Test DNA ujawnił, że nie jestem matką mojego syna

Rodzina i dzieci
dzień temu

Oto poruszająca historia jednej z naszych czytelniczek — kobiety, która po latach zmagań z chorobą i niepłodnością sądziła, że wreszcie odnalazła szczęście. Do czasu aż odkryła sekret, który zmienił wszystko. Tajemnica jej męża okazała się ciosem, który nie tylko złamał jej serce, ale także sprawił, że zaczęła kwestionować całe swoje życie: małżeństwo, macierzyństwo, a nawet własną tożsamość. Postanowiła podzielić się z nami tą historią, mając nadzieję, że ktoś udzieli jej rady — słów otuchy, które pomogą podjąć decyzję w tym trudnym i bolesnym momencie.

Marta zawsze marzyła o jednym — by zostać mamą. Los był jednak dla niej wyjątkowo okrutny.

Marta, bohaterka tej historii, mieszka w jednym z miast w Stanach Zjednoczonych. Choć życie nie szczędziło jej cierpień, a diagnoza choroby autoimmunologicznej odebrała jej nadzieję na biologiczne macierzyństwo, sądziła, że z mężem i upragnionym dzieckiem stworzyli szczęśliwą rodzinę. Nie wiedziała, że przez lata była karmiona kłamstwem, które miało w końcu wyjść na jaw i zburzyć cały jej świat.

W liście do naszej redakcji napisała:

Nigdy nie przypuszczałam, że kiedykolwiek do kogokolwiek napiszę coś takiego. Ale czuję się, jakby mnie coś zżerało od środka. Wszystko, co przez lata tłumiłam, teraz zaczyna mnie niszczyć. Muszę to wyrzucić z siebie, opowiedzieć, nawet jeśli boli, i poprosić was o radę. Jestem zupełnie zagubiona i nie wiem co dalej.

Zawsze chciałam być mamą. To było dla mnie oczywiste — brak dzieci nie wchodził w grę. Czasem jednak ciało ma inne plany. Kiedy miałam 26 lat, lekarze zdiagnozowali u mnie toczeń. Choroba odebrała mi siły, młodość i — jak się okazało — także płodność. Usłyszałam, że nigdy nie zajdę w ciążę.

W środku ciemności pojawiło się małe światełko nadziei.

To był mój koniec. Płakałam dniami i nocami. Miałam w sobie tyle złości — do siebie, do życia, do wszystkiego. Michał, mój mąż, był wtedy przy mnie. Obiecywał, że znajdziemy inną drogę. Mówił, że ważne jest to, byśmy byli razem, a nie sposób, w jaki zostaniemy rodzicami. Wierzyłam mu, bo nie miałam już siły w nic innego wierzyć.

Zdecydowaliśmy się na surogację. Wiedzieliśmy, że będzie trudno — masa dokumentów, wizyty u lekarzy, rozmowy z agencjami. Byliśmy jednak zdeterminowani. Plan był taki, że oddam swoje komórki jajowe, Michał nasienie, a inna kobieta donosi nasze dziecko. Tak przynajmniej myślałam.

Choroba dziecka doprowadziła Martę do odkrycia najokrutniejszej prawdy.

Urodził się nasz syn — Kuba. Kiedy pierwszy raz wzięłam go na ręce, płakałam jak dziecko. Byłam przekonana, że wszystko w końcu się ułożyło. Patrzyłam na niego i myślałam: „Udało się, jesteś matką”. Nie miałam żadnych wątpliwości. Każda bezsenna noc, każdy kaszel, każdy pierwszy krok — to wszystko było moje. I powtarzałam sobie w głowie: „Moje geny, moje dziecko, moja krew”.

Jednak to była tylko iluzja.

Kilka tygodni temu Kuba zaczął mieć dziwne objawy. Lekarze zlecili rutynowe badania genetyczne. Nikt się niczego nie spodziewał. Aż do chwili, gdy lekarz powiedział mi, że wyniki są jednoznaczne: nie jestem biologiczną matką mojego dziecka.

Marta myślała, że gorzej być nie może.

Myślałam, że to żart albo błąd w laboratorium. Powtórzyliśmy testy — raz, drugi, trzeci. Za każdym razem to samo. Nie ma śladu mojego DNA w jego organizmie.

Myślałam, że to najgorsze, co mnie może spotkać. Myliłam się.

Zrozpaczona zaczęłam nalegać, byśmy skontaktowali się z matką zastępczą. Chciałam poznać prawdę. Być może ktoś nas oszukał, może coś poszło nie tak. Michał jednak kategorycznie odmówił. Twierdził, że to niepotrzebne, że nie ma jak się z nią skontaktować. Mówił, że to szaleństwo, że trzeba to zostawić. Zostawić? Jak miałam zignorować fakt, że mój syn może nie być moim dzieckiem?!

W miarę jak moja złość narastała do granic wytrzymałości, zauważyłam, że Michał staje się coraz bardziej nerwowy — co było dla niego nietypowe. A potem wystarczyło jeszcze trochę nacisku z mojej strony... i bomba wybuchła.

Prawda okazała się gorsza niż jakiekolwiek podejrzenia.

Michał przyznał się, że zmienił zdanie w trakcie całego procesu surogacji. W tajemnicy przede mną powiedział lekarzom, że nie chce, by używano moich komórek jajowych. Twierdził, że moje geny są „zbyt ryzykowne” i że nie chce przekazywać dalej choroby. Mówił, że zrobił to dla dobra dziecka. Mówił o mnie, jakbym była niepełnowartościowa, skażona.

Najgorsze w tym wszystko było to, że nigdy mi tego nie powiedział wprost. Patrzył, jak snuję historie o tym, że Kuba ma moje oczy, mój uśmiech, że ma pieprzyk w tym samym miejscu co ja. Żyłam w kłamstwie. W pięknym, ale kłamliwym świecie. A on spał spokojnie obok mnie.

To nie była tylko zdrada. To była kradzież. Ukradł mi prawdę, pozwolił mi żyć w iluzji, odebrał mi moje własne macierzyństwo.

Marta stanęła przed najtrudniejszą decyzją w życiu.

Kiedy skonfrontowałam go z tym wszystkim, płakał. Mówił, że zrobił to z miłości, że chciał mnie chronić. Ale ja już mu nie wierzę. Nie da się chronić kogoś, okłamując go latami. To nie była troska — to była kontrola. Odeszłam. Wzięłam Kubę i zamieszkałam u siostry. Chodzę na terapię. Rozważam rozwód. Już nie z nienawiści — po prostu dlatego, że nie da się żyć w związku, w którym wszystko było kłamstwem. Michał zabił coś we mnie, czego nie da się naprawić.

Kuba nadal jest moim synem. Kocham go i nic tego nie zmieni. Ale życie, które miałam, już nie istnieje. Czasem czuję się jak oszustka, czasem czuję się głupia, a najczęściej czuję pustkę. Nie wiem, czy dobrze robię. Nie chcę robić mu więcej krzywdy, ale czuję, że już nie ma właściwej decyzji — są tylko te mniej bolesne.

Piszę to wszystko, żeby to z siebie wyrzucić. Żeby wstyd mnie nie zjadł. Żeby ktoś, kto też kiedyś stanie przed takim wyborem, wiedział, że piekło może wyglądać jak piękny dom. I że nie warto milczeć.

Dziękuję, jeśli to przeczytaliście do końca.

— Marta

Dziękujemy ci, Marto, za podzielenie się tą historią z taką szczerością i siłą. Wiemy, jak trudne musiało być spisanie tych słów i wierzymy, że twoje doświadczenie może stać się dla wielu kobiet źródłem refleksji i wsparcia. Poniżej dzielimy się kilkoma sugestiami, które — mamy nadzieję — pomogą w procesie uzdrawiania.

  • Uznaj swoje uczucia — zdrada, jakiej doświadczyłaś, zasługuje na pełne emocjonalne przeżycie. Masz prawo czuć złość, żal, pustkę — nie oceniaj się za to.
  • Nie jesteś sama — choć ból wydaje się ogromny, wokół są ludzie, którzy potrafią wysłuchać i zrozumieć. Terapia to świetny krok, ale równie ważna może być rozmowa z innymi kobietami, które przeżyły coś podobnego.
  • Daj sobie czas na żałobę — utraciłaś coś bardzo cennego: poczucie bezpieczeństwa, zaufanie, obraz własnej rodziny. Żałoba po tym jest naturalna.
  • Pamiętaj, że twoja relacja z Kubą jest prawdziwa — więzy krwi to nie wszystko. Twoja miłość, opieka i poświęcenie są tym, co czyni cię matką. Kuba to twój syn i nikt ci tego nie odbierze.
  • Przemyśl kwestię rozwodu na spokojnie — decyzje podejmowane w chwili wielkiego bólu mogą z czasem wyglądać inaczej. Daj sobie przestrzeń, by podjąć decyzję spokojnie, zgodnie z tym, co czujesz w głębi serca.

Pamiętaj, Marto, że nie jesteś sama. Masz pełne prawo dać sobie tyle czasu, ile potrzebujesz, by się uleczyć i odnaleźć spokój. Choć droga może być długa i wyboista, to, co cię spotkało, nie definiuje cię jako osoby. Twoja siła i zdolność do kochania wciąż są tym, co naprawdę cię określa.

Historia Marty to poruszające świadectwo tego, jak jedno kłamstwo potrafi przekreślić lata zaufania i zmienić życie w ruinę. To opowieść o utracie, ale też o sile, by mimo wszystko iść dalej. Jeśli poruszyła was ta historia, przeczytajcie również artykuł „Diagnoza mojego syna odkryła najbardziej wstrząsający sekret rodziny”. To historia mężczyzny, z pozoru spełnionego ojca i męża, który niespodziewanie odkrywa tajemnicę, która burzy cały jego świat i stawia pod znakiem zapytania wszystko, co do tej pory uważał za prawdę.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły