20 dowodów na to, że ojcowie mają zupełnie inne podejście do wychowywania dzieci

Otrzymaliśmy wzruszającą wiadomość od jednej z naszych czytelniczek, która opowiedziała o trudnym doświadczeniu rodzinnym. Z tą historią może utożsamić się wielu rodziców — gdy chwila strachu lub wahania kończy się wbiciem klina między bliskich. Kobieta zastanawia się teraz nad skomplikowanym wyborem, którego dokonała w stresującym czasie; towarzyszy jej dojmujące poczucie winy, że zawiodła córkę, gdy ta najbardziej jej potrzebowała.
Jestem 58-letnią mamą i mam córkę 32-letnią córkę o imieniu Hannah. Nie rozmawiałyśmy od lat, ale mieszkamy z mężem około pół godziny drogi od niej.
W zeszłym tygodniu stało się coś nieoczekiwanego. Hannah zadzwoniła do mnie zapłakana i wyraźnie odczuwała ból. „Muszę natychmiast jechać do szpitala” — łkała przez telefon. Prosiła o przypilnowanie jej trójki dzieci. Odmówiłam i powiedziałam, że sobie nie poradzimy, bo mamy swoje lata.
Zamilkła na chwilę, a ja poleciłam jej, żeby zabrała noworodka i dwójkę małych dzieci ze sobą do szpitala; albo żeby poprosiła o pomoc sąsiadkę. Błagała: „Mamo, tak bardzo mnie boli, a dzieci śpią. Nie chcę ciągnąć ich na ostry dyżur”.
Czułam się przytłoczona i sfrustrowana. Wróciły stare wspomnienia. Wiele lat temu, gdy potrzebowałam wsparcia podczas rekonwalescencji po operacji, Hannah mi nie pomogła. Potem mnie przeprosiła, ale zadra w sercu została. Kiedy zapytała mnie, dlaczego odmawiam, przypomniałam jej, że wiele lat temu zrobiła mi to samo. Zamilkła.
„Dramatyzujesz” — powiedziałam. „Jesteś dorosła. Jakoś sobie poradzisz”.
Wtedy mój mąż, który przysłuchiwał się rozmowie, wkroczył do akcji. „Daj mi słuchawkę” — stwierdził. Powiedziałam mu, żeby tego nie robił, wiedząc, że jego stan fizyczny nie pozwala mu na opiekę nad dziećmi. Ale on nie słuchał. Złapał za telefon i zwrócił się do Hannah: „Nie martw się, zaraz przyjadę. Po prostu jedź do szpitala i zajmij się sobą”.
Rozłączył się, a ja byłam wściekła i skonfrontowałam się z nim. Ale zamiast się ze mną zgodzić, wyglądał na rozczarowanego. „Jak mogłaś się tak zachować? To do ciebie niepodobne” — rzucił na odchodne.
Następnego ranka dowiedziałam się, że Hannah musiała przejść pilną operację z powodu komplikacji poporodowych. Teraz dochodzi do siebie, ale nie chce ze mną rozmawiać. Mój mąż jest wobec mnie chłodny i zdystansowany. Nawet syn zadzwonił i powiedział, że jest rozczarowany tym, jak załatwiłam tę sprawę.
Nie mogę przestać o tym myśleć. Czuję się okropnie. Szczerze mówiąc, myślałam, że postępuję słusznie, ale teraz zaczynam uważać, że popełniłam ogromny błąd.
Czy całkowicie się myliłam?
Twój list ujawnia walkę matki rozdartej między troską a wahaniem. To naturalne, że chcemy chronić ludzi, których kochamy, ale kiedy nasze dzieci są w niebezpieczeństwie, ich dobrostan często staje się priorytetem. Takie chwile mogą być bolesne, ale otwierają też drzwi do uzdrowienia i rozwoju.
Inna czytelniczka słusznie martwi się o relacje swojej córki z mężem. Będzie musiała podjąć trudną decyzję — przyjąć męża córki, którego nie lubi, czy zostawić ich oboje bez dachu nad głową. Czytajcie dalej.