23 tweety kobiet, których poziom ironii wybija poza skalę

Utrzymanie zdrowej równowagi między życiem zawodowym a prywatnym może być trudne, ale co się dzieje, gdy szef celowo próbuje ją zniszczyć? Często słyszymy o toksycznych menedżerach, ale czasem sytuacja przekracza granice i staje się czymś znacznie poważniejszym. Ostatnio pewien mężczyzna podzielił się historią, jak z pozoru niewinne pytanie doprowadziło do niespodziewanych konsekwencji.
Zacząłem pracę jako młodszy programista w marcu, w nowej firmie. Przez pierwsze sześć miesięcy byłem na okresie próbnym. Po kilku miesiącach zauważyłem coś dziwnego w zachowaniu mojego szefa.
Nazwijmy go David. Miał dziwny zwyczaj zrzucania na mnie pilnych zadań po godzinach pracy. Zadań, których nikt inny nie dostawał. Wszystko zaczęło się od zadania, które nagle stało się „najwyższym priorytetem”.
Na początku starałem się być lojalnym członkiem zespołu, tłumaczyłem sobie, że to część udowadniania swojej wartości. Ale kiedy widziałem, jak moi koledzy wychodzą z biura punktualnie o 17:00, a ja dopiero zaczynałem „kluczową” prezentację na ostatnią chwilę, wiedziałem, że coś tu nie gra.
Pewnego wieczoru David powiedział, że muszę zostać po godzinach, by przygotować raport, o którym wcześniej zapomniał. Miałem już bilety na spektakl i odmówiłem. Wkurzył się i powiedział, że moja „postawa może wpłynąć na moją przyszłość w tej firmie”.
Pomyślałem, że mam już tego dość, i zacząłem przeglądać swoją skrzynkę mailową. Znalazłem mnóstwo tych „pilnych” wiadomości po godzinach od Davida. Było ich za dużo. Jak już wspomniałem — to stało się regułą.
Przesłałem wszystkie podejrzane maile do działu HR. Zapytałem, czy to normalna praktyka, że dostaję znacznie więcej zadań po godzinach niż moi współpracownicy. Muszę dodać, że gdy porozmawiałem z HR, byli wyraźnie zaniepokojeni.
Przez tydzień nie miałem żadnych wieści. Aż nagle cały zespół był w szoku, gdy HR ujawnił, co odkryli na temat Davida. Okazało się, że zrzucał na mnie swoje obowiązki i przypisywał sobie moje osiągnięcia. Muszę przyznać — tego się nie spodziewałem.
Ale potem HR wezwało mnie na rozmowę. Powiedzieli, że David jest winny, to bez wątpienia, ale... również mnie zwalniają. Tego też się nie spodziewałem. Jako powód podali „brak dopasowania do kultury firmy” i „niewłaściwe zarządzanie obowiązkami”. To było szalone.
Chciałem usłyszeć wyjaśnienie. Wtedy osoba z HR powiedziała wprost, że nie mogą ufać komuś, kto zgłasza własnego przełożonego — zwłaszcza, jeśli ta osoba jest jeszcze na okresie próbnym. Dodała, że moje intencje były dobre, ale cała sprawa była zbyt wrażliwa, by ją zignorować. Więc... co niby miałem zrobić?
Jeśli ta historia konfliktu w pracy was zainteresowała, przeczytajcie także: Zwróciłam uwagę koleżance, że chodzi boso po biurze i bardzo tego pożałowałam.