15 historii o gościach, którzy raczej nie doczekają się kolejnego zaproszenia

Samotna podróż samolotem z niemowlęciem to wyczyn godny medalu — albo przynajmniej miejsca w klasie biznes i nieograniczonego zapasu przekąsek. Między zmienianiem pieluch w ciasnych pokładowych toaletach a żonglowaniem butelkami w powietrzu, młode mamy mają aż nadto „turbulencji” bez dodatkowych dziwactw ze strony załogi.
Jednak dla pewnej użytkowniczki Reddita podróż klasą biznes zmieniła się w absurdalnie niezręczną sytuację, gdy steward postanowił zwrócić na siebie jej uwagę w sposób, który wprawił w zakłopotanie zarówno ją, jak i współpasażerów.
Choć w wielu krajach publiczne karmienie piersią jest prawnie chronione, społeczne tabu wokół tego tematu wciąż ma się dobrze — szczególnie w ciasnych, zatłoczonych przestrzeniach, takich jak kabina samolotu. Dla wielu kobiet to nie tylko fizyczna konieczność, ale też emocjonalne wyzwanie: muszą zatroszczyć się o dziecko, jednocześnie narażając się na niechciane spojrzenia, osądy, a czasem nawet ingerencję.
Badania pokazują, że spora część matek odczuwa niepokój lub dyskomfort podczas karmienia piersią w miejscach publicznych — mimo przepisów, które mają je chronić. Dyskomfort wynika często nie z samego aktu, ale z reakcji otoczenia: od wymownego milczenia po otwartą konfrontację.
Podróż samolotem, w ciasnych fotelach, w atmosferze ciągłej obserwacji i nieprzewidywalnymi zachowaniami załogi, staje się prawdziwym sprawdzianem odporności. A gdy steward — osoba z autorytetem — przekracza granice w tak delikatnym momencie, emocjonalny ciężar staje się jeszcze większy: to już nie tylko kwestia nakarmienia dziecka, ale walki o autonomię, prawo do wyrażenia zgody i możliwość opieki nad maluchem bez obawy przed upokorzeniem.
Niestety, dla jednej z matek te obawy stały się boleśnie realne. Oto co się wydarzyło.
Kobieta o pseudonimie Brilliant_Release829 opisała na Reddicie swoje szokujące doświadczenie z podróży z jedną ze znanych linii lotniczych.
Napisała: „Dwa dni temu leciałam sama z 7-miesięcznym dzieckiem liniami British Airways, a mój steward całkowicie przekroczył granicę.
Przed startem powiedziałam mu, że malutka zaśnie koło 18:30 i być może będę ją karmić podczas serwowania posiłków. Odpowiedział szorstko, że nie ma możliwości podania mi jedzenia później. Zapewniłam, że spokojnie mogę zrezygnować z posiłku, jeśli zajdzie taka potrzeba”.
Autorka postu napisała: „Kiedy nadszedł czas podawania posiłków, leżałam, karmiąc dziecko pod osłonką, ze schowaną głową, by ją widzieć (kto był w tej sytuacji, ten rozumie). Steward dotknął mojej nogi, żeby zwrócić na siebie uwagę (robił to kilka razy podczas lotu, gdy z nią leżałam, za każdym sprawiając, że czułam się niekomfortowo).
A kiedy wyciągnęłam rękę i gestem pokazałam, że jestem zajęta, podniósł moje okrycie do karmienia! I odsłonił moje piersi i dziecko. Tylko po to, by zapytać, czy chcę mój posiłek”.
Napisała: „Czułam się zszokowana, wściekła i pogwałcona. Myślę, że warto zaznaczyć, że byłam w klasie biznesowej, więc leżałam wyłożona z dzieckiem obok. Więc gdy ją podniósł, stał nade mną i wszystko widział. To było straszne.
Nie mogę uwierzyć, że nie przeprowadzają żadnych szkoleń z wrażliwości wobec podróżujących matek z niemowlętami, a może ten facet po prostu zwariował?!
Natychmiast po locie napisałam do linii lotniczych, ale dostałam tylko ogólną, odpowiedź typu kopiuj-wklej. To było naruszenie mojego ciała i prywatności, gdy karmiłam dziecko. Czy mam prawo być wściekła?”.
Jedna z osób napisała: „Dobrze, że napisałaś do firmy, ale ja bym poszukała w internecie numeru telefonu, żeby porozmawiać o tym z prawdziwą osobą. To jest niedopuszczalne w każdym calu i ktoś absolutnie musi o tym usłyszeć.
Na marginesie dodam, że istnieje opcja podania posiłku później niż reszta kabiny. Byłam na wielu lotach w moim życiu, gdzie zdarzyło się to w innych okolicznościach”.
Inna użytkowniczka stwierdziła: „Nie wyobrażam sobie, gdzie mogłoby być akceptowalne, by tak postąpić z karmiącą matką. Podróżowałam sama z niemowlęciem/niemowlęciem i małym dzieckiem i muszę powiedzieć, że stewardesy były albo niezwykle empatyczne i troskliwe (często te, które same były matkami małych dzieci), albo kompletnie nieświadome i niewrażliwe, nie rozumiejące, jak ogromnym wyzwaniem logistycznym to dla mnie było. W każdym razie to jest przerażające i on musi o tym usłyszeć. Nie odpuściłabym tego!”.
Jeszcze jedna osoba skomentowała: „Tak, to tak niestosowne, że mieści się w kategorii zdrowego rozsądku i nie powinno wymagać szkolenia. Gdyby miał odrobinę empatii, zachowałby dla ciebie talerz (zakładając, że wiedział, co wybrałaś na posiłek) zamiast podnosić twoją osłonkę. Nie mówię, że klasa ekonomiczna nie zasługuje na tę uprzejmość, ale kupiłaś przecież bilety w klasie biznes, co oznacza, że jeśli był odpowiedzialny za obsługę w tym dniu, nie miał do czynienia z tak dużą liczbą pasażerów”.
Spójrzmy prawdzie w oczy: nie każdy jest zachwycony, gdy jest uwięziony w lecącej metalowej puszce z płaczącym dzieckiem. Niektórzy zaciskają zęby, inni zakładają słuchawki z redukcją szumów, a jeszcze inni zaczynają planować swoją przyszłość bez dzieci. Ale też przyznać, że niektórzy rodzice naprawdę starają się być wyrozumiali. Okazuje się, że są nawet mamy i tatusiowie, którzy uczą swoje maluchy przepraszać za zamieszanie.
Rodzice Avy postanowili pójść o krok dalej i zmusić swoje pięciomiesięczne dziecko, by „przeprosiło”. Tak, ledwo się urodziła, a już stosuje strategię PR. Jej mama, Hannah Chestnut, opublikowała nagranie w sieci i bum – cztery miliony wyświetleń później internet wyrobił sobie zdanie, ale opinie były dość podzielone.