20 osób, które wolałyby wcale nie dostać prezentu niż dostać coś tak dziwnego

Ludzie
2 godziny temu

Wybór prezentu bywa sporym wyzwaniem, dlatego tak często wolimy zastąpić go bonem lub kartą podarunkową. Są oczywiście osoby, które mają do tego talent. Zdają się czytać w myślach tych, których chcą obdarować, bo zawsze znajdują coś potrzebnego i niebanalnego. Jednak niektórzy ludzie nie mają tego daru i nie wiemy, czym się kierują, dając swoim bliskim coś, co wywołuje wyłącznie poczucie głębokiego oszołomienia.

  • Był rok 2004. Poznałem dziewczynę. Siedzieliśmy w kawiarni, pierwszy pocałunek. Według jej opowieści, pochodziła z inteligentnej rodziny: tata był dyplomatą, mama lekarzem. Zastanawiałem się, co jej kupić na 8 marca. Zapytałem, czy lubi czytać. Odpowiedziała: „Oczywiście, uwielbiam czytać!”. Kupiłem jej w prezencie wydanie Edgara Poe. Dałem jej bukiet kwiatów i książkę, a ona spytała:
    — Co to jest?
    Odpowiedziałem:
    — Mój ulubiony pisarz. Przeczytaj, spodoba ci się. To klasyka amerykańskiej literatury. Mówiłaś, że lubisz czytać.
    Dziewczyna, trochę oszołomiona, stwierdziła:
    — Miałam na myśli magazyny dla kobiet. © Karn19 / Pikabu
  • Jestem studentką, mam 19 lat. Mój iPhone zaczął się tak nagrzewać, że parzyły mnie dłonie, ekran miał smugi, ciągle się wyłączał. Nie miałam pieniędzy na nowy. Cierpiałam przez dwa miesiące, bardzo zmartwiona, oszczędzałam pieniądze na wymianę. A potem nadszedł 8 marca. Mój chłopak przyszedł z bukietem kwiatów i pudełkiem z obrazkiem iPhona. Byłam zszokowana, wręcz oszołomiona. Moja sąsiadka i siostra wyszły, żeby go obejrzeć. Otworzyłam pudełko... a tam były bilety na koncert. Chłopak zaczął się śmiać: „Ha-ha, myślałaś, że dam ci iPhone’a?”. Wtedy, nie wiadomo, dlaczego, uznałam, że to ja jestem głupia, a nie on.
  • Moja szwagierka dała mi na 55. urodziny zestaw suszonych owoców i orzechów. Kilka tygodni później były jej urodziny i dałam jej drewniane krzesełko do kąpieli. Mój syn powiedział mi później, że szwagierka nie zrozumiała i obraziła się na prezent... © Irina / ADME
  • Koleżanka dała mi kiedyś zestaw tanich syntetycznych majtek (3 sztuki) w jaskrawoczerwonym kolorze. Były tak sztuczne, że chrzęściły jak folia. Ale nie dała mi ich do noszenia, tylko żeby przyciągnąć szczęście lub mężczyznę do domu, nie pamiętam. Pamiętam, że wydrukowała nawet na ulotce instrukcję, jak korzystać z tego pomysłu. Coś o tym, że te majtki powinny być rzucone na żyrandol w centralnym pokoju, z jakimiś właściwymi słowami, i pozostawione tam. W widocznym miejscu. I nie należało zdejmować ich jak najdłużej! Czy metoda działa, czy nie, nie powiem, nie próbowałam, ale prezent zapamiętałam. © / ADME
  • Najgorsze prezenty w moim życiu zawsze były od mojej ulubionej teściowej. Ta kobieta ma zdecydowaną smykałkę do tego, czego nigdy nie powinno się dawać ludziom. Na przykład raz dała mi bluzkę, bardzo ładną, ale w rozmiarze dziecięcym, dla 10-letniej dziewczynki... Na święta przyniosła mi kiedyś czekoladowe cukierki, które miały biały nalot: przeterminowane o 3 lata. Z ostatnich prezentów: jej własna koszula w czerwone róże, w której spędziła z nami wszystkie święta. Postanowiła przekazać mi to cudo w spadku. Boję się wyobrazić sobie, co będzie dalej... © / VK
  • Któregoś dnia poczułam się trochę zawstydzona własną matką. Mama ma dziwne poczucie humoru, potrafi zrobić kiepski żart i śmiać się z niego przez kilka minut. Były urodziny mojego męża. Mama dała mu prezent i poprosiła, żeby otworzył go przy wszystkich. Otworzył pudełko, a tam były bokserki. I to nie takie zwykłe, ale z kreskówkowym Kalmarem na froncie. Byłam zażenowana, a mój mąż się zarumienił. © Mamdarinka / VK
  • Mąż mojej przyjaciółki podarował jej na urodziny drogiego SUV-a, kupionego za ich wspólne (!) pieniądze. Przyjaciółka była zachwycona: zamieściła mnóstwo zdjęć z samochodem i deklaracjami miłości do męża. Tyle że zaraz po urodzinach mąż odwiózł samochód do rodziców, bo koleżanka nie miała prawa jazdy i zawsze bała się jeździć. Przy okazji zarejestrował też samochód na rodziców. Od tamtych urodzin minęły już 2 lata, a koleżanka nadal podziwia „swój” samochód na podwórku rodziców męża, nigdy nim nie jeżdżąc. © / VK
  • Mój mąż dał mi dziwną plastikową chochlę i jedną różę na ósmego marca. Z kwiatów zawsze się cieszę, ale różne sprzęty do domu to nie jest prezent, przynajmniej według mnie. Więc tydzień później celowo złamałam tę chochlę. Mój mąż opowiedział wszystko swojej mamie, która teraz przychodzi do naszego domu w weekendy, aby gotować i uczyć mnie wszystkich swoich przepisów. © / VK
  • Dałam przyjaciółce zestaw kosmetyków, wśród których był dość drogi tusz do rzęs. Specjalnie wybrałam odpowiedni kolor i szczoteczkę, żeby jej się spodobał.
    Po jakimś czasie spotkałyśmy się, zapytałam ją, jak tusz. W odpowiedzi usłyszałam: „Ten tusz do rzęs jest kiepski, nie podobał mi się. Ogólnie rzecz biorąc, zwykle wybieram go sama dla siebie”. Zaśmiałam się razem z nią, ale w głębi duszy poczułam się urażona. Czy nie znalazła innych słów, aby powiedzieć, że prezent jej się nie podobał? © Caramel / VK
  • Były kolega z klasy mojego męża mieszkał w innym mieście i uważał, że to bardzo wygodne, że może się u nas zatrzymać. Był chronicznym darmozjadem, więc po kilku wizytach przestaliśmy go zapraszać, a on nadal nic nie rozumiał. A mój mąż wstydził się wysłać mu bezpośredniego SMS-a.
    Pewnego ranka kolega zadzwonił i powiedział, że jest w naszym mieście w interesach i chciałby u nas przenocować. Poleciłam mu hotel, a on zapytał, dlaczego nie może zatrzymać się u nas. Powiedziałam mu, że jedziemy z wizytą i wrócimy bardzo późno. Zdenerwował się. Po chwili oddzwonił i powiedział, że ma cenny prezent dla naszego dziecka i musi nam go dać. Oznajmił, że posiedzi na podwórku i poczeka na nas, bo jak można zostawić dziecko bez prezentu! No nie, pomyślałam sobie, to nie zadziała.
    Zaproponowałam mu, żeby przyszedł po południu, żeby nie wozić prezentu ze sobą po mieście, bo będzie dla niego niewygodne. Zawsze jest gotów to zrobić, mając nadzieję na darmowy poczęstunek. Właśnie odbierałam dziecko z zajęć, spotkałam się z nim. Wyraził chęć pójścia do restauracji. Powiedziałam: „Nie mam czasu, zajmij się swoimi sprawami, a my pójdziemy dalej. Gdzie jest prezent?”. Zawahał się, po czym poszperał w kieszeniach i uroczyście wyciągnął... karabińczyk do torby. Podał go córce z ważną miną: „Masz, to pamiątka dla ciebie z miasta N!”. Córka wyglądała na zakłopotaną, ale wzięła go, podziękowała i poszłyśmy. Nieco później wysłałam mu wiadomość, że zostajemy na noc w gościach i nie ma sensu na nas czekać. © / ADME
  • Sprawa miała miejsce w latach 80. Mój tata, rybak, przyjechał z rejsu. A rejsy, jeśli ktoś nie wie, w tamtych latach trwały pół roku, a nawet dłużej. Czasami rodzina nie widziała mojego ojca przez prawie rok. W pracy powiedziano mu, żeby pobiegł do komisji związkowej, jeśli ma chwilę. Poszedł. Powiedzieli: „Miesiąc temu był 23 lutego, święto firmy. Dajemy prezenty tym, którzy byli wtedy w rejsie, ale oni ich nie biorą. Idź do pokoju obok, wybierz jeden dla siebie...”. Tata poszedł do następnego pokoju i zobaczył, że komitet związkowy wręcza marynarzom, którzy byli poza domem przez sześć miesięcy, ogromne, rozgałęzione drewniane rogi. ROGI! © / ADME
  • Krewna męża wychodziła za mąż. Pracownik restauracji podszedł do rodziców panny młodej, prosząc ich o zapłacenie za bankiet. Oni zaczęli gorączkowo szukać kopert z prezentami, otwierać je, a pieniędzy było w nich bardzo mało. Tu zaczęła się komedia: matka odebrała wodzirejowi mikrofon i zaczęła strofować gości, że nie spodziewała się tak drogiego wesela, kosztowało prawie 20 tysięcy, a oni dali tak mało. © bookish_snob
  • Syn i synowa przyjaciółki podarowali jej na urodziny portret namalowany przez początkującego artystę. Ale kiedy uroczyście wręczyli prezent solenizantce przy stole, w pokoju zapanowała grobowa cisza... Ponieważ przyjaciółka na portrecie wyglądała tak, jakby była 20 lat starsza i po nieudanej operacji plastycznej... Aby nie urazić dzieci, powiesiła portret na ścianie. © villiss / ADME
  • Świętowałem swoje urodziny w daczy przyjaciela i przyszło kilku jego znajomych. Jeden z nich przyszedł z żoną. Dali mi paterę na ciasto (zajmują się robieniem ciast w domu). Na początku nawet nie zdawałem sobie sprawy, co to jest, myślałem, że to żart. Zapytałem go, co powinienem z tym zrobić. Mamrotał coś pod nosem, że co tylko chcę. Co oni sobie myśleli, wybierając taki prezent, nie wiem. Zostawiłem to coś w daczy przyjaciela. © Albert / ADME
  • Miałam romans w pracy. Cieszyłam się na Dzień Kobiet. Przyszłam, facet nic mi nie dał, ale zawołał mnie potem do pokoju. Weszłam, a tam ogromny bukiet róż. Byłam zachwycona i zapytałam, czy to dla mnie. A on: „Nie, Sierioża kupił to dla swojej Viki. Czyż nie jest piękny?”.
  • Przyjaciele podarowali nam grę planszową. Polegała na tym, że para (mąż i żona lub chłopak i dziewczyna) na zmianę odpowiadają na pytania dotyczące związku. Gra została wymyślona przez jakiegoś guru-psychologa, aby poprawić relacje w parze. Przy piątym pytaniu pokłóciliśmy się, ponieważ nie zgadzaliśmy się z odpowiedzią drugiej osoby. Kłóciliśmy się całą noc. A to tylko gra. © / VK
  • Mówią, że nie zagląda się darowanemu koniowi w zęby, ale jednak... Moja teściowa jest fanką kupowania wszelkiego rodzaju śmieci, a następnie dawania ich w prezencie. Dała mojemu trzyletniemu synowi różowe śpioszki i ciepłe różowe skarpetki w rozmiarze 32. Dla mnie, z moim rozmiarem stopy 40, dała ciepłe skarpetki, rozmiar 35, również różowe. Od około 10 lat maluję paznokcie hybrydą, a teściowa daje mi tanie lakiery, najzwyklejsze, które schodzą po godzinie. Daje mi maski do włosów dla blondynek, mimo że jestem brunetką itd. Daje mi też tony słodyczy, chociaż w domu nikt ich nie je i wszystkie lądują w śmieciach. © / ADME
  • Na parapetówkę przynieśli nam małe pudełko. Powtarzali: „Kupiliśmy to specjalnie dla was!”. Myślałam, że to zwitek pieniędzy albo sztabka złota. W końcu powiedzieli: „Otwórz, zobacz!”. Otworzyłam pudełko, a tam było owalne naczynie ze sklepu z rzeczami po złotówce. © vitaliya.r
  • Moi krewni dali mi kiedyś czapkę z lisa, którą próbowali wyczyścić mąką. Mąka się trzymała! Uroczyście wyjęli ją ze starej poszewki na poduszkę i powiedzieli, żebym sama coś z nią zrobiła. Tak też zrobiłam: wyrzuciłam ją do najbliższego śmietnika. © / ADME
  • Uwielbiam stokrotki. Mówiłam to mojemu chłopakowi setki razy, ale on zawsze daje mi róże. Była taka sytuacja: koledzy z klasy dali mi tulipana na 8 marca. W domu powiedziałam mojemu chłopakowi: „Przynajmniej to nie róże, nienawidzę róż”. I tej samej nocy on dał mi róże. Urodziny. Trzeci rok z rzędu w dniu jego urodzin robię mu niespodzianki: dekoruję pokój balonami, są czapeczki, tort i mnóstwo prezentów. Wieczorem spytałam go wprost: „Podobała ci się niespodzianka?”. Odpowiedział: „Tak, bardzo”. Kontynuowałam: „Też tak chcę”. I wiecie co? Kolejne lata, kolejne urodziny... znowu róże. © Caramel / VK

Wszyscy lubimy dostawać przemyślane i kreatywne prezenty, które świadczą o tym, że darczyńca naprawdę zaangażował się w to, by sprawić nam przyjemność.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły