17 tweetów, które udowadniają, że refleks i poczucie humoru bardzo się przydają w codziennym życiu

Nigdy nie chciałam drzeć kotów z moją teściową. Zawsze starałam się być miła i pełna szacunku. Ale najwyraźniej dla niej nie miało to żadnego znaczenia. Bez względu na to, jak bardzo chciałam pokazać, że jestem częścią rodziny, upokarzała mnie i dawała do zrozumienia, że nigdy to się nie wydarzy. Nie pozostawiła mi innego wyboru, jak tylko dać jej nauczkę.
Cześć, drodzy czytelnicy! Kiedy wyszłam za mąż, myślałam, że zyskuję drugą rodzinę. Jego mama od samego początku nie była zbyt serdeczna, ale pomyślałam, że zmieni się, jak tylko mnie pozna.
Straciłam mamę w czasach dzieciństwa, więc więź z teściową była dla mnie bardzo ważna.
Robiłam wszystko, co w mojej mocy, by ją uszczęśliwić, i traktowałam ją jak własną mamę. Dbałam o nią i jej potrzeby. Pomagałam jej w załatwianiu spraw i pracach domowych, choć nikt mnie o to nie prosił. Co roku organizowałam też dla niej wielkie przyjęcie urodzinowe i wydawałam krocie na drogie prezenty.
Chciałam, aby czuła się doceniona, i przez lata myślałam, że zbudowałyśmy całkiem dobrą relację. Nie mogłam być w większym błędzie.
W zeszłym tygodniu byliśmy u niej na rodzinnej kolacji: mój mąż, jego brat i kilku innych krewnych. Wszystko wydawało się normalne. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, jedliśmy.
Ni stąd, ni zowąd teściowa ogłosiła, że planuje wielkie rodzinne wakacje. Sprawiała wrażenie podekscytowanej, a ja szczerze się ucieszyłam. Z uśmiechem na ustach powiedziałam: „To brzmi wspaniale! Chętnie pomogę ci wszystko zaplanować”. Pomyślałam, że zapłacę za bilety i pobyt w hotelu, aby ją trochę odciążyć.
Ale ona nagle stała się wyraźnie sfrustrowana. Przy wszystkich spojrzała mi w oczy i powiedziała: „Nie, ty nie jesteś zaproszona, bo tym razem jadę tylko z moimi dziećmi. Chcę takich wakacji, na jakie jeździliśmy, kiedy twój mąż był jeszcze dzieckiem, a mój żył. Chcę znów poczuć się młodo”. Roześmiała się.
Szczerze? Myślałam, że to żart, więc też się roześmiałam. Ale po chwili uświadomiłam sobie, że mówiła zupełnie poważnie. Chciała po prostu wyjechać na wakacje beze mnie. Siedziałam tam totalnie upokorzona i wtedy coś we mnie pękło.
Zdałam sobie sprawę, że bez względu na to, co zrobię, ona nigdy mnie nie zaakceptuje. Mogłabym w nieskończoność gotować, sprzątać, dawać prezenty i poświęcać się, ale w jej oczach nadal byłam tylko kobietą, którą poślubił jej syn, a nie córką. Czara goryczy się przelała. Nie krzyczałam ani nie robiłam scen. Po prostu skinęłam głową i jadłam dalej, jakby nic się nie stało.
Tydzień później wysłała mi SMS-a z pytaniem, czy mogłabym pomóc jej w przygotowaniach do wydarzenia, które organizowała. Normalnie zgodziłabym się bez zawahania, ale tym razem zignorowałam wiadomość. Kiedy zapytała ponownie, odpisałam grzecznie: „Przykro mi, nie dam rady pomóc. Mam nadzieję, że impreza się uda”.
Potem nadeszły jej urodziny. Zorganizowałam wielką imprezę w naszym ogrodzie, a teściowa oczywiście wiedziała o przygotowaniach. Naturalnie przyszła wystrojona jak na bal, myśląc, że to przyjęcie dla niej. Kiedy zauważyła, że zaproszeni są tylko moi przyjaciele i rodzeństwo, podeszła do mnie i zapytała: „A gdzie są wszyscy? Gdzie jest Rick (to mój mąż)?”.
Wtedy zaprezentowałam swoje umiejętności aktorskie godne Oscara i odpowiedziałam: „Och... wyjechał w podróż służbową. Czegoś ci potrzeba?”. Wyraz jej twarzy był prawdziwym złotem. Myślę, że wtedy dodała dwa do dwóch i upokorzona wróciła do środka.
Kiedy następnego dnia mój mąż i jego brat wrócili, byli wściekli. Najwyraźniej teściowa już do nich zadzwoniła i opowiedziała im swoją wersję wydarzeń. Mąż zapytał, jak mogłam ją tak sponiewierać. Spokojnie wyjaśniłam, że nie było to moim zamiarem; po prostu zapomniałam o jej urodzinach, a tak się złożyło, że wypadały one tego samego dnia, na który zaplanowałam spotkanie z przyjaciółmi. Czy to przestępstwo?
Nie uwierzył mi i powiedział, że co roku pamiętam i organizuję przyjęcie. Nie mogłam uwierzyć w jego zuchwałość. Ponieważ nie wspomniałam o przyjęciu i przygotowaniach (jak co roku) mój mąż i jego brat nawet nie wiedzieli, że ich mama ma urodziny, dopóki do nich nie zadzwoniła.
Zapomnieli... Jej „prawdziwa rodzina”. Po prostu powiedziałam: „Jeśli synowie mogą zapomnieć o jej urodzinach i to nic takiego, to ja też mogę, przecież jestem tylko obcą osobą”, po czym odeszłam.
Teraz w domu panuje ciche napięcie, które jest bardzo niekomfortowe. Wydaje mi się, że słyszałam, jak moja teściowa płacze. Czy powinnam ją przeprosić? Czy popełniłam błąd? Proszę o radę.
A oto kolejna historia: „Kiedy postanowiłam zrobić niespodziankę mojemu kochającemu mężowi podczas jego podróży służbowej, myślałam, że robię coś uroczego i romantycznego. Nie wiedziałam, że ta decyzja zniszczy moje małżeństwo i na zawsze zmieni bieg mojego życia”.