12 wzruszających historii, gdzie życzliwość ratuje komuś życie


We wszystkich epokach istnieli ludzie majętni i szlachetnie urodzeni, którzy mogli pozwolić sobie na więcej niż inni. A jednak ich życie wcale nie było takie słodkie: również zmagali się z surowymi zasadami, dziwacznymi prawami i codziennymi niedogodnościami. Usiąść w gościach obok męża czy założyć suknię w kolorze, który nam się podoba — dziś wydaje się to czymś banalnym, ale dla arystokratów minionych czasów bywało nieosiągalne. Przeczytajcie sami!

Gdybyś żył jako możny w średniowieczu, wcale nie jest powiedziane, że jadłbyś z talerza! Zamiast niego jedzenie często serwowano na czerstwym kawałku chleba zwanym po angielsku trencher. Po posiłku można go było nasączyć sosem i zjeść albo oddać służbie czy ubogim jako jałmużnę.
Z czasem tą nazwą zaczęto określać także płaskie naczynie bez brzegów, wykonane z metalu lub drewna. Takie talerze spotyka się zresztą do dziś — choćby przy podawaniu deski serów.

A wszystko dlatego, że podłogi w tamtych czasach bardzo często były po prostu ubite z ziemi. Mogły być też otynkowane lub kamienne, ale i tak wykładano je trzciną i słomą. Wiosną i latem dokładano do tego kwiaty i zioła, żeby zamaskować nieprzyjemne zapachy. Podłogi były raczej brudne, bo takie poszycie wymieniano rzadko, zamiatając starą słomę byle czym — na przykład ptasimi piórami.
Podłogi z glinianych płytek, zwłaszcza ozdobnych, były dostępne jedynie dla bogaczy, ponieważ proces ich wytwarzania był bardzo pracochłonny.

Nieważne, ile miałeś pieniędzy — nie gwarantowało ci to dostępu do dobrej opieki stomatologicznej. Aż do XVII wieku istnieli cyrulicy, którzy zajmowali się nie tylko strzyżeniem i goleniem, lecz także drobnymi zabiegami chirurgicznymi. I choćbyś był osobą królewskiej krwi, jeśli rozbolał cię ząb, istniało tylko jedno rozwiązanie — jego wyrwanie u takiego właśnie specjalisty.

Od średniowiecza w wielu krajach istniały tzw. „prawa ograniczania luksusu”, które zabraniały noszenia określonych rodzajów i kolorów tkanin, futer, ozdób czy dodatków, a także ostentacyjnego podkreślania bogactwa i statusu strojem. W praktyce jednak wielu ludzi ignorowało te przepisy.
Ubierać się należało ściśle zgodnie ze swoją pozycją społeczną. Na przykład w XVII-wiecznej Francji Ludwik XIII swoim dekretem zakazał wszystkim poza książętami i wyższą szlachtą noszenia złotych haftów oraz kołnierzy i mankietów zdobionych koronką. Z kolei w epoce wiktoriańskiej, aby móc zostać przedstawioną królowej, kobieta musiała mieć na sobie białą suknię i we włosach pęk trzech strusich piór — żadnego innego stroju nie dopuszczano.

W XIX wieku i na początku XX wieku w Wielkiej Brytanii życie towarzyskie wyższych sfer podlegało bardzo surowym zasadom. Zanurzanie chleba w sosie, niewłaściwe trzymanie sztućców czy poruszanie kontrowersyjnych tematów uchodziło za wyjątkowy brak ogłady: za takie przewinienia można było już nigdy nie dostać kolejnego zaproszenia.
Podczas wystawnych kolacji obowiązywał dokładnie ustalony plan rozmieszczenia gości — nie było mowy, by usiąść obok współmałżonka czy najlepszej przyjaciółki. Trzeba też było siedzieć w odpowiedni sposób: plecy prosto, ale bez dotykania oparcia krzesła.
W trakcie posiłku wolno było rozmawiać tylko z jedną osobą — tą po lewej lub po prawej stronie, zgodnie z decyzją gospodyni. Gdy gospodyni odwracała się do innego gościa albo lekko kaszlała, był to znak, że pozostali mogą zmienić rozmówcę. Nazywano to „obrotem stołu”. Wyjście do toalety w czasie kolacji uważano za niestosowne, a biesiady potrafiły trwać naprawdę długo.
Życie angielskich dam na początku XIX wieku polegało na przestrzeganiu licznych zasad. Zignorowanie ich mogło prowadzić do zdobycia reputacji nieokrzesanej i zuchwałej osoby, a nawet całkowicie zhańbić imię kobiety. W licznych podręcznikach na temat etykiety z tamtych czasów wymieniano m.in. poniższe wymagania.
Należało zawsze dbać o prawidłową postawę i trzymać plecy prosto. Jeśli dama była świadkiem wulgarnego języka lub złych manier, za stosowne zachowanie uważano... omdlenie.
Nie wolno było zaczepiać na ulicy znajomych mężczyzn — to oni powinni byli podejść pierwsi. Jednocześnie dama nie mogła rozmawiać z mężczyzną, jeśli nie towarzyszyła jej inna dama, męski krewny lub przynajmniej służący. Nie wypadało również prowadzić rozmowy z kimś, kto wcześniej nie został jej przedstawiony, a zignorowanie osoby już wcześniej zaprezentowanej było równie niedopuszczalne.
Na balu nie wolno było tańczyć z tym samym mężczyzną więcej niż jednego tańca, a po kolacji damy powinny były przenieść się do innego salonu, aby nie przeszkadzać panom w poważnych rozmowach.
Na przestrzeni wieków wystawne przyjęcia dla arystokratycznych rodzin nie były jedynie formą rozrywki. Był to sposób na pokazanie swojego bogactwa i statusu, dlatego arystokraci wydawali na nie ogromne sumy, co niekiedy prowadziło nawet do ich bankructwa.
Symbolem przepychu i luksusu stał się XVIII-wieczny Wersal — na jego wspaniałe bale wydawano niewyobrażalne pieniądze, a obowiązek stawiania się na nich w drogich strojach niemal doprowadził wiele znamienitych rodzin do ruiny.

Sezon przyjęć i bali w najwyższych warstwach europejskiego społeczeństwa trwał kilka miesięcy, a harmonogram był napięty: elita arystokracji musiała uczestniczyć w 2-3 wydarzeniach tygodniowo, a często sama je organizować.
Udział w tym nieustannym wirze wydarzeń był trudny zarówno pod względem finansowym, jak i psychicznym. Beztrosko czuli się jedynie handlarze luksusowymi dobrami i modnymi sukniami, które w ciągu sezonu sprzedawano w niezliczonych ilościach. Wytchnienie przychodziło latem, kiedy większość arystokratycznych rodzin przenosiła się do swoich wiejskich rezydencji.

Ludzie należący do wyższych sfer w Anglii czasów Szekspira mieli znacznie mniejszą swobodę w wyborze partnera niż ci, którzy znajdowali się na niższych szczeblach społecznych. Małżeństwa aranżowane były powszechne i przede wszystkim służyły umocnieniu rodzinnego majątku oraz powiązań z wpływowymi osobami. Dziewczęta, które sprzeciwiały się decyzjom ojca, ryzykowały odrzucenie przez własną rodzinę.

Europejscy monarchowie z XVI i XVII wieku musieli nawet budzić się i kłaść spać w obecności licznego dworu. Na ceremonię ubierania króla potrzebne było specjalne zaproszenie, a podczas gdy służba zakładała mu pończochy i perukę, monarcha przyjmował petycje i rozstrzygał spory dworzan. Podobną tradycję praktykowali niektórzy przedstawiciele arystokracji, łącząc poranne rytuały z przyjmowaniem gości.
Za czasów Ludwika XIV posiłki monarchy również miały charakter publiczny. Takie widowiskowe spożywanie posiłku nazywano grand couvert: dworzanie gromadzili się i obserwowali, jak król je różne potrawy. Ten rytuał był demonstracją władzy królewskiej i pokazywał publicznie, że monarcha nie może nawet zjeść w samotności, bo tak bardzo pochłaniają go sprawy państwowe.
A oto kilka innych ciekawych artykułów o życiu ludzi z dawnych epok:











