15 historii, które opisują historie z parkingów. Czasem rozgrywają się tam sceny jak z filmu akcji

5 miesiące temu

Jak pokazuje praktyka życiowa, największa koncentracja śmiesznych, dziwacznych i nieprzewidywalnych sytuacji występuje w miejscach, gdzie przebywa dużo osób. Zapewne czytaliście już niejeden artykuł o szpitalach, sklepach czy kolejkach. Tym razem zebraliśmy najciekawsze historie użytkowników na temat ich niezwykłych przygód parkingowych.

  • Zaparkowałam samochód na podwórku przed blokiem rodziców. Kiedy wyszłam, okazało się, że zablokował mi wyjazd żółty minivan. Dwa rzędy miejsc parkingowych, a on między nimi, nie miałam jak wyjechać. Kopałam w opony, ale alarm się nie uruchomił. W rezultacie, po jakiejś godzinie czekania, wyszło trzech facetów: jeden odciągnął minivana swoim jeepem, pozostali dwaj odjechali swoimi samochodami, żebym mogła wyjechać. To bardzo miłe, że chciało im się wyjść z ciepłego mieszkania, żeby mi pomóc!
  • Niedawno zatrzymałam się na parkingu, wszystko było w porządku. Z samochodu zaparkowanego przed mną wybiegła dziewczyna i zaczęła coś krzyczeć, sprawdzać zderzaki. Wyszłam, spytałam, o co chodzi. Zaczęła twierdzić, że uderzyłam w jej samochód. Byłam zaszokowana, ale przyjrzałam się uważnie: jej samochód faktycznie miał zadrapanie i kawałki czerwonej farby. Tylko że ja mam czarny samochód. Jeżdżę od 6 lat, a od 5 nie miałam żadnej stłuczki na parkingu. Powiedziałam jej, że mam kamerę i zaczęłam wybierać numer na policję. Natychmiast odjechała.
  • Stałem na parkingu z włączonymi światłami postojowymi. Dokładnie naprzeciwko mnie zaparkowała jakaś kobieta. Stanęła, cały czas mając włączone długie światła. Próbowałem trąbić i mrugać, a ona nic. W końcu sam włączyłem długie światła. I wiecie, co ona zrobiła? Wyłączyła długie? Nie! Założyła okulary przeciwsłoneczne. Bardzo się z tego śmiałem.
  • Wieczorem ciężko jest znaleźć miejsce parkingowe. Za każdym razem, gdy podjeżdżam pod dom, zastanawiam się, czy będę miał szczęście, czy też będę musiał zaparkować gdzieś daleko. Zobaczyłem, że dwa miejsca parkingowe obok siebie są wolne, a pośrodku stoi kobieta. Kiedy chciałem zaparkować, stawała dokładnie na mojej drodze. Następnie odbyliśmy taki dialog:
    — Proszę pani, proszę się odsunąć.
    — Czekam na wnuka. To miejsce jest zajęte.
    — Niech mi pani pozwoli zaparkować, tu są dwa miejsca.
    — Jak wnuk przyjedzie, wtedy może pan parkować.
    — Czy on ma dwa samochody?
    — Jeden. Niech pan stąd jedzie, tu jest zajęte!
    Naprawdę się wkurzyłem, ale nie chciałem się kłócić. Zaparkowałem samochód dalej. Rano szedłem przez parking i zobaczyłem, że centralnie na tych dwóch miejscach stoi stara skoda. Z przebitymi oponami. Najwyraźniej nie tylko ja zostałem wczoraj wyrzucony przez nadgorliwą babcię.
  • Najfajniejszy komplement dostałam od nieznajomego, który przyglądał się, jak parkuję. Miejsca było bardzo mało, a parkowałam równolegle. Między moim samochodem a tymi z tyłu i z przodu było nie więcej niż 15 cm. Mężczyzna spojrzał na mnie jak na ducha i powiedział: „WOW!”
  • Kiedyś miałam Chevroleta Lacetti w kolorze wiśniowym. Pojechałam do sklepu na zakupy i zostawiłam samochód na parkingu. Wyszłam i zobaczyłam następujący obrazek: starsza pani stała z pełnymi torbami i próbowała otworzyć drzwi mojego samochodu. Kiedy zapytałam ją, co robi, odpowiedziała: „Och! Musiałam się pomylić! Moja córka ma taki sam samochód, tylko że niebieski!”. Z tymi słowami przeszła przez ulicę i wsiadła do niebieskiego Chevy. Teraz zastanawiam się, czy ona była daltonistką?
  • Mój samochód był regularnie blokowany przez rodziców, którzy podwozili dzieci do szkoły sportowej po drugiej stronie ulicy. To naprawdę niesamowite, że zaszczepili w swoich dzieciach miłość do sportu, a mimo to byli zbyt leniwi, by zaparkować na legalnym parkingu, który znajduje się zaledwie pięć minut drogi od szkoły. Znosiłam to do czasu, w końcu zaczęłam za każdym razem dzwonić na policję, która wystawiała mandat i holowała samochód. Zwykle winowajcom udawało się uciec na czas. Ale kiedy przychodzili w tym samym czasie, gdy podjeżdżali policjanci, zabawnie było patrzeć, jak się wściekają. © Joan Masover / Quora
  • Stawiam samochód na strzeżonym, płatnym parkingu. Jak te dzieciaki mnie wkurzają! Bawią się w chowanego, drapią lakier zabawkowymi mieczami i innymi gadżetami, popychają się nawzajem na samochody. Ochroniarze to ignorują, bo, jak twierdzą, samochód jest na miejscu, szyby i koła nienaruszone. Matki tych dzieci też nie widzą w tym nic karygodnego. W okolicy nie ma innych parkingów, przy domu i na podwórkach z bezpieczeństwem samochodów sytuacja jest jeszcze gorsza. Wzięłam nagrania z kamer i złożę donos na policję, bo dziecko porysowało mi drzwi. Mam tego dość.
  • Przywiozłam dziecko do szkoły. Zaparkowałam. Zaprowadziłam dzieciaka do środka i wróciłam do samochodu. Nie otworzył się. Pomyślałam, że to nie mój samochód. Przyjrzałam się jeszcze raz. Nie, wyglądał dokładnie jak mój. Pomyślałam, że może akumulator padł, więc postanowiłam sprawdzić otwieranie bagażnika. W tym samym czasie spojrzałam na tablicę rejestracyjną. Bingo! To oczywiście cudzy samochód. Odwróciłam się i zobaczyłam swój samochód 10 metrów dalej. I właśnie wsiadał do niego jakiś facet! Szybko powiedziałam mu, że to moje auto. Kiedy próbowałam otworzyć jego samochód, zdalnie otworzyłam swój w samą porę na jego przybycie. Nieźle się z tego uśmialiśmy.
  • Pewnego dnia mieliśmy parę spraw do załatwienia. Wyszliśmy z domu, ale okazało się, że jakiś samochód zablokował wyjazd. Nikt nie zostawił kartki z numerem telefonu, więc zaczęliśmy kopać w opony. Z okna na 4 piętrze wyjrzała kobieta i zaczęła krzyczeć, że ruszamy cudzy samochód. Powiedzieliśmy, że blokuje wyjazd. A kobieta na to: „Poczekajcie, moja córka poszła spisać oświadczenie, bo jej samochód został porysowany. Przyjdzie i go przestawi”. I zatrzasnęła okno. Chyba domyślam się, dlaczego samochód tej dziewczyny został porysowany.
  • Jakiś facet miał w zwyczaju parkować przy krawężniku, blokując mi wjazd na moje podwórko, mimo że obok był płatny parking. Pewnego deszczowego i bardzo zimnego dnia zaparkowałem moją dużą ciężarówkę tuż przy jego tylnym zderzaku, a mój sąsiad zaparkował z przodu. Dokładnie o 18:00 rozległo się pukanie do moich drzwi. Gościem okazał się ten mężczyzna, który poprosił mnie o przesunięcie się, aby mógł wyjechać. Odmówiłem i przypomniałem mu, że łamie przepisy, parkując w ten sposób. Zaczął narzekać, że spieszy się do domu, że to daleko i że jest paskudna pogoda. Nie ustąpiliśmy. Następnego dnia zabrał swój samochód i nigdy więcej tu nie zaparkował. © Joe Cole / Quora
  • Niedawno pewna pani z mojego podwórka kupiła duży samochód i zaczęła parkować na 2 miejscach jednocześnie. Po przekątnej. Pomyślałem, że muszę zamienić z nią słowo. Wczoraj, gdy podeszła do samochodu, dyplomatycznie zapytałem, czy mogłaby stawiać samochód bardziej prosto. Rzuciła mi gniewne spojrzenie i powiedziała: „Jestem samotną matką!”. Trzasnęła drzwiami i odjechała. A ja drapałem się po głowie, zastanawiając się, jaki to ma związek.
  • W pracy często muszę jeździć samochodem, spieszę się, a korki są duże. Byłem trochę zdenerwowany i niegrzecznie zachowałem się wobec kobiety, która blokowała wyjazd zepsutym autem, ale pomogłem jej zepchnąć samochód na parking. Przez kolejne półtorej godziny załatwiałem sprawy i czułem się niekomfortowo z powodu mojego zachowania. W końcu postanowiłem, że jeśli ona nadal tam będzie, to jej pomogę. Była tam. Podszedłem, przeprosiłem, otworzyłem maskę, sprawdziłem zaciski, dokręciłem i odjechała. Poczułem ulgę.
  • Wyszłam z biura na lunch i odkryłam, że mój samochód został zablokowany przez półciężarówkę. Mamy prywatny parking tylko dla pracowników, więc wezwałam lawetę. Kiedy laweta z samochodem odjeżdżała, zauważyłam, że w moim kierunku biegnie jakiś facet. Zaczął krzyczeć, że zostanę zwolniona, bo on jest najlepszym przyjacielem szefa. Wzruszyłam ramionami i poszłam na lunch. Kiedy wróciłam, poinformowano mnie, że jakiś facet chce złożyć skargę. Tak, tak, jestem właścicielką firmy. Wszedł, zobaczył mnie, cicho przeklął i wyszedł. © Angela Birch / Quora
  • Staliśmy na parkingu. Jakaś kobieta wjechała na parking i zaczęła się wściekać, że stoimy na jej miejscu. Powiedzieliśmy: „Czekamy na kogoś. Za 10 minut odjedziemy”. Zablokowała nam wyjazd i z furią na twarzy krzyknęła: „Mój mąż to załatwi!”. Zawołała swojego męża, czekając z zawadiackim uśmiechem. Facet wyszedł i podszedł do nas: „W czym problem, panowie?”. Wyjaśniliśmy. Wziął od żony kluczyki i zaparkował samochód w innym miejscu pod jej zszokowanym spojrzeniem. I poszedł sobie. Załatwione. Miły człowiek.

Parkowanie nie jest jedynym wyzwaniem, przed którym stają młodzi kierowcy. Oto garść praktycznych porad, których nie nauczą was w szkole jazdy.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły