20 osób podzieliło się zabawnymi i pełnymi ciepła historiami z dzieciństwa

Rodzina i dzieci
dzień temu

Dzieciństwo nie odchodzi, tylko chowa się w nas głęboko, gdzie jest ciepło i spokojnie. W sercu przechowujemy smak jabłek z drzewa i huśtanie się o zachodzie słońca, i bajkę na dobranoc. A także rozbite kolana i pierwsze przewinienia, które, jak się wtedy wydawało, nigdy nie zostaną zapomniane. Wszystkie te chwile teraz wspominamy z nieoczekiwanym ciepłem. To było nasze dzieciństwo. Żywe, nieidealne, ale jakże drogie.

  • Jako dziecko uwielbiałam film Faceci w czerni. Oglądałam go wiele razy. Bawiłam się i udawałam, że jestem tajnym agentem. Znalazłam duży długopis, biegałam z nim, celowałam w ludzi i klikałam, jakbym wymazywała ich wspomnienia. Nosiłam też okulary taty, żeby nie wymazać swoich wspomnień. Pewnego dnia bawiłam się i przypadkowo przewróciłam ulubiony wazon mojej mamy. Była zła i chciała mnie zbesztać, ale powiedziałam jej, żeby poczekała. Wyjęłam okulary taty, założyłam je, wzięłam długopis, wycelowałam w mamę i powiedziałam: „Wazon sam się stłukł, to nie moja wina, nie będziesz na mnie krzyczeć! Klik!”. Nie zadziałało, musiałam stanąć w kącie. © Ward 6 / VK
  • Pamiętam dzień, kiedy tata zabrał mnie do swojej pracy. Klasy podstawowe zostały przyprowadzone do wiejskiego klubu na przedstawienie świąteczne. Tata pracował wtedy w tym klubie jako dekorator. Potem wszyscy zostali zabrani przez rodziców, a on wziął mnie do swojego gabinetu. Pamiętam, że pięknie pachniało tam słodyczami i farbą olejną. Było to małe pomieszczenie pod dachem, którego jedna ściana była nachylona pod kątem. Na niej zamocował uchwyty na flamastry, pędzle, ołówki, żeby wszystko było pod ręką, a na dole postawił ogromny stół. Stał na nim czajnik i stary magnetofon szpulowy. Siadłam w fotelu, ojciec włączył coś zagranicznego, poczęstował mnie pyszną herbatą z czekoladkami, bo święta to jedyny czas, kiedy można ich jeść pod dostatkiem. Potem dał mi poplamioną farbą, ale ogromną kartkę papieru. I mogłam na niej rysować co chcę, brać flamastry i farby. A było ich tyle, że to nie nasze zestawy 5-6 kolorów. I całe życie było jeszcze przede mną i wydawało się, że w przyszłości czekają mnie tylko dobre rzeczy. Przyszłość, oczywiście, była wieloma rzeczami. Ale ten mroźny dzień został ze mną na zawsze. © Amalteya / Pikabu
  • Miałyśmy z przyjaciółką po 12 lat, uczyłyśmy się całować na pomidorach. Poszłyśmy do ogródka babci, zerwaliśmy największe i pobiegłyśmy do domu. Siedzimy tam, całujemy pomidory, a wtedy babcia wpada do domu i krzyczy: „Gdzie wzięłyście moje pomidory, zostawiłam je na przetwory!”. Najadłyśmy się wstydu. Potem codziennie podlewałyśmy konewkami pomidory babci.
  • Rodzice wysłali mnie na wieś. Niespodziewanie dostałam pierwszego okresu. Siedziałam w szopie i płakałam. Babcia bez słowa pobiegła do sklepu. A dziadek przykucnął obok mnie i powiedział: „Czemu beczysz jak owca, tu masz serduszko!” — i dał mi małe serduszko z drutu. Przez długi czas trzymałam je w szkolnym piórniku na pamiątkę.
  • Rok 1993. Jesień. Mam 14 lat. Idę do ojca.
    — Ojcze, daj mi coś ciekawego do czytania!
    Ojciec zdejmuje z półki książkę Remarque’a, Czarny obelisk.
    — Masz, przeczytaj. To poważna książka. Powiedz mi później, co zrozumiałeś.
    Przeczytałem ją. Podobała mi się. Naprawdę interesująca. Poszedłem do ojca zwrócić książkę.
    — I jak?
    — Świetna! Naprawdę mi się podobała. Jest głęboka.
    — Rozumiem. Coś jeszcze?
    Proszę, powiedziałem. I wręczyłem mu 50 złotych. Było między stronami jako zakładka. Ojciec wziął ją, obrócił w dłoniach, spojrzał na nią.
    — Za późno.
    — Co za późno?
    — Za późno dla ciebie, mój synu, żebyś zaczął czytać poważne książki. © Told / VK
  • Tata zabrał mnie na spacer. Kupił mi lody. Sprzedawczyni, nakładając lody, powiedziała zalotnie: „Taki młody i z dzieckiem”. I uśmiechnęła się kokieteryjnie. A ja krzyknęłam: „To mój tata! On nie jest z dzieckiem, on jest ze mną”.
  • Kiedy miałem 7 lat, ojciec zabrał mnie ze sobą do pracy. Pracował jako nurek. Zobaczyłem, jak czterech wielkich mężczyzn pomogło mojemu ojcu założyć kombinezon do nurkowania, a on, wyglądając jak astronauta, obciążony ciężarkami, zszedł po rampie do czarnej wody. Bardzo się o niego bałem, ale nie okazywałem tego. Mężczyźni musieli jednak zauważyć, jak bardzo się martwię, i pozwolili mi porozmawiać z ojcem przez telefon. Potem jedliśmy w stołówce naprawdę smaczny makaron i piliśmy kompot. I pozwolili mi poprowadzić prawdziwy holownik nurkowy. Było fajnie, a to było 55 lat temu. © MAPK.TBEH / Pikabu
  • Miałam jakieś pięć lat. Moja ciotka mieszkała w mieszkaniu naprzeciwko. Kochała mnie i często przynosiła mi słodycze. Pewnego dnia zrobiła tartę jajeczną. Podeszła do mnie, otworzyła pokrywkę pojemnika i pokazała mi, jakie pyszności przyniosła tym razem. Poczułam smród jajek i od razu mdłości.
    — Spójrz na to! Spodoba ci się! Proszę, weź gryza.
    — Ciociu, spróbuję później, dobrze?
    Ale ciocia nie przestawała mnie przekonywać, a potem wzięła kawałek i włożyła mi go do ust. Natychmiast pobiegłam do toalety i zwymiotowałam. Potem już nigdy nie kazała mi nic jeść. © Siji Ram / Quora
  • Myślałem, że nazywanie rodziców po imieniu jest fajne. Byłem pod dużym wpływem filmów dla nastolatków. Nie miałem pojęcia, że to brak szacunku. W każdym razie, pewnego dnia moja mama przyszła do szkoły na zebranie rodziców. Szedłem z kolegami, zobaczyłem ją i krzyknąłem: „Cześć, Maria”. Czułem się jak fajny facet z filmu. Moi przyjaciele również uważali, że to bardzo fajne mówić do mamy po imieniu. Mówiłem więc tak dalej, a ona siedziała cicho. Kilka dni później mój tata usłyszał, jak nazywam moją mamę Marią, i ostro mnie zbeształ za moją bezczelność. © Gizem / Quora
  • Moja mama lubi wspominać, jak kiedyś zobaczyłam na ulicy bezdomnego z długą siwą brodą i z jakiegoś powodu pomyślałam, że to Święty Mikołaj. Zaczęłam skakać ze szczęścia, złapałam mamę za rękę i podbiegłam do niego, żeby zapytać, czy ma dla mnie prezent. W tym momencie stał w pobliżu kosza na śmieci, grzebiąc w nim, i nie usłyszał od razu, że do niego mówię. Kiedy się zorientował, zaczął się uśmiechać, powiedział mi, że jest naprawdę miłym Mikołajem, a potem wyjął kolorową pokrywkę z kosza i dał mi ją! Moja mama mówi, że nigdy nie widziała mnie tak szczęśliwej. © Caramel / VK
  • Zaprosiłem do domu dziewczynę, żeby wytłumaczyć jej matematykę. Przyszła z podręcznikiem i weszła do mojego pokoju. Usiedliśmy przy stole i przez ponad godzinę zbierałem się na odwagę, żeby ją pocałować. To był mój pierwszy raz. Kiedy w końcu dotknąłem jej ust, zauważyłem, że ktoś za mną stoi. Tak, to była moja mama, trzymała tacę z jedzeniem i po prostu się na mnie gapiła. Potem zostawiła tacę na stole i wyszła z pokoju. Tego dnia w ogóle się nie odzywaliśmy. Nauczyłem się jednak zamykać drzwi. © Shivendra Pandey / Quora
  • Kiedy miałam 8 lat, poszłyśmy z mamą do parku. Dała mi trochę pieniędzy na gry. Położyła się na leżaku, żeby się zrelaksować. Kupiłam żetony i rozejrzałam się: były wyścigi, bilard, piłkarzyki. I mój ulubiony pinball. Rozegrałam jedną partię, a następnie przeszłam do automatu z pluszakami. Moją uwagę przykuł uroczy miś, bardzo chciałam go mieć. Pamiętam, jak przyciskałam twarz do szyby, mając nadzieję, że będę mogła grać. Ale nie pozwolono mi ze względu na mój wiek. Byłam zrozpaczona. Obserwowała mnie jakaś dziewczyna. Zapytała, czy chcę coś stamtąd. Przytaknęłam, ale pomyślałam, że mama będzie zła. Dziewczyna zapytała, czego dokładnie chcę. Wskazałam na misia. Wyciągnęła żetony i zaczęła grać. Krzyknęłam z radości, gdy w końcu mi go wręczyła. Podałam jej moje pieniądze, ale odmówiła ich przyjęcia, mówiąc: „Jeśli kiedykolwiek zobaczysz smutną osobę, spróbuj jej pomóc. W ten sposób mi się odwdzięczysz”. Nigdy o niej nie zapomniałam. O nieznajomej, która była dla mnie tak miła. Wydała własne pieniądze, by wywołać uśmiech na mojej twarzy. © Sami Darby / Quora
  • W drodze z pracy do domu poszedłem do sklepu, kupiłem mięso, ziemniaki, zieleninę, ale zapomniałem o chlebie. Zadzwoniłem do mojej młodszej córki, która akurat przechodziła obok sklepu. Przyszła i przyniosła chleb. W pobliżu mamy piekarnię, chleb był jeszcze ciepły. Nie mogła się oprzeć, oderwała kawałek i zjadła po drodze. Wyciągnęła go do mnie i spojrzała mi w oczy. A ja przypomniałem sobie tego dzieciaka, któremu mama dawała złotówkę i wysyłała go po chleb. I jak go później karciła za oskubanie bochenka ze wszystkich stron. Ech, to było dawno temu. Można było ją zrozumieć, miała jeszcze dwójkę dzieci i męża, których trzeba było nakarmić tym chlebem. I chłopiec to wiedział, ale chleb był bardzo świeży, jeszcze ciepły, a jego zapach był niewyrażalny. Przycisnąłem córkę do siebie, przytuliłem i pocałowałem. I już nie puszczę. Nie musi widzieć łez ojca spływających po policzkach. © Cepewa / Pikabu
  • W mieszkaniu moich rodziców mieliśmy antresolę. Była to półka pod sufitem z zamykanymi drzwiami, gdzie trzymaliśmy cebulę. Siedziałam w kuchni i słyszałam stamtąd wiele odgłosów skrobania. Byłam głupiutką dziewczynką i nic mądrzejszego nie przyszło mi do głowy, niż pomyśleć, że to skrzat. Byłam zachwycona i zaczęłam dawać mu prezenty: kawałek sera, winogrona, chleb. A następnego dnia, postawiwszy stołek na krześle, wspięłam się, by sprawdzić, i nie było tam nic z moich podarunków. Nie mogłam w to uwierzyć! Aż pewnego dnia zobaczyłam mysz, która wcinała moje prezenty i nie zdążyła uciec. Od tamtej pory nie wierzę już w skrzaty. © Told / VK
  • Razem z przyjaciółką zakopałyśmy wiadomość na przyszłość. Pamiętam ten dzień bardzo dobrze, było lato, miałyśmy po 10 lat, niedawno oglądałyśmy jakiś film, w którym główni bohaterowie odkopywali kapsułę czasu. Wzięłyśmy od babci słoik, kartki i napisałyśmy sobie wskazówki, pytania i życzenia. Planowałyśmy otworzyć go, gdy skończymy szkołę i będziemy miały 18 lat. Teraz ja i moja przyjaciółka mamy po 25 lat i nadal nie pamiętamy, gdzie zakopałyśmy tę cholerną wiadomość! © Caramel / VK
  • Moja babcia często zaciągała mnie do kuchni, by nauczyć mnie gotować. Mówiła, że to niezbędna umiejętność, jeśli chcę znaleźć przyzwoitego i bogatego męża. Wtedy jej uwierzyłam. Dzień i wieczór stałam przy kuchence i uczyłam się gotować zupy, smażyć naleśniki i piec różne ciasta. Teraz mam chłopaka, jeszcze nie męża, ale już niedługo. Jest programistą, dużo zarabia, więc nigdy dla niego nie gotuję. Wszystko zamawiamy na dowóz, nawet nie mamy w domu porządnej kuchenki! Och, babciu, gdybyś mogła mnie teraz zobaczyć. Pewnie byłabyś dumna, bo nauczyłam się gotować i znalazłam bogatego męża, ale nie gotuję całymi dniami! © Caramel / VK
  • Moje ulubione wspomnienie z dzieciństwa pochodzi z przedszkola. Wyraźnie pamiętam, jak wracałam do domu i siadałam przy kuchennym stole, gdzie mama dawała mi kanapkę, szklankę mleka i serwetkę. Pytała mnie, jak mi minął dzień. Potem bawiłyśmy się razem. Byłyśmy tylko we dwie. Potem szłam rano do przedszkola, a moje rodzeństwo szło na cały dzień do szkoły. Był to również ostatni rok, kiedy moja mama zajmowała się domem. Rodzice rozwiedli się i mama musiała pracować na dwa etaty. Nie mogłam już spędzać z nią zbyt wiele czasu, a jeśli byłyśmy razem, to także z czwórką mojego rodzeństwa. Pielęgnuję wspomnienia z czasów, gdy byłyśmy tylko ja i mama. © Angela Leshuk / Quora
  • Byłam bardzo dociekliwa. Badałam różne rzeczy na moim podwórku i z moimi przyjaciółmi na ulicy. Zawsze wracałam do domu brudna, z jakimś znaleziskiem, mama często mnie karciła, żebym nie przynosiła do domu żadnych paskudnych rzeczy. Pewnego razu długo kopałam w ogrodzie w poszukiwaniu czegoś ciekawego i ku mojemu zdumieniu wykopałam kreta:
    — Mamo, mamo, zobacz, jaki straszny piesek — popędziłam do niej z łupem, pewna, że wykopałam pieska.
    Od tamtej pory mama boi się kretów. I chyba też trochę mnie. © Caramel / VK
  • Wygrałam konkurs w przedszkolu. Były dwie nagrody: jedna za pierwsze miejsce i jedna za drugie. Jako zwycięzca miałam możliwość wyboru. To były pluszaki: śnieżnobiały puszysty piesek i pluszowa wiewiórka. Wybór był oczywisty! Byłam taka szczęśliwa. Wróciłam do domu, dumnie tuląc nagrodę, a babcia zabrała mi tego pieska ze słowami: „Taka zabawka tylko na 15 minut, pobrudzi się zaraz!”. Byłam zrozpaczona. Moja mama była w szpitalu, nie mogła się za mną ująć. Ojca to nie interesowało. Skarżyłam się, ale bezskutecznie. Ogólnie rzecz biorąc, dostałam tę zabawkę w swoje ręce 15 lat później, kiedy byłam już na 4 roku studiów. Była jak nowa, bo przechowywana w torbie na strychu, ale to już nie było to samo. © Overheard — They’re talking about you here / VK
  • Pamiętam, że byłam mała, jeszcze w przedszkolu, kiedy w bardzo oryginalny sposób złożyłam mamie życzenia na dzień matki. W przedszkolu zorganizowano przedstawienie. Dzieci powiedziały wiersze. A ja, oczywiście, zapomniałam swojego. Stałam, milczałam. Nauczycielka wyszeptała, żebym coś powiedziała. I wtedy zaczęłam śpiewać na całą salę: „Biełyje rozy...”. Z miną, jakbym była na koncercie. Mamy były w szoku, moja śmiała się jak szalona. Powiedziała, że to najbardziej oryginalny prezent, jaki kiedykolwiek dostała. © Mamdarinka / VK

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły