13 osób, które po okresie dojrzewania przemieniły się w piękne łabędzie

Oto wzruszająca historia o odważnej dziewczynie, która odkryła w sobie siłę w trudnych chwilach — i malutkim kotku, który stał się jej wiernym towarzyszem.
Kiedy pracowałam w klinice weterynaryjnej, pewna kobieta przyniosła wychudzonego rudego kociaka. Miał zaropiałe oczy, skołtunione futro i ledwo trzymał się na nogach. Po wstępnym badaniu moja koleżanka przedstawiła ponurą prognozę, co skłoniło kobietę do podjęcia decyzji o eutanazji.
W czasie przygotowań do zabiegu koleżanka zawahała się: „Nie chcę go uśpić. Zobaczmy, co się da dla niego zrobić”. Przytuliłam to maleńkie stworzenie i zauważyłam, że ma taki wyraz oczu, jakby doświadczyło w swoim krótkim życiu mnóstwo cierpienia.
Rozpoczęliśmy standardową pielęgnację kociaka: umyłyśmy go, zbadałyśmy jego odruchy, podałyśmy wymagane szczepionki i potrzebne leki, zapewniłyśmy mu też niewielki wybieg i miskę z wodą. Kociak zamieszkał w klinice i każdego ranka nas tam witał.
Już drugiego dnia zaczął powoli chodzić i samodzielnie jeść. Leczyłyśmy jego różne dolegliwości — infekcje uszu, choroby skóry, infekcje oczu — ale nie ataksję, zaburzenie neurologiczne wpływające na koordynację ruchów, które wcześniej zdiagnozowała moja koleżanka. (Ataksja to schorzenie neurologiczne powodujące brak koordynacji ruchów mięśni — przyp. red.)
Kociak poruszał się bardzo chwiejnie, często upadał i miał trudności z używaniem przednich łap. Nie potrafił miauczeć ani skakać, a mimo to coraz bardziej się do niego przywiązywałam.
Kociak nie wyrósł, przez do dostał pieszczotliwe przezwisko „Robaczek”. Ostatecznie dałyśmy mu na imię Szaman. Szaman stał się ukochaną maskotką wszystkich pracowników i klientów. Przynosił radość swoimi niezdarnymi wybrykami i dawał nam motywację w pracy.
Jednak kierownictwo kliniki zdecydowało, że Szaman nie może tam zostać. Stanęłam przed wyborem — mogłam znaleźć mu nowy dom albo sama go przygarnąć. Wybrałam to drugie, mimo że miałam już kota i parę problemów, z którymi się borykałam. Opuściłam klinikę, bo nie chciałam porzucać chorego zwierzęcia, z którym tak bardzo się zżyłam.
Półtora roku później zabrałam Szamana do większego miasta na rezonans magnetyczny, który ujawnił długotrwałe złamanie atlasu, pierwszego kręgu szyjnego. Umówiłam się na konsultację z neurochirurgiem.
Szaman stał się integralną częścią mojego życia. Jego determinacja, by iść naprzód, pomimo jego ograniczeń, uczy mnie wytrwałości. Nieważne ile razy upadnie — wstaje i idzie dalej do celu. To dla mnie znacznie więcej niż tylko zwierzak, ten kot mnie inspiruje i daje mi mnóstwo radości.
Dziękujemy, że poświęciłeś czas na przeczytanie powyższego artykułu. Kochaj swoich futrzanych towarzyszy całym sercem — i nigdy nie porzucaj tych, którzy są mali, bezbronni lub w potrzebie. Często mają w sobie o wiele więcej siły, niż nam się wydaje.
A oto kilka zdjęć, które pokazują, jak zwierzęta zmieniały się na przestrzeni lat pod wpływem działalności ludzi.