15 historii, które mogłyby wygrać nagrodę za „Najlepszą ripostę roku”

Jeśli mieszkamy w tym samym miejscu od ponad dekady, to oczekujemy, że możemy czuć się swobodnie — i spodziewamy się zrozumienia ze strony sąsiadów. Ale dla pewnej kobiety zwykły dzień sprzątania zamienił się w nieoczekiwaną konfrontację. Teraz kobieta zastanawia się, kto tak naprawdę przekroczył granicę.
Mieszkam w tym domu od ponad 13 lat. Leży przy spokojnej ulicy, żaden sąsiad nigdy się na mnie nie skarżył... aż do zeszłego tygodnia. Było ciepłe sobotnie popołudnie, a ja, jak to często robię w weekendy, sprzątałam w domu. Włączyłam swoją ulubioną playlistę, otworzyłam okna na oścież, żeby wywietrzyć porządnie dom, ubrana byłam w krótkie spodenki i sportowy stanik — nic skandalicznego, po prostu lekki strój, żeby było mi wygodnie przy sprzątaniu.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Za nimi stała jakaś kobieta, której nie rozpoznałam. Powiedziała, że jest moją nową sąsiadką. Na początku rozmowa wydawała się zwyczajna. Uśmiechnęłam się i ją powitałam. Myślałam, że po prostu przyszła się przedstawić. Ale ona zmarszczyła brwi i powiedziała: „Będę z panią szczera — pani strój sprawia, że czuję się niekomfortowo”.
Byłam w szoku. Poprosiłam, żeby wyjaśniła, o co jej chodzi. Odparła, że jej mąż „dostrzegł” mnie przez okno i że go to „rozprasza”. Spojrzałam na swoje ubranie — to samo, w którym sprzątam od lat — i spokojnie powiedziałam: „Jeśli pani mąż obserwuje mnie, jak myję podłogi, to może to z nim należy porozmawiać”.
To jej się nie spodobało. Zarumieniła się i zaczęła mruczeć coś o „normach sąsiedzkich”, a potem odeszła wzburzona.
W następnych dniach usłyszałam od sąsiadów — ludzi, których znałam od lat — że ta kobieta o mnie plotkuje. Chodziła od domu do domu i opowiadała, że się „popisuję”, bo „chcę zwrócić na siebie uwagę” żonatych mężczyzn. Dowiedziałam się nawet, że wypytuje wszystkich, czy ktoś jeszcze uważa, że zachowuję się „niestosownie”. Wtedy zdałam sobie sprawę, że nie chodzi jej o dyskomfort — chodzi o kontrolę, a może nawet zazdrość.
Potem zauważyłam coś jeszcze: za każdym razem, kiedy wychodziłem na zewnątrz, ona mnie obserwowała. Nie jej mąż. Ona.
Opowiedziałam kilku zaufanym sąsiadom, co właściwie się stało i wyjaśniłam sprawę. Większość z nich była w takim samym szoku jak ja. Zamontowałam sobie małą kamerę monitoringu przy wejściu — na wszelki wypadek — i nieco inaczej ustawiłam żaluzje, nie po to, by się ukryć, tylko żeby chronić swój spokój. Kiedy mój mąż wrócił w weekend do domu, opowiedziałam mu o całym zdarzeniu. Co on na to? „Nie zrobiłaś nic złego”. I miał rację.
Sąsiedzi sprawiają czasem różne kłopoty. Oto historia pewnego mężczyzny, którego nękało... dziecko sąsiadów: Dziecko sąsiadów ciągle robiło mi kawały — w końcu mu się odwdzięczyłem.