15 osób, których skąpstwo nie opuszcza ani na chwilę

Ludzie
3 tygodnie temu
15 osób, których skąpstwo nie opuszcza ani na chwilę

Bycie oszczędnym to oczywiście wartościowa cecha i w wielu sytuacjach może się przydać. Ale są też ludzie, których skąpstwo potrafi czasem przekroczyć wszelkie granice. Bohaterowie naszego artykułu nie lubią wydawać pieniędzy i nieraz robią tym na innych naprawdę mocne wrażenie.

  • W pracy podrywał mnie przystojniak z poczuciem humoru i dobrą posadą. Nieustannie namawiał mnie na wspólną kawę. Podobał mi się, ale nie chciałam nawiązywać relacji w pracy. Koleżanki za nim szalały. Pewnego dnia bardzo nalegał, abyśmy poszli na kolację. Pomyślałam: dobrze, dam mu szansę. Cały wieczór zasypywał mnie komplementami. Magia idealnego wieczoru zniknęła, gdy powiedział, że powinnam mu przelać połowę kwoty za pizzę. Zrobiłam to, ale już więcej nigdy i nigdzie się z nim nie wybieram.
  • Świętowaliśmy jubileusz mojego wujka. Urządził prawdziwą fetę: zasłużony autorytet w świecie nauki, zjechały się wszystkie miejskie szychy. Zaproszono też całą rodzinę z różnych stron kraju. Impreza była fantastyczna, bankiet pierwsza klasa. Ale rano wszystko zepsuł telefon z restauracji. Zadzwonił menedżer i poprosił, żeby oddać stelaże od wielopiętrowego tortu. Okazało się, że krewni uznali, iż można je zabrać i przywłaszczyli je sobie, bo „może się w domu przydadzą”. Wujek był w szoku i strasznie się zdenerwował.
  • Moja siostra o mało się nie rozwiodła z mężem, bo jednego dnia złapała dwa mandaty za przekroczenie prędkości. A to, uwaga, raptem jakieś 12 dolarów — i to jeszcze ze zniżką. Jej mąż całkiem serio poszedł już składać papiery rozwodowe, ale gdy dowiedział się, ile kosztuje opłata sądowa, wpadł w oburzenie i zmienił zdanie. Uznał, że taniej będzie zapłacić mandaty i więcej nie dawać jej samochodu, niż się rozwodzić! © Dzen
  • Rodzice wysłali mnie nad morze z krewnymi do innego kraju. Miałam wtedy 11 lat. Na plaży zachciało mi się pić, więc proszę żonę wujka o wodę, a ona na to: „Idź i sobie kup, w czym problem?”. Odpowiedziałam, że wujek nie zdążył jeszcze wymienić pieniędzy, które dali mi rodzice, a pojechał coś załatwić. Wtedy powiedziała mi: „Trzeba było wcześniej pomyśleć” i spokojnie piła przy mnie wodę z butelki. Byłam w szoku. Ostatecznie wodę kupiła mi jej mama.
  • W domu pękła mi rura, więc poprosiłam swojego adoratora o pożyczkę. Odmówił, twierdząc, że powinnam sama rozwiązywać swoje problemy. Zwróciłam się więc do znajomego — nie tylko przelał mi pieniądze, ale też przyjechał, żeby pomóc. Pod wieczór ktoś zapukał do drzwi — to mój „ukochany” wpadł coś zjeść. Powiedziałam mu: „Po co przyszedłeś? Kolację jem dziś z kimś innym”. Zamknęłam mu drzwi przed nosem, a potem ze znajomym pojechaliśmy do restauracji i na spacer. Już od pięciu lat jesteśmy szczęśliwym małżeństwem.
  • Siedzieliśmy z chłopakiem w kawiarni. Rozładował mu się telefon, a płatność była możliwa tylko przez aplikację i płacić miał on. Kartę zostawił w samochodzie. Widać było, że to naprawdę przypadek, a nie żadna wymówka. Poprosił mnie więc, żebym ja zapłaciła, obiecując, że później odda. Wziął paragon, a potem — ku mojemu zdziwieniu — przelał mi wyliczoną kwotę za swoją część, dosłownie co do grosza. Myślę, że komentarze są tu zbędne. © ledzi_hair
  • Pewnego dnia wracałem do domu po pracy. Wstąpiłem do sklepu, żeby kupić coś do herbaty. Wziąłem kilka dużych cukierków na wagę, każdy wielkości batonika — niewiele, tak na przekąskę. Pod blokiem spotkałem sąsiadkę z jej synkiem, sympatycznym chłopcem. Znamy się słabo, tylko się sobie kłaniamy. Poczęstowałem go cukierkiem, a on poważnie spojrzał na mnie, potem na batonik i powiedział: „A ja lubię dużo”. Spryciarz z niego — jak dorośnie, na pewno będzie walczył o swoje! © Dzen
  • Pewnego razu poszłam do kina z jednym reżyserem. Z jego opowieści wynikało, że był bardzo bogaty i odnoszący sukcesy. Wstąpiliśmy do restauracji na kawę przed seansem. Płacił gotówką. Już prawie byliśmy spóźnieni, a on czekał 15 minut na resztę — przy kwocie... 1 dolara. Jakież było moje zdziwienie, gdy włożył te pieniądze do kieszeni zamiast zostawić napiwek dla kelnera. Minęło sześć lat, a ja wciąż jestem w szoku. Oczywiście drugiego spotkania nie było. © infernalova
  • Mój znajomy lubi oszczędzać. Jego tajne metody:
    1. W łazience nie ma umywalki — nad wanną też można myć twarz.
    2. W łazience nie ma żarówki i światła — jak otworzysz drzwi, to jest jasno. © mytwinstalks
  • To było zimą, byłam chora. Chłopak, z którym byłam tylko na dwóch randkach, zaproponował, że mi pomoże i pojechał ze mną do sklepu spożywczego. Potrzebowałam tylko trzech awokado. Przy kasie przypomniałam sobie, że zapomniałam kupić wodę, więc zostawiłam awokado na taśmie obok jego produktów i pobiegłam po butelkę. Kiedy wróciłam, moje awokado były starannie odłożone na bok, osobno. Zapłaciłam za nie i za wodę sama. Na szczęście wszystko wyjaśniło się już wtedy. © darya_juckova
  • Miałam koleżankę, która zawsze wypoczywała w bardzo drogich hotelach i przywoziła mi „prezenty” w postaci hotelowych zestawów: szamponu, odżywki i żelu pod prysznic. Nigdy o żadne upominki nie prosiłam, a sama też dość często podróżowałam za granicę. Na początku pomyślałam, że chyba powinnam jej po moim wyjeździe podarować jednorazowe kapcie — może w końcu zrozumie, że takie pamiątki bywają niestosowne. Ale potem postanowiłam nie zniżać się do jej poziomu i po prostu poprosiłam, żeby już mi takich prezentów nie przywoziła. © Dzen
  • Mój wujek (brat mojego taty) nigdy nie dawał prezentów. W sumie nie były mi potrzebne, ale zabawne jest to, że co roku powtarza ten sam numer. Około miesiąca po moich urodzinach zawsze mówi: „Jechałem obok twojego domu, ale nie odbierałaś telefonu, a chciałem zabrać cię do restauracji. No nic, prezent przepadł”. Mam już 29 lat i nadal nie dostałam ani jednego prezentu. Ale jak na złość, domofon i sieć komórkowa „wyłączają się” dokładnie w dniu moich urodzin. To już czysta magia — mimo że nie mieszkam w Hogwarcie!
  • Poszłam na dwie randki. Upał, skwar, pełnia lata. Spacerowaliśmy po parku cztery godziny bez wody. Weszliśmy do supermarketu: on kupił sobie butelkę wody, a mi podał drugą, mówiąc, żebym sama zapłaciła. Zapłaciłam, ale więcej mnie nie zobaczy. © hanna_ky
  • Moja przyjaciółka obchodziła okrągłe urodziny — 30 lat. Jej mąż podarował jej bardzo prostą złotą bransoletkę i trzy krzaczaste chryzantemy, już nie pierwszej świeżości. A wieczorem, przy gościach, bez cienia skrępowania i wyraźnie zachwycony sobą, opowiadał, jak sprytnie trafił do jubilera: wymieniali starą kolekcję, więc bransoletka — przypominająca raczej nitkę — była mocno przeceniona. Podobnie szczęście miał z kwiatami: róże były drogie, a chryzantemy najtańsze. Całą tę bzdurę przedstawił jako „troskę o rodzinę”, twierdząc, że niby sporo zaoszczędził. Świętując 31. rok życia przyjaciółki bawiłyśmy się fantastycznie, z rewelacyjnymi prezentami i bez byłego — logiczne i sprawiedliwe. © Dzen
  • Mój znajomy chodził po domu w zupełnych ciemnościach, twierdząc, że i tak wie, gdzie co się znajduje. Inny z kolei podarował żonie na urodziny drugie danie ze stołówki, chociaż zwykle każdy płacił za siebie. © kroet.**

W historie niektórych bohaterów czasami trudno uwierzyć. Każdy jednak ma swoje podejście do wydawania pieniędzy. Jedni żyją na szeroką skalę, a inni mają problem, by zrobić chociaż drobne zakupy. Są też tacy, którzy tak bardzo skupiają się na oszczędzaniu, że nie zauważają, jak ranią uczucia bliskich. A jak wy uważacie — gdzie przebiega granica między rozsądnym oszczędzaniem a skąpstwem?

Komentarze

Otrzymuj powiadomienia
Masz szczęście! Ten wątek jest pusty,
co oznacza, że masz prawo do pierwszego komentarza.
Śmiało!

Powiązane artykuły