16 dowodów na to, że wizyta w sklepie może przynieść wiele niespodzianek

Ludzie
dzień temu

Sklep to nie tylko miejsce, w którym możesz kupić coś, czego potrzebujesz, ale także niekończące się źródło fascynujących przeżyć. Nawet jeśli wpadniesz tam tylko na 2 minuty, by kupić chleb, może przytrafić ci się coś zaskakującego.

  • Kiedy byłam młoda, pracowałam w sklepie odzieżowym. Przyszła raz kobieta i zaczęła przymierzać bluzkę. Kompletnie na nią nie pasowała, ale najwyraźniej podobała jej się. Zaproponowałam, żeby przymierzyła inną. Ona odmówiła i chciała wyjść. Wyskoczyłam zza lady, zamknęłam sklep i oświadczyłam, że nie wypuszczę jej, dopóki nie przymierzy bluzki. Nie zmuszę do zakupu, ale nie wypuszczę bez przymierzenia.
    Klientka była zszokowana, zagroziła, że zgłosi mnie na policję. Ale mnie to nie obchodziło. Szlochając, zaczęła przymierzać modele, które dla niej wybrałam. Przymierzyła jedną rzecz: dobra, druga jeszcze lepsza. Klientka zastygła przed lustrem, kompletnie oszołomiona, i zapomniała o bluzce, którą sama wybrała. To była już zupełnie inna kobieta. © Natalia Bovina. Zapiski ezoteryka. / Dzen
  • A my zostaliśmy kiedyś zamknięci w sklepie z ceramiką. Podobno był wtedy skrócony dzień pracy. Weszliśmy, sprzedawczynie spojrzały na nas, odwróciły się i zaczęły dalej rozmawiać. Chodziliśmy, patrzyliśmy, a potem zrobiło się podejrzanie cicho. Poszliśmy do kasy i nikogo tam nie było, a drzwi wejściowe były zamknięte. Błąkaliśmy się, szukając kogoś z obsługi, natknęliśmy się na tylne wejście, a tam drzwi były otwarte, więc wyszliśmy. © Album fotograficzny artysty z rysunkami i notatkami na marginesach / Dzen
  • Szukałam dla siebie prezentu na urodziny. W sklepie była tylko jedna wolna ekspedientka, ale unikała mnie. Kiedy podszedł mój mąż, jej zachowanie zupełnie się zmieniło i nagle chciała wykonywać swoją pracę. Oglądałam torebkę, którą sama bym sobie kupiła, gdyby nie ta nieuprzejma sprzedawczyni. Mąż zapytał mnie, czy chcę ją kupić, ale odmówiłam, ponieważ nie byłam zadowolona z obsługi. Kilka dni później mój mąż zaskoczył mnie dokładnie taką samą torbą. Zapytałam go, czy kupił ją w tym samym miejscu i czy pomogła mu ta sama sprzedawczyni. Okazało się, że tak, więc powiedziałam mu, żeby ją zwrócił. © wildkoala9009 / Reddit
  • Chodziłam po dużym sklepie. Złapanie tam doradcy jest prawie jak znalezienie diamentowego jednorożca. Cóż, i tak wiedziałam, czego potrzebuję. Poszukałam działu z głośnikami, znalazłam odpowiednie, poszłam do kasy. Nagle przede mnie wepchnął się chłopak w sklepowej koszulce i wcisnął swoją kartę kasjerce. Zaprotestowałam, mówiąc, że nie było go, gdy wybierałam towar i potrzebowałam pomocy. Chłopak natychmiast prychnął gniewnie: „Co, żałuje mi pani?”. Tak, żałuję. Trzeba było pracować jak należy. © Miranda Bush / ADME
  • Weszliśmy do popularnego sklepu z drzwiami. Na środku hali, przy stoliku, siedziała sprzedawczyni, jedząc i czytając czasopismo. Spojrzała na nas i dalej siedziała. A potem drzwi w hali wystawowej nagle się otworzyły. Wyszła stamtąd druga sprzedawczyni z filiżanką herbaty i leniwie spytała, czy czegoś potrzebujemy. Nie, dziękuję. Niczego już nie potrzebuję. © Ficus in Focus / Dzen
  • Weszłam z koleżanką do sklepu odzieżowego. Natychmiast wyskoczyła starsza sprzedawczyni i zapytała, czego potrzebujemy. Wyraźnie powiedziałam jej, jakiej rzeczy (swetra) i jakiego koloru (liliowego lub fioletowego) potrzebuję. Ekspedientka poszła gdzieś i za chwilę przyszła z beżowym swetrem z guzikami! A ja takiego stylu z zasady nie noszę. Spytałam: „Czy pani zrozumiała, o co prosiłam?”. A ona na to: „Ja wiem lepiej, czego pani potrzebuje!”. Oczywiście odwróciłyśmy się i wyszłyśmy. A sklep wkrótce został zamknięty. © Idea Mikhailovna Naboko / Dzen
  • Doradca zaczął wyrywać mi pudełko z rąk. Spytałam: „Odbiło panu?”. A on poszedł za mną do kasy i zaczął mówić o mnie niemiłe rzeczy kasjerkom. Zapytałam kasjerek, jakim cudem ten facet tu jeszcze pracuje, a one uśmiechnęły się z zakłopotaniem. Potem musiałam iść tam jeszcze raz. Doradca mijał mnie jak najszerszym łukiem. To znaczy, że ktoś go za to ochrzanił! Nie popracował tam długo. © Confusion / ADME
  • Niedaleko miejsca, w którym pracował mój mąż, był sklep, w którym sprzedawano świetne włoskie kanapki. Wpadaliśmy tam na lunch raz lub dwa razy w tygodniu. Pewnego dnia, gdy staliśmy przy kasie, sprzedawczyni zadała sobie trud, by pouczyć nas, że marnujemy pieniądze, kupując te kanapki, i że taniej byłoby zrobić je w domu. Zignorowałam jej radę, zapłaciłam za kanapki i wyszłam. Następnym razem, gdy poszliśmy do sklepu, powtórzyła to samo, mówiąc, że nie stać nas na kanapki i że powinna naskarżyć na mnie mojej teściowej. Oburzyłam się. Kim ona niby jest, żeby dyktować nam, na co możemy sobie pozwolić, a na co nie? I to nie jest niczyja sprawa, jak wydajemy nasze pieniądze! © Madamlunna73 / Quora
  • Szukałam sukni ślubnej. Znalazłam na stronie sklepu modele, które mi się podobały, i poszłam je przymierzyć. W salonie okazało się, że jeden model jest niedostępny, w innym brakuje rozmiaru, a jeszcze inny ma jakieś dodatkowe zdobienia. O rany!!! Po co komu strona internetowa z ofertą, skoro nawet połowa tych modeli nie jest dostępna. Zaczęłam mierzyć to, co było, ale zdałam sobie sprawę, że trzeba by było sporo przerabiać, i zrezygnowałam. Kiedy wychodziłam, konsultantka prychnęła ze złością, że zmarnowałam jej czas i że nie powinnam przychodzić, skoro nie zamierzałam kupować. Odpowiedziałam jej, że przyszłam tu po konkretne modele, które były pokazane na stronie jako dostępne. © Tatiana / Dzen
  • Kiedy byłam studentką, pracowałam na pół etatu jako sprzedawca w salonie ślubnym. Sprzedawałam więcej sukienek niż inne dziewczyny. Zawsze słuchałam klientek i pomagałam im w wyborze z wielką przyjemnością. A one podsyłały mi koleżanki, siostry, znajome. Po 4 miesiącach pracy zostałam zwolniona ze słowami: „Pracujesz zbyt dobrze, inni nie mogą za tobą nadążyć”. Kurtyna. © Delikatna sprawa / Dzen
  • Wiele lat temu dopiero zaczynałam jeździć rowerem na długie dystanse. Wybieraliśmy się z tatą na tygodniową wycieczkę rowerową. Aby uczynić jazdę bardziej komfortową, postanowiłam kupić żelową osłonę na siodełko. Kiedy powiedziałam sprzedawczyni, czego potrzebuję, odpowiedziała, że wystarczy, jeśli trochę przytyję. Wyszłam bez słowa. Czułam, że to nie zasługuje na komentarz. © Mary Wehrle / Quora
  • Poszedłem do sklepu budowlanego, by kupić linoleum. Poprosiłem sprzedawcę o kawałek czterysta osiemdziesiąt centymetrów i drugi trzysta osiemdziesiąt centymetrów. Przyniosłem linoleum do domu, rozwinąłem, okazało się, że jest go za mało. Zmierzyłem: 3 metry 18 centymetrów. Drugi kawałek: 4 metry 18 centymetrów. Wróciłem do sklepu, pytając sprzedawców, jak to się stało. A oni powiedzieli: „Przecież prosił pan o trzy sto osiemdziesiąt i cztery sto osiemdziesiąt”. Jak ludzka głowa może coś takiego wymyślić? Trzy metry i sto osiemdziesiąt milimetrów? © zlopas / Pikabu
  • Kupiłam dziś sukulenta, który teoretycznie nie był nawet w ofercie sklepu. Był umierający. Przy kasie sprzedawczyni spojrzała na mnie pogardliwie i spytała, czy naprawdę chcę go reanimować. Odpowiedziałam, że tak, tutaj padł, bo pewnie nie był podlewany. W odpowiedzi usłyszałam: „A kto niby miałby go podlewać?”. Ponieważ rośliny w ogóle nie było na liście towarów, kasjerka nabiła mi ją jako puszkę szprotek. © Margarita S-Begemotom / Dzen
  • Pojechaliśmy z mężem do sklepu meblowego szukać kanapy i mebli kuchennych Było lato, upał. Przysłali nam młodą konsultantkę. Być może ktoś z krewnych zorganizował jej pracę w niepełnym wymiarze godzin na wakacje. Podeszła do nas panna w mini i krótkim topie. Buty na koturnie. Przedłużone rzęsy, wydęte usta. Żuła gumę, nadmuchując i pękając balony. Nie potrafiła odpowiedzieć na żadne pytanie, tylko przewracała oczami. I chociaż nie lubię robić awantur, tym razem nie mogłam tego znieść: musiałam powiedzieć kierownikowi sklepu o wymaganym dress codzie i zażądać wykwalifikowanego konsultanta. Sofa została kupiona. © Natalie / Dzen
  • Musiałam kupić strój na uroczystą okazję. Weszłam do stylowego butiku w jednym z luksusowych centrów handlowych. Właściciel próbował mi pomóc i pokazał kilka opcji. Większość z nich odrzuciłam. W końcu stracił panowanie nad sobą i, unosząc brwi, powiedział kategorycznie: „Moja droga, kompletnie nie znasz się na modzie!”. Nie trzeba dodawać, że ten dżentelmen i ja zgodziliśmy się, że nie znajdę odpowiedniego dla siebie stroju w jego sklepie. © Arlene Walsh / Quora
  • Dzisiaj stałam w kolejce do kasy z kilkoma osobami przede mną. Kolejka dotarła do pewnej pani, a ona zaczęła się awanturować, że wszystkie towary są przeterminowane. I wpychała kasjerce w twarz mleko, śmietanę i twaróg. Kasjerka brała każde opakowanie po kolei i, zachowując zimną krew, pokazała jej, że tu jest data produkcji, tu jest data ważności, są nawet obok siebie, więc nie trzeba ich szukać na opakowaniu.
    Pani nadal jednak twierdziła, że ma rację i jest oszukiwana. Zażądała rozmowy z managerem. Ten przyszedł i powiedział jej dokładnie to samo. Pani wyrzuciła wszystkie zakupy na kasę, nakrzyczała na managera i zagroziła, że złoży na nich skargę. © user6019237 / Pikabu

Zobaczcie kolejny artykuł o klientach, którzy na długo zapamiętają swoją wizytę w sklepie.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły