18 dowodów na to, że kobieca solidarność naprawdę istnieje


Rodzinne wyjazdy mają wzmacniać rodzinne więzi, ale w tym roku podjęłam decyzję, która wszystkich zszokowała. Nie zabrałam swojej synowej na coroczną wycieczkę. To nie była łatwa decyzja, ale uznałam, że to konieczne.
Drodzy czytelnicy Jasnej Strony, jestem Catherine i potrzebuję waszej opinii, czy zachowałam się słusznie. Mój syn Blake ma od trzech lat żonę Tinę. Nigdy nie byłam z nią zżyta, ale sądziłam, że nasze relacje są życzliwe. Do niedawna. Tina lubi robić sarkastyczne uwagi na rodzinnych spotkaniach. Przewraca oczami, nazywa moje opinie „staromodnymi”. Ignoruję te kąśliwe komentarze dla świętego spokoju. Ale czara goryczy się przelała podczas rodzinnego spotkania.
Co roku planujemy rodzinną wycieczkę. Tym razem ja i mój mąż wybraliśmy przytulną chatkę w lesie. Kiedy to ogłosiliśmy, wszyscy się cieszyli, moja synowa też. Ale potem mnie obraziła słowami: „Zawsze planujecie te wycieczki, bo chcecie być w centrum uwagi. Wszystko ma być tak, jak wy chcecie”. Zapadła cisza. Później mnie przeprosiła: „Nie chciałam być niemiła, ale zawsze się rządzisz”. To był kolejny cios, więc postanowiłam, że nie chcę z nią spędzać całego tygodnia. Powiedziałam synowi, że nie zabierzemy Tiny, bo potrzebuję spokoju. Blake ostrzegł, że Tina źle to zniesie. Miał rację. Oskarżyła mnie o rozbijanie rodziny. Ale mimo to nie zgodziłam się jej zabrać.
Wyjazd był spokojny. Dawno tak dobrze się nie bawiliśmy. Bez złośliwości Tiny było bardzo wesoło. Odprężyliśmy się i spędziliśmy miły czas z rodziną. Ale teraz ona się do mnie nie odzywa. Zabroniła też, żebym widywała się z wnuczką. Zastanawiam się, czy przesadziłam. Powinnam ją przeprosić?











