10 historii, które udowadniają, że życzliwość to największa supermoc

Małżeństwo i wspólne wychowanie dzieci potrafią być źródłem ogromnej radości, ale jednocześnie wystawiają związek na próbę. Zdarza się, że za pozornie spokojnym obrazkiem rodzinnego szczęścia kryją się emocje, o których nikt nie chce głośno mówić.
Właśnie taką historią podzielił się jeden z użytkowników internetu. Na pierwszy rzut oka jego życie wygląda idealnie — od siedmiu lat szczęśliwie żonaty, ojciec trójki cudownych dzieci. Jednak za zamkniętymi drzwiami dzieje się coś, czego nikt by się nie spodziewał. Żona zabroniła mu zbliżać się do własnych dzieci. Co mogło popchnąć matkę do takiego zachowania?
Jesteśmy z żoną razem od czasów studiów, a od siedmiu lat tworzymy małżeństwo. Mamy troje dzieci i coraz częściej czuję się zmęczony tym, że muszę się wycofywać i pozwalać żonie wychowywać je niemal jak samotna matka. Za każdym razem, gdy zrobię coś samodzielnie — nawet tak drobnego jak nakarmienie ich — kończy się to kłótnią.
Nie zawsze tak było. Kiedy urodził się nasz najstarszy syn, wszystko wydawało się w porządku. Problemy zaczęły się dopiero w czasie jej ciąży z bliźniętami. Gdy tylko chciałem pobawić się z naszym dzieckiem albo spędzić z nim trochę czasu, żona znajdowała mi jakieś zajęcie — kazała sprzątać albo wysyłała mnie po zakupy. Sama z kolei nie rozstawała się z małym ani na chwilę. A kiedy proponowałem, żebyśmy spędzili dzień razem, po prostu wychodziła z nim gdzieś sama. Kiedy na świat przyszły bliźnięta, wszystko tylko się nasiliło.
Za każdym razem, gdy chciałem nakarmić albo przewinąć dziecko, słyszałem, żebym wracał do łóżka albo pojechał do sklepu. Jeśli przyłapała mnie na tym, że trzymam któreś z dzieci, zachowywała się, jakbym popełnił przestępstwo. Kiedy pytałem, o co chodzi, odpowiadała, że nic się nie dzieje, ale powinienem zająć się czymś pożytecznym — nawet jeśli właśnie to robiłem.
Raz, gdy długo rozmawiała przez telefon ze swoją siostrą, położyłem naszego najstarszego syna spać i nakarmiłem bliźnięta. Wpadła w histerię, krzycząc, że zrobiłem to bez niej. Odpowiedziałem, że nie zmieniłem planu dnia, a ona przecież była zajęta. Powiedziała, że to nie o to chodzi.
Potem zaczęły się kłótnie o to, że chcę spędzać czas z dziećmi. Kiedy brałem wolne, by być z rodziną, od razu była gotowa do awantury. A jeśli unikałem kłótni, i tak krzyczała. Kiedy się poddawałem, znajdowała sposób, by mnie od nich odsunąć. Mówiłem, że mnie to rani, a ona twierdziła, że wszystko jest tylko w mojej głowie.
Pewnego dnia oskarżyła mnie, że próbuję zawłaszczyć dzieci, mimo że cały dzień byłem poza domem. Nie znosiła, gdy nosiłem je w chuście. Nakrzyczała na mnie, gdy odebrałem dzieci od jej rodziców — uznałem, że to logiczne, bo ona była na wizycie lekarskiej, a ja wracałem z pracy. Powiedziała, że zdecydowała, by zostawić je u swoich rodziców, więc powinienem to uszanować. Odpowiedziałem, że jestem równie dobrym opiekunem jak ona.
Kilka miesięcy temu trafiła na krótko do szpitala — i wtedy dotarło do mnie, że mam dość. Pomyślałem, że powinniśmy się rozwieść. Wziąłem kilka dni wolnego, żeby zająć się dziećmi, ale kazała mi wracać do pracy i zostawić je u swoich rodziców, dopóki nie wróci do domu. Krzyczała na mnie przez telefon ze szpitala, bo dzieci były ze mną. Dwukrotnie wysłała swoich rodziców, żeby je odebrali.
Kiedy wyzdrowiała, powiedziałem, że tak dalej być nie może — i że jeśli to ma tak wyglądać, powinniśmy się rozstać. Zaczęła wrzeszczeć, że byłbym potworem, który niszczy rodzinę i odbiera dzieciom stabilność. Nawet moi rodzice powiedzieli, że powinienem spróbować to jakoś naprawić. Jednak ona nie chce ze mną rozmawiać, a o terapii nie ma mowy. Nie chcę, by dzieci widziały, jak kłócimy się za każdym razem, gdy tylko spróbuję się do nich zbliżyć.
Czy powinienem się z nią rozwieść?
Pod wpisem mężczyzny pojawiło się mnóstwo komentarzy. Ponad 2,6 tysiąca osób zareagowało na jego historię, co tylko pokazuje, jak ogromne emocje wywołała wśród odbiorców.
Jeden z użytkowników napisał: „Nie jesteś w błędzie, ale szczerze mówiąc, ona naprawdę potrzebuje terapii. Jeśli jednak zdecydujesz się na rozwód, dokumentuj jej zachowanie i zbieraj dowody, bo na pewno będzie walczyć o pełną opiekę nad dziećmi”.
Ktoś inny dodał: „Coś jest tu bardzo nie w porządku. Ona potrzebuje pomocy. Na twoim miejscu porozmawiałbym prywatnie z jej rodzicami i spróbował dowiedzieć się, skąd to się bierze. Przez cały czas miałem wrażenie, że może w dzieciństwie spotkała ją krzywda. Wygląda na to, że boi się zostawić cię samego z dziećmi. Tak się nie da żyć — i nie zasługujesz na takie traktowanie”.
Kolejny użytkownik skomentował: „Normalni ludzie są oburzeni jej zachowaniem. Jeśli twoi rodzice tego nie widzą, to znaczy, że dzieje się coś poważnego”.
Inny internauta doradził: „Sprawdź przepisy w swoim kraju lub stanie i zacznij dokumentować jej zachowanie — oczywiście tam, gdzie to dozwolone. Jeśli jacyś lekarze lub pielęgniarki byli świadkami, jak odnosiła się do ciebie w szpitalu, spróbuj uzyskać od nich oświadczenie”.
Ktoś inny napisał: „Rodzicielstwo to partnerstwo, a nie sytuacja, w której jedna osoba pilnuje dzieci, a druga jest traktowana jak intruz. Próbowałeś rozmawiać, proponowałeś terapię, a ona wciąż odmawia jakiegokolwiek dialogu. To nie jest tylko problem wychowawczy — to kwestia kontroli i braku szacunku. Dzieci mają prawo mieć oboje rodziców. Rozwód nie zniszczy rodziny. To jej odmowa współpracy już to zrobiła”.
Jeszcze ktoś inny dodał: „Nie jesteś w błędzie, ale nie zdziw się, jeśli zacznie kłamać przed opieką społeczną albo podejmie inne próby, by ograniczyć ci kontakt z dziećmi. Wygląda na to, że ma poważne problemy emocjonalne. Gdy zaczniesz składać pozew, przekaż prawnikowi szczegółowe notatki o tym, co robiła, by utrudnić ci kontakt z dziećmi. To pokaże, że od dawna celowo cię od nich odsuwa. Jeśli sąd przyzna wam opiekę naprzemienną, ona oszaleje”.
Granica między troską a ograniczaniem drugiej osoby bywa bardzo cienka, a skutki takich relacji często odbijają się nie tylko na partnerach, lecz przede wszystkim na dzieciach. W rodzinie najważniejsze jest to, by każdy mógł czuć się kochany i potrzebny.
Jeśli chcecie zobaczyć zupełnie inną stronę rodzicielstwa — pełną ciepła, poświęcenia i codziennych wzruszeń — przeczytajcie nasz artykuł o 17 rodzicach, którzy zrobią wszystko, aby ich dzieci były szczęśliwe.