Kociak porzucony w klinice weterynaryjnej dostaje szansę na życie

Zwierzęta
7 godziny temu

Oto wzruszająca historia o odważnej dziewczynie, która odkryła w sobie siłę w trudnych chwilach — i malutkim kotku, który stał się jej wiernym towarzyszem.

Kiedy pracowałam w klinice weterynaryjnej, pewna kobieta przyniosła wychudzonego rudego kociaka. Miał zaropiałe oczy, skołtunione futro i ledwo trzymał się na nogach. Po wstępnym badaniu moja koleżanka przedstawiła ponurą prognozę, co skłoniło kobietę do podjęcia decyzji o eutanazji.

W czasie przygotowań do zabiegu koleżanka zawahała się: „Nie chcę go uśpić. Zobaczmy, co się da dla niego zrobić”. Przytuliłam to maleńkie stworzenie i zauważyłam, że ma taki wyraz oczu, jakby doświadczyło w swoim krótkim życiu mnóstwo cierpienia.

„Oto jego zdjęcie w chwili, kiedy postanowiłyśmy spróbować go wyleczyć i dać mu szansę”.

Rozpoczęliśmy standardową pielęgnację kociaka: umyłyśmy go, zbadałyśmy jego odruchy, podałyśmy wymagane szczepionki i potrzebne leki, zapewniłyśmy mu też niewielki wybieg i miskę z wodą. Kociak zamieszkał w klinice i każdego ranka nas tam witał.

Już drugiego dnia zaczął powoli chodzić i samodzielnie jeść. Leczyłyśmy jego różne dolegliwości — infekcje uszu, choroby skóry, infekcje oczu — ale nie ataksję, zaburzenie neurologiczne wpływające na koordynację ruchów, które wcześniej zdiagnozowała moja koleżanka. (Ataksja to schorzenie neurologiczne powodujące brak koordynacji ruchów mięśni — przyp. red.)

Kociak poruszał się bardzo chwiejnie, często upadał i miał trudności z używaniem przednich łap. Nie potrafił miauczeć ani skakać, a mimo to coraz bardziej się do niego przywiązywałam.

„Kociak stopniowo stopił lód w moim sercu”.

Kociak nie wyrósł, przez do dostał pieszczotliwe przezwisko „Robaczek”. Ostatecznie dałyśmy mu na imię Szaman. Szaman stał się ukochaną maskotką wszystkich pracowników i klientów. Przynosił radość swoimi niezdarnymi wybrykami i dawał nam motywację w pracy.

„Chwile spędzane z Szamanem”

Jednak kierownictwo kliniki zdecydowało, że Szaman nie może tam zostać. Stanęłam przed wyborem — mogłam znaleźć mu nowy dom albo sama go przygarnąć. Wybrałam to drugie, mimo że miałam już kota i parę problemów, z którymi się borykałam. Opuściłam klinikę, bo nie chciałam porzucać chorego zwierzęcia, z którym tak bardzo się zżyłam.

„Miłość wiele zmienia”.

Półtora roku później zabrałam Szamana do większego miasta na rezonans magnetyczny, który ujawnił długotrwałe złamanie atlasu, pierwszego kręgu szyjnego. Umówiłam się na konsultację z neurochirurgiem.

„Przygarnęłam go i dałam mu prawdziwy dom”.

„Szaman to źródło radości”.

Szaman stał się integralną częścią mojego życia. Jego determinacja, by iść naprzód, pomimo jego ograniczeń, uczy mnie wytrwałości. Nieważne ile razy upadnie — wstaje i idzie dalej do celu. To dla mnie znacznie więcej niż tylko zwierzak, ten kot mnie inspiruje i daje mi mnóstwo radości.

Dziękujemy, że poświęciłeś czas na przeczytanie powyższego artykułu. Kochaj swoich futrzanych towarzyszy całym sercem — i nigdy nie porzucaj tych, którzy są mali, bezbronni lub w potrzebie. Często mają w sobie o wiele więcej siły, niż nam się wydaje.

A oto kilka zdjęć, które pokazują, jak zwierzęta zmieniały się na przestrzeni lat pod wpływem działalności ludzi.

Zobacz, kto jest autorem zdjęcia Sisilisko / Pikabu

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły

tptp