18 dowodów na to, że szczęście kryje się w drobiazgach

Myślałam, że po prostu pomagam przyjaciółce zostać mamą. Widziałam, jak zmaga się z niepłodnością, jak pragnęła wziąć na ręce własne dziecko, ale nie mogła. Wkroczyłam do akcji i zostałam jej surogatką.
Ale 25 lat później dziewczyna, którą urodziłam jako matka zastępcza, zrobiła coś tak szokującego, że teraz żałuję, że w ogóle się na to zgodziłam. Wciąż jestem w szoku, a wy prawdopodobnie też będziecie. Przeczytajcie całą historię i podzielcie się opinią w komentarzach — a wiem, że na pewno będziecie ja mieć.
Autorka wpisu wyznała: „Dwadzieścia pięć lat temu moja bliska przyjaciółka Clara i jej mąż James zmagali się z niepłodnością. Clara nie mogła zajść w ciążę ani użyć własnych komórek jajowych. Zapytała mnie, czy rozważę donoszenie dla nich dziecka, używając mojej komórki jajowej i materiału genetycznego Jamesa. Ja już miałam dwoje własnych dzieci i nie planowałam kolejnych. Początkowo wahałam się, ale ostatecznie się zgodziłam, bo chciałam pomóc przyjaciółce zostać matką.
Dziewięć miesięcy później na świat przyszła ich córka Bella. Od samego początku Clara i James wychowywali ją jak swoją. Zawsze byłam dla niej tylko «ciocią», po prostu bliską przyjaciółką rodziny i niczym więcej.
Moje własne dzieci zawsze znały prawdę, nigdy przed nimi tego nie ukrywałam. Rozumiały, że Bella jest z nimi spokrewniona biologicznie i że pomogłam przyjaciółce założyć rodzinę. Nigdy nie powiedziałam Belli ani słowa, bo naprawdę uważałam, że to nie moja rola. To jej rodzice musieli zadecydować, czy i kiedy jej o tym powiedzieć”.
Kobieta opisała: „Kilka tygodni temu Bella i jej narzeczony byli w domu jego rodziny i dla zabawy zrobili sobie te słynne testy DNA. Gdy przyszły wyniki, Bella zobaczyła, że ma kubańskie i czarne korzenie i zdziwiła się, bo przecież jej rodzice są biali.
Zamiast ich o to zapytać, użyła kombinacji do ich sejfu, której nauczyła się jakiś czas temu, i zaczęła przeszukiwać ich osobiste dokumenty.
Znalazła stare zdjęcie, na którym jestem w ciąży — leżę na szpitalnym łóżku, a Clara trzyma mnie za rękę. Znalazła też dokumenty dotyczące niepłodności Clary. Potem zaczęła się dystansować, szczególnie od Clary, i żadne z nas nie rozumiało dlaczego, aż wszystko wybuchło”.
Autorka napisała: „Byliśmy z rodziną u Clary i Jamesa, pomagając w przygotowaniach do ślubu. W pewnym momencie Clara i ja rozmawiałyśmy w kuchni o moich dzieciach i wspomniała, że opłaciłam śluby obojga i że chciałaby móc zrobić to samo dla swojej córki. Bella musiała to podsłuchać, bo weszła i nagle oświadczyła, że ja też powinnam zapłacić za jej wesele, skoro też jestem jej matką.
Byłam kompletnie zaskoczona. Clara zapytała, co ma na myśli, a Bella po prostu wybuchnęła. Powiedziała, że to ja jestem jej prawdziwą matką, i oskarżyła Clarę i Jamesa o okłamywanie jej. Stwierdziła, że dorastała w fałszywym domu, podczas gdy moje dzieci miały życie, które było jej przeznaczone. Rzuciła zdjęciem na stół i wybiegła z domu z narzeczonym.
Następnego dnia Clara zaprosiła mnie do siebie. Bella nie chciała przyjść, ale pojawiła się później, po tym jak Clara ją ubłagała. Opowiedziała nam o teście DNA i przeszukaniu sejfu, i o tym, jak poczuła, że to wyjaśnia coś, co zawsze podświadomie przeczuwała.
Powiedziała, że zawsze była zazdrosna o moje dzieci — nie tylko o ich wakacje czy domowe życie, ale też o to, że zapewniłam im dobre życie bez żadnych trudności. Powiedziała, że wciąż kocha Clarę, ale czuje, że nigdy tak naprawdę do niej nie należała, a teraz myśli, że to ja jestem brakującym elementem. Nazwała nawet Clarę porywaczką dzieci”.
Kobieta podzieliła się: „Wtedy się wtrąciłam. Powiedziałam jej, że musi przestać tak mówić do Clary. Odwróciła się do mnie i powiedziała: «Jesteś moją prawdziwą matką, dlaczego mnie nie kochasz?». Powiedziałam jej najspokojniej, jak potrafiłam, że byłam jedynie dawczynią komórki jajowej. Powiedziałam, że kocham ją jak siostrzenicę i tyle.
To Clara jest jej matką, nie ja. To nie ja ją wychowywałam, nie byłam przy niej w dzieciństwie. Clara była. Nigdy nie widziałam jej jako swojej córki, bo nie taką rolę odgrywałam w jej życiu.
Wyszła z płaczem i od tamtej pory wysłała mi ponad dwadzieścia wiadomości. Niektóre są pełne złości, a niektóre błagalne. Prosiła, żebym spotkała się z nią i Jamesem, bo twierdzi, że my jesteśmy jej prawdziwymi rodzicami. Mówi, że kocha Clarę, ale nalega, że zawsze czuła jakiś dystans i że to ja jestem tego powodem.
Od czasu tej awantury jestem w kontakcie z Clarą i obie jesteśmy załamane. Mój mąż uważa, że powinnam porozmawiać z Bellą sam na sam, ale szczerze mówiąc, uważam, że nie mam już nic więcej do powiedzenia. Nie wychowywałam jej. Zrobiła to Clara. Zawsze była wspaniałą matką i do tej pory ona i Bella miały świetną relację. Nie wiem, dlaczego Bella tak się nakręca.
Clara była przy niej w każde urodziny, każdy dzień w szkole, przy każdym zadrapanym kolanie, złamanym sercu i osiągnięciu. Dawno temu pogodziłam się z moją rolą w życiu Belli. Nigdy nie postrzegałam siebie jako jej matki, nie dlatego, że mi nie zależało, ale dlatego, że taka nigdy nie była umowa. Pomogłam przyjaciółce zostać matką i dotrzymałam tej obietnicy. Czy w tej sytuacji jestem winna?”.
Jedna z osób napisała: „Wygląda na to, że Bella ma kryzys egzystencjalny”.
Inny użytkownik dodał: „Dokładnie, dla mnie też tak to wygląda. Dowiedziała się czegoś ogromnego w najgorszy możliwy sposób i teraz desperacko próbuje zrozumieć, kim jest. To pokręcone, ale tak, zdecydowanie bardziej przypomina spiralę tożsamości niż cokolwiek innego”.
Jeszcze jeden Redditor powiedział: „Została zdradzona przez troje najbardziej zaufanych dorosłych w jej życiu i odkryła coś, co rozrywa jej tożsamość na strzępy, bez żadnego wsparcia. Powinna była wychowywać się z tą wiedzą i wszystko byłoby w porządku”.
A kolejna jedna osoba skomentowała: „To normalne, gdy dzieci są okłamywane na temat swojego pochodzenia genetycznego. Jedno wiem na pewno: Clara i James są największymi winowajcami w tej historii, ponieważ okłamywali swoją córkę przez całe jej życie. Nie ma czegoś takiego jak «zbyt młody, żeby wiedzieć».
Moja mama i wujek zostali adoptowani jako niemowlęta. Nie pamiętają nawet, kiedy im o tym powiedziano. Po prostu zawsze o tym wiedzieli. I, niespodzianka, żaden kryzys tożsamości «kim jestem?» nigdy się nie wydarzył. Ponieważ zawsze wiedzieli.
Wiem, że społeczność dzieci poczętych przez dawców i adoptowanych to nie to samo, ale są jak... kuzyni? Tak mi się wydaje i to jest jedna kwestia, która ich łączy. Każdy, kto ma dziecko poczęte przez dawcę lub adoptowane, powinien powiedzieć mu od samego początku. To takie proste.
Ta dziewczyna po prostu potrzebowała usłyszeć, że ciocia była jej mamą, która nosiła ją w brzuszku, która pomogła jej rodzicom, bo oni sami nie mogli jej mieć bez pomocy autorki posta. A potem, gdy dorasta, zadaje więcej pytań, dowiaduje się więcej, rozumie więcej i cała ta sytuacja nigdy by nie miała miejsca”.
Adopcja może być pięknym aktem miłości — ale gdy jest niespodziewana, emocjonalnie obciążająca i przychodzi w przełomowym momencie, takim jak ciąża, może stać się źródłem głębokiego konfliktu. Pogodzenie żałoby, lojalności i potrzeb powiększającej się rodziny nie jest łatwe, szczególnie gdy partnerzy mają różne wizje tego, jak powinna wyglądać „rodzina”.
Jedna z naszych czytelniczek niedawno napisała do nas o bolesnej decyzji, przed którą stanęła, gdy jej mąż poprosił ją o adopcję jego osieroconej siostry. Jej historię przeczytacie tutaj.