15 dowodów na to, że codzienność składa się z małych triumfów i porażek

Ludzie
10 godziny temu

Kiedy czytamy książkę lub oglądamy film, zanurzamy się w życiu bohaterów, z zaangażowaniem śledząc ich przygody. I czasami łapiemy się na myśleniu, jak dobrze byłoby być na ich miejscu. Lub odwrotnie, jak wspaniale, że to wszystko nie przytrafia się nam. Ale czasami codzienność potrafi nas tak zaskoczyć, że możemy poczuć się jak na planie filmu przygodowego.

  • Szukam nowej pracy. Wysłałam swoje CV i niedługo później dostałam telefon z nieznanego numeru. Myślałam, że zapraszają mnie na rozmowę kwalifikacyjną! A to był jakiś facet, który zaczął mi opowiadać o ryzyku związanym z kupowaniem złota. Roześmiałam się i powiedziałam, że z mojej pensji nie kupię złota. I że kiedy się wzbogacę, oddzwonię. A on powiedział z całą powagą: „Czy jest szansa, że wzbogaci się pani przed końcem roku?”. © Work Stories / VK
  • Na studiach musieliśmy zdać perspektywę, bardzo trudny przedmiot. A nauczyciel był surowy i skrupulatny. Ale miał pewien nawyk: zawsze stawiał piątkę osobie, która tego akurat dnia miała urodziny. Kiedy ułożyli plan, zobaczyłam, że zaliczenie wypada w moje urodziny. Szczęściara ze mnie! © Victoria Panaitis / Dzen
  • Wracaliśmy z mężem z wycieczki do Egiptu. Gdy czekaliśmy na stacji kolejowej na przesiadkę, weszliśmy do domu towarowego, gdzie odbywało się losowanie nagród. Mąż wylosował wycieczkę do Egiptu! Znowu pojechaliśmy. © Felicity / Dzen
  • Przed świętami zamówiłam rondel. Poszłam go odebrać, ale pudełko było ciężkie. Przyniosłam go do domu, otworzyłam, a tam były trzy rondle! Napisałam do tej firmy, dostałam tylko kilka śmiesznych odpowiedzi. To bardzo pracowity czas dla firm wysyłkowych. W każdym razie jeden z rondli zabrało mi dziecko, ale dwóch używam z przyjemnością. © Xmas / Dzen
  • Przewoziliśmy dokumenty windą. Na jednym z pięter moja koleżanka weszła do windy, ja czekałem na innym piętrze z ekipą ładowaczy. Postanowiliśmy zrobić jej kawał. Winda przyjechała, drzwi się otworzyły, a cała nasza trójka wydała z siebie potężne ryknięcie. Wtedy zobaczyliśmy, że w windzie stoi oszołomiony dyrektor. Powiedział, że to był pierwszy raz, kiedy ktoś go tak wystraszył w firmie. © Svetlana S. / Dzen
  • Uwielbiam szprotki w oleju, ale mój mąż ich nienawidzi. Jeśli je poczuje, trzyma się ode mnie z daleka przez 24 godziny. Przed świętami zobaczyłam apetyczne puszki w sklepie, załamałam się i kupiłam kilka. A żeby mąż się nie denerwował, powiedziałam mu, że wyjeżdżam na trzy dni w delegację. Wynajęłam mieszkanie na te trzy dni i pierwszego dnia miałam odlot, zjadłam pięć puszek mojej ulubionej ryby. Mąż się nie zorientował. © Podsushano / Ideer
  • Moja mama poszła do okulisty. Stała w kolejce przez dwie godziny. Weszła i niemal od progu usłyszała, że to już taki wiek, nie ma się co dziwić. Mama ma 70 lat, to jeszcze nie zaawansowana starość. Krótko mówiąc, lekarz powiedział, że nic dla niej nie może zrobić. Mama umówiła się prywatnie. Nie było kolejki, weszła od razu, ale lekarz ten sam co w państwowej przychodni. Tym razem wszystko dokładnie zbadał, sprawdził dno oka i inne rzeczy, przepisał mnóstwo leków. Mama poszła do apteki, zobaczyła, że leki kosztują kilkaset złotych, i po raz kolejny oniemiała. W weekend pojechaliśmy na wieś, mamy tam daleką krewną, która przez 35 lat pracowała jako okulista, a od 20 lat jest na emeryturze. Obejrzała oko, wysłuchała objawów, przepisała jakąś maść. Problem zniknął w ciągu tygodnia. © jjohnnik / Pikabu
  • Od dziecka marzyłam o podróży do Brazylii. Bilety są drogie, nie miałam pojęcia, czy kiedyś w życiu będę miała okazję ją odwiedzić. Aż pewnego dnia mój mąż przyjechał na lotnisko wcześniej. Kręcił się po hali, nie mając nic do roboty. Dwie dziewczyny podeszły do niego i powiedziały: „Reprezentujemy firmę taką i taką. Ma pan okazję wziąć udział w losowaniu nagród z okazji rocznicy naszej firmy. W tym celu należy odpowiedzieć tylko na pytanie, w którym roku odbył się pierwszy lot naszej firmy do Paryża”. Mój mąż podał datę na chybił trafił. Trzy tygodnie później zadzwonili z gratulacjami, że wygrał główną nagrodę! I wiecie, co to było? Lot dla dwóch osób do dowolnego miejsca w Ameryce Łacińskiej. Warto marzyć! © urman.valeria / dzen
  • Od czasu do czasu kupuję samosę na lunch. Nazywa się „ujgur samosa”, ale kilka razy zapomniałam tej nazwy i powiedziałam „ajar samosa”. Kiedyś podeszłam tam i poprosiłam o samosę z ziemniakami. Pracownik wręczył mi jedzenie i powiedział: „Specjalnie dla pani samosa ajar”. © Dedee / ADME
  • Moja żona prosi mnie, żebym woził jej przyjaciółki. Chce, żebym odebrał je z dworca kolejowego albo przewiózł im gdzieś fikusa. To stresujące. Pokłóciliśmy się o to. Kiedy się pogodziliśmy, moja żona powiedziała: „Gdybyśmy się rozwiedli, znalazłabym ci dobrą żonę”. Odpowiedziałem: „Której ze swoich przyjaciółek byś mnie powierzyła?”. Długo się zastanawiała i nie odpowiedziała. Minął miesiąc, odkąd całkowicie odcięła mnie od swoich przyjaciółek! Nie tylko nie muszę ich podwozić. Nawet w rozmowach wspomina o nich tylko w skrajnych przypadkach. Mam teraz spokojne wieczory i noce.
  • Znajomy złożył zamówienie na jakiś drobny mebel. Otrzymali przesyłkę, otworzyli w domu, a tam dobry rower górski. Spojrzeli na cenę, rower kosztował ponad trzy tysiące. Zabrali go z powrotem do punktu dostawy, ale powiedziano im, że zamówienie zostało wydane poprawnie. Wzięli go z powrotem, czekali miesiąc, nikt nie złożył reklamacji, w końcu oddali rower synowi. Ponownie zamówili meble, kosztowały 600 złotych. © Svetlana Kravtsova / Dzen
  • Byłam na weselu przyjaciółki. Rozmawialiśmy, jedliśmy, tańczyliśmy. Ale państwo młodzi siedzieli jak obcy i w ogóle się nie całowali. Krzyknęłam: „Gorzko!”. Ale nikt mnie nie słyszał. Więc wstałam i huknęłam: „Gorzko!”. Nagle wszyscy przestali rozmawiać i spojrzeli na mnie. I w tym momencie zdałam sobie sprawę, że to nie jest ślub, tylko przyjęcie urodzinowe. Po prostu sukienka mojej przyjaciółki była bardzo podobna do sukni ślubnej, a ponieważ byłam zmęczona, pomyliłam daty. I przyjaciółki... © Nie każdy to zrozumie / VK
  • Moja córka bardzo chciała iść do cyrku. Jakimś cudem znalazłam pieniądze na bilety. Obejrzałyśmy występy, moja córka była szczęśliwa, a mnie się też podobało. Po przedstawieniu ludzie wyskakiwali z krzeseł i pędzili do garderoby. Popatrzyłyśmy na zamieszanie i postanowiłyśmy to przeczekać. Kiedy wszyscy się rozeszli, wstałyśmy i zobaczyłyśmy gruby zwitek pieniędzy na podłodze pod krzesłami. Podniosłam, rozejrzałam się. Nie było sensu pytać i szukać właściciela, wszyscy się już rozeszli. Przechodził pracownik cyrku, zaśmiał się i powiedział, żebyśmy wzięły pieniądze. Tak też zrobiłyśmy. © Szelest w trawie / Dzen
  • Nigdy nie byłam fanką przestrzegania zasad. W szkole wszyscy musieli nosić szkolny mundurek, a ja byłam jedyną osobą, której wychowawca pozwolił nosić to, co chciałam. Na uniwersytecie wszyscy mieli ten sam styl: stonowany i szary. I tylko ja nosiłam kolorowy makijaż i chodziłam w wygodnych ubraniach. A ostatnio w miejscu pracy kierownictwo powiedziało, że mężczyźni powinni być w garniturach, a kobiety w bluzkach koszulowych i spódnicach do kolan. Nie obchodziły mnie ich instrukcje! Przyszłam do pracy w moim różowym szlafroku frotte, aby w ten sposób zaprotestować. Zwolnili mnie przed lunchem. Tak... Praca to nie szkoła ani uniwersytet... © Mamdarinka / VK

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły