Powiedziałam, że nie chcę mieć dzieci, a moja koleżanka z pracy od razu pobiegła z tym do działu kadr

Ludzie
3 godziny temu
Powiedziałam, że nie chcę mieć dzieci, a moja koleżanka z pracy od razu pobiegła z tym do działu kadr

Niektóre rozmowy w pracy są zupełnie nieszkodliwe, ale inne dziwnym trafem trafiają do prosto skrzynki odbiorczej działu HR. Jedna z naszych czytelniczek przekonała się o tym na własnej skórze, gdy w luźnej pogawędce wspomniała, że nie chce mieć dzieci — to z pozoru niewinne wynurzenie doprowadziło pewną osobę z firmy do załamania. Sprawdźmy, co dokładnie się wydarzyło.

Jej list:

AI-generated Image

Powiedziałam ludziom ode mnie z pracy, że nie planuję dzieci. Nie w jakiś oceniający sposób — po prostu ten temat wypłynął podczas rozmowy na obiedzie, gdy ktoś zapytał, czy chcę zostać matką. Odparłam: „Nie, to nie dla mnie” i to by było na tyle. A przynajmniej tak myślałam.

Okazało się jednak inaczej.

Jedna z moich współpracowniczek, 38-letnia Linda, wzięła to do siebie. Ma troje dzieci i nieustannie o nich mówi. Cóż, to jej życie. Ale jak tylko powiedziałam, że nie chcę mieć dzieci, zaczęła rzucać komentarze w stylu: „Pewnie miło jest być egoistką”. Albo: „Zmienisz zdanie, gdy dorośniesz”. Tylko że ja... jestem dorosła i mam na karku kredyt hipoteczny.

Ignorowałam jej uwagi aż do zeszłego miesiąca, kiedy poprosiła mnie, żebym przejęła jej zmiany „bo nie mam dzieci i dysponują większymi zasobami wolnego czasu”. Odmówiłam i dodałam, że posiadanie dzieci to jej wybór, a nie sposób naginanie grafiku.

Oj, nie spodobało jej się to.

Totalnie się rozsierdziła. Następnego dnia zamknęła mnie w pokoju socjalnym i nazwała „antymatką”. Na deser powiedziała, że ludzie tacy jak ja niszczą „rodzinne środowiska pracy.” Rzuciłam tylko, żeby przestała mnie nękać i wyszłam.

Zgłosiła mnie do działu HR.

Kadry czekały na mnie z plikiem „zeznań” od jej przyjaciółek mam twierdzących, że jestem wrogo nastawiona wobec rodziców. Nagrania z kamer i archiwa z czatów odsłoniły prawdę — Linda próbowała zrzucać pracę na „dziewczyny bez dzieci” od miesięcy. Ludzie z HR-u ostro ją ukarali.

A co w tym wszystkim było najbardziej zaskakujące? Dział kadr poprosił mnie o pomoc w poprawie wdrażania obowiązków. Linda pojawiła się z płaczem, mówiąc, że przeze mnie czuje się złą matką. Dział kadr ją uciszył: „Nie o macierzyństwo tu chodzi, a o granice”. Teraz mnie unika. Szczerze? To dla mnie wielka ulga.

Z pozdrowieniami
X.

Decyzja o życiu bez dzieci to ciche zmagania.

AI-generated Image

Bezdzietność z wyboru to świadoma, celowa decyzja. Słowo „bezdzietność” funkcjonuje w słownikach od ponad wieku, ale szeroko rozpowszechnione zostało dopiero podczas ruchów emancypacyjnych kobiet w latach 70.

Obecnie coraz więcej kobiet na całym świecie dokonuje wyboru, by nie zostawać matkami, zwłaszcza w wysoce rozwiniętych krajach. W Europie, na przykład w Austrii, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii odnotowuje się jedne z najwyższych wskaźników bezdzietności wśród kobiet po czterdziestce.

Droga do tej decyzji oczywiście nie zawsze jest prosta. Niektóre kobiety zostają matkami pod wpływem presji lub strachu — przed oceną, samotnością czy pominięciem — a nie dlatego, że rzeczywiście mają ochotę być rodzicami. Terapeuci mówią, że spotykają kobiety, które są absolutnie pewne, że chcą mieć dzieci, absolutnie pewne, że nie chcą, oraz wiele innych, które czują się rozdarte między tymi dwoma stanami.

Wydaje się, że dochodzi do wewnętrznej walki. A podjęcie decyzji wymaga oddzielenia własnych pragnień od oczekiwań społeczeństwa, norm kulturowych oraz głosów rodziny i przyjaciół. Oznacza to również wzięcie pod uwagę przeszłości — jak doświadczenia z dzieciństwa, traumy lub emocjonalne zaniedbanie mogą wpływać na postrzeganie macierzyństwa dziś.

Im bardziej uczciwie i głęboko spogląda się na te sprawy, tym bardziej klarowna staje się decyzja.

Bycie bezdzietnym z wyboru nie jest „łatwą drogą”. To przemyślana decyzja wymagająca samoświadomości, odwagi i czasu. Kwestionowanie swoich pragnień jest wielkim przywilejem i przejawem szacunku do siebie — i dla ewentualnego przyszłego dziecka, które mogłoby stać się częścią życia wybranego z lęku zamiast pragnienia.

Dlaczego współpracownicy mogą cię oceniać.

Wielu ludzi wspomaga się, by zachować koncentrację w pracy — czy to poprzez podwójne espresso, leki antylękowe, czy recepty na ADHD. Badania wskazują jednak, że często oceniamy naszych współpracowników za korzystanie z tych samych pomocy, na których sami też polegamy.

Zgodnie z badaniem opublikowanym w Journal of Consumer Research ludzie mają tendencję do postrzegania własnych środków wspomagających jako uzasadnionych „wzmocnień”, podczas gdy inni już „oszukują lub są mniej zdolni”. W konkurencyjnych środowiskach, takich jak firmy, ten dysonans staje się mocniejszy.

Podwójny standard tworzy niezdrową sytuację, w której uczciwość co do potrzeby wsparcia odbija się społecznie lub zawodowo, nawet jeśli wiele osób się wspomaga. Fakty są takie, że większość ludzi korzysta z pomocy. Tylko udajemy, że tego nie robimy.

Możecie zatem być oceniani za decyzje, które już podjęliście, podczas gdy inni nadal się wahają.

Biuro to miejsce, w którym spędzamy większość naszego życia. I oczywiście właśnie tutaj pozornie zwyczajne dni bardzo często zamieniają się w czysty absurd.

14 historii z pracy, które brzmią jak sceny z sitcomu

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły