Teściowa próbowała zrujnować moje małżeństwo, ale nie udało jej się to
Kiedy spotykaliśmy się z Adamem, jego matka ledwie mnie tolerowała. Kiedy się pobraliśmy i zamieszkaliśmy z nią pod jednym dachem, kompletnie jej odbiło. W ciągu roku moja teściowa uczyniła z mojego życia piekło, ale nie zdawała sobie sprawy, że nie zamierzam tego pokornie znosić.
Opowiem tę historię w imieniu głównej bohaterki — mojej siostry. Na jej prośbę imiona postaci i niektóre szczegóły zostały zmienione.
Część 1. Cześć, jestem twoją teściową.
Anna jest kobietą o surowej moralności, emerytowaną nauczycielką. Wyznaje zasadę, że na świecie są dwa rodzaje opinii — jej własna i ta zła. Drugą zasadą jest to, że jej synek zasługuje na wszystko, co najlepsze. Ma przecież wzorową matkę: wyrozumiałą, oszczędną, gospodarną. Oczywiście drugiej takiej kobiety nie można znaleźć, więc synowa musi zrozumieć, że będzie zawsze numerem 2.
Lenę, pierwszą żonę Adama, jego matka uważała za byle co. Nie skończyła studiów, pracuje w sklepie, nosi jaskrawy makijaż, śmieje się hałaśliwie i źle czyści toaletę. Kiedy Adam rozwiódł się z Leną, Anna skakała wręcz z radości. Teraz jednak żałuje, że jej syn nie znalazł sobie godnej kobiety, bo ożenił się ze mną.
Wspomnienia teściowej natychmiast zmieniły się o 180 stopni. Okazuje się, że Lena była dobrą dziewczyną. Tak, niewykształcona, ale nie próbowała udawać kogoś lepszego! Malowała się wulgarnie, ale chciała być atrakcyjna w oczach męża, tylko brakowało jej wyczucia stylu! Mogła lepiej sprzątać, ale nie przewracała oczami, gdy w sobotni wieczór proszono ją o umycie okien i nakrycie do stołu przed przyjazdem znajomych teściowej.
Wszystko zaczęło się na weselu. Teściowa uparcie poprawiała mi sukienkę, mówiąc: „Lenko, tu źle wyprasowane, pomarszczyło się”. Byłam zaskoczona: „Z sukienką wszystko w porządku. A ja jestem Julia”. Moja teściowa spojrzała na mnie gniewnie: „No tak, nie jesteś Leną...”. Kiedy odchodziła, usłyszałam: „Niestety”.
Na bankiecie matka Adama nazwała mnie Leną 30 razy. Głośno skarżyła się siostrze, że jej synowa za dużo je. Podczas pierwszego tańca odepchnęła mnie na bok i sama zatańczyła walca z panem młodym. A jej toastu nigdy nie zapomnę: „Żyjcie zgodnie i nie spieszcie się z posiadaniem dzieci, bo to duża odpowiedzialność. Wiele par rozwodzi się, ponieważ kobieta nie jest gotowa do bycia żoną i matką”.
Część 2. Witamy w piekle.
Nie mieliśmy pieniędzy na mieszkanie, więc zamieszkaliśmy z teściami. Pokój Adama o powierzchni 8 metrów kwadratowych stał się naszym wspólnym pokojem, w drugim pokoju spał teść, a Anna zaczęła urzędować w przestronnym przedpokoju, który do tej pory służył jako salon.
Od progu teściowa zaczęła mnie instruować, gdzie stawiać garnki i patelnie i jak prasować firanki. Potem dodała: „Przebierz się, bo pobrudzisz sukienkę przy zmywaniu naczyń”. Okazało się, że przed weselem rodzice Adama postanowili zjeść „porządny posiłek” w domu. Nie mieli czasu posprzątać ze stołu, który był pokryty brudnymi talerzami, naczyniami i tacami. „Umyj też kuchenkę, proszę. Smażyłam placki i zabrudziłam powłokę” — przypomniała sobie teściowa i poszła poczytać książkę przed pójściem spać.
W środku nocy przyszła do naszego pokoju przeliczyć pieniądze, które dostaliśmy od gości. Natychmiast zaczęła się zastanawiać, co za nie kupić. Zdecydowała się na nową pralkę: „Przywiozłaś górę ubrań! Nie mogę sobie wyobrazić, po co mężatce tyle krótkich sukienek. Boże, to jest coś, czego nigdy bym nie założyła”.
O szóstej rano obudziła nas teściowa, które przyszła przewietrzyć nasz pokój, śpiewając pełną piersią jakiś przebój disco polo. Była deszczowa jesień.
Uważałam, że obowiązkiem synowej jest zadowolić teściową, matkę mojego mężczyzny. Uznałam, ze w końcu zrozumie, że nie jestem jej rywalką. Ale mojej teściowej nie podobało się nic, co robiłam. Wszelkie moje próby nawiązania kulturalnej rozmowy przerywała w pół słowa. Każdego dnia miała dla mnie do 10 linijek w stylu:
- „Kto cię nauczył obierać ziemniaki? W tym domu nie obieramy ich w ten sposób”.
- „Prasowałaś tiul? Dlaczego nie odłożyłaś deski do prasowania?”.
- „Nie czytaj w toalecie, światło nie jest za darmo”.
- „Próbowałam twoich gołąbków, nie smakowały mi. Ale nie ugotowałaś nic innego, więc musieliśmy je zjeść. Och, będę musiała wziąć coś na zgagę. To było takie ciężkostrawne”.
Od razu oznajmiła też, że podzielimy na pół koszty utrzymania mieszkania. Zbierała rachunki i dokonywała obliczeń, po czym dawała nam kartkę z kwotą. Trzeba ją było od razu przekazać w gotówce. Jeśli akurat nie mieliśmy pieniędzy (Adam i ja pracowaliśmy w tej samej firmie przez jakiś czas, a nasze pensje często się opóźniały), moja teściowa wpadała w szał i dzwoniła do swojej siostry. Musiała jej opowiedzieć o tym, jak to synowa żyje na jej koszt.
Zakupy spożywcze robiliśmy osobno: ja dla siebie i męża, teściowa dla nich. Mięso, które kupiłam, potrafiło wyparować z dnia na dzień. Kiedy zapytałam ją, czy je wzięła, krzyknęła: „Nazywasz mnie złodziejką?! Nie obchodzi mnie twoje marne mięso!” i poszła zadzwonić do siostry. Musiała się poskarżyć, że synowa wyjada jej zapasy. a przecież Lena, choć była prostą dziewczyną, bez fanaberii, przynajmniej tyle nie jadła!
W pewnym momencie zabroniła nam korzystać z lodówki. Kiedyś mieliśmy jedną półkę dla nas, a produkty, które trafiały na półki teściowej, a priori stawały się jej własnością. Ale znudziło jej się marnowanie wspólnego prądu na chłodzenie mojego jedzenia.
Wtedy kuchenka, mikrofalówka, czajnik także znalazły się na liście zakazanych. Narzekała, że zajmuję kuchnię przez długi czas, moje kotlety zasmradzają cały dom, a także kradnę jej saszetki Lipton. Przeszukaliśmy z mężem portale ogłoszeniowe i kupiliśmy małą lodówko-zamrażarkę, kuchenkę dwupalnikową, garnek i patelnię. Wszystko musieliśmy upchnąć w naszym pokoju. Wcześniej kupiliśmy osobne talerze, kubki, łyżeczki, ale teraz zabraliśmy je również do pokoju.
Teściowa zaczęła przenosić swoją nienawiść do mnie także na syna. Zaczęła się czepiać Adama za to, że długo się mył, że głośno mówił, że przestał mówić, ile pieniędzy dostał. I w ogóle, dlaczego przyprowadził do domu tę okropną dziewuchę? Mąż starał się łagodzić sytuację, myślał, że jakoś sobie poradzimy. W końcu najważniejsze, że mamy dach nad głową. Teścia to w ogóle nie obchodziło. Prawie cały czas przesiadywał w garażu. Starał się nie wychylać i prawie nie rozmawiał z żoną.
W pewnym momencie Anna powiedziała, że nie będzie nas sponsorować i mamy jej płacić czynsz za mieszkanie. Na moje błagania o wyprowadzkę mąż odpowiedział: „Za drogo. Mama w końcu się uspokoi”. Płaciliśmy, ale nie czuliśmy się u siebie.
Część 3. Synowa odpiera atak.
Teściowa ciągle grzebała w naszym pokoju, przestawiała moje rzeczy, potrafiła „przypadkiem” rozlać kawę na łóżko albo podrzeć rajstopy. Kiedyś wyrzuciła moje nowe buty, bo uznała, że są wieśniackie. I wtedy moja cierpliwość się skończyła.
Oświadczyłam, że odliczę koszt tych butów od naszego czynszu i kazałam mężowi założyć zamek w drzwiach. Matka się wściekła, a Adam „nie chciał jej denerwować”. Więc następnego ranka ta szalona kobieta zdjęła drzwi z zawiasów! Jak się na niej odegrałam? W dość skomplikowany sposób.
Zamówiłam potężne drzwi pancerne z montażem w dniu, w którym moja teściowa zamierzała wyjść z koleżankami. Wzięłam wolne w pracy i zadzwoniłam do rzemieślnika. Wyjaśniłam, że drzwi powinny być bardzo trudne do usunięcia. Powiedziałam mu także, żeby przymocował stare drzwi do ramy łóżka w korytarzu. Mężczyzna spojrzał na mnie dziwnie, ale przymocował drzwi do łóżka mojej teściowej. Położyłam z powrotem materac i poszłam na kawę. Teściowa wróciła w nocy.
Rano Anna skarżyła się, że prawie nie zmrużyła oka: albo coś ją kłuło w boku, albo chrapałam tak głośno, że nawet przez ścianę nie dało się słuchać tej kakofonii. Potem poszła pościelić łóżko. Całe sąsiedztwo usłyszało jej wrzask. Próbowała usunąć drzwi, ale bezskutecznie. Krzyczała, wezwała policję. Przyjechali, wysłuchali jej i odjechali.
Pewnego dnia Adam powiedział, że wyjeżdża w podróż służbową na dwa miesiące. Firma otwierała nowy oddział. Jeśli się sprawdzi, dadzą mu awans. Poradziłam mu, że zdecydowanie powinien pojechać. Przed wyjazdem mój ukochany poprosił mnie, żebym trzymała się z dala od kłopotów i obiecał, że wszystko się poprawi.
Teściowa rozszalała się na całego. Pewnego dnia powiedziała, że moja bielizna zapchała filtr odpływowy. Więc od teraz mam prać swoje rzeczy ręcznie. I żebym nie ważyła się wieszać ich w łazience, bo „mężczyźni patrzą na tę brzydotę”. Zaczęłam jeździć do rodziców z torbami ubrań, ale postanowiłam się zemścić.
Kupiłam 6 par różowych stringów w rozmiarze XXL i uzbrojona w igłę i nitkę wyhaftowałam na nich wariacje imienia teściowej: „Aneczka”, „Anutka”, „Anka” i tak dalej. Czekały na dzień X, gdy teściowa urządzała imprezę dla dawnych znajomych z pracy.
W czasie, gdy teściowa podawała dania na stół, goście poszli umyć ręce do łazienki. Miałam ubaw, patrząc, jak stamtąd wychodzą. Matematyczka była cała purpurowa, nauczycielka polskiego prawie zemdlała, ale pan od wuefu (teściowa go nie lubiła, ale ona i jej koleżanki-matrony potrzebowały mężczyzny przy stole) wyszedł zadowolony. Gdy wszyscy usiedli, zapadła niezręczna cisza. Po chwili teściowa sama poszła do łazienki, zobaczyła stringi ze swoim imieniem na sznurku i wściekła zaczęła dobijać się do naszego pokoju. Nie otworzyłam drzwi, bo leżałam i się śmiałam.
Wieczorem był dzika awantura. Anna krzyczała, zapluwała się ze złości i przysięgała, że ona mi jeszcze pokaże. A rano nagle ogłosiła, że ona i teść wyjeżdżają na wieś, bo nie mogą być ze mną na tym samym terytorium. Naprawdę wyjechali, obiecując wrócić za tydzień, a nawet dwa. Z radości aż wzięłam dzień urlopu, a potem wybuchł skandal.
Część 4. Nokaut
Spokój tego poranka zepsuł telefon od Anny. Poprosiła mnie, żebym przyjechała do niej na wieś. Ciśnienie jej wzrosło, mąż poszedł gdzieś z sąsiadem, a ona została sama. Zadzwoniła na pogotowie i powiedzieli, żeby wzięła zastrzyk. Tak, nie dogadujemy się, ale czy mogłabym przezwyciężyć dumę i przyjechać? A przy okazji kupić zastrzyki, bo w pobliżu domku nie ma normalnej apteki.
Zaczęłam się pakować, w końcu trzeba być człowiekiem. Spędziłam półtorej godziny w autobusie na dziurawej drodze, żeby znaleźć teściową, w świetnej formie, grzebiącą w grządkach. Świergotała, że znalazła jakieś tabletki, które obniżyły jej ciśnienie, i czuje się lepiej. Ale skoro już tu jestem, możemy napić się herbaty? Byłam jeszcze bardziej zszokowana, gdy zaczęła namawiać mnie na zerwanie kwiatów do wazonu. Kiedy wróciła z bukietem piwonii, postanowiłam się pożegnać i wyjechać.
Bliżej miasta zaczęłam otrzymywać SMS-y o nieodebranych połączeniach od męża. Wcześniej telefon nie działał, bo na wsi nie było zasięgu. Każdego dnia Adam i ja dzwoniliśmy do siebie około 19.00, ponieważ od rana do 18.00 pracował i nie mógł wyjść. Nie rozumiejąc, co mogło spowodować, że zadzwonił do mnie w ciągu dnia, oddzwoniłam. Odrzucił połączenie i nie odbierał przez około godzinę.
Potem oddzwonił i powiedział, że składa pozew o rozwód. Świat mi się rozpadł.
Część 5. Podejrzenia
Adam wrócił trzy dni później. Powiedział, że wie o mojej zdradzie i kazał mi się spakować. W końcu wydusiłam z niego, że jego ulubiony wujek, mąż siostry teściowej, zadzwonił do niego tamtego dnia. A dokładniej wysłał SMS-a i poprosił, żeby Adam pilnie do niego oddzwonił.
Adam był zaniepokojony, więc wyrwał się z pracy na kilka minut i zadzwonił do wujka. A on przekazał mu straszną wiadomość: „Twoja żona zaprasza do domu obcych mężczyzn, kiedy cię nie ma. Ludzie mówili o tym od dawna, ale nie chciałem przekazywać plotek dalej. Ale właśnie teraz Julia wychodziła z bloku z jakimś facetem. Całowali się!”.
Mój mąż zaczął do mnie dzwonić, ale wtedy nie wiedziałam o tym. Zaczęłam się usprawiedliwiać: „Pojechałam na wieś do twojej mamy! Zadzwoniłeś, jak tam byłam, a tam nie ma zasięgu, przecież wiesz”.
Mój mąż odparł, że już rozmawiał z mamą. Nie było mnie na wsi. Bo niby co miałam tam robić? Pomagać starej, schorowanej teściowej? Jasne. Co więcej, jego mama dzwoniła do mnie w jakiejś ważnej sprawie, ale przerwałam rozmowę, a w słuchawce rozległ się męski głos. Może Anna to sobie wyobraziła, ona nic nie sugeruje, ale nie zdziwiłaby się, gdyby dowiedziała się, że synowa się puszcza, podczas gdy mąż jest w delegacji.
Próbowałam dotrzeć do sedna sprawy. Kto powiedział mu o tym, że go zdradzam? Co wujek robił w naszym domu? Dlaczego jego matka jawnie kłamała? Adam nie znał odpowiedzi, tylko krzyczał. Potem zgodził się, że sytuacja jest dziwna, ale lepiej, żebyśmy na razie zamieszkali osobno i wszystko przemyśleli. Miał dość ciągłych awantur w domu. Jego mama nie dogadywała się z Leną, ale nigdy do nie doszło do takiej eskalacji. No i nigdy nawet nie wspomniała, że wychodziłam z domu. Może nie ma dymu bez ognia? Co, Julia?
Byłam tak zraniona, że spakowałam swoje rzeczy i pojechałam do rodziców. Nie mogłam zrozumieć, jak Anna wpadła na taki pomysł. I dlaczego Adam uwierzył jej, a nie mnie? Czy w ogóle powinnam próbować mu cokolwiek udowadniać?
Mama powiedziała: „Napij się wody”. Potem powiedziała: „Oni tam wszyscy są stuknięci”.
Część 6. Jak to się skończyło.
Stara wiedźma sama się wkopała. Była tak szczęśliwa ze zwycięstwa, że delektowała się nim w kółko ze swoją siostrą. Tą samą, która od miesięcy wbijała do głowy swojemu mężowi, ukochanemu wujkowi Adama, plotki na mój temat. Która niby przyszła do nas podlać kwiaty, ale zobaczyła mnie przy wejściu z obcym mężczyzną i, będąc przyzwoitą kobietą, natychmiast zadzwoniła do męża. Płakała, że nie może o tym powiedzieć ani siostrze, ani siostrzeńcowi, który jest bezczelnie oszukiwany, podczas gdy zarabia na chleb dla rodziny. A Julia wyraźnie nastawiła męża przeciwko matce i ciotce, nie chciał im wierzyć. Lepiej, żeby Adam dowiedział się o tym od wujka. Tylko nie mów, że to ciotka ich widziała.
Plan był niezawodny jak szwajcarski zegarek, ale nie warto było omawiać go przez telefon, zapominając, że syn nie jest już w delegacji i wrócił do domu po pracy. Po ułożeniu kilku elementów układanki Adam nareszcie doznał objawienia.
Mój mąż dyżurował pod moimi oknami, przynosił kwiaty. Byłam szalenie urażona, ale i zadowolona. Wyprowadził się z domu i zamieszkał na jakiś czas u kolegi. A kiedy zaproponował, że wynajmie mieszkanie w innym mieście (firma rekompensuje też część czynszu), zgodziłam się.
12 marca były urodziny mojej teściowej. Nikt nas nie zaprosił, a my nawet do niej nie zadzwoniliśmy.
Oczywiście nie każdemu trafia się tak straszna teściowa, ale czasem można odnieść wrażenie, że dla wielu z nich rujnowanie życia synowej to najważniejsze zadanie.