15 zabawnych sytuacji z przedszkola, które na długo zapadły rodzicom w pamięć

Rodzina i dzieci
3 godziny temu
15 zabawnych sytuacji z przedszkola, które na długo zapadły rodzicom w pamięć

Przedszkole to pierwszy poważny etap dorastania, pełen niespodzianek, emocji, śmiechu i nieoczekiwanych sytuacji. Zebraliśmy 15 historii o tym, dlaczego przedszkole staje się prawdziwą przygodą nie tylko dla dzieci, ale również dla dorosłych.

  • Mój kuzyn od wczesnego dzieciństwa źle jadł, a najbardziej nie lubił zup. Ale kiedy poszedł do przedszkola, od razu zaczął je jeść. Rodzice od razu zaczęli chwalić: „Maksym, jesteś już taki duży, jak ładnie jesz zupę!”. A on im odpowiedział: „Bo u nas w przedszkolu, jak nie zjesz zupy od razu, to dokładają drugą porcję!”. Takie surowe dzieciństwo. © Boba / ADME
  • Mój syn brzydko rysuje, nawet kolorowanki. W przedszkolu sugerowali, że muszę z nim popracować. Ostatnio wychowawczyni powiedziała to wprost. Powiedziałem: „Wie pani, mój brat też okropnie rysował”. Ona zapytała marzycielsko: „I co, został artystą?”. I wtedy odpowiedziałem: „Nie, został fizykiem, kandydatem nauk, a rysuje do tej pory tak samo, okropnie”. Od tamtej pory ani razu nie usłyszałem, że mój syn źle rysuje. © nad_igroy
  • Podczas przedszkolnego występu każde dziecko mówiło komplement swojej mamie. Wszyscy słuchali z uśmiechami. Przyszła kolej na mojego syna. Wstał, dumnie spojrzał na publiczność i pewnie oświadczył: „Jestem najszczęśliwszym synem na świecie, ponieważ moja mama, kiedy się umyje, zostaje z brwiami i rzęsami”. Na sali początkowo zapanowała cisza, a potem wybuchł śmiech. Mamy z makijażem na twarzach wymieniały się spojrzeniami, wychowawczyni ledwo powstrzymywała śmiech, a ja siedziałam, uśmiechałam się i myślałam, że rośnie mi koneser naturalnego piękna. © / VK
  • Mój tata nosił wspaniałe, gęste wąsy. Miałam 4 lata, gdy przyprowadził mnie do przedszkola. Podczas mojego pobytu w przedszkolu zgolił te wąsy, a potem przyszedł mnie odebrać. Wychowawczyni mnie zawołała, gdy tata przyszedł po mnie, a ja oznajmiłam: „To nie jest mój tata, tego pana widzę pierwszy raz”. Tata się roześmiał i mnie zabrał, ale od tego czasu już nigdy nie zgolił wąsów. © / Dzen
  • Moja córka ma na imię Margarita, i tak się jakoś złożyło, że zawsze mówiono na nią Margosia albo Margo. 1 listopada poszła do przedszkola. Tam otrzymałam ankietę, w której między innymi było pytanie: „Jak nazywacie dziecko w domu?”. Wskazałam, że Margo, Margosia. Nagle się zainteresowałam i zapytałam córkę, jak nazywa ją wychowawczyni. Na co ona odpowiedziała: „Nie wiadomo, dlaczego, nazywa mnie Rita, ale poprosiłam, żeby nazywała mnie Margarita Maksimowna”. © sibiryachka_sofya
  • Przyszłam odebrać córkę z przedszkola. Podczas gdy się szykowała, podeszła do mnie wychowawczyni i powiedziała: „Proszę kontrolować, co córka ogląda w domu”. Zdziwiłam się, przemyślałam w głowie wszystko — Masza i Niedźwiedź, Ulica Sezamkowa, rozwijające programy... A wychowawczyni od razu zaczęła się śmiać: „Nic strasznego, proszę się nie martwić. Po prostu córka i dwóch chłopców, podczas gdy grupa się bawiła, poszli do szatni i tańczyli «gangnam style». Pani córka dowodziła i śpiewała”. Śmiałyśmy się już razem. © / Dzen
  • Byłam z córką w przedszkolu, zapisywałyśmy się do grupy, trzeba było jeszcze zajrzeć do psychologa dziecięcego. Miła kobieta zawołała nas i powiedziała, żebym poczekała za drzwiami. Siedziałam około pół godziny, trochę się denerwowałam, a potem wyszli. Córka radosna, zadowolona, a psycholog zaprosiła mnie na rozmowę. Porozmawiałyśmy, powiedziała, że wyniki są dobre, a nawet bardzo dobre, a potem uśmiechnęła się i powiedziała: „Wie pani, córka będzie wspaniałym człowiekiem! Zapytałam ją o trzy jej ulubione rzeczy, i wymieniła mamę, tatę i mamę z tatą!”. Nieważne, że nie jesteśmy rzeczami, ale jesteśmy dla naszej małej najcenniejsi i najukochańsi! © / VK
  • Mieliśmy nadzieję, że nasze dziecko przyniesie z przedszkola rysunki i różne rękodzieła. Ale przyniosło rotawirusa. © / Pikabu
  • Moja 3-letnia córka od kilku miesięcy chodzi w przedszkolu na dodatkowe zajęcia z piłki nożnej. Zajęcia odbywają się w auli. Ile razy nie pytałam jej: „No i jak, dzisiaj strzeliłaś bramkę?”, odpowiedź była zawsze taka sama: „Nie dostałam piłki”. No dobra, myślę, jest mała, pewnie trener wie lepiej. A potem mój mąż odbierał córkę z przedszkola i dowiedział się, że inne dzieci też nigdy nie dostały piłki. Zapytaliśmy trenera, dlaczego nie pozwala dzieciom odbijać piłki. A on odpowiedział: „Gdzie miałyby kopać piłkę? Wokół jest tylko szkło i lustra”. © / Pikabu
  • Razem z mężem oddaliśmy syna do angielsko-chińskiego przedszkola, aby od najmłodszych lat mógł komunikować się w obcych językach. Byliśmy zadowoleni, dziecko przeszczęśliwe, nawiązało tam wiele przyjaźni. Jednak po dwóch latach syn zaczął odmawiać mówienia w ojczystym języku. Mówi do nas po angielsku, a mąż jest w szoku i nic nie może zrozumieć. Rozmawiałam z wychowawcami, ale oni nie widzą problemu, ponieważ wykonują swoją pracę. Chce mi się płakać. Rozdzielenie syna z przyjaciółmi jest bardzo okrutne, ale nie widzimy innej opcji. © / Ideer
  • Moja ciotka była kierowniczką przedszkola. Jej mąż wieczorami często tam przebywał. Synka na zmianę odbierali mąż i jego brat. Z wyglądu są podobni. Obaj są policjantami, najczęściej przychodzili w mundurze, ponieważ patrolowali właśnie ten rejon. I tak, kiedy synka odbierał mąż, zawsze witał się z tym panem, mężem kierowniczki. A kiedy odbierał jego brat, zawsze przechodził obojętnie, ponieważ go nie znał. Kiedy sama odbierałam synka, spotkałam tego pana, a on powiedział: „Twój mąż jakoś wita się ze mną co drugi raz, chyba go czymś uraziłem”. Od razu zrozumiałam, o co chodzi. W domu się śmialiśmy. © gu_ka_1603
  • Moja córka zaczęła chodzić do przedszkola i codziennie przynosi stamtąd nowe zwroty. Na przykład: „Nie popychaj Andriuszy”, „Dokończ owsiankę” i tak dalej. A dzisiaj spojrzała przenikliwie w oczy kota i powiedziała: „Mam cię dość!”. Wygląda na to, że 18 maluchów już zmęczyło opiekunkę. © Mamdarinka / VK
  • Sam wychowuję syna. Trzeciego dnia w nowym przedszkolu wychowawczyni pokazała mi jego rysunek. Pochwaliłem go, ale ona zareagowała: „Czy to normalne?!”. Okazało się, że syn rysuje kwiaty. Przecież jest chłopcem! Potem zaczęła mnie oskarżać, że nie poświęcam wystarczająco dużo czasu na wychowanie syna i że zapewne pozwalam mu spędzać zbyt dużo czasu z babciami. To było ciekawe przypuszczenie, oczywiście. Brak słów. Dziękuję, że już od pierwszych dni daliście mi do zrozumienia, że to przedszkole nie jest dla nas. © / VK
  • W tym roku po raz pierwszy poszliśmy do przedszkola. Bardzo martwiłam się o moje dziecko, ponieważ moja starsza córka spędziła pierwszy dzień w przedszkolu, płacząc. W ogóle nie chciała mnie zostawić, a mnie pękało serce. Z młodszą wszystko okazało się dużo łatwiejsze. Wchodzimy do grupy, spotyka nas nauczycielka, która mówi: „Cześć, nazywam się Nadia, a druga nauczycielka to Kasia. A jak ty masz na imię, księżniczko?”. Moja córka odpowiada: „Ania Kowalczyk, bardzo mi miło!”. © Mamdarinka / VK
  • Mój syn nie jadł barszczu. Ja bardzo lubię barszcz, ale tylko dla siebie niewygodnie było gotować. W domu jedliśmy inne zupy. Kiedyś odbierałam dziecko z przedszkola po obiedzie, a wychowawczyni powiedziała mi, że syn jeszcze dojada barszcz. Na moje stwierdzenie, że dziecko nie lubi barszczu, zrobiła wielkie oczy i powiedziała, że nie spotkała jeszcze dziecka, które tak lubi barszcz, że zawsze prosi o dokładkę, a dla niego dwie-trzy miseczki barszczu to norma. Po przedszkolu zapytałam dziecko, jak to możliwe. Na co on spokojnie odpowiedział, że tak, barszcz je, ale jeśli je go w przedszkolu, to po co mu w domu jeszcze barszcz. A inne zupy u nas nie pokrywały się z tymi z przedszkola, dlatego nie było problemu. © / Pikabu

Jakie ciekawe historie przydarzyły się wam lub waszym dzieciom w przedszkolu?

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły