16 osób, które kochają zimę i wszystko, co się z nią wiąże

Ludzie
4 godziny temu
16 osób, które kochają zimę i wszystko, co się z nią wiąże

Zima to czas, kiedy wszyscy stajemy się odrobinę dziećmi: cieszymy się z pierwszego śniegu, upadamy na lód równie efektownie jak w dzieciństwie i wierzymy w cuda. A śmieszne zimowe historie tworzą się same z siebie. Wystarczy wyjść na zewnątrz, gdzie mróz szczypie w nos, a los podrzuca fabuły lepsze, niż mógłby wymyśleć scenarzysta.

  • Spaceruję z dziećmi po nadbrzeżu, naprzeciwko idą mężczyzna i kobieta, oboje po pięćdziesiątce. Mężczyzna trzyma przy ustach chusteczkę. Słyszę dialog:
    — Witia! Po co lizałeś poręcz?!
    — Przecież z dzieciństwa pamiętam, że tam, gdzie pomalowane, język się nie przyklei...
    — Witia, no na litość! Masz 54 lata, a jak dziecko!
    — Wszyscy jesteśmy trochę dziećmi, Lena... © / Pikabu
  • Otworzyłem oczy, ubrałem się i wyszedłem wyprowadzić psa. Skomlał od 5 rano, musiał już koniecznie wyjść. Na dworze jeszcze ciemno, zima, mróz. Stałem z smyczą, a oczy mi same się zamykały. Zobaczyłem z daleka sąsiada. Dziwnie, o tej porze w weekend ludzie zazwyczaj śpią. Podszedł do mnie, przywitał się i zaproponował, bym poznał jego nowego pupila. Spodziewałem się zobaczyć psa, może kota. Ale na szyi miał tłuściutkiego szopa. Sąsiad kupił go gdzieś w internecie i teraz proponuje mi wspólne spacery. No, jeśli mój pies nie będzie miał nic przeciwko... © / VK

Kiedy jesteś bardzo szczęśliwy z powodu pierwszego śniegu.

  • Szedłem w ciepłej kurtce, a obok biegł chłopiec w szkolnej marynarce i z gołymi kostkami. Powiedziałem, że trzeba się ubierać cieplej, niech popatrzy na ludzi. Rozejrzał się i powiedział: „Nie dam rady tak!”. Spojrzałem w tamtą stronę i oniemiałem, ponieważ zobaczyłem, jak na podwórku miejscowy „mors” wykonywał poranne ćwiczenia. Stojąc w samych kąpielówkach, szukał nogą pantofla, który utknął w śniegu. Obok na pieńku stało puste wiadro. Widocznie już oblał się wodą i zamierzał wrócić do domu. Chłopak go widział, a ja dopiero teraz to odkryłem. Co tu powiedzieć? Ja też tak nie mogę! © / Pikabu
  • Tegoroczna zima u nas taka sobie: deszcze, dodatnia temperatura, a kiedy już jakiś mróz jest, to śniegu brak. A ja uwielbiam zimę, zamiecie, zimno. Przedwczoraj poskarżyłam się mężowi, że chcę prawdziwego śniegu, niemal płakałam na jego ramieniu. Następnego dnia obudziłam się i zobaczyłam za oknem cud! Nawiało śniegu! Po prostu wow! Wybiegłam radosna z sypialni do kuchni, podbiegłam do męża, żeby się przytulić, a on z uśmiechem powiedział: „Tak, tak. Nie dziękuj. Po prostu skorzystałem z magii poza Hogwartem!”. © VK

Tradycja rzecz święta...

  • Pewnego wieczoru desperacko chciałyśmy gdzieś wyjść z przyjaciółką, ale pogoda była okropna: śnieżyca, zamieć. Ale to nas nie powstrzymało! Umalowałyśmy się, zrobiłyśmy fryzury i, żeby nie zepsuć takiego piękna, nałożyłyśmy na głowy worki, robiąc sobie wycięcia tylko na oczy. I w takim stanie my, dwie piękności, którym nie chce się siedzieć w domu, przeszłyśmy 2,5 km do najbliższej kawiarenki. To było wiele lat temu, ale do tej pory śmiejemy się z tego. © RonaTheFerret / Reddit
  • U nas teraz wszystko pod śniegiem, dzieci na sankach zjeżdżają, bałwany lepią. Od dawna chciałem iść, wziąć sanki i zjechać z górki, ale status dorosłego mi nie pozwalał. Byłoby wstyd, gdyby ktoś zobaczył, jak na sankach śmigam. Ale wczoraj nie wytrzymałem. Wziąłem zwykłą torebkę i poszedłem zjeżdżać. To było wspaniałe! W końcu na chwilę powróciłem do dzieciństwa. I nieważne, że przy trzecim zjeździe prawie złamałem sobie rękę. Było warto! © / VK

„Mieszka z nami student z Indonezji. Dzisiaj po raz pierwszy zobaczył śnieg”.

  • W stolicy jest pochmurno i pada śnieg. Ja, jako stylowa dziewczyna, założyłam krótkie skarpetki, trampki, płaszcz z szalikiem, okulary. Nie wiem, czym się kierowałam. Wieczorem, czekając na autobus do domu, okropnie zmarzłam. Stałam, głodna i zła, i nagle podszedł do mnie chłopak, z uśmiechem podał kubek kawy i powiedział: „Jesteś taka piękna! Mogę cię czymś poczęstować?”. Dobry nastrój miałam zapewniony na dwa dni. Ale najzabawniejsze jest to, że ten młody człowiek okazał się moim sąsiadem. Teraz często razem pijemy herbatę i poprawiamy sobie nawzajem nastrój. Chyba się zakochałam. © / VK
  • Wczoraj idę przez park. Widzę: ojciec wozi swoje dzieci na sankach, a one się bawią, cieszą. Od razu przypomniałam sobie swoje dzieciństwo, kiedy tata tak samo woził mnie po śnieżnych zaspach. Nawet jeśli na dworze była zamieć, nawet jeśli było mroźnie, nawet jeśli tata był zmęczony. Wczoraj znów mnie ucieszył, nie mógł odmówić. Dziewczynka, 24 lata, i jej tata, 52 lata. Jeździliśmy na sankach i śmialiśmy się. © / VK

Może posiedzimy na ławkach?

  • Wynajmuję mieszkanie na parterze. Zawsze mnie dziwiło, że śnieg przed moim oknem albo w ogóle nie leży, albo szybko topnieje. Teraz tam trawa jest znacznie bardziej zielona, a krzaczki bardziej się rozrosły niż w innych miejscach. Piję herbatę rano przy oknie, patrzę na swoje małe miejsce pod słońcem. Tajemnica mojego szczęścia została odkryta przez tatę: pod ziemią przebiegają tam rury z ciepłą wodą. Ale mimo wszystko, miło jest mieć trochę więcej ciepła. © / Ideer
  • Na ferie całą rodziną wyjechaliśmy na narty. Świetnie się bawiliśmy, a córka po powrocie poszła do przedszkola. Wróciła pierwszego dnia do domu z płaczem. Okazało się, że zapytano ich, jak spędzili ferie, i wyszło na jaw, że była jedyną osobą na początku stycznia, która nie oglądała jakiegoś tam popularnego programu. Mąż się zaśmiał, powiedział, że w przyszłym roku nie będzie wydawać na wakacje.

„Zbudowaliśmy z przyjaciółmi igloo. Nie wyszło zgodnie z kanonami, ale za to pięknie”.

  • To było w 2006 roku, 1500 kilometrów od stolicy. Zima. Zajechaliśmy z kolegą do sklepu wiejskiego. Kolega miał wtedy nowe BMW. Współczesny 35-letni facet, ubrany w czerwony markowy puchowy płaszcz, czerwoną dzianinową czapkę, jakiś jasny sweter, sportowe spodnie, trampki. Chcieliśmy wziąć wodę i coś do przekąszenia, bo przed nami więcej niż godzina drogi. Kolega podchodzi do lady, wyciąga paczkę banknotów, bierze jeden i pyta: „Ma pani wydać resztę?”. A sprzedawczyni ze wsi, oglądając go od stóp do głów, mówi: „Nie będę wymieniać panu pieniędzy — jakoś niezbyt reprezentacyjnie pan wygląda!”. Powiedzieć, że Saszka był w szoku, to mało... No tak, nie w kożuchu i futrzanej czapce, to i nie budzi zaufania. © Siwi fihi / ADME
  • Poniedziałek. Ciężki dzień nauki. Nastrój nie do pozazdroszczenia. Jeszcze i gołoledź, zimno. Idę do domu. I nagle jak się poślizgnę! No cóż, myślę, to naprawdę nieudany dzień. Ale nagle podbiega bardzo przystojny chłopak, krzycząc: „Co upadło — to moje!”, podnosi mnie, po czym pomaga mi się otrzepać i odprowadza do domu. Jesteśmy razem już 1,5 roku, zbliża się nasz ślub. © / VK

„Chyba nie będę się martwić o świąteczne ozdoby”.

  • Pewnego razu, jakieś 10 lat temu, utknęłam bardzo późnym wieczorem w małym samochodzie, w bardzo niebezpiecznej dzielnicy. Samochód porządnie zakopał się w śniegu. Telefon się rozładował. Zobaczyłam, że idzie w moją stronę grupa miejscowych chłopaków, pomyślałam sobie: „No, to wszystko, chyba czas na mnie”. Kiedy się do mnie zbliżyli, chłopcy szybko ocenili sytuację i zaproponowali pomoc. Dosłownie odkopali samochód rękami, wypchnęli go, upewnili się, że wyjechałam na główną drogę i żebym nigdzie więcej nie utknęła. Nie trzeba od razu źle myśleć o ludziach! Miałam wszelkie szanse spędzić noc w zimnym aucie, bo paliwa zostało niewiele. Do tej pory wspominam tych chłopaków z ciepłem. © / Pikabu
  • Przez trzy zimy jeździłem Fordem Fusion. Rano musiałem rozmrażać samochód. W tym także czyścić lód z bocznych lusterek. Niedawno jedno lusterko zostało uszkodzone. Zamawiając części, dowiedziałem się od sprzedawcy, że moje lusterka są wyposażone w elektryczne podgrzewanie... © Sergey. / ADME

A tutaj też lusterka z podgrzewaniem, inaczej być nie może...

  • Gołoledź. Idę w letnich trampkach, jak ekwilibrysta, starając się nie rozbić sobie głowy, naprzeciw mnie idzie dziewczyna. Zatrzymuje się, obserwując, jak przechodzę najbardziej śliski odcinek... Przechodzę, nie upadając, a ona smutno: „A gdybyś upadł, moglibyśmy się poznać. Do zobaczenia!”. Nie wiem, co to było, ale na razie nie chcę zmieniać butów, a nuż się jeszcze spotkamy, i wtedy na pewno upadnę. © / VK
  • Przypomniało mi się. Szłam kiedyś zimą z pracy, zmęczona, no i postanowiłam skrócić sobie drogę przez arkadę między budynkami. A tam wiatr, jak w tunelu aerodynamicznym, i ogromna zamarznięta kałuża, z której tenże wiatr zdmuchnął cały śnieg. Zadzwoniłam do męża: „Wyjdź po mnie mnie, ślisko, a jestem na obcasach”. A sama postanowiłam powoli przemieszczać się wzdłuż ściany, może jakoś dojdę. Ale gdzie tam! Kolejny podmuch wiatru zwalił mnie z nóg i popchnął po lodzie dalej, nie dając wstać! Wyobraźcie sobie oczy mojego męża, gdy podszedł do arkady, a ja, leżąc na plecach, płynnie się z niej wynurzyłam. Z założonymi na brzuchu rękoma, w których trzymam torebkę... © / ADME

Zobaczcie te niesamowite zdjęcia, pokazujące potęgę zimy.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły