14 historii, które zrozumieją tylko ci, którzy dorastali z rodzeństwem

To naturalne, że rodzice chcą chronić swoje dzieci i pomagać im, gdy mają kłopoty — niezależnie od ich wieku. Ale co się dzieje, gdy pomoc przeradza się w ciągłe oczekiwania? Jeden z naszych czytelników, Justin, napisał do nas o tym, jak jego dorosły syn po raz kolejny poprosił go o wsparcie finansowe. Justin odmówił, a to, co zrobił potem jego syn, było szokujące. Przewińcie w dół, aby przeczytać o dylemacie i poczuciu winy tego ojca.
Droga Jasna Strono!
Widziałem u was wiele listów od rodziców mających problemy finansowe z dorosłymi dziećmi. Chciałbym podzielić się podobną historią, choć moja może być nieco inna.
Otóż ja i moja żona ciężko pracowaliśmy, aby przejść na wcześniejszą emeryturę mając spore oszczędności. Nie jesteśmy bogaczami, ale to, co mamy, zapewnia nam wygodne życie. Do tego nie mamy długów, posiadamy dom i samochody, a nawet opłaciliśmy studia naszym dzieciom — synowi i córce. Podsumowując, nie mamy żadnych zobowiązań, podobnie jak nasze dzieci.
Nasza córka, Teresa, jest ustabilizowana i niezależna finansowo, nasz syn, Mark — nie. On i jego żona mają tendencję do wydawania ponad stan i już kilka razy wpadali w długi. Dwa razy ich ratowaliśmy. Ostatnio znów narobił ogromnych długów. Jeżdżą na wakacje, na które ich nie stać i szastają pieniędzmi na prawo i lewo. Znów poprosił nas o pomoc, ale tym razem odmówiłem.
Na początku Mark tylko się uśmiechnął i powiedział: „Jeśli mi nie pomożesz, pożałujesz tego”. Kiedy stanowczo odmówiłem, po prostu wyszedł bez słowa.
Następnego ranka zadzwoniła do mnie moja synowa, histeryzując: „Telefon Marka jest wyłączony, a on nie wrócił na noc do domu. Czy jest u was?”. Opowiedziałem jej, co się stało, a ona oskarżyła mnie o bycie nieczułym ojcem. Zmartwiłem się i próbowałem dodzwonić się do Marka, ale bez skutku. Przez głowę przelatywały mi miliony myśli: Gdzie jest Mark? Czy wszystko z nim w porządku? Byłem przerażony.
Z żoną załamywaliśmy ręce, zastanawiając się, co robić, gdy nagle zadzwonił nasz wnuk, spanikowany: „Tata wrócił, ale sprzedaje dom i samochody”. Pobiegliśmy do domu Marka i zastaliśmy go spokojnego, opanowanego. Przeprosił mnie, mówiąc, że czas, by „dorósł” i zaczął zachowywać się jak dorosły. Jego plan był taki: sprzedać dom i samochody, spłacić długi, a za resztę kupić mniejsze mieszkanie. Czułem oczywiście lekkie wyrzuty sumienia, ale też ogromną dumę.
W końcu wziął życie w swoje ręce i podjął konkretne kroki, aby naprawić błędy. Chciałem mu pomóc, ale powstrzymałem się. Uznałem, że tym razem musi sam zmierzyć się z konsekwencjami i przerwać to błędne koło.
Szczerze mówiąc, chciałem podzielić się tą historią, aby pokazać, że rodzice nie muszą całe życie pomagać ani prowadzić swoich latarośli za rękę. Kiedy dzieci są już dorosłe, jedynym sposobem, by przerwały błędne koło, jest wzięcie odpowiedzialności za swoje czyny.
Chcę tylko obiektywnej opinii. Czy postąpiłem słusznie? Moja żona uważa, że powinienem był dać Markowi pieniądze, ale ja czuję, że teraz jego życie potoczy się lepiej — choć mam lekkie wyrzuty sumienia.
Dajcie znać, co o tym myślicie...
Justin Stuart
Drogi Justinie, to piękna i wzruszająca historia, dziękujemy, że się nią podzieliłeś. Odpowiadając na twoje pytanie: nie tylko podjąłeś słuszną decyzję, ale też najtrudniejszą, jaką może podjąć rodzic. Wycofałeś się, aby twój syn mógł wykazać się inicjatywą. Oto dlaczego to, co zrobiłeś, było po prostu wspaniałe...
To prawda, że rodzicielstwo nie kończy się, gdy dziecko skończy 18 lat. Czasem jednak „twarda miłość” jest potrzebna, by zmotywować do rozwoju. Nie porzuciłeś syna — dałeś mu szansę, by stał się lepszą wersją siebie.
Finanse są w relacjach częstą kością niezgody, zwłaszcza jeśli mówimy o rodzinach mieszanych, w których powinności nie zawsze są jasno określone. Jedna z czytelniczek przesłała nam list opisujący jeden z takich problemów — odmówiła opłacenia czesnego swojego pasierba.