Wspomnienia z dzieciństwa to małe kawałki przeszłości, które zostają z nami na zawsze. Mogą być radosne, na przykład gdy wspominamy lato na wsi, lub smutne, gdy przychodzą nam na myśl dawne porażki. Czasem wydaje się, że te chwile są już dawno zapomniane, ale wystarczy poczuć znajomy zapach lub usłyszeć starą piosenkę i już wspomnienie zostaje odblokowane, a my na chwilę zanurzamy się w przeszłości.
- Pomysł udania się do Bodajbo w celu wydobycia złota wydawał się całkiem logiczny i normalny dla mnie i mojej koleżanki w trzeciej klasie. Na lekcjach geografii powiedziano nam, że wydobywano tam złoto.
Pamiętam, że kiedy się szykowałam, ukryłam latarkę, zapałki i sól na szafce w korytarzu. Martwiłyśmy się tylko, skąd wziąć pieniądze na pociąg. I wtedy... Spojrzałyśmy na wyrwaną z atlasu kartkę i okazało się, że to złotonośne Bodajbo jest niedaleko od nas, dosłownie kilka centymetrów na mapie. W pociągu planowałyśmy schować się przed konduktorem.
Jak dwie dziewczynki bez opieki dorosłych miałby wejść do wagonu, jak przekonać wszystkich, żeby się odwrócili i nas nie zauważyli, jak iść do toalety po drodze... te myśli z jakiegoś powodu nie zaprzątały naszych ślicznych głów. Co za problem, prawda? To tylko kilka centymetrów do przejścia. Poza tym mamy latarkę, sól i zapałki! © UtkaLalafan / Pikabu - Kiedy byłam dzieckiem, uwielbiałam bawić się w piaskownicy, bo zawsze mogłam znaleźć tam coś ciekawego. Mieszkaliśmy w domu, na podwórku wszystko było moje, żadnych obcych dzieci. Szczególnie lubiłam znajdować słodycze zawinięte w folię, a także monety, pieniądze i zabawki, które były starannie i bezpiecznie zapakowane. Co to była za radość budzić się i biec prosto do piaskownicy, by znaleźć kolejną niespodziankę! Czasami nic nie znajdowałam. Dopiero gdy podrosłam, zrozumiałam, że jeśli nie znalazłam niczego w ciągu dnia, to znaczy, że tata nie schował tam niczego wieczorem. © Nie każdy to zrozumie / VK
- Druga czy trzecia klasa, wszyscy byli rozsadzeni na zasadzie: chłopak z dziewczyną. Na święto chłopaka dałam koledze z ławki prezent, a potem w klasie nastąpiła zamiana miejsc. A 8 marca mój były sąsiad zdecydował, że skoro teraz siedzi z inną dziewczyną, to powinien dać jej prezent. A mój obecny sąsiad uznał, że prezent powinna dostać ta dziewczyna, która dała mu go wcześniej. W rezultacie tamta dziewczyna dostała dwa prezenty, a ja nie dostałam żadnego. W szkole nie pokazałam niczego po sobie, ale po powrocie do domu płakałam, bo to było bardzo przykre. Tata nie mógł znieść łez swojej ulubionej córki i poszliśmy do sklepu z zabawkami. Weszliśmy do środka, a tata powiedział: „Wybierz cokolwiek chcesz, jakikolwiek prezent ci się spodoba!”. Wybrałam wtedy niesamowity zestaw naczyń dla dzieci, drogi, ale tata mi go kupił i byłam wtedy najszczęśliwszym dzieckiem na świecie! © ***** !! / Dzen
„Do 16. roku życia świętowałam każde urodziny na wsi, gdzie nie było sklepów. Moja mama zawsze napełniała miskę słodyczami, piernikami i ciastkami”.
„Ani ja, ani moi przyjaciele nigdy nie przywiązywaliśmy szczególnej wagi po posiadania tortu, ponieważ kluczową i najważniejszą rzeczą w tej uroczystości było złożenie życzeń i zdmuchnięcie świeczek. A można je zdmuchnąć z dowolnego dania!”.
- Od przedszkola rysowałem lepiej niż inne dzieciaki, a do tego bardzo szybko. W szkole podstawowej wszyscy byli przyzwyczajeni do mojego talentu artystycznego, ale kiedy przeniosłem się do szkoły średniej, nowa nauczycielka (bardzo niemiła) nie wiedziała o moich zdolnościach. Spędziła całą lekcję, próbując nauczyć wszystkich, jak narysować ludzką twarz. Dała mi pogadankę, mówiąc, że najpierw trzeba narysować krzyżyk cienkimi liniami, potem kółko, a następnie nadać mu kształt jajka. Krzyczała dziko na każdego, kto narysował niewystarczająco jajowatą twarz. Kiedy podeszła do mnie w środku lekcji, zobaczyła całkowicie pustą kartkę papieru. Zaczęła krzyczeć, że jestem beztalenciem i dostanę dwóję, jeśli nie narysuję tego, co wyznaczyła, przed dzwonkiem. To było dla mnie wyzwanie. Narysowałem nauczycielkę, bardzo pięknie, ale jajowatą głowę przedstawiłem odwrotnie, to znaczy na górze była spiczasta część. Nauczycielka wpadła w histerię i wezwała rodziców. A co najśmieszniejsze: powiedziałem im wszystkim naraz, że to ona nauczyła nas rysować w taki sposób i bez jej rad rysowałbym lepiej. W końcu nie zapomniała o tym, zemściła się, a jedyna dwójka na moim świadectwie była z rysunku, którego uczyła. © Alexander A. / Dzen
- Miałam jakieś 8 lat. Zapytałam mamę przed urodzinami, co mi kupi. A ona odpowiedziała: „Nic. Zapomniałam o twoich urodzinach”. Strasznie się rozpłakałam! Wtedy mama powiedziała, że żartowała, wyjęła prezent i dała mi go.
Mam 51 lat. Nie lubię swoich urodzin, od miesiąca bardzo się denerwuję. Ciągle się boję, że wszyscy zapomną o moich urodzinach i nie złożą mi życzeń. © larizya1 / Dzen - Pamiętam: miałem 14 lat. Na zewnątrz maj. Bardzo gorąco. Ostatnie zajęcia w szkole zostały odwołane. Pobiegłem do domu. W domu wziąłem kilka złotych i kupiłem bochenek razowego chleba. Nikogo nie było w domu. Rodzice w pracy. Zjadłem pół bochenka w drodze ze sklepu spożywczego, w domu zrobiłem kompot z suszonych owoców i cukru (mama niedawno mnie nauczyła), wyjąłem książkę i zniknąłem w równoległej rzeczywistości.
Kiedy przyszli rodzice, z trzylitrowego garnka kompotu i bochenka nie zostało nic. Nigdy w życiu nie czułem się tak dobrze... © MichaeIAngeI / Pikabu
Ten sam rowerek, te same dzieciaki, ale 20 lat później
- Miałam chyba z 10 lat. Mieszkałam u babci, bo rodzice się rozeszli i nie mieli dla mnie czasu. A babcia dyskretnie uczyła mnie kobiecych umiejętności: szycia, robienia na drutach, haftowania, przędzenia na kołowrotku, gotowania i tak dalej. Przyszłam ze szkoły, odrobiłam lekcje, ruszyłam na spacer, a babcia zwróciła mi uwagę, że jeszcze nie zrobiłam zadanej przez nią rzeczy na drutach. Zrobiłam kilka rzędów, w pośpiechu, bo moi przyjaciele byli już na podwórku! I już, zrobione, hurra, mogę biec! Rzuciłam robótkę i pobiegłam. Następnego dnia popatrzyłam na to, co zrobiłam na drutach, i zobaczyłam, że ćwiczenia przyniosły efekt, wszystko jest takie gładkie i schludne! Ale jestem zdolna!
I dopiero kiedy byłam już dorosła i przyjechałam z małym synkiem do babci na wakacje, dowiedziałam się, że babcia wszystkie moje robótki ukradkiem poprawiała, żeby mnie zachęcić. Nie znała pięknych słów, ledwo umiała pisać i czytać, ale jaka była mądra! I jak bardzo za nią tęsknię... © Tigrovetsa / ADME - Moja nauczycielka literatury uwielbiała dzielić się z nami plotkami. Kiedyś powiedziała wszystkim, że siostra jednej z uczennic urodziła dziecko, nie mając męża. Była wobec niej bardzo krytyczna. A ta uczennica była właściwie moją przyjaciółką i powiedziałam jej o wszystkim (nie było jej tego dnia w szkole). Oczywiście doniosła o wszystkim swojej siostrze. Siostra przyszła do szkoły i zrobiła naszej nauczycielce awanturę. Nauczycielka nakrzyczała wtedy na mnie przy całej klasie, że jestem plotkarą. © Taisia / Dzen
- Mieszkałam w domu, w którym toaleta była na podwórku. Brat cioteczny powiedział, że powinnam wrzucić drożdże do toalety, będzie fajnie! Wzięłam kilogramową paczkę drożdży i latem, w upalny dzień, wrzuciłam ją do toalety. I wtedy to była naprawdę zabawa dla całej ulicy, z wyjątkiem mnie, bo zostałam ukarana za takie okrucieństwo. © K. N. / Dzen
„Babcia mówiła, że powinnam zjeść tyle pierogów, ile mam lat. Ta cudowna manipulacja działała do 14. roku życia. Często tęsknię za babcią”.
- Mama pracowała w szkole, uczyła muzyki i prowadziła szkolny chór. Co roku chór szkolny występował dla wszystkich ważnych osób w mieście. Mundurek był standardowy: biała koszula, niebieska spódnica dla dziewczynek, niebieskie spodnie dla chłopców. Oczywiście dziewczynki miały mieć białe rajstopy. Cóż, wszyscy tak zakładali z wyjątkiem mojego taty.
Moja mama wyszła wcześniej i zostawiła tacie zadanie ubrania mnie i odprowadzenia na miejsce występu. Byłam w pierwszej klasie, pierwszy raz śpiewałam w chórze przed publicznością. Założyłam bluzkę, spódnicę, ale nie mogłam znaleźć rajstop. Pomógł mi tata. Wprawdzie nie znalazł białych, ale znalazł jaskrawoczerwone. Mimo moich oporów zabrał mnie do mamy w czerwonych rajstopach. Mama w szoku, ja we łzach, bo wyróżniałam się od wszystkich w chórze. Mama postawiła mnie w drugim rzędzie, żeby nikt nie widział moich rajstop. Mnie też nie było widać, bo ci, którzy byli ode mnie wyżsi, stali przede mną. I ja nikogo nie widziałam. © Ninaeva / Pikabu - Pamiętam taki dzień: odwiedzam moją ulubioną ciotkę Walę, siostrę mojej mamy. Budzę się wczesnym rankiem z wrzaskliwym śpiewem kogucika, zajączkami na suficie, pamiętam, że jestem gościem i będę mieszkać z ciocią Valą i wujkiem Tomkiem przez miesiąc! Hurra! Przez cały miesiąc mój brat i ja pracowaliśmy w ciągu dnia. Był sezon sianokosów, tak to już jest. A wieczorami wychodziliśmy z przyjaciółmi, pływaliśmy do białego rana, jedliśmy truskawki z mlekiem, jeździliśmy z wiatrem na motorze i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej! Zazdrościłam sobie, naprawdę! © Valentinka.97 / Pikabu
- Pierwszy raz w szóstej klasie, ze łzami w oczach, poprosiłam mamę o parę nylonowych pończoch. Był kwiecień: w dzień wszystko topniało, a w nocy zamarzało. Wstałam wcześnie, ubrałam się, założyłam nową zieloną kurtkę, pończochy, buty i poszłam. Nie dochodząc nawet do szkoły oddalonej o 100 metrów, poślizgnęłam się i wpadłam całym ciałem w błotnistą kałużę! Wstałam oblepiona błotem, a pończochy na kolanach miałam podziurawione. Szlochałam, a mama śmiała się do łez, że taka piękna wróciłam do domu. © Yuzhanka / Dzen
„Na zdjęciu mam 3 lata. Jestem ciekawska, nieustraszona i towarzyska. Kiedyś straszyli mnie czarownicą w piwnicy, a ja chodziłam tam z kanapkami, żeby ją poczęstować. Teraz mam 35 lat”.
- Moi rodzice rozwiedli się, gdy miałam 7 lat. Ich ostatnim prezentem dla mnie była futrzana torebka w kolorze mleka, z pyszczkiem kota. Przechowywałam ją z pietyzmem.
Mój ojciec zamieszkał w stolicy. Jeździłam do niego 2 razy w roku, wracałam z mnóstwem prezentów. I zawsze moja babcia, z którą mieszkałam, uprzejmie dzieliła moje rzeczy między wszystkich krewnych. Wszystko, w tym spodnie, skarpetki, koszulki, zabawki.
Byłam bardzo rozgoryczona. Potem zaczęłam zauważać, że moje rzeczy znikają: klocki, lalki, kosmetyki dla dzieci. Kiedyś przyjechałam w odwiedziny do kuzynki i zobaczyłam na strychu moje zabawki i kożuch. Babcia powiedziała, że mam tyle rzeczy, że się bez nich obejdę.
Pamiętam, że to były moje urodziny. Przyszli goście i przynieśli mi moje własne rzeczy ze słowami: „To dla ciebie w prezencie. Wszystkiego najlepszego!”. I wręczyli mi moją torebkę! Tę, którą mama i tata dali mi, kiedy byliśmy jeszcze rodziną, a w niej był mój makijaż, moje spinki do włosów.
Nie powiedziałam ani słowa. Byłam zszokowana ich zuchwałością! © Bfaller / Pikabu - Kiedyś obudziłem się z gorączką. Mama dotknęła mojego czoła, dała mi jakieś tabletki i powiedziała, że nie pójdę dziś do szkoły. Kiedy wyszła do pracy, włączyłem telewizor, a tam leciał D’Artagnan i Trzej Muszkieterowie. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie! Był rok 1980. © LeoMardo / Pikabu
- Miałam 5 lat. Zostałam wysłana na lato do domu mojej babci. Były tam kury, gęsi i łańcuchowy pies Polkan, zły jak tysiąc diabłów. Pewnego dnia obraziłam się na babcię i wyszłam z domu. Cała wieś mnie szukała! A potem wszyscy byli przerażeni, gdy wyczołgałam się z psiego boksu żywa, zdrowa i wyspana. Kiedy wyszłam z domu, poszłam do Polkana i zasnęłam w jego budzie, a on mnie pilnował. Nie był taki zły, naprawdę.
- Na naszym podwórku była duża huśtawka. I jak się namówiło starsze dziewczynki (my same nie miałyśmy dość siły), to można ją było tak rozkręcić, że leciało się wysoko, wydawało się, że na czubki drzew. A drzewa były zielono-zielone, a na ich wierzchołkach liście były żółte i długie (nie pamiętam dlaczego, albo była już jesień, albo wieczorem słońce je tak złociło). I w najwyższym punkcie huśtawki widać te żółte liście, nazywaliśmy je bananami. Starsze dziewczynki mnie huśtały, a moje koleżanki w tym samym wieku skakały obok mnie i krzyczały: „No widzisz? Widzisz banany?!”. A ja je widzę! Nawet teraz. Jakby to było wczoraj. © irenion / Pikabu
„Moja babcia Zina. Była czuła i bardzo miła. Zawsze starała się mnie utuczyć i nakarmić. Robiła najlepsze naleśniki, jakie jadłem w życiu”.
- Na 10. urodziny dostałam skromne złote kolczyki. Ale nauczycielka kazała mi je zdjąć i wrzuciła do biurka. Przyszłam po lekcjach, a kolczyków nie było! A nauczycielka złośliwie powiedziała: „Nie zostałam zatrudniona, żeby ich pilnować!”. Zalałam się łzami. I nagle do sali weszła moja mama. Była wtedy na urlopie macierzyńskim z moim młodszym bratem, przyjechała po mnie, żeby pójść do stomatologa dziecięcego. Szybko zrozumiała sytuację i tak ekspresyjnie spojrzała na nauczycielkę, że ta natychmiast znalazła moje kolczyki w drugiej szufladzie biurka. Mama włożyła mi je do uszu i powiedziała: „Pozwalam mojej córce nosić te kolczyki do szkoły. Zasłużyła na nie swoją doskonałą nauką. Jasne?”. Od tamtej pory nie było żadnych pytań o moje kolczyki. Warto zauważyć, że połowa dziewcząt w naszej szkole nosiła kolczyki. Dlaczego mnie akurat się czepiali, nie wiem.
- Kiedy miałem 5 lat, chodziłem, kręcąc głową i mówiąc: „Mam oko w uchu”. Moja mama myślała, że wariuję albo gadam głupoty, ale postanowiła zabrać mnie do szpitala. Tam lekarz zbadał mnie i nie mógł powstrzymać śmiechu. Okazało się, że przez przypadek włożyłem do ucha plastikowe oko, które zwykle wszywa się do miękkich zabawek. Skończyło się na tym, że musiałem spędzić 4 godziny z odkurzaczem przymocowanym do głowy, aż oko wypadło mi z ucha. © Nie każdy to zrozumie / VK
- Mam niesamowity scenariusz, do którego regularnie uciekam myślami przed presją dorosłości. To tam jestem szczęśliwa z definicji!
Mam jakieś 6-7 lat. Jest lato, jestem na dziedzińcu mojego dziewięciopiętrowego bloku w Krasnodarze. Słońce wschodzi z drugiej strony domu, więc plac zabaw jest jeszcze zacieniony i cichy. Inne dzieci jeszcze nie wyszły, jestem sama na huśtawkach, a cały plac zabaw jest mój!
Gdzieś z otwartego okna słyszę początek piosenki Bravo, która odbija się od ścian sąsiednich domów.
A ja huśtam się na huśtawce... Skrzypienie, skrzypienie, skrzypienie...
Mam na sobie białą sukienkę z zielonymi marchewkami i skrzydełkami na ramiączkach.
Obok mnie położyłam emaliowaną puszkę na mleko.
Teraz trochę pojeżdżę i pobiegnę do domu, gdzie mama i tata wciąż są żywi i młodzi. Rodzice zrobili jajecznicę i wszyscy czekają na mnie ze śniadaniem. Mój brat i babcia też są w domu. Teraz przyjdę i zjemy śniadanie, wypijemy kawę i mleko. A radio będzie śpiewać: „Dzień dobry, dzień dobry i dobry dzień!”.
I wszystko fajnie, i całe życie przed nami, i żadnych problemów! © Kontragaika / Pikabu
Dzieciństwo to czas beztroski i szczęścia. Ale dzieci, które dorastały kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu, będą wspominać zupełnie inne rzeczy niż współczesne dzieciaki. Zobaczcie, jak zmieniło się dzieciństwo na przestrzeni ostatnich lat.