15 osób, które przekonały się, że ich miejsce pracy to istny cyrk na kółkach

Ludzie
dzień temu

Każde miejsce pracy ma swoje dziwactwa — dziwnych pracowników, nietypowe zasady i niewyjaśnione zdarzenia. Czasami jednak dziwaczność wykracza poza sferę plotek i jest wręcz niewiarygodna. Od oryginalnych szefów po tajemniczych klientów — te historie z miejsca pracy brzmią zbyt dziwnie, by mogły być prawdziwe, a jednak się wydarzyły.

W artykule wykorzystano obrazy stworzone przy użyciu sztucznej inteligencji.

  • Mój mąż pracuje z samymi kobietami. Codziennie rano, gdy szykuje się do pracy, sprawdza przed lustrem, czy koszula jest wyprasowana i jak leży marynarka. Używa tylko drogich, oryginalnych perfum, jednym słowem stara się wyglądać elegancko. A ja patrzę na to wszystko i jestem zazdrosna. Dla mnie nie stara się tak jak dla koleżanek z pracy. Czuję się, jakbym prała i prasowała mu rzeczy po to, żeby on wyglądał dobrze dla nich. Jakbym własnoręcznie „pakowała” go jak prezent. Każdego 8 marca ja dostaję bukiet kwiatów, a jego koleżanki bogaty poczęstunek. Wolałaby, żeby spędzał czas ze mną! Rozmawiałam z nim. Mówi, że nie mam się czego bać, to tylko koleżanki, a ja wymyślam. Nie podoba mi się to, ale też nie mogę go prosić, żeby zrezygnował z pracy. Żyjemy z jego pensji, moja, minimalna, nie wystarcza na utrzymanie rodziny. Nie narzekam na swój wygląd, mężczyźni zwracają na mnie uwagę. Ale nie jestem pewna, czy mojego męża nie poderwie jakaś młoda stażystka w pracy. © Gossip Room / VK
  • Kiedyś pracowałem jako animator na imprezie dla dzieci. Nagle podszedł do mnie dzieciak w wieku około pięciu lat i krzyknął na całą salę: „Tato, dlaczego nas zostawiłeś?”. Stałem w osłupieniu, w głowie pustka, a dookoła wszyscy się na mnie gapili. I wtedy podbiegła mama dzieciaka i powiedziała: „Przepraszam, to był żart, on ma tatę, wszystkim tak mówi”. Ulżyło mi. © Nie wszyscy zrozumieją / VK
  • Moja współpracownica ma 40 lat. Pracowałyśmy sobie spokojnie, nagle przyszedł szef i zaczął na nią krzyczeć z zupełnie wyimaginowanego powodu. Pokrzyczał i wyszedł. A moja koleżanka wyjęła telefon i zaczęła do kogoś dzwonić. Usłyszałam, jak przez łzy mówiła do słuchawki: „Mamo, nakrzyczał na mnie za nic! Mogę dziś do ciebie przyjść?”. Cóż, niezależnie od tego, ile mamy lat, mama zawsze nas będzie wspierać! © Overheard / Ideer
  • Pracuję w szkole. Nienawidzę dyrektorki. Upomina mnie za manicure, bransoletki i inne drobiazgi. Ostatnio powiedziała mi, że moje buty są zbyt błyszczące. Mojej koleżance za to powiedziała, że nie może przychodzić do szkoły z opalenizną z solarium, bo to nieprzyzwoite. Dręczy wszystkie nauczycielki, ale facetów nie tyka. Fizyk zawsze nosi dżinsy i T-shirty, a ona na przerwach nalewa mu herbatę. Kiedy ja przyszłam w czarnych dżinsach i białej koszuli, wpadła w furię. Nauczyciel plastyki śmierdzi, ma brodę pełną kołtunów, a jego bluza jest cała w plamach. Kiedy dyrektorka upomniała stażystkę za kreski na powiekach, powiedziałam, że powinna raczej skarcić tego nauczyciela. Zaczęła krzyczeć, że należy mu współczuć, bo żona go zostawiła (ponad 10 lat temu). Ma czelność prosić nas o pomoc nauczycielom płci męskiej przy wypełnianiu raportów, bo „oni są mężczyznami”. Kocham dzieci, kocham mój zawód, ale chcę odejść. © Overheard / Ideer
  • Pracuję w przychodni. Z 4 wind działają tylko 2, kolejki do każdej. Zgodnie z niewypowiedzianą zasadą pracownicy wchodzą bez kolejki. Siedem minut po ósmej spieszyłam się do pracy, podeszłam do drzwi otwierającej się windy. Nagle drobna i krucho wyglądająca babcia popchnęła mnie, mówiąc, że ma wizytę, i stanęła przede mną. Powiedziałam, że nie ma sensu się pchać, bo pewnie jest umówiona na wizytę do mnie. Nic nie odpowiedziała, nawet się nie zawstydziła. A mi został ogromny siniak na ramieniu po uderzeniu pacjentki. © Overheard / Ideer
  • Pracowałam razem z mężem. Na początku było fajnie. Zawsze byliśmy razem, nigdy się nie nudziliśmy. Chodziliśmy razem na lunch, robiliśmy razem rzeczy związane z pracą. Ale potem wszystko się zmieniło. Dostałam awans i moje wynagrodzenie wzrosło. Zostałam zastępcą dyrektora. Mojemu mężowi nie podobało się, że rządzę nim w pracy i zarabiam więcej niż on. Zrezygnował i teraz pracuje jako sprzedawca w supermarkecie niedaleko naszego domu. Jego pensja jest jeszcze niższa, ale jemu to nie przeszkadza. Mówi, że przynajmniej tam nim nie rządzę, a ja myślę, że wyszłam za głupca... © Gossip Room / VK
  • Dostałam pracę w sklepie z bielizną. Wszystko w porządku, mało ludzi, już nie krępuję się rozmawiać o majtkach. Tydzień później do sklepu wszedł mój były z nową dziewczyną. Udawał, że mnie nie poznaje. Ale jego dziewczyna zapytała mnie figlarnie: „Może pani polecić coś, czemu facet się nie oprze?”. A ja na to, patrząc mu w oczy: „Nie ma sensu nic brać, on i tak ucieknie za dwa miesiące, kiedy skarpetki same się nie wypiorą”. Nie zrozumiała, a on się zarumienił. Nigdy więcej nie przyszedł. © Nie każdy to zrozumie / VK
  • Mieliśmy taki przypadek w pracy: przyszła dziewczyna z sąsiedniego biura i powiedziała, że koleżanka ma urodziny, przyniosła ciasto i powinniśmy złożyć się na prezent. Oczywiście nie mieliśmy nic przeciwko, więc zebraliśmy pieniądze i czekaliśmy, aż zawołają nas na poczęstunek. Pod wieczór spytaliśmy tę dziewczynę, kiedy powinniśmy do nich pójść. „Tak się składa, że ciasto już zjedliśmy. Ale i tak musicie oddać pieniądze, jesteśmy jednym zespołem” — powiedziała. Osłupieliśmy: jak świętować — to tylko oni, a jak zrzutka na prezent — to wszyscy. Ale zaradni. © Chamber 6 / VK
  • Pracuję w kawiarni, gdzie często są przyjęcia urodzinowe. Zasada jest taka, że nie można przynosić własnego jedzenia. Mieliśmy przyjęcie, a na koniec przynieśli swój tort. Tłumaczyliśmy, że można co najwyżej zrobić zdjęcie i odłożyć tort do pudełka. Odpowiedzią był napad złości dziecka i mama mówiąca: „Teraz mamusia da ci torcik”, a animatorka mówiła, że to tylko dzieci. Koniec końców wszyscy zjedli tort, mimo że z góry wiedzieli o zakazie. Nie rozumiem, dlaczego matka przerzuca odpowiedzialność na innych. Dzieci przyzwyczajają się do tego, że wszystko im się należy, a odpowiedź na każdą uwagę brzmi: „Jak będziesz mieć własne, to zrozumiesz”. © Overheard / Ideer
  • Pracuję w restauracji fast food. Zmiany są długie, klienci nieprzyjemni. Pewnej nocy narysowałam na opakowaniu fajny rysuneczek, tak dla zabawy. Zapomniałam o tym. Tydzień później przyszedł facet z tym samym pudełkiem. Nieco pogiętym, ale nadal był na nim mój rysunek. Klient powiedział, że miał najgorszy tydzień w życiu. A mój rysunek poprawił mu humor. Zamarłam z wrażenia. Podziękował i wyszedł. Potem zaczął wpadać częściej. Potem wypiliśmy razem kawę. A potem zapytał, czy mogłabym teraz narysować coś specjalnie dla niego. Spotykamy się od jakiegoś czasu. © Nie każdy zrozumie / VK
  • Dzisiaj moja koleżanka zapytała szefa, czy może wyjść godzinę wcześniej.
    Jest godzina X, ona już-już wraca do domu, ale postanowiła napić się herbaty z przyjaciółką przed wyjściem. Rezultat: wyszła razem ze wszystkimi, a nie godzinę wcześniej, jak planowała. Odpowiedź na nasze pytania, czemu siedzi, zamiast iść do domu, brzmiała: „Szef mnie puścił, mogę robić co chcę”. © Fyrich / Pikabu
  • Koleżanka cały czas dzwoni do syna. Prosi też często, czy może wyjść z pracy, żeby zawieźć go do przychodni lub gdzieś indziej. Jej syn ma na imię Romek i jest bardzo chorowity. Od czasu do czasu koleżanka spóźnia się, mówiąc, że Romeczek jest chory. Potrafiła wyjść w porze obiadowej, bo dzwonili ze szkoły, że Romeczek źle się czuje. Zawsze brała urlop w dogodnym terminie, a reszta z nas przejmowała jej obowiązki. Pracowałam tak przez półtora roku. A potem miałam spotkanie ze znajomymi. Jedna dziewczyna, nauczycielka, powiedziała mi, że ma w klasie chłopca, którego matka jest nadopiekuńcza, nie pozwala mu chodzić do szkoły z powodu byle kichnięcia, a od czasu do czasu przychodzi i grozi zniszczeniem każdego, na kogo skarży się jej Romeczek. Nawiasem mówiąc, chłopak jest absolutnie zdrowy, ma 190 cm wzrostu i 100 kilogramów wagi. Zapytałam o nazwisko Romeczka i voila, takie samo jak mojej koleżanki, dość rzadkie. Okazało się, że w pracy nikt nie znał wieku Romeczka, założyli, że jest w 2 lub 3 klasie. Przyszła ta koleżanka i zaczęliśmy wypytywać o jej syna. Żartowała, odmawiała odpowiedzi, ale kiedy przyszedł nasz szef, powiedziała, że owszem, dzieciak chodzi do liceum, ale jest bardzo chorowity. Nawet nasz szef nie wiedział, ile lat ma jej syn! I nikt przez prawie 3 lata pracy nigdy nie zapytał o wiek Romeczka! Skończyły się fory dla koleżanki, a ona teraz jest na nas zła, że nie uwierzyliśmy w chorobę jej syna. Podsłuchane / Ideer
  • Pracuję w szkole publicznej. Na początku byłam zaskoczona, że dzieci nie witają się ze mną, biorą moje rzeczy bez pytania i nie mówią „dziękuję”. Ale gdy zaczął się tydzień spotkań z rodzicami, wszystko stało się dla mnie jasne. Jedna matka wleciała do gabinetu bez pukania i od progu rzuciła: „Marina, to ty, prawda?”. Druga zaczęła przerywać mi w środku rozmowy. Trzeciej zadzwonił telefon, powiedziała: „Niech pani poczeka” i zaczęła dyskutować o tym, jaki rodzaj makaronu kupić i co ugotować dziś wieczorem. Kolejna bez pytania podniosła moje papiery ze stołu i zaczęła je przeglądać. A jeszcze inna nazwała mnie Marią 3 razy, mimo że uczę od września, przedstawiłam się i poprawiłam ją. © Overheard / Ideer
  • Przytrafiła mi się najgłupsza możliwa sytuacja. Kiedy szłam do pracy, przejeżdżający samochód oblał mnie dokumentnie wodą z kałuży. Na szczęście miałam na sobie czarne dżinsy. Niestety miałam też białą koszulkę. Dotarłam do pracy, a tam był tylko mój kolega z marketingu. Poskarżyłam mu się, że cały dzień będę chodziła brudna. A on wyjął bluzę z plecaka i mi ją podał. Okazało się, że wziął ją na wypadek, gdyby wieczorem zrobiło się chłodniej, ale postanowił się nią ze mną podzielić. Szybko przebrałam się w toalecie. A potem przez cały dzień nie rozumiałam, dlaczego wszyscy w biurze tak dziwnie się na mnie gapią, chichoczą i pytają, czy spałam w domu. Teraz udowadniamy naszym kolegom, że nie jesteśmy razem. © Ward 6 / VK
  • Poszłam na zastępstwo do innego klubu jogi na prośbę szefa. Nie znałam klientów, a wśród nich była bardzo piękna dziewczyna z niezadowoloną twarzą. Skargi zaczęły się natychmiast. Najpierw było jej gorąco, potem zimno, potem muzyka była zbyt głośna, potem zaczęła wąchać matę, zmieniła ją. Patrzyła na mnie krytycznie przez długi czas i powiedziała:
    — Czy ty kiedykolwiek wcześniej uczyłaś jogi? Co my do cholery robimy?
    — Shirshasana. To janu shirshasana.
    — Mam dla ciebie złą wiadomość, to tak nie wygląda.
    — O co chce się pani założyć, że właśnie tak wygląda?
    Zamknęła się na chwilę. Pięć minut później:
    — Nie możesz dawać takich ćwiczeń Wiesz, że nie jesteś dobrą profesjonalistką, prawda? Nie? W takim razie mam dla ciebie złe wieści.
    — Albo pani ćwiczy, albo proszę wyjść.
    Chwila ciszy. Grupa była dość zaawansowana, ale dziewczyna nie była dobra. Zaczęłam dawać jej stosunkowo skomplikowane ćwiczenia, nie radziła sobie z nimi. Wyszła wściekła, trzaskając drzwiami.
    Po treningu czekała na mnie na korytarzu:
    — Idź do dyrektora, ma dla ciebie złe wieści.
    Weszłam, dyrektor się uśmiechnął. Ja do niego:
    — Max, ta dziewczyna...
    — Nie zwracaj na nią uwagi, to nasza klientka VIP. Przychodzi raz na trzy miesiące, bierze jednorazowe zajęcia, idzie do przypadkowego trenera, a potem narzeka i zawraca nam głowę Nazywamy ją Panną Złe Wieści. © lunaaprelia / Pikabu

Życie jest nieprzewidywalne: nigdy nie wiadomo, jaką niespodziankę nam sprawi. Może się na przykład okazać, że ludzie, których uważaliśmy przez lata za przyjaciół, wcale nimi nie są.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły