15+ osób, które chciały tylko odebrać zakupy, a wpakowały się w niezłą historię

Ludzie
2 godziny temu
15+ osób, które chciały tylko odebrać zakupy, a wpakowały się w niezłą historię

Jeszcze 20 lat temu odbieranie paczki było prawdziwą przygodą: trzeba było wypełniać awizo, stać w kolejkach na poczcie i cierpliwie czekać na swoją przesyłkę. Teraz wystarczy kilka kliknięć w aplikacji mobilnej i paczkę można odebrać ze skrytki paczkomatu lub prosto z rąk kuriera. Ale wraz z wygodą pojawiły się także niespodziewane problemy.

  • Moja przyjaciółka zdecydowała się kupić kanapę od jakiejś pary w internecie. Na zdjęciach kanapa wyglądała naprawdę nieźle, bardzo stylowo. Przyjechaliśmy ją odebrać, dostawcy załadowali to monstrum do samochodu, a tu nagle na poduszce pojawił się wielki robak. Podeszliśmy bliżej i zdaliśmy sobie sprawę, że cała kanapa jest po prostu pełna karaluchów! A sprzedawcy doskonale o tym wiedzieli... Przyjaciółka natychmiast zrezygnowała z zakupu i zażądała zwrotu pieniędzy, włącznie z kosztami „fikcyjnej dostawy”. Sprzedawcy nawet nie protestowali. © VK
  • Musiałem kiedyś odebrać paczkę na poczcie. Podjeżdżam, szarpię za drzwi — zamknięte. A przecież był środek dnia, powinni pracować! No trudno, wracam następnego dnia — znowu zamknięte. Myślę sobie: przyjadę zaraz po otwarciu, może wtedy się uda. Przyjeżdżam, zwykle jest o tej porze kolejka, a tym razem — pusto. Już czuję, że coś jest nie tak. Ciągnę za drzwi, a one dalej zamknięte. Już mam odchodzić, gdy nagle z potwornym hukiem drzwi się otwierają, wychodzi jakaś babcia i spokojnie odchodzi w siną dal. Zbaraniałem! Próbuję jeszcze raz — nic. W końcu napieram całym ciężarem i... cud! Drzwi z łoskotem się otwierają. Okazało się, że miały zacinającą się sprężynę, więc trzeba było szarpać, aż się otworzą... albo aż się zepsują. © Pikabu
  • Moja córeczka ma zaledwie kilka miesięcy, więc praktycznie cały czas spędzam z nią. Mąż pracuje od rana do wieczora, rodzice mieszkają daleko, a niani nie mamy — bywa więc ciężko.
    Wyszyłyśmy na spacer, a mała tak słodko zasnęła, że postanowiłam pójść po kawę, żeby się trochę rozgrzać i dodać sobie energii. Ledwo złożyłam zamówienie, a dziecko już zaczęło płakać. Płacz szybko przeszedł w rozpaczliwy krzyk, a wszyscy w kawiarni patrzyli w naszą stronę. Nie byłam w stanie jej uspokoić, bo sama zaczęłam się denerwować przez te spojrzenia. Powiedziałam więc baristce, że odbiorę kawę później i wyjdę na zewnątrz, żeby nikomu nie przeszkadzać. A ona na to: „Proszę się nie martwić, nic się nie dzieje. Wszyscy kiedyś byliśmy dziećmi i też płakaliśmy. Chwileczkę, zaraz przyniosę pani kawę. Niech się pani nie przejmuje innymi, oni poczekają”. Od razu poczułam ulgę — takie słowa naprawdę wiele znaczą dla mamy. Niby drobiazg, a zrobiło mi się niesamowicie miło. © VK
  • Wczoraj przyszedłem na pocztę, miałem wizytę umówioną na konkretną godzinę. Czekałem 15 minut, a w tym czasie obsłużyli zaledwie cztery osoby. Wezwałem więc kierowniczkę i zapytałem „Jak to w ogóle działa?”. A ona z kamienną twarzą odpowiada: „Nic nie działa. Następnym razem proszę po prostu wejść bez kolejki”. © Pikabu
  • Stałam kiedyś na poczcie po paczkę. W środku tłum emerytów, wszyscy przyszli zapłacić rachunki za mieszkanie. I nagle ktoś zaczyna walić z całej siły w drzwi! Wszyscy zamilkli. Drzwi się otwierają, a do środka wpełza staruszek z laską. Porusza się niesamowicie powoli, jęczy, sapie, stęka, z trudem torując sobie drogę przez tłum. Nikt nie śmie go zatrzymać — wygląda tak, jakby resztkami sił stawiał ostatnie kroki w życiu. Dochodzi w końcu do okienka, coś tam płaci... I wtedy wszyscy widzą, jak odkłada laskę, prostuje się i żwawym krokiem odchodzi w siną dal. © Ideer
  • Zamówiłam zakupy spożywcze. Domofon nie działał, więc zaznaczyłam w uwagach, żeby kurier zadzwonił. Przyjechał, zeszłam na dół i mówię: „Proszę wnieść zakupy do mieszkania”. A on zaczyna marudzić: „A pani sama nie może? Przecież już pani zeszła”. Odpowiadam, że zeszłam tylko otworzyć drzwi. A potem palnęłam coś bez zastanowienia: „Mogę panu po drodze w windzie poopowiadać dowcipy”. © ADME
  • Poszedłem dziś na pocztę odebrać paczkę. Z tym że to ich „pracowanie” to jakaś loteria — raz są czynni do 17:00, raz do 18:00, a ja sam pracuję do 18:00, więc musiałem się zwolnić z pracy wcześniej. Na szczęście mam niedaleko, dwadzieścia minut i jestem na miejscu. Otwieram drzwi, a tam ani żywej duszy, aż się ucieszyłem. Ale pracownice od progu mówią: „Nic nie wydajemy i nie przyjmujemy, bo nie mamy internetu. A jak nie ma internetu, to możemy tylko siedzieć”. Mówię więc: „To może chociaż podacie numer telefonu do placówki, żebym następnym razem mógł zadzwonić i zapytać, czy działacie, zanim znowu się zwolnię z pracy?”. A one na to: „Nie, nie damy! Kierownictwo zabrało nam telefon, żeby zaoszczędzić”. © Pikabu
  • Skompromitowałam się wczoraj przed kurierem jak nigdy. Zamówiłam sobie sushi i pizzę. Dzwoni kurier, otwieram drzwi, a mój szpic pędzi, żeby wymknąć się na klatkę. Od razu więc przymykam drzwi i proszę kuriera, żeby chwilkę poczekał. Biorę psa, zanoszę go do sypialni i zamykam. Następnie mówię do zwierzaka: „Kochanie, czekaj tutaj!”. Wracam po zamówienie, a zza drzwi słyszę głos kuriera: „Czekam, czekam, zrozumiałem!”. Odebrałam jedzenie czerwona jak burak i od razu mu wyjaśniłam, że mówiłam do psa, nie do niego. Uśmiechnął się tylko i poszedł dalej. © VK
  • Początek znajomości. Chłopak postanowił zrobić mi niespodziankę i zamówił dostawę kwiatów. Bez zastanowienia podałam mu adres. Po godzinie otwieram drzwi, żeby odebrać zamówienie... a tam on we własnej osobie. Zauważyłam, jak uśmiech momentalnie zniknął mu z twarzy.
    Cóż, rzecz w tym, że od dawna mieszkałam sama i przyzwyczaiłam się chodzić po domu w możliwie najbardziej nieatrakcyjnym wydaniu: ogromny, rozciągnięty T-shirt i takie same spodnie. Tu dziura, tam plama sprzed lat, której już nic nie ruszy. Na głowie byle jak upięty koczek, zamiast soczewek okulary. I oczywiście zero makijażu. Miałam jedyny dzień wolny i czekałam na kuriera, a nie na swojego chłopaka! A on chyba myślał, że wszystkich witam w domu wystrojona jak Miss Świata. © Ideer
  • Mam punkt odbioru paczek w sąsiednim bloku, więc dostawę do domu zamawiam tylko wtedy, gdy chodzi o ciężki żwirek dla kota, worki po 7 albo 15 kilo. Jestem silną kobietą, ale naprawdę nie mam ochoty dźwigać takich ciężarów. Ale za każdym razem, kiedy zamawiałam kuriera, potem sama miałam do siebie pretensje. Jeśli dostawa była zaplanowana między 9 a 14, to oczywiście przyjeżdżał o 14. A bywało i tak, że nawet nie tego dnia! Trzy razy zamawiałam na sobotę, a oni raz przywieźli towar w piątek, a innym razem w poniedziałek. Kurierowi trudno było mieć to za złe — przecież to nie on ustala trasę. © ADME
  • Ostatnimi czasy zamawiam produkty do domu, robiąc zakupy od razu na cały tydzień, więc to sporo toreb. Zwykle wszystko przywozi ten sam kurier. Zawsze poprawia mi humor i jest wesoły. Pewnego dnia, w środku tygodnia, potrzebowałam tylko kilku rzeczy, więc zamówiłam dodatkowo małą paczkę. Kurier przyjechał, wchodzi na piętro, patrzy na numer mieszkania i mówi: „Na pewno dobrze trafiłem? Bo to zamówienie takie małe, że aż podejrzane”. Pośmialiśmy się, po czym pojechał dalej. Następnym razem musiałam z kolei zamówić sporo rzeczy na święta — jakieś cztery torby więcej niż zwykle. Znów przyjechał ten sam kurier. Idzie zadowolony, patrzy na mnie i mówi: „To pewnie zemsta za tamtą małą paczuszkę, co? Teraz zamówienie z przytupem!”. © Pikabu
  • Poszedłem odebrać paczkę do punktu odbioru. Podchodzę, a kolejka już prawie na zewnątrz. Stoimy ponad 10 minut, ale kolejka się nie rusza. Zaczynamy zaglądać do środka, a tam wąski korytarz, w którym stoi jakiś facet i coś ogląda w telefonie. Chłopak, który stał za nim, w końcu zapytał z podejrzliwością: „Czy pan stoi w kolejce?”. A ten mu odpowiada: „Nie, ja tylko czekam na żonę”. W końcu odszedł na bok, a kolejka ruszyła. Po co on tam w ogóle stał? © Pikabu
  • Nie rozumiem ludzi, którzy potrafią odebrać paczkę z nowym zakupem, spokojnie włożyć ją do torby i iść do pracy, a otworzyć dopiero w domu po kolacji. Ja rwę opakowanie, jeszcze wychodząc z punktu. Mój mąż mówi: „Nie masz w sobie za grosz silnej woli”. A ja na to: cóż, potrafię znieść trudną wędrówkę, nie jeść w nocy, dać sobie zrobić zastrzyk, pierwsza zagadać do obcej osoby, wstać rano z łóżka, nawet jeśli jestem niewyspana — ale paczkę muszę otworzyć natychmiast! © Ideer
  • Jakimś cudem dostarczono mi część cudzego zamówienia i to na dość dużą kwotę. W torbie było pieczywo, twardy ser i ser pleśniowy. Nie sprawdziłam wszystkiego od razu, więc dopiero po jakimś czasie zadzwoniłam do kuriera, a on z pretensją w głosie odparł: „To co, mam teraz znowu do pani jechać? Może pani sama to zawiezie do sklepu?”. Ostatecznie przyjechał, ale patrzył na mnie, jakbym była trędowata. © Pikabu
  • Zamówiłam materac w sklepie internetowym — duży, na łóżko dwuosobowe. Powiedzieli, że przywiozą go za 2 tygodnie. Ale następnego dnia w porze obiadowej zadzwonił telefon. Odebrałam, a oni mówią: „Jeśli nie odbierze pani materaca w ciągu 10 minut, zostawimy go pod drzwiami i odjeżdżamy”. Rzuciłam wszystko i pognałam do domu. Kiedy odebrałam zamówienie, zdałam sobie sprawę, że moja paczka nie zmieści się w windzie. A ja, drobna dziewczyna, nawet go nie podniosę. Mieszkam na najwyższym piętrze drapacza chmur. Kurierzy natychmiast odjechali i nawet nie zaproponowali pomocy. © Ideer
  • Znajoma zajmowała się sprzedażą. Wcześniej zamawiałam u niej różne rzeczy, zawsze bez problemów. Wiosną znów zbierała zamówienia, więc przelałam jej pieniądze, a ona obiecała, że wszystko wyśle na początku lata. Teraz jest październik i towaru jak nie było, tak nie ma. Na prośby o zwrot pieniędzy w ogóle nie odpowiada, a jak już odpisze, to w chamskim tonie i tylko obiecuje, że „jutro już na pewno”. Potem zaczęła mówić, że jest chora, choć kilka dni temu wróciła z urlopu, z którego sama przyjechała samochodem. Wygląda na to, że ani pieniędzy, ani zamówionych rzeczy już nie zobaczę. © Ideer
  • Punkt odbioru paczek mamy w naszym bloku. Zeszłam na dół po swoje przesyłki, a tu przychodzi wiadomość od męża: „Odbierz też moje zamówienie”. Pokazuję kod QR, a pani wręcza mi paczkę z... koronkową bielizną! Zatkało mnie. Już miałam pisać do męża, gdy nagle drzwi się otwierają, wpada on z przerażonym wzrokiem i wrzeszczy: „Kasia, sam odbiorę to zamówienie!”. Oczywiście potem od razu zobaczył, co trzymam w rękach. Westchnął i mówi: „No cóż... Wszystkiego najlepszego z okazji nadchodzących urodzin!”. Kiedy wracaliśmy razem do mieszkania, przyznał, że zamówił dokładnie ten komplet, który mi się kiedyś spodobał. Marudziłam mu o nim już od dawna, tylko czekałam, aż cena spadnie. Dostał powiadomienie o dostawie i odruchowo poprosił, żebym odebrała, a dopiero potem zrozumiał, że właśnie zepsuł niespodziankę. Powiedziałam mu, żeby schował prezent do czasu urodzin, a ja potem zrobię zdziwioną minę.
  • Zamówiłam dostawę. Przywieźli 2 torby. Okazało się, że w jednej było zamówienie kogoś innego. Zrobiłam zdjęcia wszystkich produktów i wysłałam do działu obsługi klienta. Ostatecznie pozwolono nam zatrzymać tę drugą torbę i zwrócono pieniądze za niedostarczone produkty. © ADME
  • Mieszkam na nowym osiedlu, liczba mieszkańców to jakieś kilkanaście tysięcy osób. Poczta jest tylko jedna, trzech listonoszy. Naszą dzielnicę obsługuje pani w wieku około 75 lat. Przychodzę z awizem, żeby odebrać paczkę, a ona mi ją podaje i mówi: „Proszę poczekać. Dziś rano przyszła do pani jeszcze jedna paczka”. Jak ona w wieku 75 lat to wszystko pamięta? A ja tu się martwię, żeby do 40-stki nie zapomnieć własnego adresu. © Ideer

Nowoczesne technologie sprawiły, że odbieranie paczek stało się niesamowicie wygodne, ale jednocześnie wprowadziły do naszego życia różne absurdalne sytuacje. Oto zbiór historii o ludziach, którzy po prostu złożyli zamówienie w internecie, ale coś poszło bardzo nie tak.

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły