21 kobiet, które zetknęły się z krzywdzącymi je stereotypami i postanowiły stanowczo zareagować

Utrata ukochanej osoby jest jednym z najtrudniejszych doświadczeń, jakie mogą nas spotkać. Ale co się dzieje, gdy najbliżsi zaczynają zachowywać się w sposób, który tylko pogłębia ból? Dziś zapoznamy się ze smutną historią Emily, która straciła narzeczonego, a następnie stanęła w obliczu szokującego traktowania ze strony jego rodziny. Przeczytajcie o jej zmaganiach. To ważna lekcja o tym, jak trzeba traktować wspomnienia i obietnicę.
Droga Jasna Strono!
Nawet nie wiem, co napisać, żeby się nie rozpłakać. Z nikim o tym nie rozmawiałam — nie od serca. Moi przyjaciele sami już nie wiedzą, jak ze mną rozmawiać. Boję się, że jeśli powiem to na głos, to stanie się jeszcze bardziej prawdziwe. Ale muszę spróbować.
Trzy miesiące temu straciłam miłość mojego życia, Jake’a. Miał 28 lat. Był zabawny, cierpliwy, niesamowicie miły. Oświadczył się pewnej mroźnej nocy w lutym, z drżącymi rękami i łzami w oczach, a ja powiedziałam „tak”, zanim zdążył dokończyć pytanie. Mieliśmy się pobrać na wiosnę. Wybrałam nawet kwiaty.
Ale pewnego dnia zadzwonił telefon. Wypadek. Nieodpowiedzialny kierowca. Jake zmarł na miejscu. Nadal budzę się o 3 nad ranem i wydaje mi się, że słyszę, jak robi kawę w kuchni. Czasem piszę do niego SMS-y, bo zapominam, że nigdy ich nie przeczyta.
Najbardziej zabolało mnie jednak to, co się stało po pogrzebie.
Stałam przy schodach kościoła, starając się złapać oddech. Wtedy podszedł do mnie brat Jake’a, Jim. Rzuciłam na niego okiem, bo nie mogłam się na niczym skupić, a on położył rękę na moim ramieniu i powiedział: „Więc... kiedy zamierzasz oddać pierścionek?”.
Zamrugałam.
„Co?”
„Pierścionek zaręczynowy. Ten po babci. To pamiątka rodzinna. Stacy bardzo się podoba. Chcę się jej niedługo oświadczyć”.
Powiedział to tak, jakby nie mówił o niczym ważnym. Jakby Jake nie spoczął godzinę wcześniej w grobie. Jakbym nie miała tego pierścionka na palcu, czego stałam się boleśnie świadoma.
Patrzyłam na niego z walącym sercem.
„To pierścionek od Jake’a. Dał mi go, bo mnie kochał. Dostał go od twojej babci z błogosławieństwem. To nie jest coś, co można przekazywać z rąk do rąk jak półmisek ziemniaków”.
Przewrócił oczami i zaśmiał się w ohydny sposób.
„Jasne, ale... przecież już za niego nie wyjdziesz, prawda?”.
Te słowa. Już za niego nie wyjdziesz. To było wstrząsające.
Nie krzyczałam, nie rozpłakałam się, po prostu stałam bez ruchu, wpatrując się w człowieka, którego uważałam za rodzinę. To brat mojego narzeczonego. Człowiek, który przed chwilą widział, jak rozpadło się moje życie, a teraz prosi mnie o oddanie jedynej rzeczy, która mi po nim została.
Wyszeptałam: „Jak śmiesz?” i odeszłam, żeby się przy nim całkiem nie rozkleić.
Od tamtego dnia dostaję SMS-y i e-maile od jego mamy, siostry, a nawet ciotki. Wszystkie na pierwszy rzut oka wyglądają na uprzejme „rozumiemy, że jesteś w żałobie, ale pierścionek należy do rodziny” — ale chodzi im tylko o to, żeby mi go odebrać.
Nikt mnie nie pyta, jak sobie radzę, nikt mnie nie odwiedził, żeby porozmawiać o Jake’u i powspominać wspólne czasy. Jedyne, na czym im zależy, to pierścionek. Przedmiot.
A co ze mną? Co z nocami, które spędziłam płacząc w jego bluzę? Co z suknią ślubną, której nigdy nie założyłam? Co z życiem, które budowaliśmy — cegiełka po cegiełce — dopóki nie legło w gruzach?
Śpię z tym pierścionkiem. Mówię do niego, jakby to był on. To jedyna rzecz, która wciąż mi o nas przypomina.
Czy jestem nierozsądna? Samolubna? Czy żałoba powinna rządzić się jakimiś prawami? Czy miłość można unieważnić tylko dlatego, że jedna osoba odeszła?
Czasami zastanawiam się, co powiedziałby Jake, gdyby zobaczył, co oni robią. Czy też miałby złamane serce? A może powiedziałby mi, żebym trzymała go, żebym nigdy nie odpuszczała? Nie wiem.
Wiem tylko, że wciąż pachnie jak on. I nie jestem gotowa na rozstanie. Jeszcze nie teraz.
Emily, wciąż jego, nawet teraz
Dziękujemy, że opowiedziałaś nam swoją historię. Naprawdę to doceniamy. Utrata kogoś tak bliskiego w połączeniu z tak okrutnym traktowaniem ze strony rodziny, to bardzo ciężkie doświadczenie. Dlatego chcemy przedstawić ci kilka propozycji, jak przetrwać ten trudny czas i, jeśli zechcesz, znaleźć sposób na naprawę tych ważnych, ale niezwykle kruchych więzi rodzinnych.
Pamiętaj, że nie jesteś sama. I nawet jeśli teraz wydaje się to niemożliwe, to z czasem, wsparciem i miłością, znajdziesz drogę do uzdrowienia.
Historia Emily pokazuje, że żałoba nigdy nie jest prosta — a czasami ludzie, od których oczekujemy największego wsparcia, mogą potęgować ból. Czy kiedykolwiek spotkaliście się z sytuacją, gdzie konflikty rodzinne pogorszyły sytuację kogoś, kto cierpiał? Co byście zrobili na miejscu Emily? Chętnie poznamy wasze przemyślenia i doświadczenia.
A jeśli chcecie przeczytać więcej artykułów o złamanych sercach, to zapoznajcie się z tym artykułem.