21 osób, które wyniosły ze sklepu nie tylko zakupy, ale też interesujące doświadczenie

„To skomplikowane, więc przeczytajcie całość”. Tak zaczyna swój post 45-latka na Reddicie. Jest samotną matką, studiuje dziennie i ma własny dom. Pod koniec ubiegłego roku przygarnęła zmagającego się z trudnościami przyjaciela, 35-letniego mężczyznę, a teraz czuje się uwięziona i niepewna, jak wyjść z tej sytuacji.
Wyjaśniła, że jej przyjaciel to aktualnie były pracownik branży IT. Skończyła mu się odprawa i zasiłek dla bezrobotnych, a jego umowa najmu dobiegała końca.
Jak tłumaczy, znalazła pomysł na to, by jednocześnie pokryć koszty opłat i dać mu szansę stanąć na nogi: „Zaproponowałam mu przeprowadzkę do mojego biura za 300 dolarów miesięcznie i powiedziałam też, że może jeść z nami obiad za każdym razem, gdy będę gotowała.”
Początkowo wszystko wydawało się w porządku. Przyjaciel rozpoczął pracę na pół etatu jako dostawca pizzy. Jednak, jak zauważa kobieta: „nadal nie ma pracy na pełen etat w swojej branży”.
W miarę upływu czasu zaczęły też pojawiać się inne problemy. Jak tłumaczy, nie jada z jej rodziną posiłków ani nie pomaga w zakupach spożywczych. Zamiast tego: „nabrał nawyku zamawiania jedzenia na wynos czasami dwa razy dziennie”. Zauważyła też pewną ironię w tej sytuacji: „Wydaje znacznie więcej na jedzenie na wynos dla siebie, niż ja wydaję na wyżywienie całego gospodarstwa domowego”.
Poczuła się zniechęcona i zauważyła większy problem: „Wiem, że jest dorosły i nie mam prawa kontrolować tego, jak wydaje własne pieniądze. Jednak założeniem jego przenosin było oszczędzanie pieniędzy, czego ewidentnie nie robi”.
Dodała więcej szczegółów. Mieszkają w drogiej okolicy. Wspomniała też, że jej przyjaciel: „sprząta po swoim psie, odwozi do domu kosze na śmieci”. Wcześniej pomagał też w domu. Jednak z jej perspektywy: „przeważnie po prostu chowa się w swoim pokoju z psem”.
Podzieliła się jeszcze jednym frustrującym szczegółem: „Dowiedziałam się już po jego przeprowadzce do mnie, że ma pieniądze odłożone w funduszu emerytalnym (401k), którego nie chce dotknąć”. Z jednej strony zgodziła się z jego decyzją o niewypłacaniu pieniędzy, ale z drugiej zauważyła, że oprócz tego: „nie, nie ma tak naprawdę oszczędności”.
Chociaż nie ustalili sztywnego terminu wyprowadzki, wspomniała, że rozmawiali o pewnych ogólnych założeniach: „Uzgodniliśmy, że będzie to tymczasowe. Powiedziałam mu, że mogę być nieco elastyczna w kwestii harmonogramu, o ile będzie wykazywał postępy”.
Teraz, przy niewielkich postępach, zaczęła się zastanawiać: „Czy byłabym czarnym charakterem, gdybym powiedziała mu, żeby przestał zamawiać jedzenie na wynos i jadł to, co przygotowujemy w kuchni?”.
Hojność też ma swoje granice, gdy określone oczekiwania nie są spełniane. Ta historia dobrze pokazuje, że pomaganie przyjaciołom sprawdza się najlepiej, gdy istnieją jasne granice i ramy czasowe. Oferowanie pomocy nie jest oczywiście złe, ale nie ma niczego niewłaściwego w oczekiwaniu szacunku i odpowiedzialnego postępowania w zamian.