W życiu każdego człowieka zdarzają się różne sytuacje, mniej lub bardziej przyjemne. Jesteśmy jednak pewni, że o wiele lepiej jest zachowywać w pamięci zabawne i miłe wydarzenia. W końcu to pozytywne emocje pomagają nam być szczęśliwszymi i zdrowszymi.
- Pewnego dnia przechodziłem przez przejście dla pieszych. Zobaczyłem samochód teściów, oboje siedzieli w środku. Zwolnili, żeby mnie przepuścić, ale jeszcze się nie zatrzymali. Wykonałem więc kilka śmiesznych kroków tanecznych tuż przed ich maską. I wtedy zdałem sobie sprawę, że to wcale nie byli oni. Podobni do nich ludzie i taki sam samochód. Nie wiem, co sobie o mnie pomyśleli, ale potem spotkałem ich kilka razy w mieście, już bez samochodu, i najwyraźniej mnie rozpoznali, bo uśmiechali się.
- Trenuję zapasy, podczas zajęć pechowo upadłem na brzuch. Wydawało się, że to nic takiego, ale biorąc prysznic po treningu, zauważyłem znaczne zasinienie w okolicy pachwiny. Natychmiast pobiegłem do punktu pielęgniarskiego. Takiego śmiechu nigdy wcześniej nie słyszałem. Lekarz, przecierając moje pachwiny chusteczką nasączoną alkoholem, wytarł niebieską farbę z moich nowych spodni.
- Poszłam do dentysty. Lekarz mnie zbadał i zaczęliśmy omawiać plan leczenia. Słuchałam uważnie, opierając się o podłokietnik fotela, aż nagle zdałam sobie sprawę, że cały czas opieram się o kolano dentysty. Ale potem było jeszcze gorzej, bo z zakłopotania nie zabrałam ręki i siedziałam cała czerwona. Lekarz okazał się profesjonalistą i nawet nie mrugnął okiem.
- Mój były chłopak pracował w restauracji i często głośno powtarzał zamówienia przez sen. Więc po prostu zaczęłam mu odpowiadać. Na przykład: „Przepraszam, ale zamawiałam ciasto kawowe” albo „Ten stek jest zbyt wysmażony”, a on się wtedy denerwował i kogoś popędzał. Za każdym razem świetnie się bawiłam.
„Zamknąłeś drzwi do łazienki dla prywatności? W takim razie chyba nie przeszkadza ci, że zajrzę przez okno”.
- To były czasy, kiedy jeszcze w transporcie publicznym jeździły starego typu busiki. Bus zahamował, drzwi się otworzyły, a ja złapałem za poręcz i zacząłem wspinać się do środka. Nagle poręcz się urwała i zacząłem z nią spadać. Ktoś z minibusa chwycił ją i zaczął mnie wciągać. Kiedy się podniosłem, zobaczyłem, że to nie poręcz, ale wędka faceta, który siedział przy wejściu.
- Wybrałam się na wieczorny spacer z koleżanką i postanowiłyśmy wpaść do supermarketu. Sklep ma automatyczne drzwi. Podeszłam, ale się nie otworzyły. Zaczęłam je szarpać, myśląc, że może się zacięły. Przechodzący obok mężczyzna, widząc moje próby, spokojnie powiedział: „Dwadzieścia dwa, zero, zero”. Pomyślałam: dziwne, może to jakieś hasło. I zaczęłam krzyczeć do drzwi: „Dwadzieścia dwa, zero, zero”, opierając twarz o szybę. Dopiero potem wpadłam na to, że mężczyzna chciał mi powiedzieć, że sklep jest otwarty do dziesiątej.
- Byłam kiedyś u ginekologa. Lekarka zaczęła mnie badać i nagle otworzyła szeroko oczy. Wybałuszała je coraz bardziej i bardziej. Byłam przerażona, myślałam: co ona tam zobaczyła? Czekałam w strachu na diagnozę. Okazało się, że nic mi nie jest, a ona po prostu miała tik nerwowy.
„Dzieci mają własne karty bankowe i co tydzień otrzymują kieszonkowe, które mogą wydać, na co tylko chcą”.
„Najmłodszy w przyszłym tygodniu skończy trzynaście lat. Pewnego dnia wydał sporą kwotę na jeden zakup. Powiedział, że dowiem się, co to jest, dopiero gdy będzie w domu. Właśnie przyszło”.
- Około 7 lat temu musiałam przenieść się do nowego oddziału banku. Jestem kasjerką. Sprzątaczka przychodzi do nas z głównego oddziału, ale jesienią zachorowała. Nie miałam wyjścia, sama złapałam za miotłę i mopa i zaczęłam sprzątać. Wtedy do oddziału wszedł klient. Spytałam go, w czym mogę mu pomóc.
Zignorował mnie, więc dalej wycierałam podłogę. Facet w końcu nie wytrzymał i zażądał, żebym wezwała specjalistę ds. pożyczek. Poszłam umyć ręce, siadłam przy biurku i zaprosiłam go. On zrobił się trochę blady i powiedział z oburzeniem: „Nigdy nie zdarzyło mi się, żeby sprzątaczka udzielała mi pożyczki. Żądam rozmowy z kierownikiem! Co to za bałagan? Ja się poskarżę” i tak dalej.
Cóż mogłam zrobić? Zdjęłam z oparcia krzesła żakiet z plakietką „Kierownik Filii nr 8”, z moim imieniem, nazwiskiem i zdjęciem. Nawet Usain Bolt nie rozwinął takiej prędkości jak ten facet przy wychodzeniu z banku. - Pierwsze spotkanie z rodzicami mojego przyszłego męża było po prostu koszmarne. Kiedy stół był już nakryty i wszyscy siedzieli, postanowiłam dyskretnie podciągnąć spodnie. Prawie mi się udało, ale przypadkiem przewróciłam z wielkim hukiem stół na moich przyszłych teściów. Jedzenie poleciało na całą kuchnię. Ojciec mojego chłopaka zaczął obwiniać żonę za to wydarzenie. Byłam śmiertelnie zażenowana, ale musiałam przyznać, że to dlatego, że oparłam nogę na łączniku pod stołem. Wtedy prawie umarłam ze wstydu, a teraz wspominamy to ze śmiechem.
- Kolega z sąsiedniego bloku jeździ niebieskim samochodem. Myślałem, że to jedyny taki na parkingu. Kiedyś wracaliśmy z żoną ze sklepu, a on leżał pod autem, coś naprawiał, tylko nogi mu spod auta wystawały. Pomyślałem, że podejdę, przywitam się, zamienię z nim kilka słów. Podszedłem i krzyknąłem: „Hej, stary, wyłaź, co ty tam robisz?”. Lekko przestraszona twarz wyjrzała spod samochodu i zupełnie obcy facet spytał nieśmiało: „Naprawiam samochód. Czy ja w czymś przeszkadzam?”.
„W ten sposób jedno z moich 4 dzieci przechowuje swoje pyszne skarby, aby nikt ich nie ukradł”.
- Mieszkam tymczasowo z mężem w domu jego rodziców. Obydwoje śpimy bez ubrań. Kiedyś w nocy poszłam do toalety. Cóż, uznałam, że wszyscy śpią, a ja zaraz wrócę! Stałam i myłam ręce w umywalce, która jest poza łazienką, na korytarzu. I wtedy usłyszałam za sobą kroki. Nie miałam gdzie uciec ani się schować. Spokojnie się odwróciłam i, powiedziawszy „dobry wieczór” w twarz oszołomionej teściowej, szybko uciekłam w ciemnościach do pokoju. Dawno nie byłam tak rozbawiona i zażenowana jednocześnie. Mąż nadal nie może się uspokoić.
- Otwieram butelkę wybielacza.
Mój siostrzeniec pyta mnie: „Jak to zrobiłaś? Ja próbowałem i nie dałem rady”.
Ja: „Oczywiście, przecież jest zabezpieczona przed dziećmi”.
Totalnie zaskoczony siostrzeniec: „Skąd ta butelka wiedziała, że jestem dzieckiem?” - Moja mama lubi opowiadać ludziom, jak kiedyś jako dziecko bardzo surowo skarciłam nieznajomego. Wszystko dlatego, że próbował przejść przez ulicę bez trzymania mojej mamy za rękę. Mężczyzna był dorosły i nie znał mojej matki. Ale posłusznie wziął ją za rękę i razem przeszli przez jezdnię. Pochwaliłam go, mówiąc, że dobrze się spisał.
„Byłem zaspany, a moja żona nie przestaje się ze mnie śmiać”.
- Pracowałam w sklepie z butami. Pewnego dnia jakiś facet podszedł i zaczął dotykać moich włosów. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, a on podskoczył wystraszony i powiedział: „Przepraszam, myślałem, że jesteś manekinem”.
- Wejście do naszej szkoły prowadziło przez duże, ciężkie drzwi, które otwierały się do wewnątrz. Trzeba je było mocno pchać. Pewnego dnia przy wejściu do szkoły coś mnie rozproszyło. Odwróciłem się, nadal pchając drzwi, a w tym czasie nauczyciel wychodził. Okazało się, że wepchnąłem go z powrotem. Był przerażony, a ja potem długo go przepraszałem.
- Wychodziłam z centrum fitness i zobaczyłam, że tablica rejestracyjna samochodu jest pokryta grubą warstwą lodu. Wyjęłam butelkę wody mineralnej, pilniczek do paznokci i zaczęłam ściągać lód. Jakiś mężczyzna przykucnął obok mnie i też zaczął szorować moją tablicę rejestracyjną. W końcu pokazały się numery i okazało się, że to nie mój samochód! Mój stał obok. Mężczyzna oczywiście się roześmiał, wsiadł do samochodu i odjechał.
„Prawie mu się udało. Śmieję się za każdym razem, gdy widzę to zdjęcie”.
Czy zdarzyły wam się jakieś zabawne historie, które zapadły wam w pamięć?