14 przerażających opowieści, które wystraszyłyby nawet Stephena Kinga

Gdy Margaret straciła męża, mogła zostawić jego dzieci i zacząć nowe życie. Zamiast tego została i wychowała je jak własne, dając im miłość, opiekę i wszystko, czego potrzebowały.
Lata później, kiedy sama znalazła się w trudnej sytuacji zdrowotnej, zamiast wdzięczności spotkała się z chłodną kalkulacją i zdradą. Pasierby nie czekały nawet na jej śmierć, zanim zaczęły dzielić majątek. Jednak Margaret miała plan — i to, co zrobiła, wprawiło wszystkich w osłupienie.
Oto list od Margaret:
Cześć, Jasna Strono!
Mam na imię Margaret, mam 63 lata. Gdy poznałam mojego męża, miałam 38. On miał trójkę dzieci z poprzedniego małżeństwa — miały wtedy 10, 12 i 14 lat. Byliśmy małżeństwem trochę ponad rok, kiedy niespodziewanie zmarł.
Mogłam odejść. Nikt nie miałby mi tego za złe. Jednak zostałam i wychowałam jego dzieci jak swoje własne.
Opłaciłam im szkoły, aparaty ortodontyczne, kolonie. Kibicowałam im na zakończeniach roku. Pomagałam przy pierwszych samochodach, pierwszych domach. Sama nigdy nie miałam dzieci, więc one były całym moim światem.
Nigdy nie oczekiwałam niczego w zamian. Nie wychowywałam ich z myślą, że będą mi coś winne. Jednak nie spodziewałam się też, że okażą mi tyle pogardy w najtrudniejszym dla mnie czasie.
Minęło 25 lat. Moje zdrowie zaczęło się sypać. Lekarze wykryli wadę serca, która bez operacji mogła mnie zabić. Moje dzieci praktycznie nie odwiedzały mnie w szpitalu.
Wszystko nagle się zmieniło, gdy wspomniałam o testamencie. Pasierby nagle zrobiły się bardzo... troskliwe. Telefony, wizyty, drobne prezenty. Na początku myślałam, że to miłe.
Do czasu, aż pewnego wieczoru usłyszałam rozmowę, której nie powinnam była słyszeć. Siedzieli w moim salonie i śmiali się, planując moje „ostatnie sprawy”. Mieli już wybrane miejsce na cmentarzu i nagrobek.
Gorzej — otwarcie targowali się o to, kto co po mnie dostanie. Biżuteria, dom, oszczędności. Byli jak sępy krążące nad ofiarą.
Nie wiedzieli, że przez te wszystkie lata miałam bliski kontakt z bratem mojego zmarłego męża. Peter — dla nich wujek Peter — jest jednym z najlepszych kardiochirurgów w kraju. Gdy powiedziałam mu, co się dzieje, zapisał mnie na operację. Za darmo.
Postanowiłam nie mówić nic dzieciom. Pozwoliłam im grać dalej w swoją grę — udawać, że im zależy, rzucać aluzje o „pojednaniu”, a za plecami dzielić majątek. A potem... nastąpiła moja „śmierć”.
Z pomocą Petera wszystko zostało zainscenizowane. Szpital wystawił dokumenty. Testament został „odczytany” — choć tak naprawdę miałam drugą wersję, która pozostała na razie w ukryciu. Pogrzeb został zaplanowany.
Przyszli ubrani na czarno, ze sztucznymi łzami, pewnie już planując, co pierwsze sprzedadzą. I wtedy drzwi się otworzyły.
Byłam tam. Cała i zdrowa. Gdy wjechałam na wózku do kaplicy, serce biło mi mocniej niż kiedykolwiek. Ich miny? Bezcenne.
Wygłosiłam krótkie przemówienie. Bez dramatów, same fakty. Przypomniałam im, że ich matka odeszła, a ja zostałam. Że poświęciłam wszystko, żeby dać im dobre życie, a oni widzieli we mnie tylko konto bankowe, które lada dzień się zamknie.
Potem wyjęłam prawdziwy testament. Cały mój majątek — każdy grosz — zapisałam miejskiej fundacji pomagającej dzieciom.
„Te dzieci wiedzą, co to znaczy dorastać bez miłości i rodziny. I nie traktują tego jako coś oczywistego” — powiedziałam.
Historia trafiła do lokalnych mediów. „Macocha upozorowała śmierć, by zdemaskować chciwe dzieci” — tak brzmiały pierwsze strony gazet. Moje pasierby są teraz sławne w internecie — z bardzo niewłaściwego powodu.
A ja? Żyję. Jestem zdrowa i nareszcie wolna. I naprawdę wierzę, że dałam im najważniejszą lekcję w ich życiu: doceniać tych, którzy cię kochają i którzy poświęcają wszystko dla twojego szczęścia.
Historia Margaret pokazuje, jak bolesne i skomplikowane mogą być relacje z pasierbami, zwłaszcza gdy w grę wchodzi miłość i pieniądze. Podobnie trudne doświadczenia miał Adam, który wychowywał swoją pasierbicę od czwartego roku życia, a teraz — po latach wsparcia i poświęceń — usłyszał od niej prośbę, by nie pojawił się na jej ślubie. Jego odpowiedź była zaskakująca i całkowicie odmieniła bieg wydarzeń. Przeczytajcie jego historię.