15 osób, które miały naprawdę pechowy dzień

Cześć, Jasna Strono!
Mam dwoje wnuków, których uwielbiam, ale nie jestem już tak sprawna i pełna energii jak kiedyś. Mam 65 lat, jestem na emeryturze i nie mam już tej nieskończonej siły, którą dysponowałam dawniej. Przez to coraz trudniej jest mi za nimi nadążyć.
Starałam się jednak jak najczęściej spędzać z nimi czas i opiekować się nimi, kiedy tylko miałam okazję, bo naprawdę ich kocham. Ostatnio jednak sytuacja się zmieniła. Mój syn i synowa zapytali, czy mogłabym zajmować się dziećmi częściej, bo ich opiekunka zrezygnowała.
Długo się nad tym zastanawiałam i powiedziałam, że się zgodzę, ale pod warunkiem, że będą respektować trzy zasady, które wprowadzę. Syn zapytał, jakie to zasady, więc mu je przedstawiłam.
Zasada nr 1: Zero słodyczy w moim domu. Jeśli chcą cukierków albo coli, dostają je od rodziców, nie ode mnie.
Zasada nr 2: Zero nocowania. Nie jestem ani przedszkolem, ani hotelem. Kocham ich, ale potrzebuję też własnego odpoczynku.
Zasada nr 3: Zero niespodziewanego podrzucania dzieci. Muszę z góry wiedzieć, kiedy mam się nimi zająć.
Syn uznał, że zasady są uczciwe i łatwe do przestrzegania, więc ustaliliśmy, że będę opiekować się wnukami trzy razy w tygodniu. Jednak w zeszłym tygodniu synowa złamała zasadę nr 3. Niespodziewanie pojawiła się u mnie w południe z dziećmi, a mnie nie było w domu.
To był mój wolny dzień i wyszłam spotkać się z przyjaciółmi. Synowa zadzwoniła i zażądała, żebym natychmiast wróciła. Powiedziała, że ma awaryjną sytuację w pracy i muszę wziąć dzieci na kilka godzin.
Spytałam, co stało się z jej opiekunką, a ona odparła, że ta miała mieć wolne, więc synowa niczego nie załatwiła. Było mi jej szkoda, naprawdę, ale przecież ustaliłam zasady nie bez powodu — powrót do domu zająłby mi ponad godzinę. Błagała mnie, ale odmówiłam i powiedziałam, że musi znaleźć inne rozwiązanie.
Tego samego wieczoru zadzwonił do mnie syn. Powiedział, że jego żona dostała pisemne upomnienie za nieobecność w pracy podczas nagłego wezwania, bo musiała zająć się dziećmi. Przeprosiłam, ale przypomniałam mu, że ja też potrzebuję czasu dla siebie. Moje życie nie kręci się wokół jego dzieci.
Od tamtej pory się nie odezwali ani mnie nie odwiedzili. Teraz zastanawiam się, czy postąpiłam słusznie, trzymając się swoich zasad. A może powinnam była jednak przyjąć dzieci?
Z poważaniem
Lisa R.
Dziękujemy za podzielenie się historią, Liso. Rozumiemy, że ta sytuacja była dla ciebie trudna, dlatego przygotowaliśmy kilka wskazówek, które mogą pomóc.
Miałaś całkowitą rację, stawiając granice — szczególnie w twoim wieku, gdy zdrowie i energia są tak ważne. Aby jednak utrzymać zgodę z synem i synową, możesz dodać zasadę wyjątków w nagłych wypadkach. Dzięki temu będą wiedzieli, że mogą na ciebie liczyć tylko w naprawdę poważnych sytuacjach, a jednocześnie uszanują twoją potrzebę odpoczynku i czasu dla siebie.
Zamiast rozmawiać o zasadach tylko wtedy, gdy pojawia się konflikt, spróbuj znaleźć czas na spokojną rozmowę z synem i synową o tym, co rzeczywiście jesteś w stanie robić, a czego nie. Wyjaśnij, że opieka nad wnukami to dla ciebie radość, a nie obowiązek, a przekraczanie twoich granic może zaszkodzić relacji. Gdy zobaczą, że dbasz o swoje zdrowie, a nie odrzucasz wnuków, łatwiej będzie im to zrozumieć.
Jeśli możesz, pomóż im poszukać innych opcji — poleć kogoś, zasugeruj lokalną sieć opiekunek czy wymianę przysług z innymi rodzicami, którym ufają. To pokazuje, że troszczysz się o ich sytuację, ale równocześnie cenisz swoją niezależność. Takie podejście łagodzi odmowę i czyni cię sprzymierzeńcem, a nie kimś, kto tylko się sprzeciwia.
Lisa znalazła się w trudnym położeniu, ale zrozumienie i szczera rozmowa mogą zdziałać wiele. A nie jest jedyną osobą, która zmaga się z rodzinnymi wyzwaniami.
Inna nasza czytelniczka podzieliła się swoją historią o synowej. Przeczytacie ją tutaj: Odmówiłam opieki nad wnukami — jestem babcią, a nie chodzącym przedszkolem