Poprosiłam męża, żeby przestał wysyłać pieniądze swojej mamie

Przyjęcie roli przybranego rodzica to wybór płynący z dobroci serca. Poślubiamy kogoś ze świadomością, że dziecko tej osoby stanie się częścią naszego codziennego życia i nieodłącznym elementem rodziny. Pragniemy je wspierać, prowadzić przez życie i stać się kimś, komu może zaufać. Ale co się dzieje, gdy odmawia ono akceptacji i zaczyna przekraczać granice?
Dokładnie coś takiego przydarzyło się jednemu z naszych czytelników. Skontaktował się z nami, by zapytać, czy to, jak zareagował, czyni go złym, czy po prostu kimś, kto doszedł do ściany. Dajcie znać, jaki jest wasz werdykt w tej sprawie.
Od kilku lat wychowuję mojego pasierba Jasona. Ma 16 lat i wszystkie typowe cechy nastolatka — jest zdystansowany, sarkastyczny i trudny do odczytania. Starałem się tego nie nadinterpretować i nie brać jego postawy do siebie.
W końcu pojawiłem się w jego życiu później. Wiedziałem, że będzie potrzebował czasu. Ale ostatnio coś się zmieniło. Zacząłem zauważać małe rzeczy, które mi nie pasowały.
Od pewnego momentu ważne papiery w moim biurze leżały porozrzucane, nie wiem dlaczego. Mój osobisty laptop, który zawsze zostawiałem zamknięty, był otwarty. Sprawdziłem dwa razy.
To nie było zapominalstwo. Ktoś grzebał w moich rzeczach. Nie chciałem wierzyć, że to Jason. Ale na pewno nie była to moja żona, a w domu nikogo innego nie było.
Kiedy się z nim skonfrontowałem, wszystkiego się wyparł. Co gorsza, obrócił całą sytuację tak, jakbym to ja przegiął. I wtedy moja żona — a jego mama — powiedziała coś, przez co poczułem się kompletnie osamotniony .
„On przechodzi trudny okres. Musisz wykazać się większą cierpliwością”.
Odpuściłem. Nie chciałem walczyć. Powiedziałam sobie, że gra nie jest warta świeczki. Ale w głębi duszy czułem się, jakbym był pacyfikowany we własnym domu.
Pewnego wieczoru Jason przyszedł do mnie z telefonem. Upuścił go do wody i się potłukł. Skłamał, jak do tego doszło. Mimo wszystko zgodziłem się pomóc. W końcu kupiłem mu ten telefon.
Ale kiedy sprawdzałam go pod kątem uszkodzeń, wyskoczyła wiadomość od jednego z jego kolegów. Brzmiała: „Nie do wiary, że faktycznie ukradłeś mu pieniądze, lol”.
Byłem wściekły jak osa, bo złamał moje zaufanie i mnie wykorzystał! Pokazałem mu wiadomość i zapytałem, co to ma znaczyć. Roześmiał się.
Potem spojrzał mi prosto w oczy i rzucił: „Nawet nie jesteś moim prawdziwym tatą. Co ci tak zależy?”.
Powiedziałem mu, że miarka się przebrała. Koniec sprzątania po nim, koniec pomagania mu, skoro kłamie, kpi ze mnie i nie okazuje skruchy.
Nie przeprosił. Nawet nie drgnął. Po prostu odszedł, jakby nic z tego nie miało znaczenia. Ale ja nie zamierzałem puścić tego wszystkiego płazem, już nie.
Później, gdy było już późno i spał, poszedłem do jego pokoju. Wziąłem jego telefon, ponownie włączyłem tamten wątek i zrobiłem zrzut ekranu wiadomości o okradaniu mnie.
Następnie wysłałem zdjęcie do żony. Dodałem tylko: „Mam nadzieję, że w końcu przejrzysz na oczy i zobaczysz, ile przed tobą i nami ukrywa”.
Była bardzo zdenerwowana. Pokazała Jasonowi zrzut ekranu. Tym razem nawet nie próbował zaprzeczać. Po prostu stał w milczeniu.
Dała mu szlaban, a on ostatecznie przegapił imprezę urodzinową swojego najlepszego przyjaciela, o której mówił od tygodni. Od tamtej pory nie odezwał się do mnie ani razu. Ani słowem.
Gapi się. Ale też mnie unika.
A ja wciąż się zastanawiam: czy postąpiłem właściwie?
Jest cienka granica między pociągnięciem kogoś do odpowiedzialności a wyrównaniem rachunków. Część mnie wciąż czuje się winna.
A inna część — ta, która przez lata próbowała zbudować zaufanie z niełatwym dzieckiem — czuje, że w końcu zrobiłem to, co musiałem. Nie zrobiłem tego, by go zranić. Zrobiłem to, by prawda wreszcie wyszła z cienia.
Życie rodzinne to nie kaszka z mlekiem, zwłaszcza jeśli w grę wchodzą rodziny mieszane, nastoletnie emocje i niewypowiedziane zasady. Wielu przybranych rodziców znajduje się na delikatnej granicy między chęcią nawiązania kontaktu a niewiedzą, po jakim gruncie stąpają. Pewna kobieta opisała niedawno swoją historię, która skłania nas do refleksji nad tym, jak definiujemy rodzinę, zaufanie i przestrzeń osobistą.