17 osób, które wykazały się profesjonalizmem wykraczającym poza oczekiwania otoczenia

Kolacja z szefem zamieniła się w katastrofę — a wszystko zaczęło się od jednego słowa: „Tak”. On myślał, że żona wszystko ogarnia. Ona miała zupełnie inny plan. Przypadek czy sabotaż? Zobacz, co naprawdę działo się za tymi drzwiami.
Od miesięcy pracowałem bez wytchnienia nad projektem wysokiego ryzyka. Niedawno mój szef zaproponował prywatną kolację z nim, jego żoną, naszym kluczowym klientem i jego żoną. Jako lider projektu uznałem, że zorganizowanie jej u nas w domu nada spotkaniu osobisty charakter. Nie była to typowa kolacja biznesowa, ale miała mieć profesjonalny wydźwięk.
W zeszłym tygodniu dopięliśmy szczegóły, podkreśliłem żonie (28 lat), jak ważne to spotkanie. Zaproponowałem zatrudnienie kucharza, żeby uniknąć stresu i zrobić dobre wrażenie — bez problemu nas na to stać. Ale ona uparła się, że ugotuje sama, mimo moich wątpliwości. Zgodziłem się — jest świetną kucharką.
Wczoraj był ten dzień. Byłem nerwowy, zależało mi, żeby wszystko przebiegło idealnie. O 17:00 wysłałem jej SMS-a z pytaniem, czy wszystko gra. Odpisała tylko: „Tak”. Uspokoiłem się, myśląc, że wszystko jest pod kontrolą.
Wróciłem do domu o 18:30 i zamarłem. Nic nie było gotowe. Ani śladu jedzenia. Żona zapomniała. Goście mieli przyjść o 19:00. Spojrzała na mnie z autentycznym żalem i powiedziała: „Zapomniałam, że to dziś”.
Z powodu braku czasu nie mieliśmy innego wyjścia, jak zamówić pizzę. Mimo że pizza jest super, to miała to być kolacja na poziomie, a nie spontaniczne zamówienie. Goście nawet wspomnieli o tej „spontaniczności”, co zabrzmiało jak policzek.
Później pokazałem żonie swoje rozczarowanie. Przeprosiła, przyznała się do winy i powtarzała, jak bardzo jej przykro. Ale dodała też, że powinienem był jej przypomnieć.
Zwróciłem uwagę, że tydzień temu szczegółowo omawialiśmy plan, dwa dni wcześniej potwierdziła, że gotuje, a dzień kolacji był wyraźnie zaznaczony na kalendarzu na lodówce. Do tego o 17:00 napisałem SMS-a z pytaniem, czy wszystko w porządku. Jej odpowiedź: mój SMS był zbyt ogólny i nie skojarzyła go z kolacją.
Ona uważa, że przesadzam i robię z igły widły. Nie krzyczałem, nie kłóciłem się, tylko spokojnie wyraziłem zawód i irytację. Napięcie wisi w powietrzu. Jestem dalej wściekły, a ona wyraźnie przybita. Trudno mi odpuścić.
Wielu z nas miało do czynienia z trudnymi szefami, a historie o ich skandalicznym zachowaniu nie mają końca. Od absurdalnych żądań po nieprawdopodobny tupet — zebrane przez nas historie z miejsca pracy są tak zwariowane, że bez problemu mogłyby posłużyć za scenariusz hitowego serialu telewizyjnego.