Przykry powód, dla którego Morgan Freeman miał na sobie jedną rękawiczkę podczas tegorocznej gali oscarowej
Kiedy Morgan Freeman towarzyszył Margot Robbie na scenie podczas tegorocznej uroczystości wręczenia Oscarów, uwagę wielu osób przyciągnęła jego lewa ręka. Źródłem niepokoju obserwatorów stała się sięgająca łokcia aktora czarna satynowa rękawiczka, którą 85-latek miał na sobie. Ma to związek z poruszającym wydarzeniem, które 15 lat temu wywróciło życie Freemana do góry nogami.
W 2008 roku gwiazdor filmu Skazani na Sawshank przeżył poważny wypadek samochodowy, wskutek którego doznał paraliżu lewej ręki.
Po tym zdarzeniu Freeman musiał poddać się 4-godzinnej operacji złamanego lewego barku, ręki i stawu łokciowego.
Kilka lat po tym nieszczęśliwym wydarzeniu uznany aktor opowiedział o swojej walce: „Doznałem uszkodzenia nerwu i sytuacja nie wygląda lepiej, nie mogę ruszać ręką”.
Dodał też: „Jeśli nie rusza się ręką, to puchnie. Wiecie, że ruszamy ręką około miliona razy dziennie?”.
Choć lekarze zapewniali go, że stan jego ręki ulegnie poprawie do 2011 roku, tak się niestety nie stało.
Freeman cierpi na trwałe uszkodzenie nerwu i wciąż nie jest w stanie ruszać palcami.
Wygląda też na to, że nawet 15 lat później słynny zdobywca Oscara wciąż boryka się z konsekwencjami wypadku, o czym świadczy rękawiczka, którą miał na sobie podczas ceremonii.
Zdaniem ekspertów działanie rękawiczki uciskowej polega na delikatnym uciskaniu żył w dłoni, co wspomaga krążenie krwi, łagodząc mrowienie, ból i obrzęk.