonił i powiedział, że przyjechał, ale nikt się z nim nie spotkał. Zadzwonił do tej pani, a ona powiedziała, że kuchenka jest dla jej matki i trzeba ją wnieść na czwarte piętro (nie ma windy). Syn postawił kuchenkę na chodniku i odjechał. Mam nadzieję, że ją odebrali. © / Dzen
  • Sprzedawałam dom w miejscowości turystycznej. Zadzwoniła do mnie kobieta z daleka. Podobało jej się wszystko w ogłoszeniu, ale chciałaby zobaczyć dom osobiście. I stwierdziła: „Przyjadę z wnukami na lato, wypoczniemy, podjemy owoców z sadu i na miejscu zdecyduję, czy kupić dom, czy nie!”. Czyli, zgodnie z jej pomysłem, musiałabym dać jej mój dom na lato.
    Dom sprzedaliśmy dawno temu komuś innemu, ale do dziś nie możemy zapomnieć o tej pani i tej historii. © / Dzen
  • Wychodziłam za mąż. Nie miałam dużo pieniędzy, ale chciałam mieć piękną suknię. Postanowiłam przejrzeć ogłoszenia. Znalazłam, zadzwoniłam, przyjechałam, a sprzedającą okazała się była żona mojego narzeczonego! A sukienka była ta sama, w której brała z nim ślub. Kupiłam sukienkę, a mój mąż nawet nie zauważył, że już ją widział. © / Ideer
  • Sprzedawałam buty treningowe mojego syna w dobrym stanie za jedyne 3 dolary. Przyszedł po nie uroczy dziadek. Powiedziałam mu, że buty mają rozmiar 45 i prawdopodobnie będą za duże. A on był nimi tak podekscytowany, że powiedział: „Są w sam raz dla mnie z moimi słabymi kośćmi. Jest pani pewna, że chce je sprzedać tak tanio? Wciąż są bardzo dobre!”. Chciałam dać mu je w prezencie (był z nich bardzo zadowolony), ale dziadek obraził się i powiedział, że sam może za nie zapłacić. Życzyłam mu, aby nosił je z przyjemnością. © Dzen
  • Przeprowadzaliśmy się, więc wystawiłam na sprzedaż łóżeczko, wózek i kojec. Wszystkie te rzeczy dość szybko znalazły nowych właścicieli. Wózek kupiła starsza para dla swojego nowo narodzonego wnuka. Byli bardzo zadowoleni z zakupu: żonie podobał się design, mężowi — podwozie. Kilka dni później kupujący zadzwonili i powiedzieli, że ich dzieciom nie podoba się wózek i poprosili mnie o jego odkupienie. Zaczęłam im tłumaczyć, że dosłownie jutro lub pojutrze wyjeżdżamy i po prostu nie będę miała czasu na znalezienie innego nabywcy. Namawiali mnie i tak i tak, mówili, weź wózek ze sobą, sprzedaj w nowym miejscu. Musiałam stanowczo powiedzieć, że nie wezmę wózka ze sobą, bo nie mam ochoty ciągnąć go dwoma samolotami z przesiadką. © Dzen
  • Jakiś czas temu kupiliśmy mężowi narty i buty. Ale jeździł na nartach dwa razy i zdecydował, że nie chce tego robić. Wystawiliśmy je na sprzedaż za odpowiednią cenę. Nie napiszę, ile bezsensownych telefonów dostaliśmy, ale szczególnie zapamiętałam jeden od „wielodzietnej matki”. Od pierwszych słów zaczęła szlochać o swojej trudnej sytuacji finansowej, ponieważ ma czworo dzieci. Zapytałam, w jakim wieku są dzieci i po co im męskie narty zjazdowe? Odpowiedziała, że jej mąż chce jeździć na nartach. Powiedziałam jej, że narty i buty są prawie nowe, nie damy ich w prezencie, tylko sprzedamy, a jeśli jest w tak trudnej sytuacji finansowej, to nie potrzebuje nart, bo to dość drogi sport. Potem zadzwonił jakiś facet, przyszedł, obejrzał je, zapłacił, wziął i wyszedł. Po jego wyjściu ta pani zadzwoniła ponownie i stwierdziła, że zgadza się z naszą ceną, ale prosi nas o przywiezienie jej nart i butów do domu. I podała mi adres naszego bloku. Powiedziałam jej, że wszystko zostało już sprzedane. Jej krzyki było słychać w całym bloku! Krzyczała, że ją wrobiłam, bo ona już te narty sprzedała. Weszliśmy do internetu i znaleźliśmy jej ogłoszenie z naszymi nartami i butami, ale za 500 złotych więcej. Ale była jeszcze bardziej zdumiona, gdy powiedziałam jej, jak się nazywa i że nie ma dzieci. Nie zadałam sobie trudu, by wyjaśnić, że jesteśmy sąsiadami, i zablokowałam jej numer. © / Dzen
  • Kupowałem stary samochód od dziadka. Sprzedawał go tylko za 2 tysiące. Przyjechałem, obejrzałem samochód... był prawie trupem. Ale, co najważniejsze, karoseria była wolna od rdzy, tylko zderzaki się rozpadały (i łatwo je wymienić). Kupiłem. Przez pół roku doprowadziłem samochód do stanu niemal jak z fabryki. Pojechałem nim do tego dziadka. Uronił łzę. Dałem mu kolejne 2 tysiące, a do tego 40 kg wieprzowiny i trzy kaczki. Teraz jeżdżę tym samochodem. © / dzen
  • Kilka lat temu oddawałam duży worek, 14 kg, karmy dla psów. Zużyłam tylko kilogram, bo nie smakowała mojemu psu. Dałam ogłoszenie, napisała kobieta, wydawało się, że się dogadałyśmy, więc zapytałam, kiedy może odebrać karmę. A ona mi na to: „Mówiła pani, że za darmo, ale ja musiałabym pojechać i wydać pieniądze. Kto daje, ten przywozi”. Pomyślałam, że coś źle zrozumiałam, ale ona kontynuowała: „Nie potrzebuje pani tego, więc transport jest na pani koszt”. Zablokowałam ją, skontaktowałam się ze schroniskiem dla zwierząt, a ich pracownicy natychmiast przyjechali i zabrali jedzenie. © / Dzen
  • Sprzedawałam w internecie szaliki z kapturem. Jeden z moich pierwszych klientów napisał opinię, że szaliki są trochę za duże. Spojrzałam na jego profil i okazało się, że kupił je dla swoich chartów! Nigdzie w mojej reklamie nie było napisane, że to ubranka dla psów. Tak naprawdę robiłam je dla ludzi. Nie jest mi przykro, ale to było zabawne. © Lucefoose / Reddit
  • Sprzedaję rzeczy przez internet od 15 lat. Zdarzały mi się różne sytuacje, ale w 99% przypadków uderzało mnie to, że ludzie przychodzili odebrać swoje przedmioty bez toreb i opakowań. Mój mąż i ja staliśmy się później doświadczeni i jeśli coś sprzedawaliśmy, zaopatrywaliśmy się w pudełka, liny i taśmę. Pamiętam, jak sprzedawałam dywan, duży, wełniany, ciężki. Umówiłam się z kobietą, że jej syn przyjdzie po dywan. O umówionej godzinie przyszedł chudy nastolatek w wieku około 14 lat. Zapytałam:
    — Masz jakieś liny, folię?
    — Nic.
    — Jak to przewieziesz?
    — Autobusem.
    — Zwariowałeś? Nawet nie doniesiesz go na przystanek. Zadzwoń do mamy i niech da ci pieniądze na taksówkę.
    Owinęłam dywan własną folią spożywczą, zakleiłam taśmą, a jego mama powiedziała, że może wziąć taksówkę. Czy ludzie tak właśnie myślą? © blueyed10 / Dzen
  • Zobaczyłam ogłoszenie sprzed trzech miesięcy o używanym grzejniku olejowym za połowę ceny sklepowej. W domu był przeciąg i postanowiłam go kupić. Odpowiedź sprzedawcy: „Wie pani, zmieniłem zdanie co do sprzedaży. Ale jeśli pani chce, może pani wziąć ten grzejnik za darmo na tak długo, jak pani potrzebuje”. © / Ideer
  • Sprzedawałam wiolonczelę. To instrument bardzo wysokiej jakości, nie jest tani i wymaga ostrożnego obchodzenia się z nim. Zadzwoniła jakaś pani i umówiłyśmy się, że przyjedzie. Czekałam. Potem dostałam od niej telefon: „Och, nie mam czasu, właśnie wylatuję. Niech pani przywiezie instrument na lotnisko. Obejrzę go i zdecyduję, czy kupić!”. Serio? © / Dzen
  • Siostra sprzedawała futro. Przyszła kobieta, przymierzyła i stwierdziła, że kupuje, ale nie ma przy sobie pełnej kwoty. Wyszła więc w futrze do samochodu, niby po pieniądze, i odjechała. Ale zapomniała, że zostawiła telefon w przedpokoju siostry! To było zabawne, kiedy wróciła. © / Dzen
  • Kilka lat temu kupiłem od kogoś 2 bumerangi, małą włócznię i małą drewnianą tarczę. Wszystko kosztowało mnie około 10 dolarów. Sprzedawca powiedział, że jego rodzice byli nauczycielami, podróżowali po całym świecie i kupili te rzeczy w Australii około 40 lat temu. Dostałem je za grosze, ponieważ każdy przedmiot miał otwór do przykręcenia do ściany. Sprawdziłem w internecie, ile kosztują takie rzeczy, i postanowiłem odsprzedać je za 400 dolarów. Ogłoszenie wyświetlało się tylko przez 3 godziny, a potem facet z Australii kupił ode mnie całość. Wysłałem mu paczkę, a kiedy ją otrzymał, napisał do mnie, że przedmioty zostały wykonane w XIX wieku i przekaże je do muzeum. © mediaesteem / Reddit
  • Wystawiłam na sprzedaż szaro-niebieski wózek dziecięcy (dla chłopca). Przyszła dziewczyna, zobaczyła wózek i oburzyła się, że na zdjęciu jest beżowy z zielenią, a na żywo jest szaro-niebieski! Powiedziała, że ją oszukałam. I wcisnęła mi w twarz zdjęcie z telefonu. A tam jest zdjęcie mojego wózka i wyraźnie widać, że jest szaro-niebieski. Wyszła i zostawiła złą recenzję. Kogo potem nie zapytałam, jaki kolor ma mój wózek na zdjęciu, mówił, że jest szaro-niebieski. Potem sprzedałam go normalnej dziewczynie. © / Dzen

Czy kiedykolwiek sprzedawaliście coś przez internet? Trafili wam się dziwni kupujący?

Zobacz, kto jest autorem zdjęcia senivpetro / Freepik

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły